10 polskich utworów rapowych na walentynki
Walentynki. Dla jednych to ostateczny argument za tym, że nasze społeczeństwo się zamerykanizowało, dla drugich - idealna okazja, by jeszcze bardziej uszczęśliwić drugą połówkę. My zaś specjalnie na ten dzień przygotowaliśmy dla was zestawienie dziesięciu kawałków z rapowego poletka, które mówią o miłości.
Opolski skład ma swoje niezaprzeczalne zasługi, jeśli chodzi o forsowanie technicznego podejścia do rapu, ale też opisywanie relacji damsko-męskich. "Lawsang", będący solowym utworem Wankeja z płyty "Kaseta Demonstracyjna" (2003 r.), w zgrabny sposób ujął historię związaną z piorunującym zauroczeniem. Tak piorunującym, że trzy lata później doczekało się kontynuacji w postaci "Lawsang zła".
Posłuchaj utworu "Lawsang":
W twórczości Eldo znajdziemy sporo odwołań do miłości, ale w tym kawałku pochodzącym z albumu "27" (2007 r.) warszawiak w najbardziej plastyczny sposób oddał to, co mężczyzna sądzi o kobiecie swojego życia. Co najważniejsze: bez popadania w egzaltację, za to z akceptacją wszystkich wad wybranki i samego związku.
Posłuchaj utworu "I'm in love":
U Jimsona często pojawiał się motyw - można rzecz - wybranki idealnej, uosabianej z "Bandit Queen". Nie inaczej było w przypadku tego utworu, w którym widzimy piękną dziewczynę zakochaną w płytach winylowych i dobrej muzyce. Jeśli komuś spodoba się ten kawałek, to powinien sięgnąć do "Kwiatków, łączek i miłości" tego samego rapera. Dobrze się uzupełniają.
Klasyczne już "Bybzi Bybzi EP" tercetu Laikike1/Młodzik/DJ Dobry Dotyk (2006 r.) przyniosło jeden z najciekawszych lovesongów, jakie pojawiły się w polskim rapie. Mowa oczywiście o "Aniatomii", w której Laik celuje w wysmakowane metafory, grając nie tylko emocjami, ale też chociażby barwami, by jak najwierniej oddać obraz kobiety z dawnych lat.
Zdarzają się artyści, których dorobek (przez wzgląd na ilość utworów i płyt) nie rzuca na kolana, a i tak jest pamiętany przez lata. Jednym z nich jest LeonRaz, który pokazał swoje umiejętności dzięki materiałowi "1984, czyli płyta roku" (2008 r.), z którego to pochodzi ten fenomenalny utwór. Elementarz, jak sprawnie poprowadzić storytelling przyprawiony szczyptą zachwytu wyrażonego w wersach.
Bodaj najbardziej znany bonus track w historii naszego rapu. Nie mogło być inaczej, gdyż stał się w niektórych kręgach hymnem poplątanej miłości, naznaczonej zdradą i rozczarowaniem. Do tej pory, gdy większość słuchaczy przypomina sobie o raperze z Szybkiego Szmalu i jego płycie "Bez Zabezpieczeń" (2004 r.), mimowolnie nuci ten pozostający w pamięci kawałek.
Przykład na to, że o związku można mówić bez zadęcia, zwracając przy tym uwagę na takie "niedogodności" jak ograniczenie wolności, ślęczenie przy smsach czy bezpodstawną zazdrość. Kilka wersów z tego utworu weszło zresztą do użycia wśród słuchaczy rapu, co nie może dziwić - mało krążków tak bardzo działało na wyobraźnię odbiorców, jak "Najebawszy EP".
Opus magnum kozienickiego rapera. Dziesięciominutowy kawałek porusza przede wszystkim temat życia raperskimi marzeniami i walką o pracę, ale na drugim planie pojawia się związek, który musi przetrwać rozłąkę związaną z różnymi miejscami zamieszkania kobiety i mężczyzny, a ostatecznie kończy się rozstaniem.
Ten kawałek funkcjonuje coraz częściej jako element blendu SzUstego. A szkoda, bo trzeba przyznać, że sam broni się bardzo dobrze. Radość i pozytywne myślenie, jakie z niego płyną, idealnie korespondują ze świętem zakochanych.
Ostatni utwór niechaj będzie przestrogą dla tych, którzy z powodu różnych bardziej lub mniej ważnych spraw zaniedbują swoje wybranki. Do czego może to prowadzić, pokazuje utwór łódzkiego rapera Zeusa z jego płyty "Zeus. Nie żyje" (2012 r.), który nie ma happy endu.
