"Chałupy..." i nie tylko. Tego o utworach Zbigniewa Wodeckiego możesz nie wiedzieć!
Mateusz Kamiński, Oliwia Kopcik
Zbigniew Wodecki świętowałby dziś 72 urodziny. Legendarny muzyk odszedł od nas nagle niespełna pięć lat temu, pozostawiając po sobie nietuzinkowy katalog utworów. Przygotowaliśmy historie dziesięciu, które należą do najpopularniejszych i najbardziej lubianych piosenek artysty.
W ponadczasowym repertuarze Zbigniewa Wodeckiego znalazły się ogólnopolskie przeboje, które po dziś są śpiewane nawet przez najmłodsze pokolenie. Nie zabrakło w nim także utworów poważniejszych, które pod warstwą pięknych melodii, w tekstach skrywały życiowe opowieści.
Twórczość Wodeckiego będziemy celebrować już wkrótce, podczas 5. edycji festiwalu Wodecki Twist, na którą zaprasza Fundacja im. Zbigniewa Wodeckiego i miasto Kraków. Wydarzenie odbędzie się w dniach 10 - 12 czerwca. Patronem festiwalu jest INTERIA.PL, a galowy koncert będzie można zobaczyć na antenie telewizji Polsat.
"Zacznij od Bacha" było znamiennym utworem w jego repertuarze - większość zaczęło przygodę z Wodeckim właśnie od Bacha. Jak powstał ten i inne legendarne przeboje?
"Zacznij od Bacha", 1977
Autorem muzyki do "Bacha" (sprawdź!) jest Zbigniew Wodecki. Słowa natomiast stworzył Janusz Terakowski. Dla muzyka miał być to moment przełomowy w karierze, bo pisząc orkiestracje współpracował z niezwykle cenionymi artystami - Orkiestrą Polskiego Radia Studio S-1, której dowodził Andrzej Trzaskowski. Dla rozpoczynającego karierę Wodeckiego stresujące spotkanie z muzyczną pierwszą ligą i warszawskim światem było niczym kamień milowy.
"Wchodzę do tej ogromnej sali, a tam same sławy, śmietanka polskich muzyków. Giganci. Patrzą na mnie pobłażliwie, Trzaskowski przywitał się zdawkowo. 'Co ja tu robię?’ - pomyślałem, może trzeba uciekać póki czas? Rozłożyłem nuty, dyrygent pyta mnie o tempo, nabiłem rytm i... jak to wszystko nie gruchnęło, nie zabrzmiało. Przecież pierwszy raz usłyszałem to, co zapisałem w nutach. I ten Trzaskowski tak dyryguje, a ja widzę, że już zupełnie inaczej na mnie patrzy. Udaję, że spoko, że tak właśnie ma być, a tu serce we mnie łomocze ze wzruszenia i radości. Poczułem, że jestem koleś. Przeszliśmy z Andrzejem Trzaskowskim na 'ty' i tak w ciągu paru minut z zastraszonego dwudziestoczterolatka, który pierwszy raz przyjechał z Krakowa do Warszawy zmieniłem się kompozytora, który coś potrafi" - wspominał Wodecki.
Debiutujący artyści często w tekstach umieszczali fragmenty odwołujące się do znanych person po to, by o nich mówiono. Dlaczego padło akurat na Bacha? "Zawsze dobrze jest się podeprzeć na początku drogi mocnym nazwiskiem. A Bach, to jest bardzo mocne nazwisko" - opowiadał wokalista.
"Pszczółka Maja", 1979
"Tę pszczółkę, którą tu widzicie zowią Mają" - tę piosenkę znają pokolenia (przypomnij sobie cały tekst!). Jedne z czołówki dobranockowej bajki, inni z weselnych przyjęć. Na początku nic nie wskazywało, żeby piosenka, tak samo jak i cała animowana seria o tym samym tytule, odniosła wielki sukces. Najpierw nikt nie chciał wykonać polskiej wersji utworu, w oryginale śpiewanej przez Czecha Karela Gotta, a gdy już Zbigniew Wodecki zgodził się to zrobić, był przekonany, że nagranie okaże się katastrofą. Do studia przyjechał właściwie nie po to, by nagrać piosenkę, ale żeby udowodnić wytwórni, że jego głos zupełnie nie pasuje do oryginalnej tonacji. Do stanięcia przed mikrofonem studio namówiło go... darmowym obiadem.
"Na nagranie przyjechałem głodny, a że była jeszcze godzina do rozpoczęcia to zapytano mnie, czy coś zjem. Zjadłem świetnego schabowego z ziemniakami puree i kapustą zasmażoną. Rewelacyjny był! Zapytałem ile płacę, a oni, że nic, żebym się czuł zaproszony. Pomyślałem, że mnie nieźle urządzili, bo skoro na obiad zaprosili, to musiałem nagrać, inaczej nie wypadało" - wspominał po latach.
"Chałupy welcome to", 1986
Chałupy to stara rybacka wioska leżąca między Jastarnią a Władysławowem. To miejsce znane i fanom nadbałtyckich plaż, i fanom Wodeckiego. Wszystko zaczęło się zimą 1985 roku, kiedy Irena Santor, Zbigniew Wodecki, Tadeusz Ross, Zbigniew Korpolewski oraz małżeństwo Poznakowskich mieli wyruszyć na trasę po amerykańskich klubach polonijnych. Za wszystko odpowiadał impresario Jan Wojewódka, który zażyczył sobie, by muzycy przyjechali z "czymś nowym" - zapowiadanie "światowych premier" miało podnieść prestiż koncertów.
Wyzwanie podjął wspomniany Trubadur. "Ponieważ czasy były 'przaśne', opowiadał, wpadłem na pomysł, żeby napisać utwór, który będzie w kontrze, do otaczającej nas, niewesołej rzeczywistości. Zespoły rockowe kontestowały, Olewicz pisał ponure teksty, Mogielnicki wieścił 'Mniej niż zero', a ja pomyślałem sobie, że przydałby się 'Bahama Mama luz i jesteśmy w Acapulco'" - mówił.
Na twórczynię tekstu zaproponowano mu poetkę Grażynę Orlińską. "Spotkaliśmy się, pokazała mi te swoje wiersze, ale żaden mi się nie podobał. Było w nich jednak coś, co dla piosenki jest najważniejsze. Każdy wers musi być zamkniętą całością, musi zawierać zamknięty ładunek emocjonalny. A ona umiała tak pisać. Powiedziałem jej wprost, ‘to jest niekomercyjne, to się nie sprzeda. Napisze pani utwór o plaży nudystów w Chałupach, proszę pani’. Wrażliwa ta artystka spojrzała na mnie, jakbym to jej kazał rozebrać się na plaży w Chałupach" - opowiadał.
Cały tekst (zobacz!) został napisany w trzy dni, muzyka powstała o czwartej rano po jednej z brydżowych nocy. Przebój był gotowy. Problem był tylko taki, że Irena Santor wysłuchawszy piosenki, stwierdziła: "To dobre, ale raczej nie w moim stylu". Chętny był natomiast 35-letni wokalista. Chwytliwa muzyka, zabawny tekst, "klimat wesoło bawiących się ludzi" w wykonaniu Alibabek, partie trąbki, głos Wodeckiego i voilà - oto ponadczasowy wakacyjny hymn.
"Lubię wracać tam gdzie byłem", 1983
Jeden z najpopularniejszych, najbardziej kojarzonych z Wodeckim utworów. Stworzył go w swoim krakowskim domu przy ulicy Koletek na starym fortepianie. "To mi się układało takt, po takcie. Szło jak po maśle. I kotły i to symfoniczne brzmienie. Melodię pisałem od razu z aranżem. Jak wokal szedł tak, to smyki musiały być tak napisane. To mi się tak układało jako całość" - mówił twórca. Już komponując piosenkę przeczuwał, że efekt będzie satysfakcjonujący i zamieni się w coś, co prędko przypadnie do gustu słuchaczom. Do stworzenia tekstu wybrał więc najlepszego z najlepszych - Wojciecha Młynarskiego (sprawdź tekst!)
Romantyczni "dziewczyna z warkoczami" i "chłopak ze skrzypcami" dopełnili tę uniwersalną, nostalgiczną opowieść. "Miałem już za sobą jakiś dorobek, znałem branżę i miałem odwagę zwrócić się do Wojtka z prośbą o tekst. Nie był daleko. Mieszkał wtedy w Zakopanem, więc nagrałem taką fortepianową wersję, przyjechałem, on mówi 'ładne, ładne. Napiszemy, napiszemy’. No i jak po jakimś czasie dał mi tekst... Wspaniale współgrający z muzyką, ba! moim zdaniem on tę muzykę swoją jakością przebił" - opowiadał Zbigniew Wodecki.
"Z Tobą chcę oglądać świat", 1986
"Poczułem się jak Beethoven, który w nieopalonej izdebce tworzył swoje wielkie dzieła" - wspominał Wodecki tworzenie piosenki. Towarzyszyła mu w niej Zdzisława Sośnicka, a przyczynkiem do ich muzycznego spotkania był telewizyjny projekt "Duety". Na początek Sośnicka sugerowała, by zaśpiewali wspólnie jakiś amerykański szlagier, ale skrzypek od razu przeszedł do pisania autorskiego utworu.
Tworzył go obserwując zimowe, chłodne krajobrazy polskiego morza. Porównania chwilowego "przypływu geniuszu" do utworów Beethovena chwilowo zablokowały muzyka, który nie mógł wymyślić kolejnych dźwięków rozpoczętego utworu. "Zatkało się. Zamarzł umysł czy coś w tym rodzaju" - wspominał Wodecki. W końcu jednak przyszło mu do głowy parę koncepcji, a po skończeniu utworu spotkał przypadkiem - tym razem we Wrocławiu - Jonasza Koftę. Wodecki ponownie miał pewność, że oddaje swoją piosenkę w dobre ręce. Efekt pozytywnie go zaskoczył, a muzyk sądził nawet, że w międzynarodowym obiegu utwór zyskałby ogromną popularność.
"Nie ma się czego wstydzić. To jest numer 'amerykański’ i wiem, że paru tamtejszych kompozytorów dało by mi niezły grosz, gdybym im to oddał. Jak słyszę tę piosenkę, to się sam dziwię, że to ja napisałem. Jakby 'palec boży’" - wspominał Zbigniew Wodecki.
"Nauczmy się żyć obok siebie", 1992
Choć nie należy do najpopularniejszych utworów Wodeckiego, jest z pewnością jednym z najpiękniejszych w jego repertuarze. Wciąż aktualny przekaz o szerzeniu tolerancji i pokoju zawarty w słowach stworzonych przez Wojciecha Kejne pochodzi z wydanego w 2002 roku albumu "Obok siebie".
"Umiemy żyć obok zła/ Nie widzieć krzywd ani łez, ani biedy/ Tysiące spraw każdy ma/ A przecież nikt czasu nie da na kredyt" - śpiewa w niezwykle przejmującym utworze Wodecki (posłuchaj!).
W ostatnich latach piosenkę przypomnieli krakowscy artyści, którzy z powodu wybuchu pandemii w zaciszu swoich domów zaśpiewali utwór. Tym razem kontekst dotyczył bycia razem, by przetrwać czas lockdownu i odosobnienia. "Ten utwór wydaje się napisany specjalnie na obecne czasy. Pragniemy, aby przesłanie w nim zawarte towarzyszyło nam zawsze, nie tylko wtedy, gdy jest ciężko" - opowiadała w 2020 roku o piosence Katarzyna Wodecka-Stubbs.
"Chwytaj dzień", 2018
"Chwytaj dzień" (sprawdź!) to utwór z albumu "Dobrze, że jesteś" wydanego już po śmierci Zbigniewa Wodeckiego. "To ukłon w stronę mojego Taty, który był nie tylko wybitnym muzykiem i charyzmatycznym wykonawcą, ale też ciepłym i serdecznym człowiekiem. Materiał na ten album wybrał sam Tata, niewiele zmieniliśmy, ale piosenkom, których nie ukończył, daliśmy nowe życie i wspaniałe głosy. Sam Zbyszek oczywiście śpiewa i towarzyszy artystom" - zapowiadała wtedy córka muzyka Katarzyna Wodecka-Stubbs.
Duet Wodeckiego i Kayah promował wspomnianą płytę. "To niezwykłe wyróżnienie zaśpiewać duet ze śladem wokalnym, jaki po Zbyszku pozostał. Będzie to pierwszy singiel, spoczywa więc na mnie, jako wykonawczyni, i na Jacku Cyganie, twórcy tekstu, nie lada odpowiedzialność. Stworzyliśmy do singla piękny teledysk, w którym moja postać jest tłem do wzruszających ujęć z życia Zbigniewa, to uroczy i bardzo wzruszający obrazek. To piękna kompozycja Zbyszka, jak na Wodeckiego przystało, wielce melodyjna i jakaś niedzisiejsza, bajkowa... Mam nadzieję, że wszystkim słuchaczom udzieli się ta niesamowita atmosfera, która towarzyszyła nam przy pracy nad tą piosenką, i refleksja, że nic nie jest dane nam na zawsze, dlatego warto żyć chwilą. Klarujmy zatem wina swe! I chwytajmy dzień!" - mówiła Kayah podczas premiery.
W utworze słychać Wodeckiego śpiewającego scatem - zostało to nagrane jako wstępna wersja dla tekściarzy, muzyk nie zdążył już nagrać ostatecznego wokalu.
"Jest jedna rzecz" (Albo Inaczej), 2015
To nie utwór Wodeckiego, tylko Peji, ale musiał znaleźć się w zestawieniu, bo jest dość... niezwykły. Tak jak cały projekt. Album "Albo Inaczej" powstał z inicjatywy wytwórni Alkopoligamia.com. W skrócie - chodziło o to, by rapowe polskie klasyki przerobić na jazz i swing. Zaczęło się od "Re-fleksji" Pezeta w interpretacji Andrzeja Dąbrowskiego, a później w projekt zaangażowali się także Ewa Bem, Krystyna Prońko, Felicjan Andrzejczak, Wojciech Gąssowski i Zbigniew Wodecki.
Wokaliście-skrzypkowi przypadł właśnie utwór Peji "Jest jedna rzecz". "Wersja 'Albo Inaczej', do której zaproszono Zbigniewa Wodeckiego, stawia na optymizm muzycznej pasji, choć wersy ucierające nosa konkurencji zostały - w wykonaniu piosenkarza brzmią mniej jak pogróżki, a bardziej jak przyjacielskie porady" - można przeczytać o nowej aranżacji.
"Przypadkiem usłyszałem w radiu nagranie Andrzeja Dąbrowskiego, to mi się bardzo spodobało" - wspominał Wodecki, więc kiedy dostał telefon z propozycją, od razu powiedział: "Spróbuję". "Miałem bardzo dużą satysfakcję, że udało mi się to nagrać, że oni są zadowoleni i że, o dziwo, ja jestem zadowolony. Świetnie, że takie rzeczy się w Polsce robi" - mówił.
"Tak bardzo wierzę w nas", 1987
Utwór unikatowy - nie tylko w repertuarze Wodeckiego, ale także na całym polskim rynku muzycznym. Z pewnością w ostatnich latach nie jest tak często śpiewana jak inne przeboje artysty, ale warto ją wspomnieć choćby ze względu na to, że w tworzeniu wzięła udział cała plejada polskich gwiazd! Piosenka, do której tekst napisał Zbigniew Książek, pozwolił na zaprezentowanie się w ciągu zaledwie trzech i pół minuty legendarnym wokalistkom i wokalistom - słyszymy w nim m.in. Danutę Rinn, Alicję Majewską, Irenę Santor, Michała Bajora, Andrzeja Zauchę czy Ewę Bem. Nazywając rzeczy po imieniu - jest to prawdziwy skarb w dorobku rodzimej kultury.
Piosenka powstała w 1987 roku, a klip do niej nakręcono trzy lata później (zobacz!)
Podczas finału pierwszej edycji Wodecki Twist Festiwal w 2018 roku utwór wykonali Daria Zawiałow, Alicja Majewska, Jacek Wójcicki, Grzegorz Turnau i Kuba Badach.
"Panny mego dziadka", 1976 - debiut; 2016 - Mitch & Mitch
To właśnie ten numer (posłuchaj!) spowodował, że Zbigniew Wodecki powrócił w chwale na największe polskie sceny. Pozwoliła na to współpraca z grupą Mitch & Mitch i wydanie albumu "1976: A Space Odyssey" z ich udziałem.
Piosence skomponowanej przez Wodeckiego towarzyszy tekst Janusza Terakowskiego. W tle, podobnie jak w pozostałych utworach z albumu "Zbigniew Wodecki", słyszymy Orkiestrę pod dyrekcją Wojciecha Trzcińskiego oraz zespół Alibabki.
Pierwotnie wydana w 1976 roku przeszła bez większego echa. Świadczyła jednak o wielkich zdolnościach kompozytorskich Wodeckiego, które musiały czekać aż niemal 40 lat, by został na nowo odkryte i docenione. Charakterystyczne, brazylijskie brzmienie "Panien mego dziadka" zapadło w ucho muzykom wiele lat wcześniej, jeszcze w 2002 roku.
Pierwsza kopia albumu, od której wszystko się zaczęło, pochodziła z bazaru. Można więc powiedzieć, że to przypadek spowodował renesans twórczości Wodeckiego, który nastąpił po wydaniu płyty. Wówczas, gdy w sieci nie można było natrafić na tę dość niszową twórczość, rozpaleni fani albumu samodzielnie przegrywali album Wodeckiego i słuchali przy każdej możliwej okazji. "To numer, który siedzi. Długie intro, piękna, delikatna, nostalgiczna melodia. Polot" - wspominała dziennikarka Małgorzata Halber.
"Najpierw rzuciły mi się w ucho teksty. Zabawa końcówkami wyrazów, lekkość. Aranże brzmiały jak zagraniczne. Ale dla mnie jako perkusisty najważniejszy był brak bałaganu rytmicznego, dopieszczone tempa. Większości nagrań z tamtego czasu tego brakowało: harmonie mogły być super, chórki super, teksty dobre, a sekcja rytmiczna - każdy sobie" - mówił Hubert Zemler, który parę lat później stał się członkiem grupy Mitch & Mitch.
W 2007 roku liderzy grupy, Macio Moretti i Bartłomiej Tyciński wpadli na pomysł, by zaprosić do wspólnych występów Wodeckiego. Udało się już podczas radiowego koncertu rok później. W następnych latach wystąpili wspólnie m.in. na OFF Festival 2013 czy Open'er Festival 2016.
Zbigniew Wodecki (06.05.1950 - 22.05.2017)
____________
Źródła:1. "Wodecki. Tak mi wyszło" - Kamil Bałuk, Wacław Krupiński (Agora, 2018)2. bibliotekapiosenki.pl