Zagrany na śmierć. Robert Sadowski (Houk, Kobong, Madame) skończyłby 60 lat
"Mieliśmy zasadę, że jesteśmy jak pięść, jak palce jednej ręki" - tak czasy rewolucyjnego jak na ówczesny moment zespołu Houk wspominał po latach Darek "Maleo" Malejonek. Częścią tej grupy był gitarzysta Robert Sadowski, znany również z współpracy z grupami Madame (tam spotkał się z Robertem Gawlińskim, z którym jego ścieżki przeplatały się wielokrotnie), Kobong i Deuter. Gdyby nie przedwczesna śmierć spowodowana uzależnieniem, muzyk 24 listopada skończyłby 60 lat.
"Genialny muzyk, który w Polsce był ewenementem. Grał hendrixowsko, ale też z punkowym zębem, jego brzmienie było niepodrabialne. Ale jako człowiek nieustannie zmagał się ze swoimi demonami" - po latach wspominał Roberta Sadowskiego Darek "Maleo" Malejonek.
Pierwszym zawodowym zespołem gitarzysty był nowofalowy Madame (działający w latach 1984-86), gdzie po raz pierwszy zetknął się z Robertem Gawlińskim. Sadowski zastąpił wówczas Jacka "Perkoza" Perkowskiego (późniejszy muzyk T.Love i De Mono), ale początki nie były łatwe.
"Robert był frywolnym zawodnikiem. Gdy zaczynał grać solo, nie liczył, ile ma trwać taktów. Musieliśmy wykonać z nim dużą pracę, żeby wszystko się zgadzało" - opowiadał Gawliński w Onecie.
Po rozpadzie Madame przyszedł działający krótko projekt The Lizard's Day (wokalistą był Jarek Wajk, współpracujący z Collage i Daabem, później w Oddziale Zamkniętym). Później nawiązał współpracę z punkową grupą Deuter, z którą pojawił się na Festiwalu w Jarocinie. Brał także w nagraniu "Kasety" Kultu, wydanej w 1989 roku.
Razem z ówczesną sekcją rytmiczną Deutera (perkusista Piotr "Fala" Falkowski i basista Tadeusz Kaczorowski) gitarzysta założył zespół Houk, przypominający klimaty lat 60., garażowego rocka i hendrixowskich brzmień.
Szybko w składzie pojawił się Darek Malejonek, znany z m.in. Kultury, Izraela i Moskwy, który objął funkcję wokalisty i gitarzysty.
"Na początku mieliśmy zasadę, że jesteśmy jak pięść, jak palce jednej ręki. Przeżyliśmy mnóstwo fajnych sytuacji. Zagraliśmy wiele świetnych koncertów, z których każdy był niepowtarzalny; ludzie do tej pory pamiętają konkretne koncerty jako coś, co stało się w ich życiu, było wydarzeniem. To była niesamowita załoga: fajni koledzy i fajni muzycy. Wszystko rozwaliły narkotyki" - wspominał tamte czasy Malejonek w swojej biografii "Urodzony, by się nie bać".
Houk z Sadowskim w składzie nagrał trzy płyty - "Soul Ammunition" (1992), "Natural Way (Full Noize)" (1993) i "Transmission Into Your Heart" (1994).
- Houk nigdy nie był zespołem, który co rok wydawał płytę. Każda ma jakiś poziom i swój styl - mówił o nieistniejącej już formacji Malejonek w rozmowie z Interią.
Po rozstaniu z Malejonkiem "Sadek" założył grupę Kobong, która istniała cztery lata, do 1998 roku, a w swoim dorobku pozostawiła albumy "Kobong" i "Chmury nie było". Po latach formacja obrosła kultem, a ciężko dostępne obie płyty na internetowych aukcjach osiągały zawrotne sumy.
Jeszcze przed premierą debiutu "Gazeta Wyborcza" uznała grupę za największą nadzieję nadchodzącego sezonu. Magazyn muzyczny "Brum" przyznał zespołowi tytuł najlepszego debiut roku, natomiast Roberta Sadowskiego uznano kompozytorem roku.
"Każdy z nas miał w tamtym okresie bardzo dużo wściekłości, więc czuliśmy się najlepiej, grając mocno, ekspresyjnie" - opowiadał Bogdan Kondracki, później ceniony producent i kompozytor, wówczas wokalista i basista Kobonga.
Z Gawlińskim gitarzysta ponownie spotkał się przy jego trzeciej solowej produkcji, zatytułowanej "X" (1998). Później założył grupę Robot, która przekształciła się w zespół wspomagający wokalistkę Pati Yang, ale i tu nie trwało to długo. Wtedy już coraz mocniej dawały o sobie znać prywatne demony Sadowskiego - w połowie lat 90. w jego życiu pojawiły się używki. Gitarzysta zaczął grać na warszawskich ulicach, nowych współpracowników szuka wśród młodych muzyków.
Pod koniec 2004 roku "Sadek" spotkał się z kolegami z pierwszego składu Houka, by zarejestrować utwór do filmu dokumentalnego o scenie alternatywnej drugiej połowy lat 80. i pierwszej połowy 90. Do nagrania jednak nie doszło.
Gitarzysta zmarł 26 stycznia 2005 r. na atak serca w wieku zaledwie 41 lat. Jego przyjaciele nie mają jednak wątpliwości, że powodem był jednak wyniszczający tryb życia związany z używkami.
- O jego śmierci dowiedziałem się od "Fali". To tragiczna sytuacja, wielki szok dla mnie. Ostatnio mieliśmy plany, by nagrać taką konkretną piosenkę do filmu o załodze z lat 80-90, o ludziach, którzy zginęli tragicznie... - mówił nam Darek "Maleo" Malejonek.
- Nagrania się opóźniły, bo Robert miał problemy zdrowotne. Przeszedł operację i w końcu nie udało nam się nagrać tego utworu.... Cieszę się jedynie, że przed jego śmiercią pogodziliśmy się, że wyjaśniliśmy sobie wcześniej wszystkie dzielące nas wcześniej kwestie, że udało nam się wyjść z Robertem na prostą - podkreślał Maleo w rozmowie z Interią.
Robert Gawliński wprost mówił o swoim imienniku - "kolejna ofiara rock'n'rollowego trybu życia". Tuż po śmierci Sadowskiego Gawliński ze swoim zespołem Wilki nakręcił nostalgiczny teledysk "Słońce pokonał cień".
Sadowski - wraz z perkusistą Januszem Rołtem i wokalistą Dariuszem "Skandalem" Hajnem - był bohaterem książki "Zagrani na śmierć. Mroczne ścieżki polskiego undergroundu" Tomasza Lady. Ci muzycy współtworzyli najważniejsze nagrania polskiego rocka - "Czarną" Brygadę Kryzys, "Historię podwodną" Lecha Janerki, wczesne utwory Armii, "czwórkę" Dezertera, mroczne romanse grupy Madame oraz albumy Houka i Kobonga.
"Romantyczni artyści nieuznający półśrodków czy mityczni rockmani żyjący według bezwzględnych reguł narzucanych przez scenę? 'Zagrani na śmierć' to historia tragicznych artystów i opowieść o czasach, gdy na krajowej scenie powstawały rzeczy epokowe" - czytamy w opisie książki.