TSA: Marek Piekarczyk odchodzi. Co dalej z zespołem?
Według nieoficjalnych informacji Interii, pod koniec marca wokalista Marek Piekarczyk definitywnie rozstaje się z legendą polskiego heavy metalu - TSA. Pozostali muzycy planują kontynuować działalność, choć nazwisko następcy pozostaje jeszcze tajemnicą.
Grupa TSA - wraz z zespołami Kat i Turbo - w latach 80. tworzyła Wielką Trójcę polskiego heavy metalu. Wszystkie trzy formacje - po większych i mniejszych przejściach - funkcjonują do dziś. Na tle podzielonego Kata (równolegle występują składy Kat gitarzysty Piotra Luczyka oraz Kat & Roman Kostrzewski) i Turbo (po rozstaniu z wokalistą Grzegorzem Kupczykiem od 10 lat śpiewa Tomek Struszczyk) grupa TSA z zewnątrz wyglądała na oazę stabilności.
W obecnej rozpisce widnieje osiem koncertów TSA - najprawdopodobniej po występie w Gostyniu (24 marca) drogi Marka Piekarczyka z pozostałymi muzykami rozejdą się definitywnie. Dzień wcześniej (23 marca) TSA będzie jedną z gwiazd charytatywnego koncertu "Giganci dla Świetlikowa" w katowickim Spodku.
Balonem próbnym w tej sprawie był wpis wokalisty na Facebooku opublikowany na początku grudnia 2017 r. Z niego dowiedzieliśmy się, że występ w Gomunicach miał być "prawdopodobnie ostatnim koncertem TSA z Markiem Piekarczykiem jako wokalistą". Wpis zniknął po kilku godzinach, ale wśród fanów zaczęły krążyć spekulacje na temat dalszych losów formacji.
Interii udało się potwierdzić, że Piekarczyk jednak zdecydował się odejść po zagraniu już dogadanych koncertów, a reszta grupy zajęła się poszukiwaniem następcy.
Propozycję dołączenia do zespołu otrzymał m.in. wokalista grupy 5 Rano Łukasz Łyczkowski, finalista ostatniej, ósmej edycji "The Voice of Poland" (Marek Piekarczyk był trenerem w tym show w latach 2013-2014, edycje od drugiej do piątej), ale ostatecznie nie zdecydował się przyjąć tej oferty.
Drogi założonej w Opolu w 1979 roku z inicjatywy gitarzysty Andrzeja Nowaka grupy TSA i Marka Piekarczyka zeszły się na poważnie (muzycy spotkali się wcześniej na koncercie w Nysie) dwa lata później na festiwalu w Jarocinie. TSA - jeszcze jako instrumentalny kwartet w składzie: Andrzej Nowak, perkusista Marek Kapłon, gitarzysta Stefan Machel i basista Janusz Niekrasz - "bezapelacyjnie" ("Encyklopedia Polskiego Rocka" autorstwa Leszka Gnoińskiego i Janusza Skaradzińskiego) i "miażdżąco" (to za biografią na oficjalnej stronie zespołu) zwyciężyli w festiwalowym konkursie i otrzymali nagrodę publiczności.
Sukces zespołu obserwował Marek Piekarczyk, wówczas jeszcze wokalista tarnowskiej formacji Sektor A, a już po festiwalu w Jarocinie frontman TSA.
"Marka Piekarczyka mieliśmy na oku od pewnego czasu. Uczestniczyliśmy w wielu przeglądach i konkursach muzycznych, podobnie jak i on. Podczas jednego z takich przeglądów w Nysie graliśmy z TSA jako atrakcja wieczoru, w którym Marek występował ze swoim zespołem w konkursie. Myśmy podglądali jego wyczyny wokalne, a potem on na widowni dał się ponieść naszej energii - mimo iż graliśmy tylko instrumentalnie. Niedługo potem pojechaliśmy na festiwal do Jarocina. (...) Tam zapadła decyzja połączenia sił najlepszego zespołu Jarocina z jednym z najlepiej rokujących wokalistów" - tak rok 1981 wspominał Stefan Machel w rozmowie z "Hard Rock Service".
Również Marek Piekarczyk nie krył uznania dla TSA. "Na taką grupę czekałem cierpliwie przez 10 lat. Gdy ich usłyszałem, powiedziałem sobie: albo oni, albo nikt. To były wakacje 1981 roku" - opowiadał wokalista w rozmowie z magazynem "Non Stop" w 1984 roku.
Błyskawiczny sukces (płyty "Live", "TSA" i "Heavy Metal World" sprzedały się w wielotysięcznym nakładzie) zbiegł się w czasie z pierwszymi konfliktami - pod koniec 1983 r. z zespołu odeszli Nowak i Kraszewski. Ostatecznie skład posypał się całkiem pod koniec lat 80. po odejściu Piekarczyka.
Kolejne lata to już okres ostrego konfliktu spowodowanego powstaniem nowej grupy Machela, Niekrasza i perkusisty Zbigniewa Kraszewskiego (w TSA grał od 1984 r.), którzy zaprosili gitarzystę Piotra Łukaszewskiego i wokalistę Janusza Pyzowskiego. To mocno zdenerwowało Marka Piekarczyka i Andrzeja Nowaka, którzy do swojej wersji TSA (decyzją sądu pod nazwą TSA '99) zwerbowali gitarzystę Pawła Stompóra, basistę Andrzeja Walczaka i perkusistę Dariusza Biłyka.
Poza tym liderzy oskarżyli Stefana Machela o bezprawne posługiwanie się nazwą TSA. Ten ostatni rozpoczął nagrania płyty "TSA - Evolution", która ostatecznie jednak nigdy się nie ukazała. Po kilkunastu koncertach w USA (TSA Piekarczyka i Nowaka) i Polsce (TSA-Evolution) obie formacje zakończyły działalność.
"Moja opinia jest taka, beze mnie nie ma TSA" - mówił na początku lat 90. Marek Piekarczyk ("Non Stop"). Stefan Machel przyznawał, że nie może być pracy, jeśli w grupie jest jakiś konflikt, a między nim, Piekarczykiem i Nowakiem miało być "na noże".
Wzajemna niechęć trwała lata, przerywana nieudanymi podejściami do reaktywacji i kolejnymi pozwami. Dzięki żmudnej pracy fan klubu "Alien" udało się doprowadzić do powrotu najsłynniejszego składu: w sierpniu 2000 roku oficjalne porozumienie o dalszej działalności TSA podpisali Piekarczyk, Niekrasz, Machel i perkusista Marek Kapłon, a miesiąc później podpis złożył Andrzej Nowak.
Po reaktywacji grupa TSA wydała do tej pory jeden studyjny album - "Proceder" (2004). Od tego czasu regularnie pojawiały się pytania o dalsze nagrania legendy metalu, sporadycznie podsycane wypowiedziami samych muzyków.
- TSA jest w lepszej kondycji niż na początku, nie ma ramoli na scenie, tylko ludzie, którzy lepiej grają. Gramy znakomite koncerty, coraz lepsze. Zespół to pięciu muzyków, którzy są równoprawni, mają jednakowy głos. Wszyscy mają osobne życia, różne hobby, ale na scenie się dogadujemy bardzo - podkreślał Piekarczyk w rozmowie z Interią pod koniec 2009 r.
Jesienią 2017 r. wokalista próbował poprzez media "zmobilizować" pozostałych muzyków TSA.
"Chyba będzie cienko, jak nie wejdziemy do studia. Moi koledzy twierdzą, że nie mamy żadnych piosenek, a ja mam tymczasem gotowe utwory, które czekają na nagranie. Zobaczymy. Nie będę znęcał się nad tym tematem, bo to jest raczej delikatna sprawa. Pracuję ciężko solowo, bo śpiewam około 20 koncertów miesięcznie, ale zawsze znajdę czas na granie i nagrywanie z TSA. Na każdy koncert TSA przyjadę zawsze i zaśpiewam, bo to moja miłość. W tym, co się kryje pod tą nazwą, jest wielka część mnie - włożyłem w TSA wiele pracy, serca i talentu, i nie pozwolę tego zmarnować nikomu" - mówił w wywiadzie z PAP Life.
Poza działalnością w TSA Andrzej Nowak koncertuje i nagrywa z własnym zespołem Złe Psy. Swoje projekty mają też pozostali muzycy - Stefan Machel ostatnio wspierał na scenie grupę Proletaryat.