Kora kontra Złoty Maanam i inne żenujące spory o nazwę
W ostatnim czasie coraz częściej głośne rozstania w różnych zespołach muzycznych kończą się żenującymi, ciągnącymi się latami sporami o prawa do nazwy. Zdezorientowana publiczność obserwuje smutne przepychanki dawnych idoli, którzy za wszelką cenę próbują przekonać fanów, że to właśnie oni są ci "prawdziwi" i "legendarni". Kora czy Złoty Maanam? Kukiz czy Piersi? Dwie wersje De Mono, a może Kat z Romanem lub Kat bez Romana? Sprawdzamy, kogo jeszcze dotknął ten wirus.
Z zespołami często bywa tak, jak ze starymi małżeństwami o imponującym stażu. Gdy się zakochiwali, byli beztroskimi nastolatkami z głowami w chmurach. Teraz, po 20, 30 latach, ona nie może znieść jego czerstwych dowcipów, a on złośliwie wyjmuje jej baterie z pilota, gdy ona akurat chce oglądnąć 2763. odcinek "Mody na sukces". Ale tak naprawdę żyć bez siebie nie mogą...
To trochę tak, jak np. w The Rolling Stones, w którym Mick Jagger i Keith Richards wzajemnie wbijali sobie szpile za pośrednictwem głośnych biografii. A co się dzieje, jeśli zostanie przekroczona czerwona linia, jeśli dojdzie do rozwodu, a obie strony nie mogą się dogadać, kto ma zabrać bezcennego Świętego Graala?
Dla niektórych zespołów takim Graalem bywa nazwa, która ma zapewnić nieśmiertelność w pamięci słuchaczy (i miliony na koncie). Nic więc dziwnego, że sprawa często opiera się o sąd, a muzycy wzajemnie potrafią sobie zarzucać wszystko, co najgorsze.
"W wypadku zmian w składzie osobowym zespołu artystycznego, używającego nazwy stanowiącej dobro osobiste wszystkich jego członków, ocena, czy i komu przysługuje prawo używania tej nazwy dalej, powinna - w razie sporu - być dokonana z uwzględnieniem konkretnych okoliczności, a w szczególności po rozważeniu, czy w wyniku tych zmian pozostaje nadal grupa osób mogąca kontynuować pracę zespołu w sposób nie odbiegający istotnie od stylu i poziomu pracy w poprzednim składzie" - to wyrok Sądu Najwyższego z maja 1988 roku w sprawie Kapeli Czerniakowskiej. Do procesu doszło na skutek konfliktu współzałożyciela Stanisława Wielanka z pozostałymi muzykami.
Proces o nazwę toczył się przez cztery lata i był pierwszym tak głośnym na polskiej scenie muzycznej. Nasz kraj nie jest tu przypadkiem odosobnionym - wystarczy przypomnieć kilka mutacji grupy Boney M. (w 1990 r. sąd zdecydował, że każdy z czwórki oryginalnych członków może występować pod tym szyldem). Nad Wisłą widzieliśmy też takie przypadki, jak m.in. The Animals & Friends (bez oryginalnego wokalisty Erica Burdona), Mickey Finn's T-Rex (wymieniony w nazwie Mickey Finn grał wprawdzie w T.Rex przez pięć lat, ale zmarł w 2003 roku. Jego koledzy kontynuują działalność "w hołdzie") czy Thomas Anders & Modern Talking Band.
Czym - według kryteriów prawnych - jest nazwa zespołu? Tutaj również możliwych jest kilka wersji. Najczęściej spotykaną jest traktowanie nazwy jako dobro osobiste członka lub członków zespołu. Inne sposoby to nazwa jako utwór w rozumieniu ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych (nazwa musi wynikiem działalności o zindywidualizowanym charakterze - serwis Legallart.pl podaje tu jako przykład nazwę Vavamuffin) oraz znak towarowy (na podstawie ustawy prawo własności przemysłowej).
Poniżej przypominamy najsłynniejsze spory o nazwę na polskim rynku.
Seweryn Krajewski kontra Czerwone Gitary
Legenda polskiego bigbitu opierała się na twórczym tandemie Krzysztof Klenczon i Seweryn Krajewski. Prasa porównywała ich do najsłynniejszego duetu kompozytorskiego John Lennon/Paul McCartney, a zespół mocno pracował na określenie "polscy The Beatles". Po odejściu Klenczona w 1970 r. to Krajewski został samodzielnym liderem. Kiedy pod koniec lat 90. postanowił odejść z zespołu, sądownie zablokował byłym już kolegom prawo do występowania pod nazwą Czerwone Gitary.
Ostatecznie Sąd Rejonowy w Warszawie odrzucił wniosek Krajewskiego i orzekł, że prawa do nazwy pozostają przy istniejącym zespole. Obecnie w jego składzie pozostają dwaj muzycy oryginalnego składu: perkusista Jerzy Skrzypczyk i Jerzy Kossela (gitara, wokal). Ostatnim dokonaniem formacji pozostaje płyta "O.K." z 2005 roku.
TSA kontra TSA-Evolution
Pod koniec lat 80. rozsypał się skład TSA - jednego z pionierów heavy metalu nad Wisłą. Kilkanaście miesięcy później na scenie pojawiła się nowa grupa z trójką znaną z TSA: Stefan Machel (gitara), Janusz Niekrasz (bas) i Zbigniew Kraszewski (perkusja), którym towarzyszyli Piotr Łukaszewski (gitara) i Janusz Pyzowski (wokal). To mocno zdenerwowało wokalistę Marka Piekarczyka i gitarzystę Andrzeja Nowaka, którzy do swojej wersji TSA (decyzją sądu pod nazwą TSA '99) zwerbowali gitarzystę Pawła Stompóra, basistę Andrzeja Walczaka i perkusistę Dariusza Biłyka. Poza tym liderzy oskarżyli Stefana Machela o bezprawne posługiwanie się nazwą TSA. Ten ostatni rozpoczął nagrania płyty "TSA - Evolution", która ostatecznie jednak nigdy się nie ukazała. Po kilkunastu koncertach w USA (TSA Piekarczyka i Nowaka) i Polsce (TSA-Evolution) obie formacje zakończyły działalność.
"Moja opinia jest taka, beze mnie nie ma TSA" - mówił na początku lat 90. Marek Piekarczyk ("Non Stop"). Stefan Machel przyznawał, że nie może być pracy, jeśli w grupie jest jakiś konflikt, a między nim, Piekarczykiem i Nowakiem miało być "na noże".
Wzajemna niechęć trwała lata, przerywana nieudanymi podejściami do reaktywacji i kolejnymi pozwami. Dzięki żmudnej pracy fan klubu "Alien" udało się doprowadzić do powrotu najsłynniejszego składu: w sierpniu 2000 roku oficjalne porozumienie o dalszej działalności TSA podpisali Piekarczyk, Niekrasz, Machel i perkusista Marek Kapłon, a miesiąc później podpis złożył Andrzej Nowak.
Po reaktywacji TSA wydało do tej pory jeden studyjny album - "Proceder" (2004), a jego następcy nie widać. Zespół dość regularnie koncertuje, ale Piekarczyka na dobre pochłonęła telewizja - od drugiej edycji zasiada w jury "The Voice of Poland".
Kombii kontra Kombi Łosowski
"Słodkiego, miłego życia", "Nasze rendes-vous", "Black and White", "Wspomnienie z pleneru", "Hotel twoich snów" - w latach 80. zespół Kombi to prawdziwi "królowie życia" (od tytułu ich kolejnego przeboju). Następna dekada nie była już tak łaskawa, a podczas koncertów w USA (1992 r.) Grzegorz Skawiński (wokal, gitara) i Waldemar Tkaczyk (bas) podjęli decyzję o odejściu z grupy. Odpowiedzialny za charakterystyczne partie instrumentów klawiszowych lider Sławomir Łosowski próbował jeszcze kontynuować działalność Kombi, ale poważna choroba żony spowodowała koniec tych planów.
Skawiński i Tkaczyk na prawie dekadę zmienili stylistykę, grając ciężkiego rocka z zespołem O.N.A. "Rozbieżności wizji artystycznych" z krnąbrną wokalistką Agnieszką Chylińską sprawiła, że muzycy (wraz z pierwszym perkusistą Kombi Janem Plutą) powołali do życia Kombii. Nieco zmodyfikowana nazwa i inne logo to efekt tego, że prawa posiada Sławomir Łosowski. Publiczność przejęła jednak grupa Kombii, która pod przewodnictwem Skawińskiego dorobiła się kolejnych przebojów: "Sen się spełni", "Pokolenie", "Ślad", "Kolory tańczą w twoich oczach" czy "Wyjazd integracyjny".
Niemal równolegle powstało trio Kombi Łosowski. Pod tym szyldem występują Sławomir Łosowski, grający na perkusji w ostatnim składzie Kombi jego syn Tomasz oraz wokalista Zbigniew Fil. "Nie będzie to jednak jakiś spektakularny, sztucznie promowany powrót 'na siłę' - z koncertami, gdzie popadnie, byleby zarobić kasę" - mówił na początku działalności Kombi Łosowski Tomasz Łosowski.
Zespół ma na koncie dwa wydawnictwa: "Zaczarowane miasto" (2009) i "Live" (2013), na których przypomina przeboje z pierwszego etapu działalności Kombi i prezentuje nowe piosenki.
Kat kontra Kat & Roman Kostrzewski
Współtworzący niegdyś (nie)świętą trójcę polskiego heavy metalu - obok Turbo i TSA - Kat to dziś swego rodzaju kuriozum. Bo jak inaczej nazwać fakt, że w odstępie raptem kilku miesięcy na rynku pojawiają się płyty "Acoustic - 8 filmów" (pod szyldem Kat) i "Buk - Akustycznie" (sygnowane nazwą Kat & Roman Kostrzewski), obie zawierające klasyczne nagrania dawnego Kata w akustycznej oprawie?
Kat w swojej bogatej historii przechodził spore zawirowania przy których połapanie się w relacjach w "Klanie" to bułka z masłem. Pierwsza poważna przerwa w działalności miała miejsce jeszcze pod koniec lat 80. Po nagraniu płyty "Szydercze zwierciadło" (1997) odszedł gitarzysta i współzałożyciel Piotr Luczyk, a dwa lata później - po śmierci drugiego gitarzysty Jacka Regulskiego - Kat znów zawiesił działalność. Do reaktywacji (z Luczykiem w składzie) doszło w 2002 r., ale po kolejnych dwóch latach nastąpił rozłam. Luczyk najpierw usunął drugiego z współzałożycieli zespołu, perkusistę Ireneusza Lotha, a następnie podjął decyzję o zakończeniu współpracy z charakterystycznym wokalistą Romanem Kostrzewskim.
I znów tradycyjnie: obie strony przerzucały się oświadczeniami, po czym Kostrzewski i Loth powołali do życia zespół Kat & Roman Kostrzewski. Luczyk z kolei zaangażował do Kata wokalistę Henry'ego Becka.
"Dla mego zdrowia psychicznego najtrafniejsze było rozstanie się z Kostrzewskim i z Lothem. Dla muzyki Kata też było to pozytywne posunięcie" - przekonywał Luczyk w jednym z wywiadów, choć Kat z Beckiem w składzie jak do tej pory nagrał tylko jedną płytę - "Mind Cannibals" (2005).
Kat & Roman Kostrzewski to też w tej chwili twór przede wszystkim koncertowy, bazujący na dawnym materiale. Na koncie ma jedyny studyjny album - "Biało-czarna" (2011). Wokalista przekonywał, że w sporze z Luczykiem to za nim i Lothem stoją "argumenty i prawo". Udział twórczości swojej i perkusisty na pierwszych płytach Kata szacował na ok. 70 proc.
"Nie biorę tego [występu u boku Luczyka] pod uwagę ze względu na rodzaj i głębokość rozdarcia" - mówi Kostrzewski w ostatnim "Metal Hammerze", rozwiewając nadzieje fanów skandujących "nie ma Kata bez Romana".
De Mono kontra De Mono & Michał Karpacki
"Kochać inaczej" - tytuł debiutanckiej płyty dobrze oddaje obecne stosunki pomiędzy muzykami współtworzącymi jedną z najpopularniejszych popowych grup początku lat 90. Medialne i sądowe przepychanki ciągną się od 2008 roku, a końca nie widać... Z jednej strony (jako De Mono) mamy wokalistę Andrzeja Krzywego i basistę Piotra Kubiaczyka; drugiej przewodzi dawny lider i założyciel zespołu Marek Kościkiewicz. Ten ostatni pod szyldem Michał Karpacki & De Mono przygarnął byłych muzyków De Mono: Jacka Perkowskiego (gitara), Roberta Chojnackiego (saksofon), Dariusza Krupisza (perkusja) i Wojciecha Wójcickiego (klawisze) oraz dwóch nowych: pamiętanego z "Idola" wokalistę Michała Karpackiego i basistę Łukasza Przesmyckiego.
Dawni koledzy wzajemnie oskarżali się o "chciwość, pazerność i wyrachowanie". Kościkiewicz argumentuje, że to on (a także Chojnacki i Wójcicki) jest autorem lwiej części materiału. "Nie chcemy, żeby ten zespół kojarzono z muzyką wynajętych kompozytorów i przypadkowymi tekstami pisanymi dla Andrzeja przez jego sąsiadkę z bloku. De Mono jest dla nas bardzo ważne i przykro nam, że lata pracy na jego pozycję i uznanie są niweczone" - tak Kościkiewicz wbijał szpilę konkurencji, nawiązując do kiepskich ocen krytyków ostatniej autorskiej płyty De Mono - "No Stress" (2010). To na tym albumie znalazła się piosenka "Życie to sen", do której słowa napisała Agnieszka Gaździńska-Łapińska, faktycznie sąsiadka wokalisty z bloku, na co dzień architekt i prowadząca knajpę.
"W polemikę dotyczącą wartości artystycznej utworów De Mono nie wchodzę, bo nasze piosenki oceniają słuchacze i albo chcą ich słuchać albo nie. Na szczęście chcą. Płyta sprzedaje się bardzo dobrze. Ludzie chcą słuchać nowych piosenek na koncertach. Znają ich słowa i śpiewają je z nam" - bronił się Andrzej Krzywy.
Z ostatnich informacji na temat sądowych przepychanek wynika, że oddalono pozew Dariusza Krupicza, który kwestionował prawo Krzywego i Kubiaczyka do posługiwania się nazwą De Mono. Zespół wokalisty i basisty po płycie "No Stress" wydał jeszcze "Spiekotę" (2012) z coverami polskich przebojów lat 60. i 70. zagranych w klimacie reggae oraz "Symfonicznie" (2014) z zaaranżowanymi na orkiestrę największymi przebojami.
Mimo zapowiedzi nowych piosenek nie pokazuje również zespół Kościkiewicza - debiutancka płyta miała być gotowa jeszcze jesienią... 2011 roku.
Pectus kontra Pectus & Filip Moniuszko
Sytuacja jakich wiele - pierwsze sukcesy, nagrody, miejsca na szczytach list przebojów i w końcu dochodzi do konfliktu. W przypadku pop-rockowego Pectusa doszło do próby niemal pałacowego przewrotu. Muzycy mieli za plecami wokalisty Tomasza Szczepanika zgłosić w Urzędzie Patentowym znak towarowy i graficzny Pectus. Dodatkowo oskarżyli frontmana o przywłaszczenie autorstwa piosenek. Prawie trzy lata zajęło Tomaszowi Szczepanikowi uzyskanie pełni praw do nazwy Pectus, a Sąd Rejonowy w Warszawie uznał, że wokalista jest niewinny.
Zanim do tego doszło przez moment działały równolegle dwa konkurencyjne zespoły: Pectus (Tomasz Szczepanik zaangażował swoich trzech braci: Marka, Mateusza i Macieja) oraz Pectus i Filip Moniuszko (rolę wokalisty objął znany z "The Voice of Poland" Filip Moniuszko, który jednak pod koniec 2012 roku pożegnał się z tą grupą po nagraniu kilku piosenek). Ta druga formacja przekształciła się w My Bike z wokalistą Pawłem Skibą, uczestnikiem telewizyjnej "Bitwy na głosy".
Szersza publiczność miała okazję poznać to nowe wcielenie dzięki "Must Be The Music", ale zespół poległ na castingu. Lepiej poradził sobie Pectus braci Szczepaników, bo płyta "Siła braci" (2013) przyniosła radiowy przebój "Barcelona".
Breakout kontra Old Breakout
Przykład odwołania się do chwalebnej, ale jakże już zamierzchłej przeszłości. Niekwestionowanymi liderami grupy Breakout byli nieżyjący już odpowiednio od 2007 i 2005 roku Tadeusz Nalepa i Mira Kubasińska. Jeden z najsłynniejszych zespołów w historii polskiego blues rocka oficjalnie zakończył karierę w 1982 roku, choć pod tym szyldem koncertował jeszcze wielokrotnie. Wydawało się, że nazwa ostatecznie spoczęła w muzeum wraz ze śmiercią liderów, gdy ogłoszono powstanie nowego zespołu odwołującego się do dawnej formacji Nalepy - początkowo jako Ex Breakout, później Old Breakout.
"Reaktywacja kultowego zespołu w kultowym składzie stała się faktem" - głosiło szumne ogłoszenie. W składzie znaleźli się założyciele oryginalnego Breakoutu: Józef Hajdasz (perkusja) i Krzysztof Dłutowski (organy) oraz muzycy związani z tym zespołem w późniejszych latach: Tadeusz Trzciński (harmonijka ustna), Winicjusz Chróst (gitara) i Zbigniew Wypych. Za mikrofonem stanął śląski bluesman - Kazimierz Pabiasz. Do współpracy nad nowym materiałem udało im się zaprosić tekściarza Bogdana Loebla, współautora największych przebojów Breakoutu. Na razie grupa zagrała raptem kilka koncertów.
Do twórczości Nalepy odwołuje się także grający na gitarze jego syn Piotr (to on jako mały brzdąc idzie za rękę z tatą na okładce kanonicznej płyty "Blues" Breakoutu z 1971 r.). Co jakiś czas Nalepa junior gra koncerty w ramach "Breakout Tour" w ramach składania hołdu nieżyjącym liderom Breakoutu.
Piersi kontra Kukiz i Piersi
Obok sporu Kory ze Złotym Maanamem (czytaj poniżej) to najgłośniejszy konflikt o nazwę ostatnich miesięcy. Zespół Piersi od samego początku utożsamiany był z Pawłem Kukizem, dlatego sporym zaskoczeniem było ogłoszenie decyzji wokalisty o odejściu. Jednocześnie trzeba przyznać, że w ostatnich latach grupa nie była na pierwszym miejscu na liście jego zainteresowań. W 2012 r. wydał pierwszy solowy album "Siła i honor", coraz mocniej zaczął angażować się w politykę. Pozostali muzycy najwyraźniej nie byli zadowoleni z odstawienia na boczny tor, dlatego postanowili kontynuować działalność z nowym wokalistą, którym został Adam "Asan" Asanov, wieloletni fan grupy. Z nim w składzie jesienią 2013 r. ukazała się płyta "Piersi i Przyjaciele 2", która przyniosła wielki przebój - "Bałkanica".
Wówczas uaktywnił się Kukiz, który w swoim stylu nie przebierał w słowach. Aktualnym muzykom Piersi wytknął, że grają disco polo; oburzył się, że robią z jego dziecka [zespołu] "k**wę".
"Są granice, Koledzy... Grajcie swoje piosenki, ale tu i teraz proszę Was - NIE GRAJCIE JUŻ NIGDY MOICH KOMPOZYCJI! Wiem, że zgodnie z prawem możecie, ale jeśli choć odrobina HONORU w Was została, proszę! Zostawcie moje piosenki! Macie 'Bałkanikę' i wielki potencjał taneczno-rozrywkowy. Macie nazwę, mimo że z pierwszego składu tylko basistę [Zbyszek " Dziadek " Moździerski]" - napisał Kukiz w gniewnym poście na Facebooku.
Wokalista Piersi o liście Pawła Kukiza:
Dzień Dobry TVN/x-news
Wokalista nawet sugerował, że może pozwać muzyków Piersi przed sądem, w dodatku ze sporymi szansami na wygraną. "Sąd patrzy przede wszystkim na wkład w działalność grupy: muzykę, teksty, występy, a nawet obecność w mediach. Poza tym, chcąc ratować znaczenie tej nazwy, będę niedługo występował pod nazwą Kukiz & Piersi" - zapowiedział niepokorny wokalista i słowa dotrzymał.
W składzie tego zespołu znaleźli się także muzycy niegdyś występujący u boku Kukiza w Piersiach: gitarzysta Wojciech Cieślak i klawiszowiec Krzysztof Imiołczyk, a także Jacek Kasprzyk (gitara), Grzegorz Zioła (bas) i Łukasz Łabuś (perkusja). Na koncertach sięgają po największe przeboje Piersi ("Całuj mnie", "Zośka", "Rowerek", "Hela") i innych projektów z udziałem Kukiza ("Miasto budzi się" Yugotonu, "Skóra" grupy Aya RL, "Bo tutaj jest jak jest" duetu Kukiz & Borysewicz). A pod koniec października poznamy "Zakazane piosenki", nowy album Kukiza i Piersi.
"Nie stać Was na to, żeby działać pod nazwą KUKIZ? Za słaba? Żałosny ruch!!!" - tak na medialną ofensywę wokalisty odpowiedziały Piersi. Przy okazji muzycy wypomnieli Kukizowi, że dotychczasową współpracę zerwał sms-em.
"Bardzo długi czas zajmowaliśmy się muzyką i działamy dlatego dalej, że kochamy to, a muza potrzebna jest nam do życia jak powietrze" - dodają, nie ukrywając wcale, że działalność zespołu to dla nich normalna praca, dzięki której mogą spłacać rachunki i kredyty.
Kora kontra Złoty Maanam
Nagła i niespodziewana śmierć Marka Jackowskiego w maju 2013 roku wydawało się ostatecznie pogrzebała pojawiające się raz na jakiś czas plotki o możliwości powrotu grupy Maanam. Formacja w grudniu 2008 r. ustami Kory i Jackowskiego ogłosiła decyzję o zawieszeniu działalności na czas nieokreślony. Kilka miesięcy po śmierci gitarzysty okazało się, że muzycy związani przez lata z Maanamem szykują powrót - bez Kory, za to z inną wokalistką.
Perkusista Paweł Markowski, gitarzysta Ryszard Olesiński (grali w Maanamie do 2003 roku) i basista Bogdan Kowalewski (odszedł z zespołu w 1992 roku po ciężkim wypadku samochodowym) postanowili powrócić jako Złoty Maanam. Za mikrofonem ma stanąć 33-letnia Karolina Leszko, którą Marek Jackowski wybrał podczas telewizyjnej "Szansy na sukces". Przedstawiciele Złotego Maanamu przekonują, że zmarły gitarzysta wręcz "namaścił" Karolinę na nową wokalistkę. "Żądza pieniądza" - komentowali oburzeni tą decyzją fani "prawdziwego" Maanamu.
Na reakcję Kory i występującego w jej imieniu męża Kamila Sipowicza (razem prowadzą firmę Kamiling Co, zajmującą się wydawaniem płyt, promocją i organizowaniem koncertów) nie trzeba było długo czekać.
"Nie mam nic przeciwko tym muzykom, kiedyś ich nawet bardzo lubiłam. Tej dziewczynie [Karolinie Leszko] też życzę, aby zrobiła wielką karierę, ale pod swoim nazwiskiem. Wszystko w dosyć okrutny sposób zbiegło się ze sobą: śmierć Marka, moja choroba [u Kory wykryto chorobę nowotworową] i próba zawłaszczenia nazwy Maanam. Byli koledzy zachowują się jak hieny cmentarne. Może właśnie to byłaby odpowiednia dla nich nazwa?" - mówiła Kora w "Newsweeku". Wokalistka zapowiedziała też wystąpienie na drogę prawną w celu obrony prawnie zarejestrowanego znaku towarowego Maanam.
Spór o nazwę Maanam:
Dzień Dobry TVN/x-news
Plany Złotego Maanamu ostro komentowali także m.in. Maciej Durczak, były menedżer Marka Jackowskiego. "Absurd, żenada i paranoja" - to tylko z niektórych słów, które padły na temat nowego zespołu.
Przedstawiciele Złotego Maanamu wyglądali na zaskoczonych reakcjami Kory i Sipowicza. "Chcemy to prowadzić dalej, a przede wszystkim upamiętnić Marka Jackowskiego" - bronią się muzycy, których wsparły m.in. wdowa po gitarzyście i jego córka Bianka.
Złoty Maanam zagrał już swój pierwszy koncert, ale prace nad nowym materiałem opóźniły się w związku ze zmianą na stanowisku basisty - Kowalewskiego zastąpił jego imiennik Bogdan Wawrzynowicz, który w Maanamie grał od 2004 roku (płyta "Znaki szczególne").
Do spory prawdopodobnie wkrótce zostanie dopisany epilog, bo na Facebookowym profilu Złotego Maanamu zapowiedziano nową nazwę zespołu.
- Maanam nigdy się nie kończy. Jest po prostu muzyka. Muzyka zostaje i tej muzyki się słucha - mówił Interii Marek Jackowski w 2009 roku.
"Tribute bandy to złodzieje tożsamości" - tak Gail Zappa, wdowa po niezapomnianym Franku Zappie, krytykuje muzyków, którzy chcą (a nie do końca potrafią) przybliżać jego muzykę kolejnym pokoleniom słuchaczy. Pod hasło "złodzieje tożsamości" można podciągnąć przynajmniej kilka z wyżej wymienionych zespołów, dla których ważniejsze od piosenek stały się prawa do nazwy.