"To, co robię, musi być świeże i progresywne"
O drugiej solowej płycie, planach własnej wytwórni, preferencjach muzycznych i literackich oraz o tym, jak udaje mu się godzić prowadzenie firmy, audycji w radiu i nagrywanie, opowie nam Proceente - dumny reprezentant Szybkiego Szmalu, wytrawny melanżownik i jednocześnie jeden z ciekawszych tekściarzy w polskim rapie. Z raperem rozmawiał Michał Thomeczek ("Magazyn Hip Hop").
Jeszcze za wcześnie, by pytać o odbiór nowego krążka, więc może zapytam, jakie ty masz oczekiwania wobec tej płyty?
Przede wszystkim chciałbym, żeby płyta "Galimatias" zagościła na dłużej w soundsystemach słuchaczy i wniosła do ich życia coś pozytywnego. Mam nadzieję, że ludzie zrozumieją moją jazdę i będą identyfikować się z treścią przekazu, który jest w moim odczuciu bardzo uniwersalny. Nie ukrywam, że liczę również na efekt w postaci koncertów. Wydałem już kilka płyt, mam więc co zaprezentować publiczności, poza tym występy "na żywo" sprawiają mi mnóstwo satysfakcji. Jeśli chodzi o sprzedaż, nie nastawiam się na jakieś niesamowite wyniki, raczej nie zobaczysz mojej płyty na liście OLIS albo bestsellerów w Empiku. Najważniejsze, żeby album zapisał się w świadomości fanów dobrego hip hopu i stał się klasyką gatunku.
Wyczytałem, że bardzo zależy ci na tym, aby ten album dotarł także poza kręgi stricte hiphopowe, żeby każdy koneser i miłośnik progresywnego brzmienia posłuchał "Galimatiasu" i miał możliwość zajadania się nim. Skąd taki eksperyment?
Płyta "Galimatias" na wielu płaszczyznach wykracza poza kanony klasycznego rapu. Wystarczy wsłuchać się w muzykę Malina, która wymyka się hiphopowym stereotypom. Nie jest to polska wersja amerykańskich produkcji mainstreamowych, ale coś zupełnie nowego. Być może do części słuchaczy takie brzmienie nie trafia, ale cóż, taki los pionierów stylu. Jeśli chodzi o moje nawijki, są to historie napisane w ten sposób, by głupi zrozumiał, a mądry pomyślał. Traktuję rap jako formę literacką, nieskromnie powiem, że jestem jednym z lepszych tekściarzy w tym kraju. Dla mnie "Galimatias" to znacznie więcej niż bragga, metateksty i zjadanie własnego ogona. Kolejna sprawa to goście, których zaprosiłem na album. Jan Nowicki, Pablopavo, ZooPlan czy Frenchman to wspaniali artyści, których osobowości nie mieszczą się w szufladce zwanej hip hopem. Dlaczego taki eksperyment? Twórca musi cały czas się rozwijać, szukać nowych inspiracji i bodźców, w ten sposób dokładam kolejną cegiełkę do rozwoju całej kultury hip hop. Moje założenie jest proste - to, co robię, musi być świeże i progresywne, taka jest moja idea tworzenia muzyki.
Dlaczego akurat Malinowi powierzyłeś tak odpowiedzialne zadanie wyprodukowania całego albumu? Czy finalnie jesteś w pełni zadowolony z tej współpracy?
Poprzednią płytę, "Znaki zapytania" również nagrywałem z Malinem, postanowiłem kontynuować tę owocną współpracę. Marcin jest muzycznym wizjonerem, wspólne nagrywanie płyty wzbogaciło mój warsztat, nauczyłem się patrzeć na rap bardziej globalnie, dostrzegać więcej niuansów. Malin wyprodukował całą płytę, ponieważ robi świetne bity i podobnie jak ja miał w głowie konkretny koncept całości. Uważam, że produkcje Marcina są niepodrabialne i ponadczasowe, czyli takie jak mój czerniakowski styl. Cieszę się, że udało nam się dopiąć całe przedsięwzięcie i że efekt finalny brzmi tak, a nie inaczej. "Galimatias" to zwierciadło naszych dusz - gdybym miał cofnąć czas i nagrać płytę jeszcze raz, wiele bym w niej nie zmienił.
Słyszałem skrajnie różne opinie na temat klimatu twojego najnowszego albumu. Podobno "Galimatias" nastraja pozytywnie. Mnie on osobiście nieco przygnębia. Ciekaw jestem twojego zdania...
To dobrze, że ludzie nie odbierają płyty jednoznacznie. Starałem się, by każdy kawałek pozostawiał szerokie spektrum do interpretacji, był swego rodzaju punktem wyjścia do dalszych rozważań. Na pewno na płycie znajdziesz traki bardziej optymistyczne, typu "Jadę na rowerze" albo "2012", jak i utwory "spod ciemnej gwiazdy", chociażby "Wk***ienie maksymalne" czy "Permanentna inwigilacja". Żyjemy w takim miejscu i w takich czasach, że uśmiech często miesza się ze łzami, a radość ze smutkiem. Wydaje mi się jednak, że "Galimatias" i tak jest znacznie mniej przygnębiający niż np. "Znaki zapytania". Przekaz albumu pokrywa się ze stanem ducha mojego pokolenia. O to w zasadzie mi chodziło.
Czym jest dla ciebie tytułowy "Galimatias"?
"Galimatias" to moje życie i mój bałagan, czyli namiętności, pasje, obowiązki, nawyki i bolączki. Krótko mówiąc, mam na strychu niezły bajzel, który na szczęście w jakimś stopniu przekłada się na kreatywne myślenie i artystyczne zajawki.
A twój ulubiony numer to...
Ostatnio największą przyjemność sprawa mi słuchanie kawałka "Miłość do muzyki w czasach kryzysu" z Małym Eszem. W klasyfikacji generalnej zwycięża jednak "Podróż do źródeł czasu", najbardziej ponadczasowy utwór, jaki do tej pory nagrałem.
Większości gości na płycie można było się spodziewać, mało tego - wielu z nich pojawiało się już na twoich produkcjach. Ale jak udało ci się namówić do współpracy Jana Nowickiego? I dlaczego akurat jego?
O genezie naszej współpracy trochę już się naopowiadałem, ale ogólnie poznałem Jana Nowickiego przy okazji filmu "Jeszcze nie wieczór", gdzie pomagałem jednemu z aktorów wcielić się w postać hiphopowca oraz wystąpiłem w jednej ze scen. Muszę przyznać, że namówienie pana Jana do gościnnego występu na mojej płycie nie było wcale łatwe. Operacja ta wymagała cierpliwości, konsekwencji i odpowiedniej strategii. Na szczęście Wielki Szu zajarał się kawałkiem, a przyjmując "cyrograf" w postaci koszulki Aloha Entertainment, nie miał już możliwości wymiksowania się z projektu. Dlaczego akurat on? Trudno byłoby znaleźć bardziej wiarygodnego narratora w temacie damsko-męskiej miłości. Jan Nowicki idealnie dopełnia moją nawijkę, nadając "Podróży do źródeł czasu" szlif nieśmiertelności. Jestem bardzo dumny z efektu naszej współpracy.
Teraz zdemaskujemy prawdziwego Proceenta. Z jednej strony Szybki Szmal - chamstwo, ciągły melanż. Podkreślasz zawsze, że jesteś dumnym reprezentantem tej ekipy. Z drugiej jednak strony twoje ostatnie solo to w niektórych momentach wręcz poetyckie teksty. Które oblicze Michała Kosiorowskiego jest bliższe rzeczywistości?
Każdy z projektów, w którym biorę udział, traktuję absolutnie wyjątkowo. Inne aspekty osobowości odkrywam, nagrywając kawałki Szybkiego Szmalu, inne - współtworząc z Emazetem płyty EP, tak samo unikalną jazdą są moje przedsięwzięcia solowe. W ten sposób jestem w stanie realizować się w rożnych konwencjach, nie tracąc przy tym artystycznej wiarygodności. Każdy z nas jest wypadkową różnych sprzeczności, podobnie wygląda sytuacja w moim przypadku. Pewne cechy charakteru wcale nie muszą się wzajemnie wykluczać, wręcz przeciwnie. Czasem masz ochotę iść na gruby melanż z ziomkami, innym razem wolisz posiedzieć w domu i poczytać książkę, obejrzeć film na TVP Kultura albo pograć z dziewczyną w scrabble. A o to, jaki jestem naprawdę, musiałbyś zapytać moich bliskich. Zawsze staram się być sobą.
Wiele w twoich utworach nawiązań do literatury. Po jakie gatunki lub jakich autorów sięgasz najczęściej?
Za małolata czytałem książki przygodowe, m.in. Szklarskiego, Wernica, Karola May'a. Potem jarałem się literaturą sensacyjną, najbardziej Grishamem i Ludlumem. Zawsze lubiłem też czytać biografie ciekawych ludzi, pewnie dlatego mocno wczułem się w literaturę Stanisława Grzesiuka. Polecam książki Ryszarda Kapuścińskiego, Ernesta Hemingway'a, Gabriela Marqueza, Leopolda Tyrmanda (obecnie staram się doczytać "Dziennik 1954"). Absolutnym mistrzem jest Stanisław Lec i jego "Myśli nieuczesane". Ostatnio wielkie wrażenie wywarła na mnie książka "Gomorra" Roberto Saviano. Niestety, im jestem starszy, tym mniej znajduję czasu na czytanie. Mam do siebie o to spore pretensje.
"Dobry rap to punk rock", "Ghostface jak zwykle jest mistrzem", "Gram jak Pink i Lady Pank z Grechutą". Słyszałem także, że Ciech zaraził cię zajawką na UGK. Czy jest coś, czego nie słuchasz?
Nie słucham rzeczy typu disco, techno i house, szerokim łukiem omijam telewizyjne bzdury w stylu Ich Troje, Dody, Mandaryny, Blue Cafe, Kombi czy Szymon Wydra. Nie przepadam za muzyką metalową, nie jaram się jakoś specjalnie nurtem drum'n'bass i r'n'b, wolę The Rolling Stones niż The Beatles. Poza tym faktycznie staram się słuchać różnych rzeczy, najchętniej świeżych bitów od moich producentów.
Około 2 lata temu założyłeś wytwórnię Aloha Entertainment. Dziś w sklepie możemy kupić już płyty różnych artystów, tekstylia. Powiedz szczerze, AE jest po to, żeby jak najmniej tracić przy wydawaniu płyt czy to faktycznie może przynosić zyski?
Pierwsze dwa lata były bardzo trudne, teraz też nie jest łatwo, ale mimo wszystko mój statek wciąż opiera się nawałnicom i nie idzie na dno. Zarabianie na samym wydawaniu płyt jest praktycznie niemożliwe, dlatego w coraz większym stopniu skupiam się na projektach odzieżowych związanych ze sklepem internetowym. Moja dwa tysiące dwunasta ksywka to Detal, niemniej jednak obserwuję ciągły wzrost zainteresowania ze strony klientów. Planuję konkretną ofensywę tekstylną, nowe kolekcje już się szyją. Przez ostatni rok piastowałem kierownicze stanowisko w Akademickim Radiu Kampus, obecnie poza piątkową audycją "Hip-Hop Kampus" poświęcam się w 100% działalności artystyczno-biznesowej. Rzeczywistość jest nieprzewidywalna, ale warto próbować. Włożyłem w to zbyt wiele pracy i serca, żeby miało się nie udać.
"Kryzys nie zagłuszy w sercach muzyki". Jesteś pewien?
Tak, jestem pewien. Powiem więcej - im większy kryzys, tym więcej muzyki w sercu.
Począwszy od "Mixtape'u 2005", przez "T.O.A.S.T. mixtape", kończąc na płycie Łysonżiego, upodobałeś sobie wydawanie CD w kartonowych pudełkach, które mają dość nikłą wartość kolekcjonerską. Czy jest to spowodowane tylko i wyłącznie kosztami? Szczerze mówiąc, spotykam się z samymi negatywnymi komentarzami na ten temat...
Zgadza się, w dużej mierze jest to spowodowane kosztami. Wymienione przez ciebie projekty to przedsięwzięcia mocno niszowe, przy każdym z nich dysponowaliśmy bardzo ograniczonym budżetem. Pamiętaj, że trzeba jeszcze zapłacić za studio, mix, master, jeśli dodamy do tego niskobudżetowy teledysk, uzbiera się kilka tysięcy złotych. Osobiście wolę dobrą płytę w kartonowym pudełku niż słabą w cudownym, barokowym opakowaniu. Biorąc pod uwagę twoją opinię, kolejne projekty postaram się wydać w możliwie jak najbardziej atrakcyjnej formie. Warto podkreślić, że płyta Proceente "Galimatias" wydana jest bardzo elegancko, przez co posiada odpowiednio wysoką wartość kolekcjonerską.
Jakie są kolejne plany wydawnicze AE? Słyszałem plotki o mixtapie na autorskich bitach z Emazetem oraz o wspólnym projekcie z Beton Składem...
Mixtape z Emazetem jest już praktycznie nawinięty, materiał wchodzi w fazę miksów, aranży etc. Na płycie pojawią się zarówno kawałki nagrane w duecie, jak i utwory solowe, warstwa muzyczna to autorskie bity czołowych polskich producentów. Mam nadzieję, że uda nam się wypuścić ten materiał jeszcze przed świętami. Równolegle nagrywamy kawałki na kolejne LP EmazetProcent, którego premierę planujemy na jesień 2010. Co do Beton Składu, jakiś czas temu zmienił on nazwę na Miejską Astmę. Jest to projekt współtworzony przez Emazeta, Numer Raza, Jarosza i Este, ja dograłem się na razie do dwóch kawałków. Niestety, nie mam pojęcia kiedy chłopaki skończą nagrywać płytę, powinni trochę bardziej się zmobilizować i podkręcić tempo. Niemniej jednak jest na co czekać, bo kawałki, które słyszałem, mają w sobie ogień.
Słyszałem, że planowana jest także płyta na dziesięciolecie SzSz. Teraz już wiemy, że płyta nie wyjdzie. Zamiast tego są... koszulki. Dlaczego ostatecznie nic z tego nie wyszło?
Nowa płyta SzSz z pewnością wyjdzie, nie mam co do tego wątpliwości. Nie wiem tylko kiedy. Koszulki to tylko jeden z elementów przygotowań do tego epickiego przedsięwzięcia. Poprzez produkcję i sprzedaż tekstyliów z logiem SzSz zamierzamy zgromadzić odpowiednie środki pieniężne, wydawanie płyty całego zespołu bez budżetu nie ma bowiem większego sensu. Moglibyśmy oczywiście nagrać płytę i puścić ją do internetu tak jak 5 lat temu, tym razem rozkminiliśmy to jednak trochę inaczej. Szykujemy pier***one wejście smoka i tyle. Druga sprawa to spora ilość projektów, w które zaangażowani są członkowie Szybkiego Szmalu. Ja i Emazet nagrywamy nowe EP, do tego dochodzi Miejska Astma, Ciech i Mały Esz rzeźbią High Definition, Szogun finalizuje materiał z Wdową. Bądźcie jednak dobrej myśli, wszystko wskazuje na to, że godzina zero nadchodzi.
Nagrywanie, załatwianie wszystkich spraw związanych z wytwórnią, prowadzenie audycji w Radiu Kampus. Jak to wszystko ogarniasz?
Czasami sam się nad tym zastanawiam. Droga, którą obrałem, nie należy do najłatwiejszych, ale tak widocznie miało być. Jestem zodiakalnym bykiem, nie brakuje mi więc uporu w dążeniu do celu. Mam dużo spraw na głowie, ale przynajmniej nie mam czasu się nudzić. "Twardsze przetrwają, wyginą te słabsze", jak nawinął klasyk, na razie nic nie wskazuje na to, żebym miał złożyć broń i sobie odpuścić. Muzyka, firma i radio to moje życie, staram się przeżyć je najlepiej, jak się da. Nie potrafiłbym zarabiać hajsu z wyłączeniem zajawki, siedzieć od 9. do 17. w korporacji i czekać na weekendowe urwanie filmu. Jestem pasjonatem tego, co robię, co daje mi ogromną motywację. Wracając do pytania, staram się zdrowo odżywiać, piję yerba mate, mniej lub bardziej regularnie grywam w piłkę osiedlową i raz na jakiś czas robię przerwy, bo "ci, co nie robią przerwy, szybko tracą nerwy", że pozwolę sobie zacytować znanego miłośnika patologii Cezarego Ciszewskiego. Poza tym zawsze mogę też liczyć na swoją panią, nic nie poprawia bowiem samopoczucia lepiej niż okład z kobiecych piersi.
Na nowej Ortedze możemy usłyszeć twój wers: "Jeszcze dziewięćdziesiąt kilka zwrotek i spier***am stąd". Kiedy zamierzasz na dobre odstawić rapowanie?
Polecam nadchodzącą płytę producencką Quiza i kawałek "Wypi***alam stąd", do którego nawiązuje wers z Ortegi. Świat oferuje nam całe spektrum możliwości, parafrazując znany aforyzm, śpieszcie się kochać raperów, tak szybko odchodzą...
Parę słów do czytelników...
Kupujcie polskie rap płyty, dbajcie o naszą ukochaną kulturę, szanujcie innych ludzi. Do zobaczenia na koncertach! Aloha.