Sukces i chaos. Kasia Kowalska świętuje 30-lecie płyty "Gemini"

Na tegorocznej trasie koncertowej, obejmującej m.in. świetnie przyjęty występ przed wielotysięczną publicznością Pol'and'Rock Festivalu, Kasia Kowalska świętuje 30-lecie swojej debiutanckiej płyty "Gemini". Wkrótce do przebojów "Jak rzecz", "Oto ja", "Wyznanie" i "Kto może to dać" doszła jeszcze jedna popularna piosenka - "A to co mam...".

Kasia Kowalska w latach 90.
Kasia Kowalska w latach 90.Przemek WierzchowskiAgencja FORUM

Jubileuszowa trasa z okazji 30-lecia płyty "Gemini" (okrągły jubileusz premiery wypada w połowie września) rozpoczęła się 9 marca w Katowicach. Występy rozpisane są już do końca grudnia, ale jak zapowiada Kasia Kowalska, nie zakończy tej trasy w tym roku. Za nami m.in. świetnie przyjęty koncert na Pol'and'Rock Festivalu, gdzie według ostrożnych szacunków oklaskiwało ją ok. 400 tysięcy osób.

To właśnie głównie na tym albumie oparty jest repertuar tegorocznych występów, ale nie brak też przebojów z całej kariery wokalistki (jak choćby "A to co mam...", "Coś optymistycznego"), która w te wakacje wypuściła całkiem premierową piosenkę "W zakamarkach serc" (sprawdź!).

Kasia Kowalska: Sukces "Gemini" ją przerósł

- Tamte czasy wspominam bardzo dobrze. Na pewno ten sukces i to, co się wtedy wydarzyło, przerosło mnie. Nie spodziewałam się tego. Poza tym to była bardzo ciężka praca, nie miałam żadnego doświadczenia, nie wiedziałam, jak się nagrywa w studiu. Czasami to była wręcz rzeźnia - wspominała po latach Kasia Kowalska w rozmowie z Interią.

- Ale mimo trudnych momentów, udało się zarejestrować to, co wtedy we mnie tkwiło. W tej muzyce jest żywioł, bunt i krnąbrność. Mam do "Gemini" olbrzymi sentyment - podkreślała wokalistka.

Pierwsze kroki Kowalska stawiała z takimi zespołami, jak m.in. Evergreen (w składzie był Robert Amirian, wokalista Collage, później Varius Manx, producent i współpracownik m.in. Anny Marii Jopek, Anity Lipnickiej, Haliny Mlynkovej, Fismolla), Human, Fatum, Piersi, Hetman i Talking Pictures. To właśnie Amirian zaśpiewał z nią gościnnie w napisanym przez siebie utworze "Heart of Green", a w kilku innych piosenkach z "Gemini" dodatkowo zagrał na gitarze akustycznej i klasycznej.

Produkcją płyty "Gemini" zajął się Grzegorz Ciechowski, ale współpraca z liderem Republiki wcale nie była idealna.

- Na samym początku bardzo mu się stawiałam, nie znałam słowa kompromis. Grzegorz oczywiście miał dużą wiedzę i doświadczenie, co mi imponowało. Pamiętam, że nie chciałam śpiewać po polsku. Bałam się odsłonić w tekstach. Dopiero on potrafił mnie przekonać do pisania i śpiewania po polsku. Powiedział mi, że nieważne, jakie to będą słowa. Najważniejsze jest to, że są moje. Dzięki niemu się przełamałam - wspominała Kowalska w rozmowie z Interią.

Efektem była płyta, która sprzedała się w nakładzie przekraczającym wynik ponad 400 tys. egzemplarzy. To dało jej status podwójnej platyny. Sukcesem była też trasa u boku Edyty Bartosiewicz, a także występy w Warszawie i Krakowie na których poprzedzała samego Boba Dylana. Ukoronowaniem roku była nagroda Fryderyka w kategorii debiut roku.

Kasia Kowalska i "A to co mam...". Tak przeszła do historii Sopotu

Szybko okazało się, że istotą działalności Kasi Kowalskiej stało się interpretowanie cudzej twórczości (na "Gemini" trafiły trzy covery: "I Never Loved a Man" - znany z wykonania Arethy Franklin, "No Quarter" jej ukochanego Led Zeppelin oraz "Dziwny jest ten świat" Czesława Niemena), jednak nie zawsze przynosiło to najlepsze efekty. Można to sprawdzić na nagranej w połowie 1995 r. płycie "Koncert inaczej".

"Rozpiętość stylistyczna - by nie powiedzieć stylistyczny chaos - była tu bowiem zbyt duża, jako że Kowalska śpiewała i piosenki z 'Gemini', i kolejny utwór Led Zeppelin 'Black Dog', i przebój Breakoutu 'Gdybyś kochał, hej', i przede wszystkim standardy musicalowe (np. 'Somewhere', 'New York State of Mind', 'I Got Plenty O'Nuttin''), a także nową piosenkę 'A to co mam...'" - pisali Leszek Gnoiński i Jan Skaradziński w swojej "Encyklopedii polskiego rocka".

Wspomniany utwór "A to co mam..." (muzyka Robert Amirian, słowa Kasia Kowalska) to przykład, że wokalistka najmocniej czuje się w melancholijnych balladach pokazujących kobiece oblicze. To wówczas na długie lata przylgnęła do niej łatka "najsmutniejszej dziewczyny polskiego rocka".

W 1995 r. na festiwalu w Sopocie, jako jedyna w historii tej imprezy, otrzymała zarówno Grand Prix jak i Nagrodę Publiczności - właśnie za "A to co mam...". Pasmo sukcesów podsumowało odebranie przez Kowalską na koniec tego roku dwóch platynowych płyt - za "Gemini" i "Koncert inaczej".

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas