Serialowa moc przebojów. Czy znacie te wszystkie hity?
Muzyka zawsze była integralną częścią narracji na ekranie. Niezależnie od tego, czy chodzi o instrumentalne motywy miłosne, czy utwory budujące napięcie w thrillerach i horrorach. Dopasowanie dźwięku do obrazu ma ogromne znaczenie i zwiększa siłę oddziaływania filmowych opowieści. Do dziś pamiętamy "Eye of the Tiger" grupy Survivor, jako nieodłączny motyw filmu "Rocky", tak mocno związała się ta piosenka z losami legendarnego boksera. Wielka popularność seriali telewizyjnych sprawiła, że pojawienie się idealnego numeru w odpowiednim momencie może zbudować siłę sceny, ale również przełożyć się na większą sławę wykorzystanego utworu.
Tysiące piosenek pojawiło się przez ostatnie dekady w telewizyjnych serialach. Były tematami przewodnimi, miłosnymi hymnami, wspierały bohaterów w ich ekranowych tragediach i dawały nadzieję na lepszą przyszłość. Często wykorzystywano znane kompozycje. Czasem stare przeboje powracały po latach na listy przebojów, za sprawą popularności seriali. Niektóre, nieznane stawały się z dnia na dzień światowymi hitami, odkrywając młodych twórców i torując im drogę do kariery. Innym razem piosenki były pisane specjalnie na potrzeby powstających obrazów.
Niezapomniane czołówki
Być może nikt nie pamiętałby dziś o zespole The Rembrandts, gdyby nie oszałamiający sukces ich piosenki "I’ll Be There for You" w 1995 roku za sprawą serialu "Friends". Dekada nadawania telewizyjnych perypetii sympatycznych przyjaciół, mieszkających na Manhattanie wystarczyła, aby nagranie stało się ikonicznym serialowym hymnem, dając amerykańskiemu duetowi jedyny wydawniczy sukces. Muzycy wykorzystali 45-sekundowy motyw pojawiający się w czołówce sitcomu i rozbudowali go do całej kompozycji, umieszczając na swoim albumie.
Nie zawsze serialowe czołówki wykorzystywały tak zwane "one hit wonder". W 2016 roku Michael Kiwanuka wydał album "Love & Hate", który odniósł komercyjny sukces. Czwarty singiel z płyty "Cold Little Heart" został wykorzystany jako motyw otwierający produkcję HBO "Big Little Lies", z Reese Witherspoon i Nicole Kidman w rolach głównych. Przebój uznanego artysty stał się rozpoznawalnym momentem serialu i przełożył się na wzrost zainteresowania jego twórczością.
W 2019 roku widzowie na całym świecie zachwycili się perypetiami dziennikarzy porannego programu amerykańskiej, fikcyjnej stacji UBA. Jennifer Aniston i Reese Witherspoon brawurowo wcieliły się w rolę ambitnych prezenterek w "The Morning Show". Serial poruszał wiele ważnych społecznie kwestii od aspektów ruchu #metoo i molestowania seksualnego, przez pandemię Covid-19, po ukazanie problemu nierówności płacowych ze względu na rasę czy płeć. Mocnym momentem było pojawienie się w drugim sezonie grupy Foo Fighters, jednak to nie muzyka rockowych gigantów jest charakterystycznym momentem serii. Na motyw przewodni wybrano piosenkę "Nemesis" brytyjskiego artysty Benjamina Clémentine’a. Nagranie pochodzi z jego debiutanckiej płyty "At Least for Now", która cieszyła się sporą popularnością w Wielkiej Brytanii. Ten awangardowy artysta, twórca eksperymentalnego popu, zyskał rozgłos w Ameryce, dzięki pojawieniu się jego nagrania w produkcji "The Morning Show". Niesamowita piosenka sprawia, że ciężko jest przewinąć początek każdego odcinka.
Skoro poruszyliśmy kwestię przewijanych czołówek, to nie sposób nie wspomnieć serialu "The White Lotus". Cristobal Tapii de Veera jest uznanym kompozytorem muzyki filmowej. Ozdobił swoimi kompozycjami wiele znanych produkcji, w tym "Utopia", "Black Mirror" czy "Humans". Jednak napisany na potrzeby serialu "The White Lotus" temat otwarcia "Aloha!" stał się dla wielu widzów serii magicznym muzycznym doświadczeniem, a jego twórcy przyniósł statuetkę EMMY.
Niezwykle kreatywnie do swojego motywu przewodniego podeszli producenci "The Wire". Stara kompozycja Toma Waitsa z 1987 roku "Way Down In The Hole" stała się punktem wyjścia. Na każdy sezon przygotowywano jednak inne wersje piosenki, które śpiewali różni artyści, w tym sam Tom Waits. Każde wykonanie zapewniało odświeżające brzmienie nagrania, które dotrzymywało kroku zmianom zachodzącym w każdym sezonie.
Prawdziwą kopalnią doskonałej muzyki, która pozornie nie pasuje do epoki, o której opowiada serial, a jednocześnie doskonale podkręca narrację, jest "Peaky Blinders". Produkcja zasłynęła z genialnej czołówki, w której wykorzystano kompozycję Nicka Cave’a and the Bad Seeds "Red Right Hand". Piosenka, która pochodziła z wydanego w 1994 roku albumu "Let Love In", dzięki sukcesowi brytyjskiej serii, została wznowiona i wydana ponownie w 2014 roku, powracając na listy przebojów.
Powracające przeboje z seriali
Jak wielkie musiało być zdziwienie Kate Bush, kiedy prawie czterdzieści lat po sukcesie jej przeboju "Running Up That Hill (A Deal with God)" nagranie znowu pojawiło się na listach sprzedaży. Wszystko za sprawą serialowego fenomenu, jakim jest "Stranger Things". W czwartym sezonie, w odcinku "Dear Billy" piosenka brytyjskiej artystki z 1985 roku odegrała kluczową rolę w uratowaniu Max przed przerażającą Vecną. Scena była na tyle mocna i emocjonująca, a muzyka efektowna, że kilka godzin po premierze sezonu serwery streamingowe dosłownie się zagotowały. Piosenka wygenerowała ponad dwa miliony dolarów przychodu z samej sieci, a sprzedaż fizyczna spowodowała powrót na szczyty zestawień w większości państw na świecie. W samej Ameryce "Running Up That Hill (A Deal with God)" pojawiło się na trzecim miejscu, chociaż zaraz po premierze piosenka osiągnęła zaledwie trzydziestą pozycję. Sytuacja powtórzyła się w przypadku kompozycji grupy Metallica "Master of Puppets" po brawurowej solówce Eddiego Munsona, która uratowała jego przyjaciół.
Pokolenie fanów serialu "The Umbrella Academy" raczej nie miało szans znać twórczości popularnej w latach 80. piosenkarki Tiffany. Artystka najbardziej była kojarzona przez szerszą publiczność za sprawą swojej, tanecznej wersji starego przeboju z lat 60. "I Think We're Alone Now". Nagranie stało się numerem jeden w 1987 roku praktycznie na wszystkich rynkach muzycznych. Powróciło na nie w 2019 roku za sprawą pojawienia się w "The Umbrella Academy" i stało się tiktokowym wiralem.
Journey to amerykańska, rockowa legenda, która największym uznaniem cieszyła się na przełomie lat 70. i 80. "Don't Stop Believin’" był jednym z największych hitów z ich albumu "Escape". W 1981 roku piosenka pojawiła się w pierwszej dziesiątce najważniejszych list na świecie. Powracała na nie dwukrotnie w 2007 i 2009 roku za sprawą odpowiednio "The Sopranos" i "Glee". Obsada tego ostatniego wykonywała utwór w serialu kilkukrotnie, sprawiając, że przebój nierozerwalnie połączył się z produkcją. Jeśli dodamy do tego pojawienie się przeboju w brytyjskim X Factor i w programie MTV Laguna Beach, to nic dziwnego, że "Don't Stop Believin’" stał się jednym z najlepiej sprzedających nagrań w 2009 roku.
Stare hity były odkrywane przez młodych widzów jeszcze w kilku przypadkach. Serial "Wednesday" rok temu przywrócił blask starego przeboju formacji The Cramps "Goo Goo Muck" z 1981 roku, a kultowa dla wielu "Euphoria" przypomniała o świetnej kompozycji Bronski Beat "Smalltown Boy", zwiększając ilość odtworzeń w serwisach streamingowych.
Z telewizora na listy przebojów
Amerykański serial "Grey's Anatomy" cieszy się od kilkunastu sezonów nieprzemijającą popularnością i potrafi doskonale wykorzystywać znane przeboje, umieszczając je w ważnych scenach. Amerykańska formacja The Fray już na zawsze będzie kojarzona z tą produkcją i piosenką "How to Save a Life". Nagranie pochodziło z debiutanckiego albumu zespołu wydanego w 2005 roku i cieszyło się sporą popularnością. Po wykorzystaniu kompozycji w drugim sezonie produkcji oczy fanów zwróciły się mocniej na twórczość grupy. Jednak prawdziwy sukces przyszedł w momencie wykorzystania nagrania do promocji trzeciego sezonu "Grey's Anatomy", a cztery lata później "How to Save a Life" ponownie wróciło na listy po wykorzystaniu w siódmym sezonie, w scenie operacji Callie po wypadku samochodowym, kiedy Owen Hunt, chcąc złagodzić stres doktor Cristiny Yang, zaczął śpiewać piosenkę, a reszta obsady przyłączyła się do niego. Tak powstał kultowy moment, który głęboko zapadł widzom w pamięci.
Podobna historia do The Fray jest udziałem brytyjskiej grupy Snow Patrol. Formacja cieszyła się sporą popularnością na wyspach brytyjskich. Ich przebój "Chasing Cars" był drugim singlem z czwartego studyjnego albumu "Eyes Open" z 2006 roku. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki utwór zyskał znaczną popularność w USA po pojawieniu się w finale drugiego sezonu "Grey's Anatomy". Nagranie stało się najlepiej sprzedającym singlem Snow Patrol w dotychczasowej historii zespołu, osiągając 6. miejsce na brytyjskiej liście przebojów singli i 5. miejsce na amerykańskiej liście Billboard Hot 100. Oczywiście, jak to w przypadku "Grey's Anatomy" bywa, piosenka powracała do serialu jeszcze kilkukrotnie.
Nie wiadomo czy tak doskonale rozwinęłaby się kariera amerykańskiego songwritera Gavina DeGraw, gdyby nie popularność serialu "One Tree Hill". Pochodząca z debiutanckiego albumu artysty i wydana w 2004 roku, piosenka "I Don't Want to Be" wskoczyła na listy przebojów po emisji w amerykańskiej produkcji telewizyjnej. Rok później dotarła do 10. miejsca w Ameryce i odniosła spory sukces w Europie po emisji serialu. Sam muzyk pojawił się zresztą w finałowym odcinku ostatniego sezonu "One Tree Hill", wykonując swój przebój.
Dla wielu widzów "This Is Us" to nie tylko serial, ale całe życie. Losy rodziny Pearsonów są pokazem siły mądrej telewizji, inteligentnego scenariusza i historii, które są tak uniwersalne, że stają się niemal częścią naszych własnych doświadczeń. Nie bez znaczenia jest doskonała muzyka serwowana przez producentów. Warto wspomnieć niesamowitą moc kompozycji Sufjana Stevensa "Death with Dignity", która pochodziła z doskonale przyjętego albumu muzyka "Carrie & Lowell". Wykorzystana umiejętnie w kluczowych momentach serialu, na samym początku i w scenie finałowej pierwszego sezonu, stała się jednym z najbardziej poruszających serialowych momentów. Pomimo że kompozycja nigdy nie była wydana jako singiel, cieszyła się po emisji "This Is Us" ogromną popularnością w serwisach streamingowych. Do dziś na YouTubie można znaleźć kilkugodzinne, zapętlone wersje nagrania, które nawet u największych twardzieli powoduje efekt wilgotnych oczu.