Rozmowy niekontrolowane, czyli najgorsze pytania do artystów

Zbigniew Wodecki najczęściej w wywiadach był pytany o "Pszczółkę Maję" /Wojciech Stróżyk /Reporter

Są pytania, które na stałe przylgnęły do danego artysty. Są też takie, na które mimo że udzielono odpowiedzi kilkakrotnie, wciąż przewijają się w wywiadach. Czy Dawid Podsiadło nie jest zmęczony opowiadaniem o "X Factorze"? Czy Zbigniew Wodecki uwolni się kiedyś od "Pszczółki Mai"? Dlaczego artyści wciąż muszą tłumaczyć, skąd wzięła się ich nazwa? I jak na to wszystko reagują sami zainteresowani?

Film dokumentalny dziennikarza Jaya Bulgera, opowiadający losy perkusisty Ginger Bakera otwiera scena, w której muzyk bezlitośnie atakuje go laską, kiedy ten przyjeżdża nagrać z nim wywiad. Czym sobie na to zasłużył, nie wiadomo. Myślę jednak, że odpowiedzi śmiało można szukać w dalszej części tekstu.

Pytanie-przypinka

Kiedy jesteś lub stajesz się artystą, najczęściej pojawia się coś, co na długo potrafi naznaczyć twoją obecność w mediach i wystawić cierpliwość na ciężką próbę. Co to takiego? Pytanie. Pytanie, bez którego nie może obejść się twój każdy kolejny wywiad. Pytanie, na które odpowiadałeś już tyle razy, że jesteś w stanie wyrecytować odpowiedź wyrwany ze snu o czwartej nad ranem. Ale może wcale nie jest tak źle? Może to wcale nie denerwuje artystów?

Reklama

Zbigniew Wodecki serca Polaków zdobył już kilka dekad temu. Niedawno grono jego fanów powiększyło się o młodych miłośników alternatywnych dźwięków, którzy najpierw ochoczo zjawili się na jego koncercie na OFF Festivalu w 2013 roku, gdzie prezentował swoją płytę z 1976 roku wraz z załogą Mitch & Mitch, a później zaopatrzyli się w ten, wydany po 30 latach od premiery, album. Muzyka Wodeckiego dostała drugie życie i bardzo dobrze. Ale wróćmy na moment do tego koncertu. Kiedy publiczność zgromadzona pod sceną główną dawała się oczarować muzyce z niej płynącej, nagle w tłumie padły te magiczne dwa słowa, sklejone ze Zbigniewem Wodeckim niczym yin i yang. Pszczółka Maja. Ten uroczy owad, którego ukochały sobie dzieciaki lat 80. i 90. (i nie tylko), krąży nad karierą krakowskiego muzyka i nie zdołała go przegonić ani tabliczka z liczbą 10 z "Tańca z Gwiazdami", ani przyćmić, no cóż, fryzura naszego bohatera. 

Zobacz Zbigniewa Wodeckiego wykonującego "Pszczółkę Maję" w 1984 roku:

- Początkowo mnie to denerwowało, bo przecież miałem jeszcze inne kompozycje, ale po latach, jak spojrzałem wstecz, to doszedłem do wniosku, że dzięki tej pszczole ja tyle lat egzystowałem, więcej koncertów grałem, stawki miałem większe. No i przy okazji tej pszczoły mogłem śpiewać jeszcze inne kompozycje, to było takie carte blanche - mówi Interii Zbigniew Wodecki.

Dawid Podsiadło, który popularność zyskał dzięki udziałowi w programie "X Factor", zdradził nam, że również nie może uwolnić się od tego tematu, niezależnie, czy dziennikarz rozmawia z nim, czy z jego zespołem Curly Heads: - Jeśli ktoś rozmawia tylko ze mną, najczęściej pada: "Jak zmieniło się twoje życie po 'X Factorze'?". Jeżeli rozmawia z zespołem Curly Heads to pytanie brzmi: "Czy Dawid zmienił się po 'X Factorze'?". Doszliśmy do takiego miejsca, że już nas to nie drażni, ale mamy taki oddech rozczarowania, jak ktoś chce o to zapytać.

Zestaw trzech pytań (niezawodnych?)

Łatwiej chyba pogodzić Nicki Minaj z Miley Cyrus, niż znaleźć muzyka, który nie usłyszał nigdy w wywiadzie pytania o nazwę projektu, inspiracje lub plany na przyszłość. Ta dziennikarska triada zasłużyła być może już na miano klasyka wywiadów. To takie trzy "bezpieczne" pytania, które właściwie można zadać każdemu artyście, bez względu na jego dokonania, doświadczenie czy status.

- Po latach zauważyłem wzór, który stosuje nieprzygotowany bądź niezainteresowany wywiadem dziennikarz: "Skąd pomysł na nazwę zespołu", "Skąd czerpiesz inspiracje" i "Jakie masz teraz plany". To trzy kluczowe tematy - śmieje się w rozmowie z Interią Wojtek Łuszczykiewicz z zespołu Video.

Nic dziwnego, że konieczność odpowiadania wciąż na te same pytania w niektórych budzi irytację. Dawid Korbaczyński, gitarzysta Mikromusic, dziwi się dziennikarzom, którzy ciągle pytają go o nazwę zespołu, gdyż jego zdaniem, najpewniej nikogo to nie interesuje. Muzyk zdradził nam, że na to oraz na pytanie o inspiracje do pisania tekstów, ma jedną odpowiedź - "Następne proszę".

- Czuję się mocno poirytowany. Pokazuje mi to przygotowanie redaktora i brak szacunku dla swojego rozmówcy. Jeśli przyjeżdżam na wywiad z konkretnym tematem typu premiera nowej płyty, to chyba po to, by rozmawiał o niej i o jej zawartości - mówi Interii wprost raper Rahim.

- Powtarzalność pytań krąży wokół nazwy zespołu - skąd nazwa oraz czemu Lilly nienawidzi róż - zdradza nam z uśmiechem Kasia Golomska z duetu Lilly Hates Roses i dodaje - Często jesteśmy pytani o konkretne zespoły, które nas inspirują, a na inspiracje składa się mnóstwo przeróżnych rzeczy, które nas otaczają, więc trudno na takie pytanie odpowiedzieć.

GrubSon mając dość odpowiadania po raz kolejny na te same pytania, wyraził swoją opinię na ten temat w formie, w której czuję się najlepiej, czyli w piosence. Co ciekawe, raper zauważył, że po wypuszczeniu utworu "Dziennikarze" przeprowadzający wywiady zmienili nieco swoje podejście.

Nie jest rzadkim zjawiskiem, że czytając kilka aktualnych wywiadów z wybranym artystą, człowiek natrafia na powtarzające się pytania i siłą rzeczy na bardzo podobnie brzmiące odpowiedzi. Czasem przypomina to wręcz wyuczoną formułkę wygłaszaną przez artystę.

Zespół Red Lips zapytany przez nas o najczęściej zadawane pytania zaczął nawet zastanawiać się, czy takich sytuacji nie potraktować z przymrużeniem oka. - Szlag trafia człowieka, kiedy po raz setny musi zabrzmieć świeżo i ciekawie. Zaczniemy teraz robić jak Woody Allen - na to samo pytanie będziemy udzielać innych, skrajnych odpowiedzi, a później będziemy to prostować, zaprzeczać lub też nie - zapowiada gitarzysta tej grupy Łukasz Lazer.

Do podobnych wniosków doszedł Wojtek Łuszczykiewicz, który w wyjaśnianiu genezy nazwy zespołu postanowił puścić wodze fantazji - "Czasami nudziło mi się opowiadać tę samą historię, dlatego nie unikałem daleko posuniętych konfabulacji. Czasami nawet mnie drażniło, bo w ósmym roku istnienia zespołu nie traktowałem tego zagadnienia jako kluczowe".

Piotr Banach, lider Indios Bravos, a wcześniej gitarzysta i kompozytor pierwszych przebojów grupy Hey, zauważa jednak, że wywiad, w którym padają po raz kolejny to same pytania, może okazać się przydatny dla osób, które dopiero odkrywają dany zespół.

- Odpowiadam na nie bez focha, bo skąd pytający dziennikarz może wiedzieć, że jest którymś tam z kolei, który o to pyta. Poza tym, jego czytelnicy, słuchacze, widzowie, mogą po raz pierwszy dzięki niemu słyszeć o Indios Bravos, więc moje wyjaśnienie będzie dla nich nowością - powiedział nam Banach.

Z obserwacji Piotra Madeja stojącego za projektem Patrick the Pan wynika, że gdy dziennikarz wyczuje minimalne rozczarowanie zadanym właśnie pytaniem, usiłuje się tłumaczyć. - Często pada wtedy kwestia, która zawsze mnie szczerze bawi: "Ja wiem Piotr, ale widzisz... nasi czytelnicy tego jeszcze nie wiedzą". Zawsze wyobrażam sobie wtedy uwięzionych w ciemnych podziemiach setki ludzi, odciętych od świata, mediów, cywilizacji, którzy karmieni są suchym chlebem, wodą i najnowszym numerem swojego ulubionego czasopisma, dla którego właśnie udzielam wywiadu - żartuje w rozmowie z nami muzyk.

Pytania o konkurencję

- Nie jest dobrym wyjściem pytanie artysty, a ci z reguły mają niczego sobie ego, o innego artystę. Oni tego nie lubią, wolą mówić o sobie - zauważa dziennikarka radiowej Trójki, Anna Gacek.

Takie pytanie często słyszy w wywiadach Piotr Madej - "Dziennikarze najczęściej pytają o bardziej znane osoby, które są z moim projektem związane. Mam tu na myśli Piotra Cyrwusa, który wystąpił w pierwszym teledysku oraz Dawida Podsiadłę, który zaśpiewał ze mną na singlu z drugiej płyty. Jestem wciąż młodym artystą i dodatkowo spokojnym człowiekiem, więc najczęściej grzecznie udzielam (a czasem wręcz recytuję) odpowiedzi na powyższe pytania".

Zobacz klip "Niedopowieści", który Patrick The Pan nagrał z Dawidem Podsiadłą:

Ułańska fantazja dziennikarzy

Dziennikarz, decydujący się zadać pytanie, które już kiedyś padło pod adresem danego muzyka, z reguły jest w stanie przewidzieć odpowiedź (no chyba, że trafi na zespół Red Lips, który wcieli już w życie zasadę Woody'ego Allena). Anna Gacek podkreśla w rozmowie z Interią, że warto podjąć ryzyko i pokusić się o zadanie ambitnych pytań. Ale co kiedy owa wyjątkowość pytań zdecydowanie przewyższa oczekiwania rozmówcy?

- Padają czasem pytania, które śmieszą bądź konsternują. Tu przypomina mi się historia z czasów Hey, kiedy pani dziennikarka spytała nas, cytuję z pamięci - "To duży zaszczyt, że Edward Stachura napisał dla was tekst, jak się z tym czujecie?". Cóż, publiczne uświadamianie pani dziennikarce, że poeta od lat nie żyje, więc niczego specjalnie dla nas nie mógł napisać, byłoby najprostszym rozwiązaniem, ale też małodusznym, bo stawiałoby ją w złym świetle - opowiedział nam z rozbawieniem Piotr Banach.

Piotr Łuszcz, znany jako Magik, był polskim raperem, który wraz z Rahimem i Fokusem stworzył skład Paktofonika. Muzyk popełnił samobójstwo, a jego kolega z zespołu został kiedyś zapytany przez jedną z dziennikarek, czy rozmawiali z Magikiem o tym, dlaczego skoczył. - Odpowiedziałem jej, że jakoś nie mieliśmy okazji - wspomina w rozmowie z Interią Rahim.

Zdecydowanie zaskoczony poczuł się podczas jednego z wywiadów Wojtek Łuszczykiewicz - "Ostatnio pewien radiowy dziennikarz 'zastrzelił mnie', pytając czy nie boję się, że moje dzieci będą zażywały narkotyki. Dodam, że moje córki mają 3 i 8 lat, zatem przez dłuższą chwilę nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Miałem sekundy do końca audycji, chciałem powiedzieć, że nie, że im wszystko wytłumaczę, a jak będą chciały kiedyś zapalić jointa, to zapalimy go razem. Z pośpiechu i z zaskoczenia odpowiedziałem: 'Nie boję się, sam im je dam'".

Rozmowa > wywiad

- Ja bardzo lubię mówić. I gdy ktoś chce rozmawiać, a nie prowadzić wywiad to zdecydowanie zwycięży tym - zapewnia Dawid Podsiadło, który zauważył, iż wielu dziennikarzy tak mocno przygotowuje się do wywiadu, że zapomina o tym, by porozmawiać z drugą osobą i słuchać. Jak Dawid radzi sobie w takich sytuacjach?

- Tracę zainteresowanie rozmową, jeśli widzę, że ktoś nie chce ze mną rozmawiać, a na przykład musi. Wtedy mam tendencję do wymyślania historyjek, niekoniecznie prawdziwych. I najzabawniejsze wspomnienia z wywiadami to właśnie te, gdy ktoś mnie sprowokował do odejścia od powagi i pobawienia się formułą - opowiada Interii Podsiadło.

O wyższości rozmowy nad wywiadem przekonana jest także Anna Gacek, która swojego spotkania z rozmówcą nie ogranicza do przygotowanych wcześniej skrupulatnie pytań.

- Wolę sobie wyobrazić kształt wywiadu, to czego chcę się dowiedzieć o tym człowieku przez tych 20 minut i po prostu go słucham. To raczej z jego odpowiedzi wychodzą kolejne pytania niż z kartki - ja kartki właściwie nie używam na wywiadach - mówi nam dziennikarka.

Anna Gacek podkreśla również, jak istotne w rozmowie z muzykiem jest pierwsze pytanie - "Ono może albo zbudować wywiad, albo go spalić. Tutaj na pewno sprawdza się zasada niepytania po raz tysięczny o to samo, co natychmiast jakoś usztywnia rozmówcę i dziennikarza wstawia w ramy kogoś, kto jest szablonowy, nawet nieprzygotowany".

Za uciekanie od utartych pytań i sformułowań Anna Gacek została sowicie nagrodzona podczas tegorocznej edycji OFF Festivalu. Dziennikarka na tyle zaimponowała Patti Smith, z którą przeprowadzała wywiad, że ta zaprosiła ją na dalszy ciąg rozmowy w bardziej sprzyjających warunkach. 

- Ogromne ciśnienie nałożyłam sobie na to pierwsze pytanie, ponieważ ja tam walczyłam o minuty. Wiedziałam, że jeśli sobą nie zaciekawię, to mając obiecane 5-7 minut, więcej nie dostanę. A chciałam dociągnąć przynajmniej do 10 minut, żeby cokolwiek dało się z tego zagrać w radiu - wspomina dziennikarka i dodaje - Chciałam pytania wolnego od ciśnienia legendy tej płyty. Tak strasznie nie chciałam pytać o tę słynną okładkę, o to słynne pierwsze zdania piosenki "Gloria", o to czy czuje się matką chrzestną punk rocka.

Gotowi na wszystko

Jak wiadomo, artysta też człowiek - miewa różne nastroje, zainteresowania, wrażliwość czy tolerancję. Nawet jeśli ambitny dziennikarz odrzuci pytania z puli tych podstawowych, niekoniecznie uniknie niespodziewanych reakcji rozmówcy.

- Pamiętam rozmowę z Alison Goldfrapp, która była w fatalnym nastroju. Rozmawiałyśmy przez telefon i kiedy rzuciłam coś o Lady Gadze, poczułam jak zamarza cały mój kabel, powiało takim chłodem. Z jakiegoś powodu te dwa słowa wzbudziły w niej lodowaty rodzaj agresji. To było bardzo nieprzyjemne - wspomina w rozmowie z Interią Anna Gacek.

Dziennikarz nigdy nie wie, jak na jego pytanie może zareagować rozmówca. Jednak tym, co może zminimalizować niechciane sytuacje jest z pewnością przygotowanie.

- Zauważam, że zawsze ogromnie ceniona jest wiedza, przygotowanie. Wygrywasz nawet nie jakimś nie wiadomo jak wykwintnym czy wymyślnym pytaniem, a raczej faktami i wyrazem szacunku, że naprawdę się do tego przygotowałeś, naprawdę się napracowałeś nad tym wywiadem. Kiedy widzą, że to nie są te szablonowe pytania, tylko ktoś naprawdę zadał sobie trud przygotowania się i pomyślenia o tym wywiadzie, to ich jakoś otwiera i do czegoś zachęca - przekonuje Anna Gacek.

DJ Adamus, juror telewizyjnego programu "Twoja twarz brzmi znajomo" mówi nam, że bardzo szybko jest w stanie wyczuć, czy dziennikarz, z którym rozmawia, jest do tego przygotowany. Jak przyznaje, nie jest to wcale takie częste. - Jestem wtedy pozytywnie zaskoczony i wiem, że mam partnera do ciekawej dyskusji, a nie kogoś, kto przyszedł do znienawidzonej pracy.

Zdaniem Anny Gacek nie jest dobrym pomysłem zadawanie pytań osobistych artystom - "Przyjęłam w wywiadach zasadę niepytania o to, o co sama nie chciałabym być spytana. I to mnie bardzo zabezpiecza, bo to są pytania, których najbardziej się nie lubi, więc nie mam czym najeżyć swojego rozmówcy".

O wywiadach powstało już mnóstwo książek i z pewnością wiele jeszcze powstanie. Wywiad, który jest przecież niczym innym jak spotkaniem z drugą osobą, zawsze niesie w sobie pierwiastek nieprzewidywalności. Nigdy nie wiesz, czy zachwycisz i "otworzysz" swojego rozmówcę, czy z wywiadu wyjdziesz ze złamanym nosem jak dziennikarz, który zaczął rozmowę z Mr Bakerem. Lepiej więc przygotuj się. Na wszystko.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy