Co by było, gdyby Magik nie skoczył?
Data 26 grudnia 2000 roku dla wielu fanów rapu w Polsce jest symboliczna. O 6:15 lider Paktofoniki i były członek Kalibra 44, Piotr "Magik" Łuszcz postanowił odebrać sobie życie. Zrobił to skutecznie, przez co polska scena hiphopowa straciła rapera, który już za życia dla niektórych był symbolem.
Jednak co by było, gdyby Magik postanowił nie odbierać sobie życia, a jego problemy z WKU, utrzymaniem rodziny i nałogami nie popchnęły go do tak drastycznego kroku?
Magik popełnił samobójstwo zaledwie osiem dni po premierze "Kinematografii". Nie żył on w dobie internetu, dlatego też nie mógł przewidzieć, jak dobrze przyjęta zostanie jego płyta. Jednak patrząc na sukces Kalibra 44, który współtworzył raper, można było spodziewać się bardzo pozytywnego odzewu. Gdyby udało się przekonać Łuszcza do wersji "wszystko będzie dobrze", być może zyskalibyśmy na polskim poletku kolektyw, który swoją sławą przyćmiłby otoczoną legendą rozwiązaną Paktofonikę. Wyjście z kryzysu dzięki "Kinematografii" mogłoby dać Magikowi odpowiedniego kopniaka. Trudno wyrokować, czy pozytywnie nastawiony do życia Łuszcz produkowałby podobnej jakości teksty, jednak trzeba w tej sytuacji przyjąć, że ze swoim talentem poradziłby sobie w każdej tematyce (nawet tej pozytywnej).
W Paktofonice niezwykle ważne było przenikanie się stylów. Agresywny Fokus, liryczny Magik i nieco kwadratowy i bezpośredni (w tamtych czasach) Rahim tworzyli skład pełen przeciwieństw, co przyciągało słuchaczy. Magik miał na pozostałą dwójkę ogromny wpływ. Jeżeli byłby on pozytywny, to rozwój tej dwójki raperów nastąpiłby o wiele gwałtownej, niż miało to miejsce po śmierci rapera. Zapewne Paktofonika nigdy nie byłaby polskim Wu-Tang Clanem, jednak na pewno wyróżnialiby się spośród innych składów.
Interesujące wydaje się pytanie, co byłoby dalej po "Kinematografii". Zespół na pewno dokończyłby trasę i spróbował nagrać drugi album. Jeżeli Magik uniknąłby wojska, być może kolejną płytę udałoby się stworzyć w dużo lepszych warunkach.
Czy udałoby się natomiast wcześniej stworzyć wytwórnię podobną do tej, jakiej obecnie szefuje Rahim? Trudno powiedzieć. Magik raczej nie był typem organizatora, więc wszelakie inspiracje do stworzenia labelu lub marki streatwearowej nie wychodziłyby raczej od niego. Warto jednak odnotować, że Magik nie był człowiekiem łatwym do sterowania, więc raczej nie biegałby oklejony sponsorami niczym choinka. Mógłby spełniać on bardziej rolę ikony, która przyciąga do danej wytwórni.
Osobowość Magika może dawać wskazówki, jak wyglądałaby jego kariera w przyszłości. Był on nieco oderwany od rzeczywistości, przez co na pewno nie parłby do radia i telewizji. Kariera celebryty raczej by mu nie groziła. Wydaje się, ze Łuszcz byłby osobnikiem wyjątkowym na polskiej scenie, osobowością, która dzięki doświadczeniom życiowym nabrałaby jeszcze większego kolorytu i autorytetu (tak jak przykładowo Włodi albo Vienio).
W gdybaniu na temat Magika można pójść jeszcze dalej. Osobiście uważam, że lider Paktofoniki byłby skłonny do eksperymentów ze stylami i nie bałby się zmian w tym aspekcie (czego dowodem może być ewolucja od psychorapu Kalibra do lżejszych klimatów na Paktofonice). Czy Magik miałby spore grono hejterów? Niewątpliwie (skoro ma ich teraz, to czemu nie miałby mieć ich za życia?). Myślę, że mógłby znaleźć przeciwników także i na scenie rapowej. Czy mielibyśmy okazję usłyszeć beefy z Magikiem w roli głównej? Myślę, że tak, chociaż właśnie pewne oderwanie od świata sprawiałoby, że byłyby one ewentualnie jakimiś jednorazowymi wybuchami.
Z drugiej strony można rozważać nieco gorszy scenariusz dla Magika i jego kumpli. Gdyby Magik żył, niekoniecznie musiałby wywindować Paktofonikę do góry. Być może "Kinematografia" byłaby tylko jednorazowym wystrzałem grupy dwóch niedoświadczonych zawodników i jednego faceta po przejściach.
Problemy psychiczne i uzależnienia sprawiałyby, że Mag nie mógłby wpłynąć pozytywnie na Raha i Fokusa. Projekt Paktofonika trwałby do momentu poróżnienia się całej trójki, a brak sukcesów na pewno napędzałby konflikty. Członkowie Pokahontaz przyznają również, że śmierć Magika, jakkolwiek tragiczna, pozwoliła im zrozumieć pewne rzeczy. Zapewne samo Pokahontaz nie miałoby prawa istnieć w momencie, gdyby żył Magik. Choć tego raczej nigdy się nie dowiemy.
Pytań, które można snuć, jest dużo więcej. Czy usłyszelibyśmy przykładowo płytę solową Magika, wyprodukowaną również przez niego samego (ot, dla przykładu, tak jak zrobił to Zeus na "Zeus nie żyje")? Czy Kaliber 44 mógłby wrócić do starego składu? W jakich projektach wziąłby udział Magik, gdyby miał okazję działać na ustabilizowanej już polskiej scenie muzycznej?
Pamiętać trzeba, że wszelakie scenariusze tutaj zawarte zahaczają o science-fiction. Jednak czy jest lepszy moment na uskutecznianie takiego gdybania, niż kolejna rocznica śmierci Magika?