Reklama

Od dziecięcej idolki do wielkiej gwiazdy popu. "Królowa zniszczenia"

Miles Cyrus to mistrzyni niszczenia. I jest z tego dumna. Nikt tak jak ona nie zniszczył wizerunku grzecznej dziewczynki, zamieniając się najpierw w kontrowersyjną gwiazdę pop, a później dojrzałą wokalistkę, która flirtuje z rockiem. Miley to jedna z najbardziej zaskakujących, a przy okazji pracowitych artystek na świecie.

Miles Cyrus to mistrzyni niszczenia. I jest z tego dumna. Nikt tak jak ona nie zniszczył wizerunku grzecznej dziewczynki, zamieniając się najpierw w kontrowersyjną gwiazdę pop, a później dojrzałą wokalistkę, która flirtuje z rockiem. Miley to jedna z najbardziej zaskakujących, a przy okazji pracowitych artystek na świecie.
Miley Cyrus zaczęła jako Hannah Montana /Arturo Holmes/Getty AFP/East News /East News

Można powiedzieć, że Miley była skazana na szołbiznesowe życie. Jej ojcem jest gwiazdor country, Billy Ray Cyrus, a matką chrzestną - sama Dolly Parton. Cyrus od dzieciństwa obserwowała życie muzyków, artystów, więc występy i wyjazdy w trasy traktowała jako coś zupełnie naturalnego. Zresztą rodzice nadali przyszłej gwieździe imiona Destiny Hope, które w pewien sposób "skazały" dziecko na dokonanie czegoś wyjątkowego. 

Reklama

A zaczęło się dość wcześnie. Kiedy mała Miley obejrzała z ojcem musical "Mamma Mia!", stwierdziła, że chce zostać aktorką. Rodzice zapisali więc córkę na zajęcia śpiewu i aktorstwa. Okazało się, że Cyrus szybko miała okazję wykorzystać nową wiedzę, bo pierwszą rolą przyszłej gwiazdy był gościnny występ w serialu medycznym "Doc", w którym grał jej ojciec. Miley pojawiła się też na ekranie w "Dużej rybie" Tima Burtona i brała udział w kolejnych castingach, ale wtedy zdarzyło się coś, co na zawsze zmieniło życie Cyrus.       

Miley Cyrus: Im bardziej mnie nie chcą, tym bardziej mi zależy

Razem z innymi propozycjami występów 11-letnia Miley dostała od swoich agentów scenariusz serialu o nastoletniej gwieździe muzyki. Produkcja odbywała się pod szyldem Disney Channel, w grę wchodziło kilka sezonów i spory budżet. Nic więc dziwnego, że chętnych do zagrania w serialu nie brakowało. Cyrus postanowiła oczywiście walczyć o główną rolę, podobnie jak ponad tysiąc jej konkurentek. Miley jednak dostała grzeczną wiadomość ze słowami: "Dziękujemy, ale nie tym razem". Problemem okazał się zbyt młody wiek początkującej aktorki, nie bez znaczenia był też brak doświadczenia, który mógł zaszkodzić produkcji, a stawka była przecież wysoka. Im bardziej jednak producenci byli na nie, tym więcej taśm Miley im wysyłała. W końcu, po pół roku poszukiwań odtwórczyni głównej roli, ekipa serialu ponownie zaprosiła Cyrus, już 12-letnią, na casting. 

Gary Marsh, szef Disney Channels Worldwide, ostatecznie postawił na upartą nastolatkę i dał jej rolę. Co go przekonało? Pewność siebie Miley, poczucie humoru i ciekawy głos. W ten oto sposób przyszła gwiazda wcieliła się w rolę Miley Stewart, zwykłej nastolatki, która od czasu do czasu zakłada blond perukę, wychodzi na scenę i występuje dla tysięcy ludzi jako Hannah Montana. Przez cały czas oczywiście próbuje utrzymać w tajemnicy swoje drugie życie. Serial okazał się przygodą nie tylko dla Miley. Zdjęcia wymagały od całej rodziny przeprowadzki do Los Angeles, a Cyrus dojeżdżała na plan z ojcem, który zagrał przy okazji ojca serialowej bohaterki. Matka Miley została jej menedżerką, a trzeba przyznać, że pracy nie brakowało. Na szczęście Tish miała pod ręką wielu specjalistów. Finansami młodej gwiazdy zajęła się księgowość ojca, a ekspertów od karier muzycznych podesłała Dolly Parton. Rodzina musiała też postarać się o dobrych nauczycieli, bo Cyrus od tej pory uczyła się indywidualnie.

"Nie zrobię kariery na 6-latkach"

Wysiłki i wyrzeczenia związane z serialem bardzo się opłaciły. "Hannah Monatana" okazała się jednym z największych sukcesów Disney'a. Mimo że format nie był nowością, bo wzorował się na podobnych produkcjach, to trafił do nowych pokoleń widzów. Serial nie ograniczał się oczywiście do telewizji. "Hannah Montana" to też trasy koncertowe, pokazy kinowe, płyty, gadżety, zeszyty szkolne i wszystko to, czego może chcieć młoda publiczność. I za co oczywiście zapłacą jej rodzice. "Hannah Montana" zrobiła z Miley Cyrus światową gwiazdę. Nadał była to jednak gwiazda filmów dla dzieci i młodzieży, a Miley, sama przecież młoda, chciała czegoś więcej. Serial doczekał się czterech sezonów i chyba skończył się w odpowiednim momencie. Cyrus ciążył już wizerunek grzecznej dziewczynki i zaczęła z nim eksperymentować, co nie spodobało się części rodziców. Artystka stwierdziła też, że nie może opierać swojej kariery na sześciolatkach i wyrosła z serialowych przebieranek. Finałowy sezon "Hannah Montana" trafił na ekrany w 2010 roku.

Miley Cyrus - królowa zniszczenia

Kiedy kończyła się historia serialu, Miley Cyrus miała już na koncie jeden album, który nie był związany z produkcją. Piosenki na "Breakout" powstały podczas tras koncertowych. Mimo że artystka próbowała zrobić coś po swojemu, to trudno było uniknąć nawiązań do "Hannah Montana". Odcinanie się od serialu zaczęło się na dobre dopiero przy kolejnych wydawnictwach. "Can't Be Tamed" miało być idealną płytą do słuchania w aucie. Nie wszystkich jednak przekonała taka reklama. Album miał nawet przyzwoite wyniki sprzedaży, ale jak na płytę Miley - były znacznie poniżej oczekiwań.

Gwiazda postawiła też wtedy mocno na aktorstwo, ale film "The Last Song" z jej udziałem nie zyskał dobrych recenzji. Cyrus wiedziała mniej więcej, co chce osiągnąć. Nie wiedziała tylko, jak to zrobić. Było jednak coś, co udawało się wtedy artystce genialnie: wywoływanie kontrowersji. W sieci pojawiło się nagranie z wokalistką palącą coś przypominającego marihuanę. W rzeczywistości była to szałwia, ale tabloidy zdążyły donieść o skandalu. Takie wybryki były szczególnie szokujące dla konserwatywnych fanów, którzy pamiętali Miley jako bardzo wierzącą osobę, a teraz obserwowali idolkę-skandalistkę. Cyrus kompletnie to nie przeszkadzało. Wprost przeciwnie: była zachwycona. Przeszkadzał jej tylko brak spektakularnych sukcesów.

Ta "nowa" Miley potrzebowała nowego menedżera. Gwiazda zatrudniła Larry'ego Rudolpha, który miał już na koncie współpracę z Britney Spears. Cyrus podpisała też nowy kontrakt płytowy i zaczęła pracować nad kolejnym albumem. Wokalistka współpracowała również z innymi artystami i pojawiła się gościnnie między innymi w piosenkach Snoop Dogga i will.i.ama. Powrotem w wielkim stylu miał być dla Miley singel "We Can’t Stop". I był. Utwór podbił listy przebojów, a Cyrus znów pomogła w promocji muzyki w najlepiej sobie znany sposób - skandalem. 

Podczas występu na MTV Video Music Awards Miley Cyrus zaprezentowała prowokacyjny występ, który wywołał oburzenie, ale dla niej najważniejsze było to, że się o niej mówi. Tym bardziej, że w dniu imprezy artystka wydała kolejny singel, "Wrecking Ball". Jeśli są piosenki, o których można powiedzieć "przełomowe", to ten utwór zdecydowanie do nich należy. Sam teledysk obejrzało w ciągu doby prawie 20 milionów internautów. Piosenkę chwalili nawet recenzenci, którzy obstawiali, że Cyrus już na zawsze będzie tylko dziewczynką z "Hannah Montana". 

Dobra passa trwała. Czwarty album artystki, "Bangerz", podbijał listy przebojów i notowania sprzedaży. Miley znów triumfowała. Wokalistka zagrała na przykład koncert MTV Unplugged, na którym gościem specjalnym była sama Madonna. Równocześnie Cyrus, która nie lubi tracić czasu, rozpoczęła pracę nad kolejną płytą. Najbardziej zaskakujący był wybór współpracowników, bo Miley zdecydowała się między innymi na Wayne'a Coyne'a z The Flaming Lips. Sukces komercyjny i lider psychodelicznej formacji? To nie bardzo do siebie pasowało, ale ryzyko się opłaciło. Miley nie spoczęła na laurach i od razu zabrała się za... pisanie piosenek na kolejną płytę. Ale to nie wszystko. Wokalistka została też najmłodszym trenerem w historii programu "The Voice", pojawiła się również w małych rolach filmowych. Album "Younger Now" ukazał się w 2017 roku. Płyta została dobrze przyjęta, ale niewiele osób wiedziało wtedy, że to również koniec pewnej epoki. Od tej pory świat ostatecznie przestał widzieć Cyrus jako dawną gwiazdę filmów dla nastolatków. Nawet najwięksi niedowiarkowie zaczęli przyznawać: "Ona naprawdę potrafi śpiewać".

Bardzo dobrym wyborem w karierze Miley Cyrus okazała się współpraca z Markiem Ronsonem. "Nothing Breaks Like a Heart", singel pochodzący z płyty producenta, stał się przebojem na całym świecie. Duet wystąpił w wielu programach telewizyjnych, a Miley była tak zadowolona z efektów wspólnej pracy, że na Walentynki wysłała Markowi bukiet. W swoim stylu - złożony z konopi. Po tak dobrych początkach, oboje poszli za ciosem i Ronson pracował też nad minalbumem "She Is Coming" oraz płytą "Plastic Hearts". Ten ostatni album był o tyle ważny, że sporo działo się w życiu prywatnym artystki. Po głośnym rozwodzie i pożarze domu, Miley stwierdziła, że potrzebuje piosenek, które oddadzą jej aktualny stan ducha. Szczerość się opłaciła. Przy okazji wokalistka udowodniła światu to, o czym wielu jej fanów mówiło od dawna, a o czym fani rocka nie chcieli nawet słyszeć: zwykły pop to dla Miley Cyrus za mało.

Artystka nigdy nie ukrywała, że bardzo inspirują ją Elvis Presley, Whitney Houston, Joan Jett, Metallica i - oczywiście - Dolly Parton. Kto dekadę temu pomyślałby, że Miley zaśpiewa "Nothing Else Matters" Metalliki, a utwór trafi na specjalny album - hołd dla zespołu? Czy ktoś wyobrażał sobie, że Cyrus będzie wykonywać swoje wersje "Zombie" The Cranberries albo "Nothing Compares 2U" Sinead O'Connor? Albo że gościem na jej albumie będzie Billy Idol? Pewnie wtedy takie wizje wzbudziłyby najwyżej uśmiech politowania. Ale nie dzisiaj. Jak na ironię w odkryciu nowego oblicza pomogła Cyrus operacja strun głosowych, które - po latach śpiewania, niedosypiania, palenia i wysiłku w trasach - nie były w najlepszym stanie. Taka operacja to zwykle zmora dla wokalistów, którzy boją się, że stracą swoje idealne brzmienie. Głos Miley po zabiegu jest bardziej chropowaty niż wcześniej, co akurat dodało jej piosenkom charakteru, a sama artystka miała idealny powód, żeby ograniczyć używki. Czyli win-win.

Przemiana Miley Cyrus robi wrażenie. Droga do tego, kim artystka jest dzisiaj, nie była łatwa ani pozbawiona ryzyka, ale może właśnie dlatego Miley jest z niej tak dumna. Osoby, które kiedyś śmiały się z "Hannah Montana", dzisiaj oglądają w sieci nagrania jej występów i zostawiają skromne, ale wiele mówiące komentarze typu "nawet niezłe to" albo "nie wiedziałem, że ona tak potrafi, co za głos". 

Najnowsze dzieło Miley Cyrus to "Endless Summer Vacation", album, który jest "listem miłosnym do Los Angeles". Przede wszystkim jednak jest osobistą płytą osoby, która dojrzała i wie, że nic nie musi, a muzyka nie jest po to, żeby się komuś przypodobać. Czy to znaczy, że Miley nie interesuje się wynikami sprzedaży? Oczywiście, że się interesuje, ale na te listy może spoglądać już bez żadnych obaw.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Miley Cyrus | Dolly Parton | Billy Ray Cyrus | Mark Ronson | Liam Hemsworth
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy