Nick Cave czyli miły dżentelmen śpiewający o śmierci. Znacie te piosenki?

Miły, dowcipny dżentelmen, który zupełnie przypadkiem wyśpiewuje piosenki o śmierci, zbrodniach i obsesji. Nick Cave to artysta, który nie potrafi odpoczywać i ciągle wymyśla coś nowego. Australijczyk nigdy specjalnie nie walczył o popularność, mimo to stał się jednym z najważniejszych rockowych wokalistów na scenie. W ostatnich latach przybyło mu nawet fanów, a wszystko to dzięki serialowi, do którego muzyka tego artysty pasuje jak mało co.

Nick Cave ma fanów na całym świecie
Nick Cave ma fanów na całym świecieAndrew Benge/RedfernsGetty Images

Jeśli do tej pory nie załapaliście się na pociąg pod nazwą "Nick Cave", to podsuwamy kilka piosenek, od których warto zacząć.

"Henry Lee"

Być może akurat ten artysta nie kojarzy się zbytnio z hasłem "przebój", ale singel "Henry Lee" okazał się sporym rockowym hitem w latach 90. A teraz najlepsze: to wcale nie jest oryginalna piosenka Nicka. Ludowa ballada mogła powstać nawet w XVIII wieku, prawdopodobnie w Szkocji, chociaż pod różnymi tytułami jest znana ogólnie w krajach anglosaskich. Własne wersje piosenki nagrali między innymi Bob Dylan i Nancy Kerr, ale Cave akurat sprawił, że "Henry Lee" brzmi jak jego własny utwór. Nic dziwnego. Oryginał był tylko bazą, na której Nick i jego zespół The Bad Seeds stworzyli coś świeżego.

Piosenka trafiła na płytę "Murder Ballads", więc już wiadomo, że to kolejna zbrodnicza opowieść, oprawiona w piękne dźwięki. W skrócie: młoda kobieta odkrywa, że jej ukochany chce ją zostawić dla innej - o zgrozo - ładniejszej dziewczyny. Uznaje, że "ta zniewaga krwi wymaga", więc upija mężczyznę, zabija go, a jego zwłoki wrzuca do rzeki. Prawda jednak wychodzi na jaw i morderczyni zostaje skazana na śmierć. Gościnnie w utworze wystąpiła PJ Harvey, ówczesna dziewczyna Cave'a.

"Red Right Hand"

"Don't f**k with the Peaky Blinders" - każdy, kto po tych słowach już słyszy w głowie głos choćby Polly Shelby, doskonale kojarzy tę piosenkę. To oczywiście jeden z klasyków Cave'a. Utwór zyskał w ostatnich latach nowe życie właśnie dzięki serialowi "Peaky Blinders", ale piosenka ma już na koncie ekranową karierę, bo pojawiła się choćby w słynnym filmie "Krzyk" oraz w kultowym "Z archiwum X". Nick zainspirował się tym razem wierszem XVII-wiecznego poety Johna Miltona, a "Red Right Hand" oznacza po prostu mściwego boga.

Cave nie jest szczególnie religijny, ale piosenka powstała w czasie, kiedy artysta był ekspertem od modlitw i pieśni religijnych. Na początku lat 90. muzyk raczej nie stronił od narkotyków. Z jednej strony nie chciał zerwać z nałogiem, z drugiej nie lubił swojego uzależnienia. Wokalista zaczął więc w dosyć oryginalny sposób spędzać czas. Rano szedł na mszę, a po południu - do swojego dilera. Nick uważał wtedy, że w ten sposób jego dobre i złe uczynki się równoważą. Sprytne, prawda? Piosenka doczekała się kilku coverów, między innymi w wykonaniu Arctic Monkeys, PJ Harvey i... Snoop Dogga.

"Into My Arms"

To jeden z tych utworów, z których Cave jest najbardziej dumny, a umówmy się - ma w czym wybierać. Piosenkę zainspirowały nieudane związki muzyka z Viviane Carneiro i PJ Harvey. "Into My Arms" powstało, kiedy wokalista był na odwyku. Pewnego dnia wracał polną drogą z kościoła i akurat ułożył w głowie kilka dźwięków. Kiedy tylko wrócił do ośrodka, Nick siadł przy rozklekotanym pianinie i napisał melodię, a później tekst. Płytowa wersja utworu niewiele różni się od roboczego oryginału, jedyne instrumenty w tej piosence to właśnie pianino i bas. Prostota jednak wygrywa, bo to jedna z najpiękniejszych piosenek Cave'a, a przy okazji najbardziej pozytywnych - jak na tego artystę oczywiście. Nick zaśpiewał "Into My Arms" na pogrzebie Michaela Hutchence'a, wokalisty INXS i wieloletniego przyjaciela muzyka. Nie szukajcie jednak nagrań tego wykonania w sieci, bo Cave zażądał, żeby na czas jego występu, z szacunku dla Michaela, wyłączono kamery.

"Do You Love Me?"

Ta piosenka ma dwie odsłony. Jedna z nich zaczyna, a druga kończy płytę "Let Love In". Ta pierwsza jest bardziej rockowa i wywołuje szał na koncertach, druga jest raczej mroczną balladą. Taki trik stosował już między innymi Neil Young, a w 1994 roku sięgnął po niego Cave. Jak to u Nicka - temat jest niełatwy, bo tekst tej drugiej części opowiada o molestowaniu dziecka. Niełatwe było też przygotowanie obu wersji. Chociaż "Do You Love Me?" zostało nagrane na samym początku prac nad płytą, to składanie utworu, a raczej utworów, trwało miesiącami, kosztowało artystę wiele nerwów i setki prób, które ostatecznie lądowały w koszu.

"Where the Wild Roses Grow"

Kylie Minogue i Nick Cave wydawali się dosyć osobliwym zestawieniem, oczywiście do momentu, w którym świat usłyszał efekty ich współpracy. Nick przez wiele lat marzył o tym, żeby napisać coś dla Kylie, ale żaden z przygotowanych utworów nie wydawał mu się wystarczająco dobry albo przynajmniej odpowiedni. Kiedy jednak artysta tworzył "Where the Wild Roses Grow" na płytę "Murder Ballads", od razu wiedział, kogo chciałby zaprosić do współpracy.

Cave zresztą zawsze uważał, że jego koleżanka po fachu świetnie sprawdziłaby się w czymś smutnym i wolnym, tylko jakoś nigdy nie miała okazji. Na szczęście Minogue nie zastanawiała się długo nad propozycją i błyskawicznie zgodziła się na udział w piosence. Kto by pomyślał, że dialog mordercy z jego ofiarą może zabrzmieć tak dobrze? Utwór okazał się wielkim przebojem, czego Cave nie planował, ale dzięki tej piosence muzyk osiągnął komercyjny sukces i nikt nie mógł mu zarzucić, że "się sprzedał".

"The Ship Song"

Jak to? Nick w łagodnym, sentymentalnym wydaniu? Niektórzy fani byli zaskoczeni, bo w tej piosence nie ma ani okrucieństwa, ani zbrodni, a krew nie leje się strumieniami. Cave zaśpiewał o tym, że miłość jest jak statek, który czasem płynie przez wzburzone morze, ale pokonuje przeszkody. Muzyk nie ukrywał, że to piosenka inspirowana jego życiem i doświadczeniami. Bo Nick może i lubi te wszystkie mroczne opowieści, ale w głębi duszy wierzy, że miłość jest w stanie zmienić nasze życie i sprawić, że będziemy lepszymi ludźmi. Tylko nie przyzwyczajajcie się zbytnio do tego wcielenia artysty, bo wasza playlista musiałaby się mocno skurczyć.

"People Ain't No Good"

Płyta "The Boatman's Call" była chwilowym oddechem od rockowych, a nawet punkowych brzmień, jakie Cave serwował fanom wcześniej. Agresję zastąpiła melancholia, a ostre gitary - pianino. Nick postanowił znowu sięgnąć do swoich prywatnych doświadczeń i - bez owijania w bawełnę - po prostu zaśpiewał o tym, że ludzie nie są dobrzy. Każdy z nas ma wady, z którymi trudno walczyć, o ile w ogóle się da, więc ludzie kłamią, zdradzają, ranią innych i jeśli żałują, to bardzo krótko. Takie cyniczne podsumowanie ludzkiego gatunku może nie jest najbardziej motywującą rzeczą na świecie, ale czy ktoś sięga po płyty Cave'a dla motywacji albo tekstów, które mogłyby połechtać ego? No właśnie.

"Jubilee Street"

Nazwanie "Jubilee Street" po prostu piosenką jest sporą niesprawiedliwością. To właściwie dwa utwory w jednym. Singel zaczyna się balladą, a kończy szaleństwem, zwłaszcza w wersji na żywo. Cave jak mało kto potrafi snuć opowieści, a "Jubilee Street" jest tego najlepszym dowodem. Tutaj mamy opowieść o Bee, która trudni się prostytucją, a imiona klientów zapisuje w czarnym notesiku. Problem pojawia się, kiedy jeden z tych mężczyzn odkrywa w sobie obsesję na punkcie kobiety. Oczywiście ta historia to dla Cave'a tylko pretekst, żeby opowiedzieć o relacjach międzyludzkich i moralności zwykłego człowieka. I zgadliście, wnioski nie są szczególnie miłe, bo - jak już ustaliliśmy - "People Ain't No Good".

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas