Mikey Welsh: Śmierć przewidziana na Twitterze

Gdy Mikey Welsh pod koniec września napisał na Twitterze, że przyśniła mu się własna śmierć, chyba nikt nie wierzył w jego słowa. Jak się jednak okazało, historia zakończyła się w tragiczny i nieprawdopodobny sposób.

Mikey Walsh zmarł 9 października 2011 roku. Jego ciało znaleziono w Hotelu Raffaello
Mikey Walsh zmarł 9 października 2011 roku. Jego ciało znaleziono w Hotelu RaffaelloTasos Katopodis Getty Images

Mikey Welsh urodził się w kwietniu 1971 roku w Syracuse w stanie Nowy Jork. Karierę zaczynał w zespołach Heretix, Jocobono i Slower. W 1997 roku natknął się na wokalistę i gitarzystę Riversa Cuomo. Do jego grupy Weezer dołączył rok później.

W 2000 roku z zespołem nagrał płytę "The Green Album". Jak się okazało, było to jedyne długogrające wydawnictwo, które Welsh stworzył wraz z muzykami Weezera (oprócz tego dograł partię basu na EP-kę "Winter Weezerland").

Przygoda z grupą nie trwała jednak zbyt długo, bo w 2001 roku z nieznanych wtedy przyczyn opuścił skład. Potem okazało się, że powodem odejścia z formacji było uzależnienie od narkotyków, zły stan psychiczny i załamanie nerwowe. Krótko po odejściu Welsh próbował popełnić samobójstwo przez przedawkowanie. W sierpniu 2001 roku trafił do szpitala psychiatrycznego.

W rozmowie z "Rock Salt Plum" Welsh przyznał, że w trakcie długiej trasy koncertowej Weezera jego stan psychiczny uległ wyraźnemu pogorszeniu. Z problemami natury mentalnej przyszło pogorszenie stanu fizycznego. W trakcie tournee muzyk m.in. schudł kilkanaście kilogramów.

Po wyjściu ze szpitala basista tymczasowo próbował swoich sił w zespole The Kickovers, jednak po pewnym czasie postanowił zamienić muzykę na sztukę. Seria 13 wystaw dzieł sztuki Welsha odbyła się w 2008 roku.

Występy muzyczne basisty zdarzały się sporadycznie (w 2005 roku zagrał utwór "Hash Pipe" z Cuomo na koncercie w Lewiston, natomiast w 2011 roku towarzyszył na scenie grupom Weezer i The Flaming Lips).

Mikey Welsh zmarł 8 października 2011 roku. Oficjalnym powodem śmierci było zatrzymanie serca. Martwego muzyka znaleziono w pokoju hotelowym w Chicago. Śmierć 40-letniego muzyka nie byłaby aż tak dziwna, gdyby nie to, że 26 września Welsh napisał na Twitterze:

"Śniło mi się, że zmarłem w Chicago w następnym tygodniu (atak serca we śnie). Muszę spisać swój testament" - napisał, po czym w kolejnym wpisie dodał, że miało to stać się za dwa tygodnie.

Według raportu z sekcji zwłok Welsh miał przedawkować narkotyki, co doprowadziło do problemów z sercem. Nie wiadomo jednak, czy basista zaplanował samobójstwo czy przedawkował przypadkowo. 

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas