Lana Del Rey: zaczynała karierę kilka razy, w końcu się udało
Kiedy debiutowała, była jedną z najbardziej tajemniczych artystek na muzycznym rynku. Fani się nią zachwycili, prasa okrzyknęła ”fenomenem”, a pół świata próbowało dowiedzieć się czegokolwiek na temat wokalistki. Nie było to łatwe, bo jej samej tajemnice bardzo odpowiadały. Przypominamy single, które przyniosły artystce popularność.
W 2011 wokalistka wrzuciła do sieci dwa utwory z samodzielnie nakręconymi teledyskami. Piosenki stały się internetową sensacją, która później zachwyciła też w realu, a prasa zaczęła dociekać, kim jest ta dziewczyna. Trochę potrwało, zanim okazało się, że młoda artystka wcale nie nazywa się Lana Del Rey. To tylko pseudonim inspirowany aktorką Laną Turner i Fordem Del Rey, ulubionym autem piosenkarki.
Jeszcze większym zaskoczeniem było to, że Lizzy Grant, bo tak naprawdę nazywa się wokalistka, nie jest do końca debiutantką. Artystka zdążyła już nawet wydać płytę, pod prawdziwym nazwiskiem. Sławę osiągnęła jednak dopiero Lana Del Rey. Oto piosenki, które jej w tym pomogły.
"Video Games"
To jeden z tych utworów, które zadebiutowały w internecie. Piosenka trafiła później na album "Born to Die", czyli pierwszą oficjalną płytę Lany, która oczywiście okazała się bestsellerem. Utwór w pierwotnej wersji miał tylko wokal i pianino, dopiero producenci stwierdzili, że potrzeba czegoś "ekstra" i dołożyli do kompozycji: smyczki, harfę, klawisze i kilka innych rzeczy. A wszystko to w jeden wieczór. Do napisania piosenki zainspirował Lanę jej były chłopak, a tytułowe "Video Games" to "World of Warcraft". Przy okazji tej piosenki artystka podjęła decyzję, że będzie śpiewać słynnym już dzisiaj niskim głosem. Del Rey stwierdziła, że może wtedy świat potraktuje ją poważnie. Udało się!
"Blue Jeans"
Jeśli istnieje coś takiego jak gotycki pop, to ta piosenka jest jego idealną przedstawicielką. "Blue Jeans" to smutna - jak to u Lany - opowieść o nieszczęśliwej miłości do jej własnego Jamesa Deana. Artystka sądziła, że spędzą razem resztę życia, ale związek zakończył się bardzo szybko. Lana powiedziała kiedyś, że jest "gangsta Nancy Sinatrą" i w tej piosence rzeczywiście to słychać.
"Summertime Sadness"
Hollywoodzki smutek nie opuszcza świata Lany Del Rey nawet latem. Utwór miał być inspirowany tragicznym wydarzeniem jednego z przyjaciół wokalistki. Tekst o odchodzeniu nie oznacza jednak, że piosenka nie może stać się przebojem na świecie. Tym bardziej, kiedy współtwórcą utworu jest Rick Nowels, który między innymi pomógł Dido w napisaniu równie pięknego i równie smutnego "White Flag". "Summertime Sadness" trafiło też do klubów, a wszystko dzięki remiksowi Cedrica Gervaisa.
"Born to Die"
Mieszanka popu i trip hopu, która spokojnie mogłaby się znaleźć na ścieżce dźwiękowej dobrego filmu. Najlepiej dramatu, bo piosenka opowiada - tu chyba bez niespodzianek - o prawdziwej miłości, ale też związku skazanym na porażkę. Utwór tak dobrze oddawał nastrój całej płyty, że Lana postanowiła nadać taki sam tytuł albumowi. Artystka nie ukrywa, że wiele pomysłów na piosenki przychodzi jej do głowy, kiedy jest w ruchu. To dlatego Del Rey zawsze uwielbiała przechadzki po Manhattanie, a później podróże samochodem po Los Angeles.
"West Coast"
Oda do Kalifornii, o której Lana mówi, że ją uspokaja. Faktycznie słychać ten spokój w piosence. Pierwotna wersja utworu brzmiała zupełnie inaczej niż to, co trafiło ostatecznie na płytę. Lana powiedziała producentowi Danowi Auerbachowi, swoją drogą znanemu z The Black Keys, że uwielbia jazzowe klimaty i chciałaby nawiązać do nich na płycie. Efekty sami słyszycie. Nietypowe było to, że artystka postanowiła nagrać utwór na żywo, jak zresztą praktycznie cały album "Ultraviolence". Siedmioosobowy zespół grał więc w jednym studiu, a w drugim, za szybą, Lana śpiewała piosenkę do trzymanego w ręce mikrofonu.
"The Greatest"
"Norman F*cking Rockwell!" to niezbyt grzeczny tytuł płyty, dlatego szósty album Lany czasem jest przedstawiany jako "NFR!". Grzeczniejszy jest natomiast singel "The Greatest". Artystka śpiewa w tej piosence, jak w wielu innych, o swoim dawnym związku, ale też o zmianach na świecie. Del Rey nie jest zachwycona tym, co aktualnie dzieje się wokół nas i uważa, że kiedyś było znacznie lepiej. Nie wiadomo, co na to ci żyjący "kiedyś", ale w pewnych aspektach trudno się nie zgodzić. Kanye West chwalący Donalda Trumpa zachwycał artystkę znacznie mniej niż Dawid Bowie w swoich najlepszych czasach. Skoro mowa o "dobrych rzeczach sprzed lat", to posłuchajcie "The Greatest" w zestawie z "Goodbye Yellow Brick Road" Eltona Johna. Już nigdy te piosenki nie zabrzmią tak samo.
"Young and Beautiful"
Utwór pochodzi z widowiskowego filmu "Wielki Gatsby" Baza Luhrmanna. Lana była zachwycona propozycją reżysera i sama pytała go, jakiego utworu oczekuje. Luhrmann stwierdził, że skoro "Wielki Gatsby" ma jazzowy klimat, to może ona spróbuje stworzyć coś w tym stylu. Artystka miała już pomysły na trzy utwory na nową płytę, a jeden z nich akurat idealnie pasował do filmu. Lana dodała więc do piosenki, skoro miało być "na bogato", orkiestrę i tak powstało "Young and Beautiful". Była nauczycielka śpiewu Del Rey przyznała w jednym z wywiadów, że ten utwór jest idealnie dopasowany do głosu wokalistki. Lana potrafi świetnie operować niskim głosem i ta piosenka jest najlepszym tego przykładem.