Książki muzyczne. "Oddział Zamknięty. Napiętnowani marzeniami": Trzymajcie się poręczy
"Jedynym stałym elementem, kojarzonym z tym zespołem, jest niestałość" - napisał Michał Grzesiek, autor książki o Oddziale Zamkniętym. "Niestałość" to też dobre słowo opisujące moje uczucia do tej pozycji. I tak, wiem, recenzja pojawia się trzy miesiące po premierze, ale mam na to solidne usprawiedliwienie.
Oddział Zamknięty to chyba jedyny zespół, który ma więcej zmian wokalistów niż nagranych albumów studyjnych. Nie wspominając już o roszadach za bębnami, na basie i gitarze. W dodatku niektórzy odchodzili, potem wracali, potem znowu odchodzili, niektórzy przychodzili na chwilę, niektórzy, jeśli nie grali, to orbitowali wokół zespołu.
Prawdę mówiąc, uważam, że powinien zostać wydany suplement do książki przedstawiający tę plątaninę w postaci jakiegoś schematu. Dla tych, którzy zaczynają mylić się przy 34 zmianie.
Pan Grzesiek natomiast się nie pogubił i zgrabnie przedstawił tę historię, przeplatając ją jeszcze migawkami z życia prywatnego muzyków. Nie zabrakło też odniesień do innych zespołów, z którymi Oddział dzielił się sceną i artystami. Trzeba tutaj wspomnieć przede wszystkim Lady Pank, co dla autora musiało być o tyle łatwiejsze, że już wcześniej dokładnie przewertował historię grupy od "Kryzysowej narzeczonej". Do "Lady Pank. Biografia nieautoryzowana" (2013) mam zresztą te same uwagi, co i do biografii Oddziału. Ale o tym potem, najpierw pochwały. Bo tych jeszcze kilka jest.
Przystanek Woodstock 2017 - Oddział Zamknięty na Małej Scenie
Drugi plus to wypowiedzi bohaterów. Członków zespołu (tych obecnych i tych byłych), menedżerów, członków fanklubów, osób, które pamiętają, co działo się podczas pokoncertowych imprez, i fanów, którzy w 1984 roku stali w kolejce na Nowym Świecie, czekając na autografy na debiutanckiej płycie OZ.
Czytelnik znajdzie tutaj też opisy hotelowych imprez, dowie się, kto i na którą scenę wychodził trochę pijany, a kto zalany w trupa, jak powstał tekst do hitu "Party" i kim jest legendarny, tytułowy "Bobby X". Narracja jest miejscami tak szczegółowa, że czytając warto pomyśleć o postawieniu sobie przy łóżku wody na porannego kaca. Całości dopełniają cytaty z gazet i zdjęcia. Klimacik jest.
No ale jak już jesteśmy przy szczegółach... Tłumaczenia sytuacji, backgroundu i innych pobocznych wątków są miejscami tak drobiazgowe, że faktycznie trzeba było trzymać się poręczy - jak pan autor powiedział - ale poręczy od łóżka, żeby nie położyć głowy na poduszce i nie zasnąć słodko snem sprawiedliwych.
Dodajmy do tego nieco patetyczny styl pisania i voilà - to moje wytłumaczenie, dlaczego recenzja pojawiła się dopiero teraz. Bo trzy miesiące czytania tej książki obejmowały 2,5 miesiąca przerwy.
Ostatnia kwestia, do której można się przyczepić, to wrażenie lekkiej stronniczości. Jedni muzycy dobrzy, bo chcieli pogadać, ale "Pogorzałka" zły, bo nie tyle nie chciał się wypowiedzieć, ile "nie raczył nawet odpowiedzieć". Z drugiej strony w książce mamy też zachwyty, słuszne zresztą, że gdyby nie on, Oddziału już dawno by nie było. Więc nie wiem, może i jakoś się to wyrównuje. Ale niesmak pozostał.
"Oddział Zamknięty. Napiętnowani marzeniami" to z pewnością obowiązkowa pozycja dla każdego fana nie tylko zespołu, ale polskiej muzyki rockowej. A może i polskiej muzyki w ogóle. 420 stron sumiennej kronikarskiej roboty. A styl pisania... jak nazwisko - każdy jakiś ma.