Josh Groban: Chłopiec na zastępstwo
Josh Groban miał 17 lat, kiedy zadzwonił do niego producent David Foster z prośbą, która wystraszyła młodzieńca nie na żarty. Od tego telefonu zaczęła się błyskotliwa kariera amerykańskiego wokalisty działającego na styku popu i opery.
28 kwietnia ukazał się album "Stages", siódma studyjna płyta Josha Grobana. Właściwie od samego początku było przesądzone, że prędzej czy później (okazało się, że jednak później), Josh Groban taką właśnie płytę nagra. Amerykanin zmierzył się bowiem z przebojami z najpopularniejszych musicali, takich jak "Nędznicy", "Upiór w operze" czy "Sweeney Todd". Ledwie płyta wyszła, a już możemy mówić o sukcesie: "Stages" to pierwszy brytyjski numer jeden w karierze 34-letniego wokalisty.
Jeden przypadek na 100
Młody potomek polsko-rosyjsko-żydowskich imigrantów z początku zamierzał zostać aktorem, ale plany wzięły w łeb, gdy tylko zapisał się na lekcje śpiewu. Jego nauczyciel - słynny Seth Riggs - zdał sobie sprawę, że ma do czynienia z nieprzeciętnym talentem. Nagrał śpiew Josha na kasetę i wysłał producentowi Davidowi Fosterowi.
"Zazwyczaj jestem nieufny, kiedy ktoś przysyła mi swoje kolejne wielkie odkrycie. W 99 przypadkach na 100 niczego ciekawego tam nie znajduję. Ale taśma Josha wyróżniała się niebywale" - opowiadał producent.
Foster zaproponował Grobanowi fuchę - występy na przeróżnych charytatywnych przedsięwzięciach i oficjalnych wydarzeniach mniejszego kalibru. Josh już wtedy szkolił się w kierunku klasycznego śpiewu, dziś najczęściej określa się jego głos jako baryton.
Telefon
"Byłem jeszcze uczniem klasy o profilu historycznym, kiedy zadzwonił do mnie David Foster i powiedział: 'Słuchaj, musisz przyjechać na Grammy i zaśpiewać na próbie z Celine Dion. Nie mam kim zastąpić Bocellego'" - wspomina Josh Groban.
"Nie dostałem żadnej wejściówki czy akredytacji, po prostu podjechałem pod halę i podszedłem do jednego z ochroniarzy: 'Cześć, przyjechałem zaśpiewać z Celine Dion'. Pomyślał, że to głupi dowcip i prawie powalił mnie na ziemię" - śmieje się Amerykanin.
Podczas rozdania nagród Grammy w 1999 roku Celine Dion miała wykonać z Andreą Bocellim utwór "The Prayer", jednak Włoch nie mógł zjawić się na próbie. Nieopierzony i spanikowany Groban pojawił się na scenie jako jego dubler. W trzęsących się rękach trzymał karteczkę z tekstem utworu.
"Celine była cudowna. Widziała, jak się trzęsę, uśmiechnęła się do mnie i złapała mnie za rękę" - opowiada Josh.
"Nie sądzę, by ktokolwiek się czegoś po mnie wtedy spodziewał. Byłem wystraszonym dzieciakiem. 'Gdzie jest ten Josh Goblin?' - pytali, kiedy miałem pojawić się na scenie. Musiałem się zgłosić, żeby mnie zauważyli".
I właśnie w takich okolicznościach całe życie Josha Grobana wywróciło się do góry nogami.
Ulubieniec widzów Malcolm Wyatt
Legenda głosi, że Josh Groban, śpiewając na próbie z Celine Dion, sprawił, że szczęki poopadały. Co prawda na gali wystąpił już Andrea Bocelli, ale młodego wokalistę z prób dobrze sobie zapamiętała Rosie O'Donnell, prowadząca galę. O'Donnell zaprosiła Grobana do swojego własnego programu, przedstawiając go widzom jako "Opera Boy". O tym że występ w ogólnokrajowej telewizji otwiera drzwi, nie trzeba nikogo przekonywać. Tak też było w przypadku Josha.
Specjalnie dla niego twórca serialu "Ally McBeal" wymyślił rólkę Malcolma Wyatta. Widzowie poznali nastoletniego Malcolma, gdy ten postanowił pozwać dziewczynę, która miała z nim pójść na bal, ale wystawiła go do wiatru. Historia kończy się tak, że Malcolm na rzeczonym balu śpiewa i powala uczennice na kolana. Widzom tak spodobała się ta nowa, drugoplanowa postać, że napisali do telewizji tysiące listów, w których domagali się kolejnych odcinków z jego udziałem (tak też się stało).
Telewizyjne występy Opera Boya przykuły również uwagę wytwórni Warner, u której David Foster od dłuższego czasu zabiegał o zakontraktowanie tego obiecującego śpiewaka. Obie strony szybko się dogadały, stosowne umowy zostały parafowane.
Początkowo jednak Warner miał z Joshem nie lada problem. Co zrobić z tym chłopakiem? Z jednej strony charyzma, młodzieńczy urok, poczucie humoru, możliwość oddziaływania na odbiorców głównego nurtu, a z drugiej strony ten "nieszczęsny" klasyczny śpiew i zamiłowanie do opery. Pojawił się nawet szalony pomysł, by umieścić Josha w... boysbandzie.
Skąd się wzięli fani
Ostatecznie na wyprodukowanym przez Davida Fostera debiutanckim albumie z 2001 roku znalazły się zarówno utwory operowe, jak i popowe ballady. Główny akcent położony był jednak na klasykę (z biegiem lat Josh przesuwał środek ciężkości w stronę popu), i to klasykę w języku włoskim. Radiostacje głównego nurtu początkowo nie chciały grać Grobana, umieszczając go w szufladce "muzyka poważna", nie było też mowy o promocji w MTV czy VH1. Dział marketingu Warnera stawał na głowie, by wyjść z albumem Josha poza hermetyczną grupę operowych bywalców i klasycznych melomanów.
"Na początku rozchodziło się tak po 400 kopii tygodniowo. Sprzedawcy wyciągali tę płytę gdzieś z czeluści magazynów. To z pewnością nie była półka z albumami Beyonce. Raczej półka z napisem: 'To i tak się nie sprzeda'" - opowiada Groban.
Wydarzenia nabrały zupełnie innego biegu za sprawą "inicjatywy oddolnej". W internecie spontanicznie uformowała się społeczność "Grobanites", która po kilku miesiącach liczyła już 90 tys. członków. Zagorzali fani Josha Grobana spotykali się na koncertach, wymieniali się nagraniami, komentowali każdy krok swojego niszowego idola. To właśnie oni pomogli wprowadzić Josha do głównego nurtu. Efekt? W ciągu kilkunastu miesięcy płyta pokryła się podwójną Platyną, a Josh wylądował na kanapie u Oprah Winfrey i na Igrzyskach Olimpijskich w Salt Lake City (żeby była pełna jasność - jako piosenkarz, nie sportowiec).
Podkreślić należy, że działo się to wszystko jeszcze przed fanpage'ami na Facebooku, przed erą virali, jak również przed wysypem artystów z pogranicza popu i opery (Groban błaga, by nie nazywać go artystą "poperowym"), takich jak Il Divo czy Paul Potts. To wszystko uzmysławia, jakim przełomem było pojawienie się Josha Grobana i sam pomysł, by z operowym głosem szturmować listy przebojów.
Josh śpiewa tweety Kanye Westa
Od tamtej pory minęło kilkanaście lat i dziś już nikogo nie dziwi operowy głos w kolorowym teledysku i popowej aranżacji. Josh z ponad 25 milionami sprzedanych płyt na całym świecie wciąż cieszy się statusem pierwszoligowej gwiazdy, a przy okazji realizuje swoje dziecięce marzenie, od czasu do czasu grając w filmach i serialach. Jest też Josh urodzonym jajcarzem, co przysparza mu kolejnych fanów. Wywiady z nim to zawsze ubaw po pachy (i zalew propozycji matrymonialnych w komentarzach). Jego najwybitniejszym dokonaniem komediowym pozostaje wyśpiewanie twitterowych wpisów Kanye Westa: