Gdy rezygnował z "Idola", mówili, że zniszczył sobie karierę. Dziś jest sensacją TikToka!
"Coooo?" - niektórzy nie mogli uwierzyć, kiedy wycofał się z telewizyjnego talent show. Ulubieniec widzów miał zwycięstwo na wyciągnięcie ręki, mimo to zrezygnował z rywalizacji. Wiele osób mówiło mu wtedy, że zmarnował największą szansę swojego życia, a drugiej już na pewno nie dostanie. Dzisiaj ten wokalista jest gwiazdą TikToka, wyprzedaje koncerty i podbija listy przebojów, a jego singel "Beautiful Things" stał się sieciowym viralem. Kim jest Benson Boone, najgorętszy debiutant ostatnich miesięcy?
"Ludzie będą mdleć na twój widok" - przepowiedziała muzykowi Katy Perry. Nic dziwnego, że gwiazda była zdziwiona i nieco rozczarowana, kiedy młody wokalista zrezygnował z udziału w programie "American Idol". Benson nie musiał nawet sam zgłaszać się do tego talent show. Chłopak, jeszcze w szkole średniej, wrzucał na TikToka filmy, w których śpiewał. Produkcja programu trafiła na nie w sieci i wysłała Boone'owi zaproszenie do udziału w castingu.
Trochę nietypowym, bo przesłuchanie odbyło się przez komunikator internetowy, ale akurat człowieka "złowionego" w social mediach nie powinno to specjalnie dziwić. Artysta przeszedł eliminacje i nareszcie mógł stanąć na żywo przed gwiazdorską komisją. Katy Perry, Lionel Richie oraz Luke Bryan zachwycili się jego wykonaniem "Punchline" Aidana Martina. Katy nawet głośno przyznała, że wyobraża sobie Bensona jako zwycięzcę show. Oczywiście jurorzy dali muzykowi trzy razy "Tak" i zaprosili go do następnej rundy. Wtedy wydarzyło się coś, czego ekipa programu się nie spodziewała. Nawet sam wokalista jeszcze parę miesięcy wcześniej byłby zaskoczony swoją decyzją.
"American Idol" to przecież program, który wypromował między innymi Kelly Clarkson i Adama Lamberta. Ktoś chwalony od samego początku przez jurorów nie musiałby nawet koniecznie wygrać, żeby zrobić karierę. Benson jednak czuł się przytłoczony, do tego nie był przekonany, czy to na pewno najlepsza droga dla niego. Artysta chciał śpiewać i tworzyć na własnych warunkach, a wiadomo, że po talent show musiałby się dostosować przynajmniej do części wymagań. Chłopak więc grzecznie podziękował i pożegnał się z telewizją.
Chciał zostać architektem, dziś Benson Boone podbija sieć
Jeśli myślicie, że scena od lat była marzeniem muzyka, to będziecie rozczarowani. Być może Boone nigdy nie nagrałby żadnej piosenki, gdyby nie przypadek. Nastolatek z Waszyngtonu, jeden z pięciorga rodzeństwa w rodzinie mormonów, miał nieco inne plany na życie. Owszem, interesował się sztuką, ale raczej malowaniem, rysunkiem. Wokalista planował, że zostanie dekoratorem wnętrz albo architektem.
Te pomysły miały jednak sporą konkurencję, bo artysta był też w czasach szkolnych świetnym sportowcem. Po godzinach szalał na boisku do koszykówki, jeździł na rolkach, wspinał się, a także trenował skoki do wody, w których zresztą świetnie sobie radził. Benson był nawet gwiazdą szkolnej drużyny i brał udział w stanowych zawodach. Sami widzicie: tyle zajęć i ani słowa o muzyce. Jakim więc cudem sportowiec/przyszły architekt trafił na scenę?
Benson umiał dobrze grać na pianinie. Nic dziwnego, że przyjaciel poprosił go o pomoc, kiedy szukał klawiszowca do swojego zespołu. To nie miało być zajęcie na stałe. Grupa zgłosiła się do szkolnego konkursu i bardzo chciała go wygrać. Sprawy się skomplikowały, kiedy okazało się, że formacja co prawda zwerbowała pianistę, ale... straciła wokalistę. Ten dotychczasowy chyba nie uniósł presji i po prostu wycofał się w ostatniej chwili. Nikt inny w zespole nie chciał podjąć się śpiewania, z drugiej strony nikt nie zamierzał wycofywać się z rywalizacji. Koledzy powiedzieli więc Boone’owi: "Albo ty zaśpiewasz, albo odpadamy od razu".
Wiecie, co się dzieje, kiedy coś takiego usłyszy sportowiec? Nie było oczywiście mowy o poddawaniu się, więc chłopak nauczył się kilku piosenek na dzień przed konkursem i wystąpił. Benson ewidentnie wziął sobie do serca prośby i marzenia pozostałych muzyków, bo zaśpiewał tak, że widzowie byli w szoku, jego rodzice się popłakali, a konkurencja nie miała najmniejszych szans. Grupa oczywiście wygrała, jednak największym zwycięzcą tego wieczoru okazał się sam Boone. Artysta błyskawicznie stał się najpopularniejszym dzieciakiem w szkole i "chłopakiem z taaaakim głosem", a przede wszystkim odkrył, że śpiewanie, z którym przed konkursem nie miał przecież nic wspólnego, bardzo mu się podoba - i może warto coś z tym zrobić.
"Hej, przyjedź do Vegas"
Benson postanowił pochwalić się świeżo odkrytym talentem i pasją w sieci. Nastolatek zaczął wrzucać na TikToka filmiki, w których śpiewał. Nie musiał długo czekać na reakcje. Artystą zachwycili się nie tylko internauci, ale też - jak już wiecie - produkcja programu "American Idol". Po rezygnacji z talent show muzyk oczywiście nadal działał w sieci, ale zaczął naprawdę poważnie myśleć o przyszłości na scenie, więc postanowił zrobić następny krok.
Sprawę ułatwił mu fakt, że telewizyjny występ przykuł uwagę ludzi z branży muzycznej. Wokalista dostał wiadomości od producentów, wydawców, menedżerów, którzy bardzo chcieli z nim współpracować. Do artysty odezwał się też Dan Reynolds, na co dzień lider grupy Imagine Dragons. Benson nie wierzył własnym oczom, gdy Dan zaprosił go do Las Vegas na sesję ze swoim zespołem. Sam gwiazdor nie miał nawet pojęcia, jak bardzo pomaga młodszemu koledze. Żaden kurs ani forum w internecie nie nauczą przecież, jak radzić sobie w show-biznesie. Debiutant, co raczej nie dziwi, nie wiedział, jak działa rynek, jak wygląda praca w studiu, ani nawet od czego zacząć. Nie wspominając już o tym, na co i na kogo trzeba uważać. Reynolds wytłumaczył Boone’owi krok po kroku, jak rozpocząć karierę. Wyprawa do stolicy hazardu okazała się wyjątkowo udana, bo wokalista poznał przy okazji swojego przyszłego menedżera.
Oczywiście Benson szybko podpisał kontrakt, w czym również pomógł Dan Reynolds, więc artysta mógł nareszcie ruszyć do studia. Nie mylić ze studiami, bo z tych muzyk szybko zrezygnował, kiedy dotarło do niego, że chce się zająć śpiewaniem. Debiutancki singel wokalisty, "Ghost Town", ukazał się w październiku 2021 roku. Artysta mówił poważnie, kiedy wspominał, że chce być autentyczny, bo w klipie do tego kawałka zagrali jego prawdziwi znajomi.
Piosenka spodobała się nie tylko Amerykanom, którzy dobrze zapamiętali zdolnego chłopaka z telewizyjnego programu, ale też słuchaczom w kilkunastu innych krajach. Oczywiście utwór świetnie radził sobie również w sieci. Boone poszedł za ciosem i wydawał kolejne single, między innymi "In the Stars". O wokaliście robiło się coraz głośniej, a on sam występował tam, gdzie się tylko dało, bo przecież nie ma lepszego treningu, niż granie na prawdziwej scenie, nawet skromnej.
Te treningi bardzo przydały się artyście w 2024 roku. Oczywiście wcześniejsze piosenki odniosły sukces, również w sieci, ale nic nie może się równać temu, co wydarzyło się wokół singla "Beautiful Things". Utwór podbił listy przebojów, a przede wszystkim stał się hitem TikToka. Nie ma chyba osoby, która chociaż raz nie natknęłaby się w ostatnich tygodniach na fragment: "Please stay, I want you, I need you, oh God. Don't take these beautiful things that I’ve got". Tę piosenkę o związku Benson Boone napisał pewnego wieczoru w Los Angeles, na starym pianinie babci. Następnego dnia muzyk zaniósł pomysł do studia. Co prawda wokalista był przekonany, że powstaną z tego dwa różne utwory, ale jego współpracownik zasugerował, żeby stworzyć z fragmentów jeden kawałek. Reszta jest historią.
Dzisiaj wokalista ma miliony fanów na TikToku, ale też poza nim, o czym świadczy choćby zainteresowanie koncertami. Artysta wydał wiosną debiutancką płytę "Fireworks & Rollerblades" i przynajmniej do września będzie promować album w trasie. Benson Boone zagra koncert w Warszawie 2 czerwca 2024 roku. Ci, którym udało się kupić bilety na ten występ, mają sporo szczęścia. Cała tegoroczna trasa wokalisty, niezależnie od miasta i kontynentu, jest wyprzedana.