Czego się nie dotknie, zamienia w złoto! To on stoi za największymi przebojami Timberlake'a
Lata mijają, mody się zmieniają, a on cały czas jest jednym z najbardziej rozchwytywanych producentów muzycznych na świecie. Timbaland ma swój styl, a jednocześnie potrafi pracować praktycznie z każdym - od oldskulowych raperów po najmodniejsze popowe gwiazdy. Niektórzy żartują nawet, że jeśli ktoś nie ma pomysłu na brzmienie albumu, ale chce trafić na szczyty list sprzedaży, to ma jedną pewną opcję. Oto największe przeboje, jakie ma na koncie Timbaland.
DJ Tim był w czasach szkolnych gwiazdą każdej imprezy. Nastolatek zaczynał oczywiście od grania cudzych utworów i miksowania, ale marzył o czymś więcej - chciał sam tworzyć muzykę albo pomagać w tym innym artystom. Talent i ciężka praca okazały się w jego przypadku kluczem do sukcesu. Kiedy raperka Missy Elliott, koleżanka Timothy'ego Mosleya, bo tak naprawdę nazywa się muzyk, usłyszała jego produkcje, zabrała go ze sobą do Nowego Jorku. Tak rozpoczęła się kariera artysty, który wkrótce z DJ-a Tima stał się Timbalandem.
Timbaland, Keri Hilson, D.O.E. - "The Way I Are"
Przez większość swojej kariery Timbaland po prostu tworzy bity dla innych albo siedzi za konsoletą i produkuje cudze piosenki. Artysta ma też jednak na koncie płyty pod własnym szyldem. Im dłużej działa się w branży muzycznej, tym więcej ma się dobrych znajomych, którzy chętnie współpracują przy utworach, a Timbaland świetnie potrafi to wykorzystać. Na albumach muzyka pojawiły się takie gwiazdy jak: Drake, Justin Timberlake, Katy Perry, 50 Cent, a nawet Elton John. Nic dziwnego, że wiele singli z tych płyt stało się przebojami. "The Way I Are" to właśnie jeden z nich. Piosenka trafiła na krążek "Shock Value", ale nie tylko, bo kawałek tak spodobał się Keri Hilson, że artystka umieściła go również na swojej płycie. Timbalandowi pomógł tu Danja, inny producent, który w rubryce "współprace" w CV może wymienić czołówkę gwiazd popu. Panowie stworzyli singel w domowym studiu Timbalanda, sami nagrali partie instrumentów, a potem mogli już tylko obserwować, jak piosenka pnie się na szczyty list przebojów.
Aaliyah - "Try Again"
Wokalistka i aktorka była nazywana "księżniczką R&B". Mentorem młodej gwiazdy został niesławny R.Kelly, ale dwie kolejne płyty artystki wyprodukował już Timbaland. Muzyk pracował też z piosenkarką przy okazji ścieżki dźwiękowej filmu "Romeo musi umrzeć", czyli kolejnej nowoczesnej adaptacji "Romea i Julii" Szekspira, w której zresztą Aaliyah zagrała. To właśnie na tym soundtracku pojawił się jeden z największych przebojów wokalistki, czyli "Try Again". Sytuacja była dość nietypowa, bo gwiazda sama odpowiadała za muzykę towarzyszącą filmowi.
Co więcej, rozmowy na temat płyty rozpoczęły się, zanim padł pierwszy klaps na planie. "Try Again" pierwotnie było piosenką, która miała motywować ludzi. Jeden ze współpracowników wokalistki usłyszał jednak utwór na wstępnym etapie prac i stwierdził, że tekst koniecznie musi opowiadać o miłości. Ekipa zmieniła więc kawałek i okazało się, że to była świetna decyzja. Sam bit powstał, jak wspominał Timbaland, przypadkiem. Producent grał coś na klawiszach w studiu, jego inżynier dźwięku akurat wszystko nagrywał i w pewnym momencie Timbo zdał sobie sprawę, że wymyślił coś ciekawego. Panowie odtworzyli nagranie i mieli gotowy pomysł na piosenkę. Jedną z nielicznych osób, które słyszały pierwszą wersję utworu, był Jay-Z. Raper rzucił tylko "Mój boże!" i natychmiast stwierdził, że to będzie przebój. Nie mylił się.
Justin Timberlake - "Cry Me a River"
Kiedy były członek boysbandu rozpoczyna solową karierę, musi się nieźle postarać, żeby nie zawieść fanów, tym bardziej jeśli przy okazji chce trochę zmienić swój wizerunek. W 2002 roku grupa *NSYNC zawiesiła działalność, a Justin Timberlake postanowił "pójść na swoje". Wokalista stwierdził, że odetnie się od popowych korzeni, zamiast tego zaproponuje nieco doroślejsze dźwięki. Wszyscy współpracownicy gwiazdora słuchali więc starych płyt, żeby trochę się zainspirować. Większość "Justified", debiutanckiego albumu Justina, wyprodukowali The Neptunes, czyli Chad Hugo oraz Pharrell Williams, a także Timbaland, swoją drogą prywatnie kuzyn Pharrella.
Najgłośniejszą piosenką z płyty okazał się oczywiście singel "Cry Me a River". Nie tylko dlatego, że to dobry utwór, ale też z powodu głośnej relacji Timberlake’a i Britney Spears, o której przebój miał opowiadać. Piosenka powstała, kiedy Justin i Timbo pracowali wspólnie w studiu. Wokalista skończył akurat średnio przyjemną rozmowę telefoniczną (podczas niej miał usłyszeć, że Spears go zdradziła) i wszedł do pomieszczenia. Producent od razu zauważył, że muzyk jest wściekły i rzucił na pocieszenie coś w stylu "Nie przejmuj się", ale to nie pomogło. Wzburzony Justin powtarzał: "Nie wierzę, że mi to zrobiła". Zirytowany artysta w końcu usiadł i przelał swoje rozczarowanie na tekst. Timbaland nie tylko wyprodukował utwór, ale też trochę zaśpiewał. Do dziś "Cry Me a River" jest jednym z największych przebojów Timberlake'a.
Nelly Furtado - "Promiscuous"
Muzyczne eksperymenty nigdy nie były Nelly Furtado obce, ale przy trzecim albumie artystka wyjątkowo wysoko zawiesiła sobie poprzeczkę. Wokalistka stwierdziła, że chce stworzyć mieszkankę gatunków, która przy okazji będzie wyjątkowo przebojowa. Piosenkarka postanowiła udowodnić światu, a przede wszystkim sobie, że może zrobić coś ciekawego, co jednocześnie będzie się cieszyć sporą popularnością. Wytwórnia zasugerowała, żeby artystka zatrudniła do produkcji płyty Timbalanda. Skończyło się tym, że muzyk nie tylko czuwał nad nowymi kawałkami, ale też wiele z nich współtworzył, między innymi singel "Promiscuous".
Piosenka, co ciekawe, jest inspirowana przebojami lat 80. Timbo oraz jego współpracownik Danja na okrągło słuchali w studiu utworów Eurythmics, Blondie i The Police. Później dorzucili do swoich pomysłów trochę elektroniki oraz hip hopu i tak powstał jeden z największych hitów na albumie "Loose". Timbaland popisał się też w piosence swoim wokalem, bo to właśnie on stworzył w "Promiscuous" duet z Nelly. Utwór okazał się przebojem nie tylko po premierze, ale też, kolejny raz, niemal 20 lat później, kiedy na nowo zyskał popularność dzięki TikTokowi.
Timbaland, Nelly Furtado, Justin Timberlake - "Give It to Me"
Producent doskonale wiedział, jak świetnie Nelly i Justin sprawdzają się we współpracy, zanim przekonała się o tym reszta świata. Furtado nagrała jeden duet z Timberlakiem już przy okazji albumu "Loose", ale utwór nie doczekał się wtedy wydania. Timbo postanowił więc wykorzystać energię dwójki artystów na własnej płycie. Jeśli myślicie, że tylko muzycy, zwłaszcza raperzy, mogą mieć swoje wojny, to grubo się mylicie. Okazuje się, że niezłe walki potrafią też toczyć twórcy piosenek i producenci.
Z jednym z nich, Scottem Storchem, Timbaland w przeszłości współpracował, ale w pewnym momencie panowie pokłócili się o honory i - jak to zwykle bywa - pieniądze. Timbo postanowił odpowiedzieć rywalowi w piosence. "Dostaję za bity pół bańki, ty parę tysięcy. [...] Szanują mnie od Kalifornii po Japonię" - śpiewał w "Give It to Me" Mosley. Wersja demo singla wyciekła do sieci na kilka miesięcy przed jego wydaniem, więc o nowym albumie Timbalanda zaczęło być głośno bardzo wcześnie. Jak nietrudno się spodziewać, utwór, który stał się sporym przebojem, tylko zaognił konflikt między producentami. Storch wydał w odpowiedzi swoją piosenkę, "Built Like That".
Timbaland, OneRepublic - "Apologize"
OneRepublic to dzisiaj popowa potęga, ale nie zawsze grupa świetnie sobie radziła. Jej wokalista, Ryan Tedder, jest autorem wielu przebojów dla różnych artystów, w tym oczywiście własnego zespołu. Był jednak taki czas, kiedy muzyk próbował swoich sił w show-biznesie i nic z tego nie wychodziło. Ryan oraz jego szkolny kolega Zach Filkins, potem z pomocą reszty ekipy, chcieli za wszelką cenę zainteresować świat swoimi piosenkami. Przez ponad dwa lata grupa nagrywała debiutancki album i dosłownie na kilka tygodni przed wydaniem płyty, wytwórnia zerwała kontrakt z artystami. Zespół stwierdził, że skoro ma już utwory, to pochwali się nimi w sieci.
O OneRepublic szybko zrobiło się w internecie głośno, a wtedy odezwał się Timbaland, który zaproponował muzykom, że wyprodukuje "Apologize" po swojemu. Timbo powiedział wprost: "Ten kawałek stałby się przebojem ze mną albo beze mnie", ale grupa była zachwycona tym, co producent zrobił z piosenką. "Apologize" trafiło na album Timbalanda, błyskawicznie zostało hitem i nareszcie zwróciło uwagę świata na zespół. Oczywiście Ryan i spółka wydali później singel również na swojej płycie.
Missy Elliott - "Get Ur Freak On"
Raperka i producent mają na koncie wiele lat wspólnej pracy. To właśnie Missy Elliott uwierzyła w Timbalanda i dała mu szansę na początku jego kariery. Artystka miała kiedyś własny zespół, Sista. Formacja podpisała kontrakt z wytwórnią znanego w świecie hip hopu oraz R&B DeVante Swinga, nagrała nawet płytę i liczyła na wielką karierę, ale zamiast tego musiała przełknąć porażkę. Album się nie ukazał, kontrakt był więc nieważny. Wokalistka nadal jednak pracowała z Timbalandem nad muzyką.
Kiedy inna firma poradziła Missy, żeby rozpoczęła solową karierę, raperka długo się nie zastanawiała. Elliott szybko zebrała utwory i w tydzień nagrała zupełnie nową płytę, którą zresztą współtworzył i w całości wyprodukował Timbo. Duet przez lata udowadniał światu, że wspólnie potrafi nie tylko czerpać z hiphopowej klasyki, ale też zaskoczyć nowoczesnym i niespotykanym brzmieniem, jak właśnie w "Get Ur Freak On". Producent wymyślił bity do tej piosenki po tym, jak podczas podróży słuchał muzyki z Indii. Timbaland i Missy tak się zachwycili tanecznymi brzmieniami z tamtego regionu, że postanowił stworzyć ich własną wersję. "Get Ur Freak On" do dziś jest uznawane za jeden z najlepszych utworów Missy Elliott, a trzeba przyznać, że konkurencja jest spora.
Ginuwine - "Pony"
To utwór z czasów, kiedy Timbaland nie był jeszcze wielką gwiazdą, lecz dopiero "świetnie zapowiadającym się producentem". W połowie lat 90. muzyk współpracował między innymi z Missy Elliott i Aaliyah, a także Ginuwine, czyli początkującym artystą R&B. "Pony" trafiło na album "Ginuwine... the Bachelor", czyli debiut gwiazdora. Tej piosence obaj muzycy sporo zawdzięczają, bo singel podbił listy przebojów w wielu krajach. Ginuwine szybko zyskał popularność wśród słuchaczy, a inni artyści zaczęli sprawdzać, kim właściwie jest ten Timbaland. Producent zdradził, że "Pony" powstało kilka lat przed nagraniem i musiało trochę poleżeć w szufladzie, ale ostatecznie trafiło na idealny czas i miejsce. Jeśli utwór wydaje wam się stosunkowo nowy, to nie bez powodu. Piosenka wróciła niedawno na listy przebojów, między innymi w Stanach, dzięki TikTokowi.