Reklama

Celebryto, strzeż się efektu Streisand!

"Internet nie przebacza" – wyświechtane hasełko? Pięć lat temu Beyonce na własnej skórze przekonała się, że jedna, nie do końca przemyślana decyzja, może sprawić, że zaczną śmiać się z ciebie miliony użytkowników sieci. Wszystko z powodu efektu Streisand.

"Internet nie przebacza" – wyświechtane hasełko? Pięć lat temu Beyonce na własnej skórze przekonała się, że jedna, nie do końca przemyślana decyzja, może sprawić, że zaczną śmiać się z ciebie miliony użytkowników sieci.  Wszystko z powodu efektu Streisand.
Fotoreporterzy zrobili Beyonce w trakcie Super Bowl 2003 roku kilka niewygodnych zdjęć. Jednak dopiero to, co stało się po koncercie, wywołało nieoczekiwaną reakcję internautów /Chris Graythen/Ezra Shaw /Getty Images

"Niepochlebne zdjęcie"

3 lutego 2013 roku muzyczną gwiazdą XVLII  finału Super Bowl, w którym zmierzyły się drużyny Baltimore Ravens i San Francisco 49ers, była Beyonce. Wokalistka w trakcie nieco ponad 12-minutowego występu zaprezentowała swoje największe przeboje takie jak "Crazy In Love", "Single Ladies (Put a Ring On It)",  "Halo" oraz numery z jej ostatniej wtedy płyty "4" - "Run The World (Girls)" i "End of Time".

Na scenę Beyonce zaprosiła także Michelle Williams i Kelly Rowland z Destiny’s Child i razem z nimi wykonała piosenki "Bootylicious" i "Independent Women Part II".

Reklama

Koncert zgromadził przed telewizorami w Stanach Zjednoczonych ponad 110-milionową widownię, a dzięki 268 tys. tweetom na minutę stał się w tamtym czasie najczęściej komentowanym wydarzeniem w historii serwisu. Piosenkarkę obsybywano komplementami również w mediach.

Jednak nie wszystko poszło po myśli Queen B. W zasadzie jedynym zgrzytem jej występu były... zdjęcia. Beyonce na scenie zaprezentowała kilka choreografii tanecznych, które kosztowały ją sporo wysiłku. Łatwo można było zobaczyć to na zdjęciach wykonanych przez będących na miejscu fotografów.

Niekorzystne ujęcia trafiły się m.in. do serwisu Buzzfeed i właśnie tam maila skierowali przedstawiciele wokalistki. Ci domagali się usunięcia zdjęć, które narażały piosenkarkę na śmieszność.

"W waszej galerii znalazło się kilka niepochlebnych zdjęć. Bardzo grzecznie prosimy o ich usunięcie. Jesteśmy pewni, że znajdziecie lepsze fotografie" - można było przeczytać wiadomości wysłanej do redakcji. Ta jednak nie posłuchała próśb, a co więcej postanowiła opublikować ją w sieci. Buzzfeed nie omieszkał również odpowiedzieć. W swoim mailu zapytał menedżment wokalistki, z jakiego powodu domagają się cenzury gwiazdy. Na to już sztab Beyonce nie udzielił odpowiedzi.

W ten sposób galeria, o której prawdopodobnie tydzień później zrobiłoby się całkowicie cicho, stała się ekstremalnie popularna, a zdjęcia z niej posłużyły do stworzenia mema o nazwie "niepochlebna Beyonce", w których porównano ją m.in. do sztangisty i She-Hulka.

O sprawie napisały również najpoczytniejsze gazety i serwisy na świecie. Dodajmy, że media też podkręcały całą historie. Potal Gawker poinformował, że agencja Getty Images usunęła pięć z siedmiu negatywnie ocenionych fotografii, co tylko podgrzało atmosferę wokół gwiazdy.

"Nazywają to efektem Streisand. Może teraz powinniśmy to nazywać efektem Beyonce" - kpił z wokalistki serwis The Daily Dot.

Wielka afera o zdjęcie wybrzeża

Dziennikarze serwisu w swoich żartach odnieśli się do zjawiska internetowego, które zostało nazwane od nazwiska Barbry Streisand, a z którego na pewno sama wokalistka i aktorka nie jest dumna. O co w nim chodzi? O skutek odwrotny do zamierzonego. W momencie próby cenzury pewnych treści (zdjęć, tekstu, nagrań) przez gwiazdę, polityka lub organizację, dochodzi do sytuacji odwrotnej  - następuje szybkie i niekontrolowane rozpowszechnienie niewygodnego materiału po całej sieci.

W 2002 Kenneth Adelman został zatrudniony w ramach California Coastal Records Project do zrobienia zdjęć wybrzeżom Kalifornii. Łącznie fotograf wykonał ponad 12 tysięcy ujęć dla naukowców badających erozję brzegu. Wszystkie kopie znalazły się także w sieci, skąd można było z łatwością je pobrać. Możecie zrobić to TUTAJ.

Na nieszczęście dla Adelmana na tym samym wybrzeżu mieszkała Barbra Streisand. Gdy ta dowiedziała się, że jej willa została sfotografowana, poinformowała swoich prawników. Ci natychmiast wytoczyli ciężkie działa, pozywając w 2003 roku fotografa o naruszenie prywatności piosenkarki, domagając się od autora 50 milionów dolarów odszkodowania.

O całym absurdalnym żądaniu Streisand prawdopodobnie świat nie dowiedziałby się, gdyby nie... błąd prawników, którzy zapomnieli utajnić sprawę w sądzie. O aferze dowiedziały się media, podając również miejsce, z którego można było ściągnąć fotografię. Liczba pobrań zaczęła rosnąć lawinowo. Przed całą sprawą zdjęcie będące przyczyną sporu pobrało zaledwie sześć osób (a oprócz prawników zrobił to sąsiad Streisand, którego posiadłość także była na zdjęciu). Niedługo później licznik ściągnięć przekroczył ponad 400 tys., a fotografia "3850" krążyła po całej sieci (trafiła nawet do bazy Associated Press).

Finał sprawy do wyrok sądu, który nie dopatrzył się naruszenia prywatności gwiazdy, a Streisand musiała pokryć koszty procesu. Dwa lata później Mike Masnick z serwisu Techdirt spuentował  całą sprawę następująco:

Sam Masnick absurdalne roszczenia ze strony prawników przerabiał osobiście. Kiedy bowiem prowadził stronę zajmującą się umieszczaniem zdjęć pisuarów z kurortów turystycznych, przedstawiciele jednego z nich uznali, że nazwa ich ośrodka znalazła się na jego stronie nielegalnie.

Inne przypadki

Podobnych przykładów jak ten Barbry Streisand i Beyonce jest naprawdę sporo. Ryan Giggs w 2011 roku chciał wyciszyć sprawę romansu z Imogen Thomas,  brytyjska organizacja Internet Watch Foundation domagała się od Wikipedii usunięcia okładki płyty Scoprions "Virgin Killer", natomiast kościół scjentologiczny próbował bezskutecznie wymazać z sieci przemówienie Toma Cruise'a o całej organizacji.

W Polsce w ostatnim czasie zjawisko można było  zaobserwować przy okazji prześmiewczych zdjęć i filmików dotyczących braci Golec. Muzycy pod jednym z nich (Bracia Pier***ec - "Ściernisko") wystosowali oficjalne żądanie usunięcia nagrania. Oficjalny i groźny ton komentarza wywołał efekt odwrotny od zamierzonego. Kontrowersyjne nagranie znalazło się na innych na kanałach, a w sieci rozpoczął się prawdziwy festiwal żartów z Golec uOrkiestry.

Czy da się więc walczyć z efektem Streisand? Wydaje się to niemożliwe, a zbawienne w skutkach dla gwiazd może być niepodejmowanie żadnych kroków, a wręcz włączenie się do zabawy. W większości przypadków, tak jak chociażby wyżej przytoczonych, niewygodne zdjęcia lub nagrania nigdy nie trafiłyby do szerszego odbiorcy lub zostałyby po kilku dniach zapomniane.  Tak jak "niepochlebne" fotografie Beyonce.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Beyonce Knowles | Barbra Streisand | Golec uOrkiestra
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy