Plebiscyt Złotego Bączka rozstrzygnięty

Jak co roku na Przystanku Woodstock przyznana została nagroda Złotego Bączka dla najlepszej festiwalowej kapeli. Nie było zaskoczeniem, że tym roku bezapelacyjnie zwyciężył łódzki zespół Coma.W wyścigu po statuetkę pokonał zespół Indios Bravos.

Zespół Coma na Przystanku. Fot. Tomasz Przewrocki
Zespół Coma na Przystanku. Fot. Tomasz PrzewrockiINTERIA.PL

Te dwie kapele najbardziej liczyły się w walce o Złotego Bączka, głosami fanów znacznie wyprzedzając pozostałe formacje. Przez kilka tygodni zmieniały się na pozycji lidera, w związku z czym Jurek Owsiak dał możliwość występu obu zespołom. O nagrodzie Coma dowiedziała się tuż przed swoim koncertem.

Zespół Coma swoją ostatnią płytą o skomplikowanie brzmiącym tytule "Zaprzepaszczone siły armii świętych znaków" powtórzył sukces debiutu i tym samym umocnił swoją pozycję na rynku muzycznym. Mimo czasami patetycznych tekstów, nie każdemu przypadającej do gustu maniery wokalnej oraz charakterystycznego zachowania na scenie lidera zespołu Piotra Roguckiego, grupie udało się w Polsce zdobyć bardzo dużą rzeszę oddanych fanów.

Część z nich pojawiła się na tegorocznym Przystanku Woodstock. Ludzi paradujących po terenie festiwalu w koszulkach Comy, przybyłych specjalnie na występ kapeli, było sporo. Ale po sceną bawili się nie tylko oni. Grupie udało się zgromadzić największą publikę ze wszystkich zespołów prezentujących się drugiego dnia na głównej scenie woodstockowej.

"Tutaj nie decyduje ilość sprzedanych płyt. Tutaj nie decyduje ilość piosenek puszczanych w radiu. Tutaj decydujecie wy!" - krzyknął ze sceny do publiczności Jurek Owsiak, uroczyście wręczając grupie statuetkę. Tłum odśpiewał na cześć zespołu gromkie sto lat. Coma odwdzięczyła się wykonując swój największy przebój - pochodzący z płyty "Pierwsze wyjście z mroku" utwór "Sto tysięcy jednakowych miast", wzbogacając go dodatkowymi solówkami gitarowymi, nie występującymi w oryginalnej, płytowej wersji.

Oczywiście nie obyło się bez małego show, teatralnych gestów oraz pełnej przejęcia miny wokalisty. W końcu Piotr Rogucki skończył krakowską szkołę teatralną. Jeszcze jakiś czas temu Jurek Owsiak dziwił się tak dużej popularności grupy w naszym kraju. "Mam nadzieję, że wszystkie teatralne gesty zespołu są szczere" - komentował wtedy. Nie wiadomo, czy zmienił zdanie co do szczerości przekazu zespołu. Jedno jest pewne - na pewno docenił ich muzykę.

Zobacz nasz raport specjalny o Przystanku Woodstock 2007!

Kasia Małysa, Radio Bez Kitu, Kostrzyn nad Odrą

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas