Jedna ciągła myśl. Relacja z koncertu Kari w Krakowie

Muzyka Kari jest intymna, delikatna i wysmakowana, łatwo wyobrazić sobie koncert artystki jako skromne, kameralne wydarzenie. Tymczasem krakowski występ Polki (7 lutego) okazał się być oryginalnym, poruszającym spektaklem.

Kari (fot. Jan Graczyński)
Kari (fot. Jan Graczyński)East News

Na początku grudnia 2013 roku światło dzienne ujrzał drugi krążek Kari, zatytułowany "Wounds and Bruises". W ramach promocji wydawnictwa wokalistka postanowiła zagrać pięć koncertów w Polsce, na które zaprosiła muzyków z Wielkiej Brytanii, tych samych, którzy pomogli jej w nagraniu płyty. Kraków był trzecim przystankiem na trasie artystów.

Na scenie klubu Studio obok Kari pojawili się więc: Chris Headley, Callum Harvie, John Pullan oraz Jon Headley, który odpowiada za produkcję "Wounds and Bruises". Popisom muzyków towarzyszyły prezentowane na telebimach umieszczonych po obu stronach sceny wizualizacje przygotowane przez kolektyw Wooom.

Krakowska publiczność była więc świadkiem dźwiękowo-wizualnego spektaklu, choć i to określenie nie w pełni oddaje klimat wydarzenia. Styl tańca i strój artystki, motywy wyświetlane na telebimach, światło, a także: okrzyki, zaśpiewy, wybijająca transowe rytmy perkusja sprawiały, że całość przypominała plemienny rytuał.

Kari niewiele mówiła, ponieważ - jak poinformowała na samym początku show - wszystkie prezentowane kompozycje traktuje jak jedną ciągłą myśl. Tak dobrała repertuar (w większości wypełniły go utwory z nowego albumu), by jak najlepiej i z odpowiednim napięciem ją przekazać.

Choć rozpoczęła od "I Am Your Echo" (został powtórzony podczas bisu), nie odegrała zwyczajnie płyty, żonglowała piosenkami. Zdobyła się też na kilka opowieści: m.in. przybliżyła genezę powstania utworów "Fireproof", który traktuje o zmaganiu się z gniewem i żalem, oraz "Eliah", który określiła "swoistą modlitwą". Nawet więc i te, pozamuzyczne wstawki współtworzyły mistyczną atmosferę.

Niestety, nie do końca dobre nagłośnienie, zwłaszcza wokalu, utrudniało słuchaczom poddanie się nastrojowi. Wyjątek stanowił "Hurry Up", podczas którego publiczność dała się porwać i rytmicznie klaskała.

Zobacz teledysk do singla "Hurry Up" Kari:

W jednym z wywiadów - mówiąc o nowym albumie - Kari wyznała, że chciała, aby był uniwersalny i dotarł do jak największej liczby słuchaczy. Mimo konieczności konkurowania piątkowego koncertu z ceremonią otwarcia Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi publiczność stawiła się licznie (wokalistka oceniła, że dla większej grała w Krakowie tylko podczas Męskiego Grania), co wskazuje, że jej plan wypalił. Ciekawa formuła scenicznego show na pewno nikogo nie rozczarowała.

Olek Mika, Kraków

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas