Reklama

Alternatywa w 2009 roku

Zamiast 10 najlepszych alternatywnych albumów roku 2009, proponujemy dziesiątkę wyróżniających się płyt ostatnich 12 miesięcy. Wyróżniających się różnych powodów.

Zacznijmy od "Merriweather Post Pavilion" Animal Collective. Dlaczego właśnie od albumu jednej z gwiazd tegorocznego festiwalu w Jarocinie? Bo "Merriweather Post Pavilion" najczęściej trafiało na szczyt najróżniejszych podsumowań "the best of 2009" w muzyce alternatywnej i niezależnej. Oficjalnie ogłosiła to nawet sieć sklepów HMV, która skompilowała 34 różne zestawienia najlepszych albumów według krytyków muzycznych. Na szczycie znaleźli się właśnie Animal Collective. Jak już to bywa z arcydziełami, płyta podzieliła fanów. Jedni zarzucili zespołowi zdradę ideałów, pozostali uznali "Merriweather Post Pavilion" za objaw geniuszu grupy. My stawiamy na to drugie.

Reklama

Zobacz klip Animal Collective do utworu "My Girls":

W 2008 roku EP-ką "Chunk of Change" narobili wielkiego smaka, by kilka miesięcy później zaserwować jeszcze bardziej wyrafinowaną potrawę w postaci długogrającej płyty "Manners". Mowa o amerykańskiej formacji Passion Pit. Co takiego jest w debiucie kwintetu z Massachusetts, że znalazł się w luźnym podsumowaniu najlepszych płyt 2009 roku? Przede wszystkim to nowe spojrzenie na muzykę... popową, bo melodie na tej płycie są więcej, niż przebojowe. Irytująco-uzależniający wokal Michaela Angelakosa, który śpiewa jakby był w początkowym stadium mutacji. I wreszcie największy atut płyty - czyli jej bogactwo. "Manners" można słuchać wielokrotnie i znajdować w piosenkach wciąż coś nowego. Do znudzenia.

Zobacz klip Passion Pit do kompozycji "The Reeling":

Niewiele nowego znajdziemy natomiast w piosenkach z debiutanckiej płyty duetu La Roux "La Roux". Ten album to zaprzeczenie pojęcie oryginalności: od jakże wyszukanego tytułu płyty, przez głos wokalistki Annie Lennox... to znaczy Elly Jackson, więcej niż mocno inspirowany latami 80. image, wreszcie prymitywne synthpopowe brzmienie piosenek, znane z wczesnych dokonań Depeche Mode, Human League czy Heaven 17. Na pierwszy rzut ucha (i oka) kombinacja nie do zaakceptowania. Na szczęście La Roux powala przebojowością piosenek - na cztery pierwsze utwory, trzy to singlowe perełki ("In for the Kill" - zobacz klip, "Quicksand" i "Bulletproof"). Pozostałe numery na płycie również z łatwością chwytają za uszy. W piosence "Fascination" Elly śpiewa o fascynacji zamieniającej się we frustrację. "Taka jest też ta płyta. Z jednej strony frustrująco nieoryginalna, z drugiej fascynująco udana" - pisaliśmy w recenzji.

Zobacz klip La Roux do piosenki "I'm Not Your Toy":

Kolejnym mało oryginalnym, ale jednocześnie rewelacyjnym wydawnictwem 2009 roku była płyta formacji The Horrors "Primary Colours". Kwintetu ze Southend debiutanckim "Strange House" zaciekawił świat mieszanką neo-gotyku, surf i garage rocka. Na drugiej płycie do wymienionych inspiracji The Horrors dorzucili shoegaze'ową, psychodeliczną głębię oraz mroczną, transową motorykę krautrocka. W połączeniu ze świetnymi kompozycjami, zespół upiekł płytę wybitną, w której utoną nie tylko indierockowe dzieciaki, ale również koneserzy-weterani. Jako ciekawostkę dorzucimy, że na "Primary Colours" jako płytę roku 2009 wyróżnili rozmawiający z INTERIA.PL artyści z kompletnie innych muzycznych galaktyk: były lider britrockowego Suede, Brett Anderson, i wokalista hardcore'owego Fucked Up, Damian Abraham. The Horrors zafundowali nam "ten rodzaju koszmaru, z którego nie chcesz się obudzić" - oceniliśmy.

Zobacz klip do świetnej piosenki "Whole New Way", która na drugi album The Horrors nie trafiła:

Na drugiej płycie "Tarot Sport" godny szacunku skok na wyższy poziom wykonali również Andrew Hung i Benjamin John Power z formacji Fuck Buttons. Za sprawą debiutanckiej płyty "Street Horrrsing" pochodzący z Bristolu duet powtórzył dokonania ziomków z Massive Attack, dając podwaliny pod nowy styl muzyczny, jakim w 2008 roku wciąż był drone. Z racji tego, że muzyka elektroniczna starzeje się w tempie zawrotniejszym, niż najszybsze drum'n'bassowe-junglowe produkcje, Fuck Buttons postanowili jeszcze głębiej zanurkować w drone'ową przestrzeń, tym razem jednak z zaskakującymi efektami. Zaskakującymi, bo duet za pomocą sobie jedynie znanej magii spowodował, że syntetyczna, kliniczna, lodowata muzyka zabrzmiała... naturalnie, żywo i ciepło. A otwierający płytę 10-minutowy "Surf Solar" stał się takim samym klasykiem, jak rozpoczynający debiut drone-epicki "Sweet Love for Planet Earth".

Zobacz klip do "Surf Solar" Fuck Buttons:

Okopy pomiędzy gatunkami na trzecim albumie "West Ryder Pauper Lunatic Asylum" skutecznie zakopali Kasabian, tworząc jednocześnie - wbrew temu, co sugerują niektórzy krytycy - własną muzyczną niszę. Choć grupa wystartowała w czasach new rock revolution, to nigdy nie pasowała do sceny zdominowanej przez chłopców w wąskich spodniach z gitarami. A za sprawą "West Ryder Pauper Lunatic Asylum" Kasabian zaczęli grać w lidze, w której są... jedynym zespołem. Dziwi zatem fakt, że opiniotwórcze alternatywne medium - mowa o kultowym serwisie Pitchfork - zrównało "West Ryder Pauper Lunatic Asylum" z ziemią. Inaczej na sprawę popatrzyli krytycy bardziej mainstreamowego "Q", uznając trzeci album Kasabian płytą 2009 roku. Być może to jest właśnie problemem zespołu, który nie ogląda się na niezależne środowisko, tylko myśli o tym, by nagrywać coraz to lepsze płyty. "Za sprawą West Ryder Pauper Lunatic Asylum Kasabian potwierdzili status czarnego konia wyspiarskiej sceny alternatywnej. Muzycy nie traktowani do końca poważnie, w mediach goszczący głównie ze względu na niewyparzone języki, nagrali album, który kandyduje do miana płyty roku 2009" - napisaliśmy w naszej recenzji

Zobacz Kasabian w klipie do singla "Fire":

Scena alternatywna objawiła światu w 2009 roku kilka interesujących debiutów. Jednym z nich była płyta brytyjskiej grupy The xx zatytułowana "The xx". Londyńczycy nie wypłynęli na żadnej hype'owej fali, ale gdzieś cichaczem, tylnym wejście trafili na szczyty zestawień najlepszych płyt roku. "The xx" warto wyróżnić, ponieważ to płyta niemodna, niehałaśliwa, niemłodzieńcza, nieszpanerska, kompletnie ignorująca trendy i listy przebojów, choć bardzo przebojowa (sprawdźcie "Crystalised" czy "Basic Space"). Umiejętnie wykorzystująca przestrzeń i ciszę w piosenkach. Po prostu inna. "Niespodziewanie na rynku pojawił się świeży, bezpretensjonalny i oryginalny album. Oszczędny w środki, ale bogaty w melodie" - to fragment naszej recenzji albumu.

Zobaczcie The xx wykonujących piosenkę "Islands" w słynnym programie "Later Live... with Jools Holland":

Również i w naszym kraju ukazał się wyjątkowy debiut. "Before It Is Too Late" grupy Hatifnats, podobnie jak The xx, ignoruje wszelkie trendy 2009 roku. Przestrzenny album, czerpie z dokonań oldschoolowych shoegaze'owców, zniewala rozmytymi gitarami żywcem wyjętymi z drugiej połowy lat 80. (i the Cure, i U2) i oszałamia jedynym w swoim rodzaju wokalem Michała Pydo, który można porównać jedynie do głosu nieodżałowanego Jeffa Buckley'a. "Jeżeli kochacie muzykę gitarową i ignorujących trendy artystycznych outsiderów, to znaleźliście album dla siebie. Wyjątkowy debiut z równie wyjątkowym wokalistą. Świetne kompozycje: Mathematix, Waking In The Dark czy Horses From Shelville będą klasykami polskiej alternatywy" - zawyrokowaliśmy oceniając "Before It Is Too Late".

Zobacz Hatifnats wykonujących "Waking In The Dark":

Żeby nie zrobiło się zbyt "żółtodziobowato"... Płytą "Kingdom Of Rust" manchesterska formacja Doves po raz kolejny pokazała wyjątkową klasę. Konsekwencja i - piłkarsko mówiąc - stale wysoka forma godne pozazdroszczenia. Czwarty studyjny album weteranów brytyjskiej muzyki niezależnej w opinii większości krytyków był najlepszym w karierze tria. Doves zniewalają nie tylko nieskończonym smutkiem i melancholią kompozycji, ale również świetnymi melodiami. Utwory: tytułowy i "Winter Hill" zdecydowanie zasłużyły na miano najsmutniejszych przebojów ostatnich kilkunastu miesięcy. A "Kingdom Of Rust" Doves było dla roku 2009 tym, czym dla 2008 była genialna płyta "The Seldom Seen Kid" formacji Elbow.

Zobacz Doves wykonujących "Winter Hill" w programie "Later Live... with Jools Holland":

Wreszcie na koniec... Jeżeli mamy już przyznać miano albumu 2009 roku, byłaby to płyta The Flaming Lips "Embroynic". Dla wielu krytyków ten album to jedna wielka "ściema": przerysowana bufonada artystów wyprutych z pomysłów, którzy postanowili nagrać coś niezrozumiałego, by oszukać dziennikarzy i fanów wmawiając wszystkim, że obcują z arcydziełem. My mieliśmy inne zdanie na ten temat. "Linia pomiędzy eksperymentalnym arcydziełem a pseudoartystyczną bzdurą jest bardzo cienka. The Flaming Lips udało się w spektakularny sposób utrzymać równowagę i nagrać płytę roku 2009" - napisaliśmy w recenzji "Embryonic".

Zobacz klip The Flaming Lips do piosenki "I Can Be A Frog" z gościnnym udziałem Karen O:

Artur Wróblewski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: trendy | piosenki | debiut | post | muzyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy