Reklama

"Zespół z sypialni"

Hot Chip to jeden z najbardziej interesujących zespołów na scenie elektronicznej. Wydany w 2008 roku album "Made In The Dark" katapultował ich do ligi najważniejszych grup tanecznych. A znakiem charakterystycznym grupy jest niezdefiniowany styl muzyczny - na myspace'owej witrynie zespołu można przeczytać, że Hot Chip gra minimal, muzykę celtycką i... chiński pop. Stąd głównym tematem rozmowy z Alexisem Taylorem były właśnie gatunki muzyczne. Z wokalistą, gitarzystą i klawiszowcem Hot Chip rozmawiał Artur Wróblewski.

Wytwórnia w notce prasowej opisuje Hot Chip jako "najbardziej pomysłowy zespół w Wielkiej Brytanii". Co ty na to?

(naprawdę długa chwila milczenia) Eee... Yyy... Aaa... (śmiech)

(śmiech) Uzyskam odpowiedź na to pytanie?

(śmiech) Wiesz, właśnie myślałem o zespołach, które lubię. Zastanawiałem się, czy to one nie są najbardziej pomysłowymi grupami na Wyspach. W Anglii jest tyle świetnych grup, które ubóstwiam. Ale... zgadzam się z tym twierdzeniem (śmiech).

A o jakich zespołach myślałeś?

Reklama

(kolejna naprawdę długa chwila milczenia) Eee... To znaczy przez ostatni czas za bardzo nie interesowałem się tym, co dzieje się w brytyjskiej muzyce. Nie angażowałem się w poznawanie nowych stylów i trendów. Oczywiście, jest wiele zespołów, które bardzo szanuję. Jak na przykład Simian Mobile Disco czy The Chemical Brothers. To są wykonawcy, którzy potrafią zmusić mnie do tańca (śmiech). Co jest swoją drogą interesujące. A co do rockowych zespołów, to słucham The Mystery Jets. A z tych mniej znanych, tona pewno Grovesnor. Ich numer zresztą znalazł się na naszej płycie "DJ Kicks".

Przeczytałem, że dorastając fascynowałeś się hip hopem i r'n'b. Jak widzisz współczesną scenę "czarnej" muzyki?

Tak, to prawda. Z nowych rzeczy podoba mi się Ciara. Niektóre jej piosenki są znakomite. Fantastyczne rzeczy produkuje Timbaland. Niektóre jego utwory dla Justina Timberlake'a czy Nelly Furtado są wyjątkowe. Ale nie wydaje mi się, by ta scena była tak dobra, jak kilka lat temu. Jeśli mam mówić o hip hopie, to dla mnie najlepszy okres dla tego stylu to lata 1993-1995. Wtedy zaczynałem słuchać tej muzyki i wciąż płyty z tamtego okresu szanuję najbardziej.

Słuchasz grime'u?

Wydaje mi się, że z tego nurtu Dizzee Rascal jest o kilka długości przed resztą stawki. A ze starszych rzeczy wciąż podobają mi się numery Wiley czy jego Roll Deep Crew. Ale nie powiem, że jestem wielkim fanem tego stylu. Nie zaprzeczam jednak, że w wielu grime'owych numerach jest niesamowita i niekiełznana energia. Podoba mi się też prosta, czasami prymitywna i garażowa produkcja tych płyt. Na przykład słabo słychać wokal, coś jest nagrane jakby zza ściany... Dizzee Rascal jest w tym fantastyczny.

Jesteście postrzegani jako zespół taneczny. Co zatem jest w stanie wyciągnąć Hot Chip na parkiet? Wspomniałeś już o Simian Mobile Disco czy The Chemical Brothers...

W tym momencie różne rzeczy. Lubię muzykę tworzoną przez brytyjskiego producenta Dave'a Taylora z Solid Groove and Switch. On zrobił kilka ciekawych rzeczy na albumie M.I.A. Taka muzyka wyciągnie mnie na dancefloor. Świetny jest także niemieckie DJ Gabriel Ananda. Nie musze mówić o singlach LCD Soundsystem. James Murphy [lider LCD Soundystem - przyp. AW] to już absolutnie znakomitość nowoczesnej muzyki tanecznej. Wszystko, co nagrywa, jest na wysokim poziomie. Lubię także tańczyć do klasycznego disco. Poza tym trochę się starzeję i muzyka disco zaczyna być jedyną, do której mogę tańczyć. Cała reszta zaczyna być za szybka (śmiech). Podsumowując - disco, techno, house i inne...

Różnorodność jak w muzyce Hot Chip. Jak udaje wam się dogadać co do stylu piosenek (śmiech)?

Zdarzają się dyskusje, ale zazwyczaj szanujemy swój punkt widzenia i idziemy na kompromis (śmiech). Oczywiście, gdyby każdy z nas robił muzykę Hot Chip samemu, wyszłoby z tego kilka różnych wersji. Tak jak powiedziałem - Hot Chip to kompromis wszystkich członków zespołu. Według mnie to nam bardzo służy, gdyż mamy szerszy wachlarz brzmień i smaków. Po trochę każdego z nas. Chyba sprawdza się to nieźle...

Sprawdza się świetnie. Poprzedni album "The Warning" zarejestrowaliście w twojej sypialni. Czy "Made In Dark" powstał również w ten sposób? Podkreślacie, że wasze domy mają świetny wpływ na kreatywność Hot Chip...

Tak, połowa nowej płyty powstała w domu. Natomiast druga część to zespół grający na żywo, co trudno byłoby zrealizować w sypialni (śmiech). To był dla nas duży skok do przodu, bo w ten sposób jeszcze nie pracowaliśmy. I także skok dla naszej muzyki, która stała się bardziej żywa, rockowa, hałaśliwa. Wiesz, ta sypialnia nie jest aż tak istotna. To może być jakiekolwiek inne pomieszczenie. Ważne jest to, że muzyka powstawała bez żadnych przeszkód i bez sporych wydatków. Wynajęcie studia łączy się z ogromnymi kosztami, a w sypialni możemy pracować nad piosenkami w nieskończoność. Zmieniać produkcję, strukturę, instrumenty... Dodawać efekty. Usuwać efekty. To samo z wokalami czy partiami instrumentów. I tak miesiącami i miesiącami. To istotna część historii Hot Chip. Słuchając piosenek nagranych kilka miesięcy wcześniej możesz powiedzieć, które przetrwały próbę czasu, a które nadają się do wywalenia albo poprawienia. Długotrwałe słuchanie naszej muzyki to część sposobu pracy Hot Chip. To niesamowicie ważny element procesu twórczego.

Powiedz mi na koniec co stanie się w przyszłości z muzyką elektroniczną?

(śmiech) To jest dobre pytanie. Chciałbym ci powiedzieć co się stanie, ale najbardziej ekscytujące w tym wszystkim jest to, że tak naprawdę... nikt tego nie wie! Wydaje mi się, że obecnie powstaje trend na muzykę samplowaną i pociętą. Jak na przykład ostatni album Björk "Volta". To może być dominujący styl przez jakiś czas. Ale to trudne pytanie i moja odpowiedź może się nie sprawdzić. Wciąż czekam na jakiś rewolucyjny styl w muzyce tanecznej. Nie mam jednak pojęcia, co to będzie (śmiech).

Po "nowej rockowej rewolucji" powinna nastąpić "nowa elektroniczna rewolucja"...

Tak. To jest proces, który można dostrzec w Wielkiej Brytanii. Muzyka ewoluuje. Z techno przeszła w hard core, później jungle i drum'n'bass. Następnie był 2step i garage. Teraz mamy grime. I oczywiście dubstep. Ciekawe, co będzie dalej? Czy powstanie coś nowego opartego na tych tłustych, jamajskich basach?

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: muzyka | śmiech | chip
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy