Zbigniew Wodecki: Wyjść na scenę i zagrać muzyczkę z niespodziankami

- Wydaję mi się, że ludzie zaczęli tęsknić za takim graniem. Proszę zwrócić uwagę, że teraz wszędzie są same "hiciory". Ciągle to powtarzam - nie ma muzyki! - opowiada Zbigniew Wodecki o swojej współpracy z grupą Mitch & Mitch w wywiadzie dla Interii.

Zbigniew Wodecki dzięki współpracy z Mitch & Mitch oraz projektowi "Albo Inaczej", przeżywa drugą młodość
Zbigniew Wodecki dzięki współpracy z Mitch & Mitch oraz projektowi "Albo Inaczej", przeżywa drugą młodośćJan GraczyńskiEast News

Zbigniew Wodecki i muzycy z grupy Mitch & Mitch po raz pierwszy spotkali się w 2008 roku, kiedy to legenda polskiej piosenki wsparła formację w trakcie koncertu w Studiu Programu Trzeciego Polskiego Radia. Sporym echem odbił się również koncert Zbigniewa Wodeckiego z muzykami na OFF Festivalu, gdzie zagrano płytę "Zbigniew Wodecki" z 1976 roku. W kwietniu 2014 roku w Studiu Koncertowym Polskiego Radia im. W. Lutosławskiego, do Wodeckiego i zespołu Mitch & Mitch dołączyli instrumentaliści Polskiej Orkiestry Radiowej. W ten sposób powstała płyta "1976: A Space Odyssey", o której opowiedział nam jeden z jej twórców, czyli nie kto inny, a Zbigniew Wodecki.

Daniel Kiełbasa, Interia: Ma pan 65 lat na karku i można powiedzieć, że jest pan jak dobre wino - im starszy tym lepszy. W ostatnim czasie odciął się pan od mainstreamu i zaczął przyjmować coraz bardziej zaskakujące propozycje.

Zbigniew Wodecki: - To nie moja zasługa, tylko tych ludzi, którzy mi proponują współpracę. Nie wiem, czemu to robią i nie chcę dociekać, ale bardzo się z tego powodu cieszę.

Spodziewał się pan, że po tylu latach stanie się ikoną dla kolejnego pokolenia? Kiedyś nazywano pana królem polskiej piosenki, teraz uwielbia pana młodzież, a niektórzy nazywają nawet królem hipsterów.

- Coś podobnego! Bardzo się dziwię i bardzo się cieszę. Myślę, że pomogło mi to, że jestem przede wszystkim muzykiem. W przeszłości grałem różne gatunki muzyki: symfoniczną, klasykę, big bit, muzykę ludową oraz rocka. Bardzo dużo tych rodzajów mam przerobione, dlatego też dobrze czuję się w różnych projektach, w których młodzi ludzie chcą, abym im coś dograł i zaśpiewał. A ja się zgadzam, bo lubię bawić się muzyką.

Dzięki najnowszej płycie z Mitchami oraz dzięki innym projektom, takim jak przykładowo "Albo Inaczej", połączył pan odległe pokolenia. Na pana koncert może przyjść 45-letni mężczyzna ze swoim synem i każdy będzie się przy pana muzyce bawił i inaczej interpretował.

- Chciałbym zauważyć, że to nie są żadne Himalaje umiejętności. To co robimy z Mitchami, to po prostu granie muzyki, a nie silenie się na odniesienie sukcesu. W tym wszystkim chodzi o to, aby wyjść na scenę i zagrać muzyczkę z niespodziankami. A taką niespodzianką jest przykładowo rodzaj aranżacji. Wydaję mi się, że ludzie zaczęli tęsknić za takim graniem. Proszę zwrócić uwagę, że teraz wszędzie są same "hiciory". Ciągle to powtarzam - nie ma muzyki! A Mitch & Mitch zakochali się w płycie sprzed 40 lat. To były czasy, w których piosenki się komponowało, a nie produkowało. Dziś pamięta się utwory sprzed kilkudziesięciu lat, natomiast nikt nie zna utworów, które były rok temu w Opolu. Łatwość technologiczna powoduje, że muzyka traci ducha.

Mitch & Mitch oraz Zbigniew Wodecki w utworze "Rzuć to wszystko co złe":

Spodziewał się pan w ogóle, że płyta z 1976 roku doczeka się takiej popularności 40 lat po swojej premierze?

- No właśnie to jest fantastyczne, że ci młodzi ludzie to złapali. Ja w tamtych czasach uwielbiałem zespoły jak Blood Sweat & Tears, Chicago, Burta Bacharacha. Poszedłem wtedy w stronę prawdziwej muzyki, nieobliczonej na sukces komercyjny. Teraz wszystko trzeba sprzedać szybko i trafić w gusta publiczności. A nie może być tak, że muzyk zniża się do poziomu widowni, która nie musi być wyrafinowana. Jak ktoś nauczy się słuchać, to będzie wiedział czy muzyka jest dobra, czy to zwykła hochsztaplerka. Tego trzeba się nauczyć!

Niektórzy artyści mają teorię, że gdyby w radiu zaczęto puszczać wartościową muzykę, to słuchacze szybko by się do niej przekonali i byłaby tak popularna jak obecne przeboje...

- Tak, ale widocznie sytuacja jest taka, że koncerny wolą produkować muzykę, w której więcej jest efekciarstwa niż samej treści. Gdy ktoś nagra dźwięk maszyny do pisania lub pękającej butelki i dorobi do tego melodię, to jest tylko i wyłącznie efekciarstwo. Prawdziwa muzyka jest offowa. Słucha się jej w klubach, w łóżku z dziewczyną, albo na dobrym koncercie, gdzie przychodzą ludzie, którzy się na tym znają i chcą troszkę podumać. Proszę posłuchać, jaką muzykę robiło się kiedyś - Nat King Cole, Collin Francis, Irena Santor.

Przy projekcie "Albo Inaczej" miał pan kontakt z raperami. Czy ich muzyka jest bardziej wyrazista?

- Ona jest bardziej autentyczna. Każdy orze jak może. Oni z siebie właśnie w taki sposób wylewają uczucia. Wypluwają to, co ich wkurza. Skoro mają ochotę rapować, to to jest ich zbójeckie prawo.

- To tak naprawdę jest zupełnie inna para kaloszy. Taka muzyka też ma prawo istnieć, tak samo jak disco polo. Trzeba zdać sobie tylko sprawę z tego, że coraz mniej zwraca się uwagę na ludzi genialnie uzdolnionych. Teraz dzięki internetowi to się zmienia. Proszę sobie poszukać takiego nazwiska Tommy Emmanuel, gitarzysta. O mój Boże kochany, co on wyprawia na tej gitarze. Ludzie kompletnie nieznani, siedzą w domach i nagrywają własne płyty. To jest w sieci i mało kogo to interesuje. A średnie rzeczy, o dziwo, się sprzedają.

Zobacz jak na gitarze gra polecany przez Wodeckiego Tommy Emmanuel:

Po koncercie na OFF Festivalu powiedział pan, że bardzo chętnie nagra płytę live, ale to wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Czy jest pan zadowolony z efektu jaki uzyskał na "1976: A Space Odyssey"?

- Myślę, że udało się najważniejsze, o czym zdarzało mi się zapominać. Muzyka musi być zrobiona perfekcyjnie, ale oprócz tego ma służyć zabawie. Nią można i trzeba się bawić.

Pan przypomniał sobie od Mitchów o zabawie, a czego Mitche nauczyli się od pana?

- Myślę, że głównie moich kompozycji (śmiech). Jesteśmy na scenie jak ogień i benzyna. Podpalamy się w trakcie grania. To nieprawdopodobne, z jakim oni grają zacięciem i luzem, pomimo iż nie mają ukończonych szkół muzycznych.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas