"Wszyscy jesteśmy tacy sami"
Założona na początku lat 90. amerykańska grupa Evanescence prawdziwy sukces odniosła w 2003 roku, kiedy jej piosenka "Bring Me To Life" stała się wielkim przebojem, granym w większości rozgłośni radiowych. Dla debiutującego zespołu, w dodatku grającego cięższą odmianę rocka, na pewno było to sporym zaskoczeniem. Pozycję grupy potwierdził pierwszy album, zatytułowany "Fallen", wydany także w 2003 roku. Nie jest on jedyną płytą w dyskografii Evanescence. Zespół w celu umocnienia rynkowej pozycji pod koniec 2004 roku wydał DVD "Anywhere But Home" z zapisem koncertu z Paryża. Z okazji jego wydania, wokalistka Amy Lee opowiedziała m.in. o sukcesie odniesionym przez Evanescence, pracy nad DVD "Anywhere But Home", o podziwie dla Björk, ujawniła też kilka szczegółów na temat powstawania kolejnego albumu grupy.
Czy spodziewałaś się, że "Fallen", gdy nad nim pracowałaś, okaże się tak wielkim sukcesem?
Kiedy myślę o tym, co stało się z "Fallen", to z jednej strony chciałabym móc powiedzieć: "w ogóle się tego nie spodziewałam", z drugiej jednak strony bardzo chciałam, żeby właśnie tak się stało. Zawsze musisz ufać, że wszystko jest możliwe, że właśnie tego chcesz. Musisz mocno w siebie wierzyć, bo jeśli ty w siebie nie uwierzysz, to kto to zrobi?
Czy twoje doświadczenia z ostatnich dwóch lat okazały się być dokładnie takie, jak oczekiwałaś?
Wiadomo, jakie to uczucie, gdy twoje całe życie zmienia się o 180 stopni. Trudno to nawet opisać. Przez ostatnich kilka lat zdarzyło się nam mnóstwo cudownych chwil, co nie znaczy jednak, że nie było też i tych złych. Wciąż myślę sobie, że gdyby nie przytrafiła mi się ta przygoda, pewnie bym tak nie wydoroślała.
W ciągu tego czasu stałam się dojrzalsza o jakieś pięć, dziesięć lat. Ciągle jeszcze się uczę.
Napotkałaś jakieś niespodzianki w trakcie tej podróży?
Ludzie się zmieniają, szczególnie jeżeli odniosą tzw. sukces. Zmienia się też sposób traktowania cię przez innych ludzi, jeżeli nagle stajesz się kimś znanym. Czasem ciężko jest obserwować niektórych ludzi z twojego otoczenia. Pamiętam, jak kiedyś ciągle kłóciłam się ze wszystkimi o to, że chcę pozostać sobą, być prawdziwą i skromną.
Wszystko to możecie zobaczyć na DVD, które właśnie wydaliśmy. Tu nie chodzi o to, żeby zostać gwiazdą rockową i zachowywać się jak diva. Ja nigdy nie miałam z tym problemu, po prostu nie myślę o sobie w ten sposób.
Czy sukces pobudza cię twórczo?
Piszę piosenki, ponieważ jest to dla mnie jedyny sposób, by poradzić sobie z problemami w życiu. Nieważne, czy są to jakieś rzeczy z przeszłości czy z chwili obecnej. Po prostu wyrzucam to z siebie, dzieląc się tym z ludźmi i nazywając to "sztuką". To jest jak lekarstwo i nic na to nie poradzę.
Czasem trochę mnie przeraża, gdy podchodzą do mnie obcy ludzie i rozmawiają o moich najbardziej intymnych problemach. Cóż, mogą je znaleźć w tekstach piosenek Evanescence, więc muszę się do tego przyzwyczaić.
Czy zaczęliście już pracę nad nowym albumem?
Napisałam trochę nowych tekstów. Zawsze piszę je sama. Współpraca z resztą zespołu zaczyna się wtedy, gdy każdy z nas ma już jakiś gotowy pomysł. Mój proces twórczy jest dość swobodny. Do pianina w domu zasiadam o różnych porach dnia i nocy. Od kilku tygodni spotykam się z Terry'm [Balsamo, gitarzysta Evanescence - przyp. red.]. Wymieniamy się pomysłami i współpraca idzie nam naprawdę świetnie.
Poszliśmy w zupełnie nowym kierunku i to mi się bardzo podoba. Myślę, że na pewno parę osób będzie zaskoczonych.
Jakie doświadczenia z podróży miały na ciebie największy wpływ?
Patrząc na te wszystkie miasta, w których byliśmy i graliśmy koncerty, nauczyłam się jednej, bardzo ważnej rzeczy - nie różnimy się od siebie aż tak, jakby się mogło wydawać. Wydaje się, że skoro mieszkamy w różnych miejscach na świecie, to dzielą nas wielkie różnice, chociażby kulturowe. Ale w środku tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami.
Potrafisz być kreatywna podczas trasy?
Czasem uda napisać mi się coś w trakcie podróży, ale ma to miejsce dość rzadko. Do komponowania potrzebuję pianina, a przyznacie, że to mało przenośny instrument. Tak więc w autobusie, w trakcie jazdy, nie pisze mi się zbyt komfortowo. Z drugiej jednak strony często podczas prób przed koncertami do głowy wpadają mi rożne pomysły. Wtedy nagrywam je na dyktafon.
Jednak na razie potrzebuję przerwy - to już ponad rok, od kiedy zaczęliśmy koncertować, wcześniej przez ponad rok przygotowywaliśmy płytę.
Na DVD "Anywhere But Home" znajduje się zapis jednego z waszych ostatnich koncertów. Czym różni się on od poprzednich?
Jestem bardzo zadowolona z tego, że na DVD trafił jeden z naszych ostatnich koncertów, a nie jeden z pierwszych, gdyż przez ten czas dojrzeliśmy jako wykonawcy sceniczni. To zabawne, ale ostatnio oglądałam nasz występ sprzed dwóch lat, nagrany gdzieś w klubie w Los Angeles, i po prostu nie mogłam na to patrzeć! Teraz już przywykliśmy do grania na żywo, umiemy złapać kontakt z publicznością. Oczywiście zmienił się też skład zespołu, w moim mniemaniu na lepsze.
Bardzo podoba mi się ten koncert w Paryżu, gdyż jest to jeden z tych, podczas którego panowaliśmy już nad tym wszystkim.
Jak to jest produkować własne DVD?
Przede wszystkim, kiedy narodził się pomysł na stworzenie DVD, zaczęłam rozmawiać z reżyserem naszego show o tym, jak chciałabym, żeby to wszystko wyglądało, by podczas oglądania DVD miało się wrażenie, jakby faktycznie uczestniczyło się w koncercie. Mnóstwo kamer było ustawionych tak, aby obraz stwarzał wrażenie oglądanego "ze środka". Dlatego widać tam ludzi machających rękami tuż przed tobą, wiele jest ujęć bardzo nietypowych. Wszystko to wygląda super!
Ścieżka audio nagrana została w technologi "surround sound", więc wrażenie jest takie, jakbyś faktycznie był na koncercie. Jeśli chodzi o dodatki - pokazują nas w nich takimi, jakimi jesteśmy - jako zwykłych ludzi, wygłupiających się, robiących durne miny. Materiał powstał dzięki pracy mnóstwa wspaniałych ludzi, tak więc nie tylko ja odpowiadam za jego ostateczny wygląd.
Co nowego o zespole ujawniają zdjęcia zza kulis?
Ludzie mieli okazję naoglądać się mnie podczas udzielania wywiadów, na DVD natomiast każdy ma możliwość poznania reszty zespołu. To są naprawdę świetni ludzie, z bardzo wesołym nastawieniem do życia i cieszę się, że każdy mogli się teraz pokazać z takiej strony.
Czy DVD pokazuje koniec podróży "Fallen"?
Nigdy nie miałam w planach nagrania DVD zaraz po wydaniu pierwszej płyty, nie było takich planów. Chciałam, aby takie wydawnictwo ukazało się po trzecim, może czwartym albumie, kiedy uzbiera się pokaźna ilość materiałów. Zmieniłam jednak zdanie, bo zdałam sobie sprawę, że zanim powstanie drugi album, minie sporo czasu. Chciałabym mieć jak najwięcej czasu do pracy nad nowym krążkiem, by stworzyć coś naprawdę dobrego.
DVD jest prezentem dla fanów, którzy nie mogą doczekać się nowego albumu i oczekują czegoś fajnego i interesującego. Ja kupiłabym to DVD. Cieszę się bardzo z tego, że mogłam tam umieścić to, czego zawsze od koncertu na DVD oczekiwałam. Na przykład sekcję poświęconą wpadkom na scenie. Kompletne szaleństwo.
Jakie to uczucie wejść ponownie do studia?
To miłe uczucie móc znów nagrywać po tych wszystkich podróżach, w których byliśmy. Fajnie jest mieszkać przez dłuższy czas w jednym miejscu. Uwielbiam pracę w studio, nagrywanie piosenek.
Jak wygląda twój proces twórczy?
Za każdym razem inaczej. W większości przypadków po prostu czekam, aż muzyka sama do mnie przyjdzie. Trudno jest planować: "Dziś napiszę nową piosenkę". Nigdy nie byłam w stanie zrobić tego na zawołanie. Uważam, że należy czekać na inspiracje. Wtedy możesz przelać ją na papier, napisać wiersz, na podstawie którego zbudujesz potem tekst piosenki, albo usiąść do pianina i uzewnętrznić melodię chodzącą ci po głowie.
To wszystko zawsze powstaje z drobiazgów, przypadkowej myśli, czy czegokolwiek innego, na czym później budujesz dalszą część. Ja najczęściej konfrontuję moje pomysły z zespołem. Tworzenie muzyki jest wielką przyjemnością. Uwielbiam pisać teksty. Czuję się wtedy jakbym malowała obraz, albo coś budowała.
Kto jest twoim wzorem w przemyśle muzycznym?
Od zawsze inspirowała mnie twórczość Björk. To kobieta, która od zawsze istnieje w przemyśle muzycznym. Od czasu, kiedy była dzieckiem, radzi sobie w nim dobrze. Nie dlatego, że poszła na łatwiznę i daje to, czego oczekuje od niej wytwórnia muzyczna, czy nawet jej fani. Ona pisze po prostu dla siebie. Zawsze szczerze, no i po prostu dziwnie.
Wyraża siebie tak, jak tylko chce, nie zwracając uwagi na to, czy jest krytykowana, czy też nie, a wiele razy była. Dla niej jednak to wcale nie ma znaczenia. Najważniejszą rzeczą jest to, że postanowiła być sobą od początku do końca i to chyba jest dla mnie największą inspiracją. Jej wszystko zawsze wychodziło na dobre. Potrafi wydać płytę za płytą i odnosić coraz większe sukcesy.
Czy obserwujesz u siebie jakieś zmiany artystyczne?
Jest jeszcze mnóstwo rzeczy, które chciałabym zrobić zanim umrę. Uwielbiam swój zespół, kocham ten projekt i to właśnie na nim chcę się teraz skupić. Chciałabym również rozwijać się w innych kierunkach. Mam ochotę np. zagrać w jakimś filmie. Prawdę mówiąc rozmawiałam już z kilkoma wytwórniami na ten temat.
Miło byłoby też pisać piosenki dla innych wykonawców. Siedzieć w domu i pisać, pisać, pisać... to dopiero wtedy, kiedy nie będą już miała siły koncertować.
Jest też mnóstwo innych ciekawych zajęć - lubię m.in. malować. Chciałabym kiedyś wydać album z moimi rysunkami. Jest też pewnie mnóstwo innych rzeczy, które chciałabym zrobić. Na pewno za kilka lat wpadnę też na pomysł zrobienia czegoś, o czym dzisiaj w ogóle bym nie pomyślała.
Jak radzisz sobie z brakiem weny?
Zazwyczaj, kiedy nie potrafię nic napisać, próbuję odpocząć i zrobić coś innego. Kiedy nie jestem w stanie napisać tekstu, a muzyka nie przychodzi mi do głowy, przerzucam się na malowanie i wtedy w ten sposób daję upust mojej twórczości.
Czy praca nad "Fallen" i nad "Anywhere But Home" była przyjemnością?
Żeby przekonać się, ile tak naprawdę mieliśmy przy tym zabawy, wystarczy obejrzeć DVD. Czuję się tak, jakbym oglądała kasetę z domowej wideoteki i nagle dociera do mnie, że prawdopodobnie obejrzą to setki tysięcy innych osób. Trochę to przerażające!
Mieliśmy wiele przyjemności z kręcenia tego DVD, z drugiej jednak strony zdaję sobie sprawę, jak ciężko na to pracowaliśmy. Zarówno podczas trasy koncertowej, jak i kilku ostatnich, szalonych lat naszego życia, przechodziliśmy okresy, kiedy wszystko szło marnie.
Nie ominęły nas też ciężkie czasy. Ostatecznie jednak wszystko jest OK, jesteśmy szczęśliwi, kochamy się nawzajem i wszystko w naszym małym świecie jest w porządku. Nauczyliśmy się balansować.
Jakie to uczucie być w trasie przez tak długi czas?
Przede wszystkim brakuje mi kontaktu ze znajomymi, bo mam zupełnie inny harmonogram dnia. Przebywam czasem w zupełnie innych strefach czasowych. Kiedy znajdę wreszcie wolną chwilę i mogę do kogoś zadzwonić, nikt nie odbiera, bo jest środek nocy. To czasami trochę smutne.
Musisz jednak pamiętać, że żadna trasa koncertowa nie trwa wiecznie. Kiedyś na pewno będzie czas, by nadrobić wszystkie towarzyskie zaległości.
Dziękuję za rozmowę.
(Na podstawie materiałów promocyjnych Sony Music).