"W imię ojca"
- Mam 36 lat, a czuję się tak, jakbym dopiero teraz przyszła na świat - mówi nam Yasmin Levy, śpiewająca muzykę sefardyjską w duchu flamenco. Izraelska wokalistka pod koniec 2012 roku wydała płytę "Libertad".
Z okazji premiery swojej piątej płyty Yasmin Levy ponownie odwiedziła Warszawę. Podczas promocyjnej wizyty z wokalistką rozmawiała Emilia Chmielińska.
Tytuł twojej płyty to "Libertad", czyli wolność.
- Dopiero teraz czuję się wolna. Wcześniej bałam się wielu rzeczy. Kiedy urodził się mój syn, Michael, zrozumiałam, że muszę być silna - jeśli nie ze względu na siebie, to ze względu na niego. Wiem, że życie jeszcze nie raz mnie doświadczy, ale nareszcie czuję się mocniejsza.
- Na płycie "Libertad" śpiewam właśnie o tej wolności, którą czuję. Tym albumem zrealizowałam jednocześnie kilka swoich marzeń. Jako że mam hiszpańsko-tureckie korzenie, od dawna już chciałam połączyć muzyczne tradycje tych dwóch kultur. Dlatego właśnie w Izraelu nagrywałam materiał inspirowany muzyką hiszpańską, muzyką flamenco, a w Turcji - materiał inspirowany muzyką turecką, z towarzyszeniem tradycyjnych instrumentów strunowych. I tak po raz pierwszy udało mi się połączyć te dwa rodzaje brzmień. Jest to płyta, na której wyśpiewuję ekstremalne, dramatyczne emocje. Jej przekaz jest bardzo głęboki - pisałam o moich własnych przeżyciach, tak jak to zawsze robię. Dałam sobie absolutnie wolną rękę i pozwoliłam sobie na maksymalne szaleństwo.
- Tytuł płyty to "Libertad", co oznacza wspomnianą przeze mnie wolność, ale zdecydowałam się na niego z jeszcze jednego powodu. Będąc kobietą nowoczesną i wolną, dużo podróżuję po świecie. Podczas tych podróży spotykam wiele kobiet, którym nie jest dane cieszyć się tą wolnością. Problem ten dotyczy oczywiście ludzi w różnych krajach, ale najmocniej dotyka on właśnie kobiety. Nie mogą głosować; nie mogą same decydować o tym, kogo poślubią; nie mają możliwości zrobienia prawa jazdy. Oczekuje się od nich, że będą rodzić dzieci i je wychowywać - i nic ponadto. Owszem, macierzyństwo dużo znaczy, ale oprócz tego te kobiety nie mogą decydować o niczym, co ma związek z ich życiem. Czasami za swój sprzeciw wobec takiego traktowania płacą życiem. Mam świadomość, że w mojej sytuacji łatwo jest mówić to wszystko i że nie jestem w stanie zmienić świata - ale poprzez tytułowy utwór "Libertad" chciałam skierować pewne przesłanie do wszystkich tych kobiet. Wzywam je w niej do tego, by walczyły o swoją wolność i o swoje marzenia - i by pamiętały o tym, iż wolność jest podstawowym, elementarnym prawem każdej istoty ludzkiej, każdego stworzenia.
Śpiewasz w języku ladino, języku hiszpańskich Żydów. To nie jest przypadkowy wybór?
- Ladino, to mowa, z którą dorastałam. Posługiwał się nią mój ojciec, Icchak Levy, który był muzykiem i wokalistą. Przez całe swoje życie starał się ocalić od zapomnienia tradycyjne sefardyjskie pieśni. Można więc powiedzieć, że słuchałam ladino przez całe swoje życie. Zdecydowałam się śpiewać w tym języku ze względu na moją miłość do tych pieśni i do mojego ojca. Ojciec zmarł, kiedy miałam tylko roczek. Nie pamiętam go, ale w ten sposób mogłam włączyć go w moje życie, czuć jego obecność. Nie mogę powiedzieć, że za nim tęsknię, bo go nie pamiętam, ale jednocześnie nie tęsknię za nim, bo jest on ze mną każdego dnia. Dzieje się tak właśnie dzięki muzyce, którą wykonuję. Niewielu ludzi na świecie śpiewa w ladino. Mam poczucie, że jest to moja misja.
- Technicznie rzecz ujmując, ladino to język hiszpańskich Żydów, którzy zostali wygnani z Półwyspu Iberyjskiego w 1492 roku. Przebywając w Hiszpanii, mówili językiem hiszpańskim, jak ludność chrześcijańska. Po wypędzeniu rozproszyli się po różnych krajach świata, a hiszpański, którym się posługiwali, zmieszał się z innymi językami, w zależności od tego, do jakiego kraju się udali. W przypadku Żydów, którzy z Hiszpanii udali się do Turcji - jak moi przodkowie - hiszpański zmieszał się z tureckim. W przypadku Żydów, którzy wyemigrowali do Bułgarii, hiszpański zmieszał się z bułgarskim; a w przypadku tych, którzy trafili do Maroka - z marokańską odmianą arabskiego. Tak właśnie powstał język, który nazywamy ladino. Jest to więc starodawny język hiszpańskich Żydów pomieszany z wieloma obcymi słowami. Tradycyjne pieśni powstałe w tym języku są przekazywane ustnie z pokolenia na pokolenie. Niektóre z nich powstały 200, 300, 400, a nawet 500 lat temu!
- Zależy mi na tym, żeby - poprzez śpiewanie w języku ladino - rozpowszechniać na całym świecie te tradycje muzyczne i przybliżać je ludziom. Robię to ze względu na miłość do ojca, a także z szacunku do tej muzyki - ale także dlatego, że stanowi ona o mojej tożsamości. To dziedzictwo - to właśnie ja.
Tłumaczenie: Katarzyna Kasińska