Vienio: Albo się rozwijasz, albo tkwisz w okowach własnej konwencji

"Stwierdziłem, że wydanie kolejnej płyty, tutaj użyję gastronomicznego określenia, w klasycznym, polskim sosie - z majerankiem i cebulą - nikogo nie zaskoczy, bo ludzie znają już ten smak. W ten sposób nie zachęciłbym nikogo nowego do sprawdzenia mojej muzyki. Dlatego postanowiłem dokonać zmian. Trzymając się konwencji kulinarnej - na płycie pojawiły się przyprawy z zupełnie innych stron świata. Jest ostre curry, są afrykańskie dodatki, jest trochę londyńskich rzeczy" - tak w wywiadzie dla Interii Vienio streścił genezę płyty "HORE". Ponadto opowiedział nam o swojej pasji, którą jest gotowanie, podejściu do nowej władzy w Polsce oraz zamkniętych głowach polskich słuchaczy.

Vienio uwielbia otwierać się na nowe doświadczenia. Stąd też pomysł na stworzenie płyty "HORE", opartej na świeżych brzmieniach klubowych m.in. z Wielkiej Brytanii
Vienio uwielbia otwierać się na nowe doświadczenia. Stąd też pomysł na stworzenie płyty "HORE", opartej na świeżych brzmieniach klubowych m.in. z Wielkiej BrytaniiMichał Jaworskimateriały prasowe

Vienio to jeden z najpopularniejszych raperów w Polsce. Karierę zaczynał w kultowym zespole Molesta Ewenement (w jego skład wchodzili również Wilku, Włodi oraz Pelson). Na koncie ma również płyty nagrane w duecie z Pelsonem pod szyldem Vienio/Pele, a także solowe krążki. W marcu 2016 roku ukazał się czwarty solowy album Vienia, stworzony we współpracy z Qbą Janickim, "HORE". Oprócz działalności muzycznej raper rozwija się również w innych dziedzinach. Prowadził m.in. program kulinarny "Ślinotok", wystąpił w produkcji TVN-u "Agent-Gwiazdy", a na jesień zobaczyć go będzie można w "Top Chef Gwiazdy".

Daniel Kiełbasa, Interia: Zastanawiałem się od czego zacząć naszą rozmowę, ale sam rozwiązałeś ten problem wkładkami do albumu z przepisami kulinarnymi. Skąd pomysł na taki dodatek?  

- Pomyślałem, że limitowana wersja albumu powinna zawierać jakieś ekstra gadżety. W przeszłości miałem program kulinarny "Ślinotok", emitowany w Kuchni +. Chciałem połączyć w jakiś sposób obie moje pasje. Nie wstydzę się tego, że umiem gotować, mało tego - jestem z tego dumny. Wpadłem na pomysł, aby zafundować fanom niespodziankę w postaci przepisów, które są tak samo autorskie, jak moje utwory.

Myślisz nad kolejnym programem kulinarnym?

- Jestem w trakcie przygotowania nowego programu, również w Kuchni +. Na razie w branży rozwija mi się minikarierka, z czego się cieszę, bo gotowanie mnie relaksuje. Nawet, gdy tworzyłem płytę "HORE", to chwilą odpoczynku było przyrządzenie obiadu. Po nim siadałem do dalszej pracy. Funkcjonowało to w taki sposób mniej więcej od września 2015 roku. W taki sposób każdy utwór powstawał około tygodnia. Do grudnia, z lekkimi poślizgami, w takim trybie, zamknąłem prace nad całym materiałem.

Rapowanie, gotowanie, programy kulinarne. Wiesz, że od razu przychodzą na myśl skojarzenia z Action Bronsonem? Też masz zamiar kiedyś w przyszłości nagrać jakiś mixtape z nawiązaniami do jedzenia i gotowania?

- On ma je tam ciągle! Odniesienia do ostryg, pesto, wkładanie nazw win w teksty. Widać, że jest na tym punkcie zajawiony. Też myślę o gotowaniu w kontekście moich przyszłych produkcji muzycznych. Jedzenie jest częścią mojego życia i chętnie bym o tym nawinął.

- Dodam tylko, że ostatnio nagrałem internetowe programy kulinarne, które niedługo będę publikował. Promują one płytę, a przy okazji goszczę w nich swoich kumpli i ulubionych raperów i razem przygotowujemy przepisy dodawane do albumu.

Kiedy wpadłeś na pomysł stylistycznej wolty, która dokonała się na "HORE"? Kiedy nastąpił ten moment, gdy uznałeś, że czas na poważną zmianę?

- Przez długi czas analizowałem to, co dzieje się na amerykańskim rynku muzycznym i porównywałem to z naszymi realiami. Stwierdziłem, że wydanie kolejnej płyty, tutaj użyję gastronomicznego określenia, w klasycznym, polskim sosie - z majerankiem i cebulą - nikogo nie zaskoczy, bo ludzie znają już ten smak. W ten sposób nie zachęciłbym nikogo nowego do sprawdzenia mojej muzyki. Dlatego postanowiłem dokonać zmian. Trzymając się konwencji kulinarnej - na płycie pojawiły się przyprawy z zupełnie innych stron świata. Jest ostre curry, są afrykańskie dodatki, jest trochę londyńskich rzeczy. Czerpałem m.in. z twórczości Run The Jewels i Tyler, The Creator, gdyż oni również zaczynali w klasycznych brzmieniach i to potem u nich ewoluowało.

- W Stanach na rynku funkcjonują bardzo oryginalni artyści, którzy ciągle kombinują i robią coś nowego. U nas dominuje klasyczny strumień. Słuchacze w Polsce są mniej otwarci i nie wszystko akceptują. Zresztą nie dotyczy to tylko słuchaczy, ale również raperów. Z drugiej strony obserwuję takich artystów, jak Quebonafide, którzy próbują nowych brzmień i doskonale im to wychodzi.

- Ponadto chciałem nawiązać współpracę z nowym producentem. Padło na Kubę Janickiego. Z podjęcia tej decyzji jestem bardzo zadowolony i już myślimy nad kolejnymi rzeczami.

Jak wam się współpracowało?

- Kuba dokładnie zna scenę hiphopową, zarówno polską, jak i zagraniczną i również twierdzi, że jesteśmy w naszym kraju zbyt archaiczni i przywiązani do klasycznych brzmień. Nie potrafimy pokazać niczego nowego, tak jak robią to m.in. Kendrick Lamar czy Die Antwoord.

- Opracowaliśmy z Kubą kierunek działań. Usiedliśmy przy komputerze i słuchaliśmy najnowszych trendów w muzyce w ostatnim czasie. Staraliśmy się stworzyć hybrydę wszystkiego, co jest obecnie na rynku najlepsze. Stąd to moje nowe opakowanie i nowa stylistyka. Jednocześnie byłem trochę poirytowany klasyczną aranżacją polskiego hip hopu. Znam ją na pamięć. Nie chcieliśmy, aby tym razem słowo zajeżdżało bit. Chcieliśmy, aby muzyka była drugim głosem, podkreślającym emocje i klimat. Moim zdaniem świetnie się to udało.

- Splotły się więc trzy aspekty: chęć pokazania nowych brzmień w hip hopie, aranżacje pozwalające pokazać się muzyce oraz pokazanie się z innej strony jako tekściarz. Nie chciałem wszystkiego opisywać w pierwszej osobie, ale tworzyć pewne historie.

Qba Janick i VienioMichał Jaworskimateriały prasowe

Pamiętasz pewnie, jak przy "Radiu Pezet" Pezetowi oberwało się za brzmienia, jakie pojawiły się na płycie. Nie bałeś się, że i w twoim przypadku pojawią się zarzuty, że nie robisz rapu, a dyskotekę na albumie?

- W Polsce ciężko jest się rozszufladkować. Jak ludzie przypiszą cię do jednego gatunku, to trudno jest z niego wyskoczyć. Artyści na całym świecie szukają nowych rozwiązań, próbują się wbijać w nowe klimaty, bo muzyka ciągle się zmienia. Dubstep nie istniał w głowach producentów hiphopowych 5 lat temu, a już 3 lata temu wszyscy producenci próbowali robić takie kawałki. Hybryda gatunku połączyła i poruszyła producentów z kilku środowisk. Nie można bać się nowego stylu. Artyzm polega na tym, że należy próbować się na różnych polach. Jak ktoś tego nie rozumie, to ma problem. Najważniejsze decyzje należą do muzyka, który albo się rozwinie, albo będzie tkwił w okowach własnej konwencji. Pezet zrobił fajną rzecz, napakowaną nowoczesnymi brzmieniami i chwała mu za to. Zresztą coraz więcej artystów nie patrzy na fanów i konwencje. Przykładowo nowy album Łony i Webbera. W takim stylu jeszcze się nie obracali...

Ale ich fani akurat docenili ten album. Nie było żadnego negatywnego odzewu. Więc może coś się zmienia?

- Być może mają bardziej wyrozumiałą grupę fanów. Ja wyrosłem jednak z Molesty i już przy płytach Vienio/Pele były opinie, ze nie jesteśmy już z ulicy i zachciało nam się eklektyzmu. Nasi fani są bardzo radykalni i rzadko pozwalają na zmiany.  

Przy okazji płyty, dużo osób twierdziło, że na płycie wcielasz się w różnych bohaterów. Jednak mam wrażenie, że wciąż pozostajesz obserwatorem. Jako świadek i sprawozdawca różnych wydarzeń, nie masz wrażenia, że Polakom brakuje wrażliwości społecznej? Szczególnie, gdy chodzi o sprawy, o których rapujesz.

- Ludziom ogólnie brakuje podstaw współczucia. Są zbyt zabiegani i zajęci własnymi sprawami, aby zainteresować się losem innych. W przypadku Polski obecnie mamy do czynienia bardziej z radykalizacją pewnych środowisk, które raczej nie idą w stronę współczucia, a próbują walczyć z wyimaginowanym wrogiem. Na boku pozostają natomiast ludzie biedni, bezdomni, chorzy i wykluczeni społecznie. Nowa władza wiele naobiecywała, jednak nie zajęła się poprawą naszej szarej rzeczywistości, a obsadzaniem stanowisk kumplami.

- Nie chciałbym być jednak jakiś moralizatorem i osądzać całego społeczeństwa. Wszystko zależy od ludzi. Są wspaniali, ale i egoiści, którzy nie zwracają uwagi na problemy, o których piszę.

Byłeś na wyborach w tamtym roku?

- Byłem. To jest obywatelski obowiązek, chociaż został on spłycony do wybierania mniejszego zła, co mnie trochę mierzi.

A kiedy powstał tekst do utworu "Manifest normalsów" i czy nie zostałeś sprowokowany właśnie wyborami?

- "Manifest normalsów" komentuje obecną władzę, która szaleje po wpływem sytuacji, w jakiej się znalazła. Przejęto panowanie w każdym możliwym sektorze i zajęto się sprawami mało ważnymi, zamiast próbować przykładowo uleczyć służbę zdrowia lub system pomocy społecznej.

- Ludzie oszaleli z powodu władzy i robią nam papę z mózgu. Czystki w mediach i zwolnienia wspaniałych ludzi to dla mnie przykre sytuacje.

A nie masz wrażenia, że brakuje nam w społeczeństwie pewnej świadomości politycznej. Nie interesują nas rozwiązania systemowe, tylko doraźne problemy, bo tak nam jest wygodniej...

- Krótkowzroczność jest straszna w przypadku wyborców, którzy wybierają polityków, ale przeraża mnie również brak świadomości samych polityków. Jedna władza próbuje coś naprawiać przez 4 lata, potem następuję zmiana i kolejni rządzący mają zupełnie nowe pomysły na zagospodarowanie przestrzeni publicznej. Teraz natomiast młodzi ludzie trzymają się z prawicą, bo taka jest moda.

- O tym zapewne mógłby więcej powiedzieć socjolog, ale mam wrażenie, że raz na jakiś czas nastroje w społeczeństwie się radykalizują. Według mnie podobne emocje panowały w państwach, gdzie władzę przejmowali dyktatorzy. Tworzy się wroga i skupia się na nim całą uwagę. Kiedyś to byli Żydzi, dziś to Muzułmanie. W ostatnim czasie Polska zamiast przesuwać się w stronę wolnego myślenia i zachodniej Europy, idzie w stronę zakapiorstwa i ciemnogrodu. Nigdy nie pomyślałbym, że coś takiego może się tutaj stać!

Myślisz, że apel, który wystosowałeś jakiś czas temu dotyczący legalizacji marihuany jest możliwy do spełnienia? Czy przy obecnej władzy uda się zmienić prawo?

- Moi koledzy ze środowisk "Wolnych Konopi" uważają, że jest taka możliwość. Chodzi głównie o dostęp do marihuany ludzi chorych. Lobbujący w tej sprawie są przekonani, że uda się coś zmienić. Cieszę się, że do Sejmu weszli tacy ludzie jak Liroy i próbują działać. W końcu twardogłowi odejdą, a na ich miejsce przyjdą ludzie młodsi, mający w swoim życiu kontakt z marihuaną, dla których nie jest to temat tabu.

Vienio na planie programu "Agent - Gwiazdy"Bartosz KrupaEast News

Odejdźmy od polityki. Jesteś człowiekiem o wielu twarzach - rapujesz, gotujesz, pojawiłeś się ostatnio też w "Agencie". Hejterzy krzyczący o tym, że się sprzedałeś, to jedno, ale czy pojawiły się już zarzuty, że "wyskakujesz z każdej lodówki"?

- Jak dostałem propozycję do "Agenta", to też się trochę zdziwiłem, ale pomyślałem - dlaczego mam nie pojechać sobie na wakacje? Czasy chamskiego sprzedawania się telewizji minęły. Oczywiście dla niektórych nadal tak to funkcjonuje i krzyczą, że się sprzedałem, ale zawsze im odpowiadam, że cały hip hop jest teraz oparty na komercyjnym wsparciu. Teledyski z logotypami firm odzieżowych i płacenie raperom za pokazywanie butów na Instagramie to już standard. Osobiście nie mam z tym żadnego problemu, ale jak ktoś nie rozumie, jak ten świat się kręci, to musi się szybko zorientować. Dawno skończyły się czasy radosnego hip hopu, w których można było zrobić sobie samemu teledysk i być w pełni niezależnym artystą i nie korzystać z pomocy sponsorów. Może ludzie mają wrażenie, że atakuję ich z każdej strony, ale teraz widocznie jest mój czas i mam szansę coś zrobić.

Czym więc zaskoczysz w przyszłości?

- Nie wiem! Wielu rzeczy bym chciał jeszcze spróbować. Głównym moim opakowaniem jest hip hop i w tym czuję się najlepiej, ale nie ograniczam się. Mam też własne ambicje, niezwiązane z telewizją i karierą, ale bardziej prywatne. Przykładowo chciałbym pojechać dookoła świata. Prawdopodobnie najpierw będę zaskakiwał samego siebie, a dopiero potem innych. 

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas