"Tu nie ma filozofii!"
Pod koniec czerwca 2011 roku poznańska grupa Mordhell oddała w ręce fanów black metalu drugi duży album "Suffer In Hell". Zgodnie z zasadą, iż w prostocie siła, kwintet z Wielkopolski stawia na bezpośredniość, naturalną agresję black metalu początku lat 90. i wybitną, jak na ten gatunek, chwytliwość spod znaku garażowego punk rocka.
Jak przyrządza się taką miksturę w rozmowie z Bartoszem Donarski opowiedział gitarzysta
Bloodwhip.
Za każdym razem, kiedy włączam "Suffer In Hell" wstępuje we mnie zabawowy, wręcz wesoły nastrój. Nie wiem, czy to wynik mojego mocno spaczonego, przeżartego plugastwem gustu, czy też może tak właśnie działa ta płyta. Pozostaje jedynie pytanie, czy o wywołanie takich emocji mogło wam chodzić? Mówimy w końcu o black metalu.
- Black metal wyewoluował do różnych form, a my cały czas mocno związani jesteśmy z czarnym rdzeniem gatunku, prymitywnym, obleśnym i zgniłym. Nasze riffy są jednak wzbogacone o rock'n'rollowego czy nawet punkowego ducha, co może powodować wspomniany nastrój. Każdy odbiera płytę na swój sposób, ale nie jesteś pierwszą osobą, która podobnie na nią zareagowała. Podczas tworzenia płyty nie zastanawialiśmy się nad tym, jakie emocje będzie wzbudzać w odbiorcach.
Zawężanie stylistyki Mordhell wyłącznie do ram black metalu byłoby chyba nie do końca trafne. Niemal równorzędną rolę odgrywa tu także dobrze pojęty rock'n'roll, zwłaszcza w sferze chwytliwości. Nie sądzisz, że właśnie dzięki temu pierwiastkowi wasza muzyka zyskuje ów rozrywkowy - w pewnym sensie ponadczasowy - charakter?
- Znaku równości na pewno nie postawię, bo wciąż gramy black metal, ale ten, jak wspomniałeś, pierwiastek przylgnął do naszego stylu na dobre.
Podoba mi się również to, że wszystko oparte jest tu na solidnej pracy urokliwie prostych, a przez to skutecznie działających gitar. Ten pierwotny charakter metalu jest chyba niezwykle istotny w konstruowanej przez was muzyce. Zgadza się?
- Nasza muzyka jest prosta do bólu, a riffy gitarowe podkreślają to dobitnie. Takie było założenie i tego się trzymamy. Podczas tworzenia muzyki staram się, żeby każdy riff ze sobą współgrał, następny wynikał z poprzedniego i wszystko tworzyło jedność. Tu nie ma filozofii!
Słuchając "Suffer In Hell" często przychodzi mi na myśl Satyricon, zwłaszcza ten od "Rebel Extravaganza" wzwyż. Coś w tym jest?
- Być może pewne skojarzenia się nasuwają, ale z pewnością Satyricon nie jest moją inspiracją, a ewentualne podobieństwo jest przypadkowe.
Odnajduję tu także sporą fascynację Hellhammer / Celtic Frost, która w połączeniu z czasami niemal punkowym animuszem daje kapitalne efekty, coś na kształt mariażu grobowego ciężaru i garażowej wściekłości, który nie pozwala poczuć się znużonym, co w przypadku wielu blackmetalowych formacji bywa dość częste. To taki wasz patent?
- Hellhammer i Celtic Frost wyznaczyły kierunek dla obecnego black metalu i nie ukrywam, że odcisnęli się również na muzyce Mordhell. My nie odkrywamy Ameryki, dużo już w tej muzyce zostało powiedziane, a jak czerpać inspiracje to tylko od najlepszych.
Zastanawiam się, czy ten rockandrollowy kurs może sięgnąć w przyszłości jeszcze dalej, zmieniając oblicze Mordhell na miarę muzycznej ewolucji Darkthrone?
- Raczej aż tak dużej zmiany nie przewiduję, będziemy cały czas obracać się w kręgach black metalu.
Rzucając okiem na niektóre teksty z "Suffer In Hell", trudno traktować je na serio. Podchodzenie do ich na poważnie byłoby chyba zbrodnią na zdrowym rozsądku?
- Większość tekstów jest pisana na serio, chociaż są też takie, które trzeba przyjmować z przymrużeniem oka. Teksty na "Suffer In Hell" podejmują tematykę antychrześcijaństwa, alkoholu, perwersji, seksu, przemocy, gwałtu, mordu, wojny, cierpienia, samobójstwa i wielu innych, a to przecież poważne tematy (śmiech).
Pozostając w temacie. Czy nie spotykacie się czasami z ostracyzmem części blackmetalowego środowiska, które ów gatunek traktuje ze śmiertelną powagą, przez co - nota bene - do dziś kapele takie jak Venom zrywają boki w domowym zaciszu?
- Staramy się poważnie traktować naszą muzykę i nie spotkałem się z bardzo negatywną krytyką. Zdarza się, że komuś coś tam się nie podoba, ale mamy wolny kraj i każdy ma prawo wyrazić swoją opinię. Zazwyczaj ludzie mówiący na nasz temat źle, nie mają pojęcia o nas i naszej muzyce.
Gdzie właściwie nagrywaliście tę płytę?
- Płyta została nagrana w Świebodzinie w Metal Sound Studio.
Album ukazał się w barwach Pagan Records. Czytałem, że były też inne propozycje. Co zatem wpłynęło na waszą decyzję?
- Rozmawialiśmy jeszcze z Erykiem z Old Temple, który przedstawił nam równie dobre warunki i perspektywy. Zdecydowaliśmy się jednak na Pagan Records i mam nadzieję, że był to dobry krok. Płyta się ukazała, w planach jest następna, czyli wszystko zmierza w dobrym kierunku.
Jesteście z Poznania, miasta zwanego przez niektórych "Goat City". Pięknie to brzmi, choć wydaje mi się, iż niestety nie licuje za bardzo z aktywnością tutejszej sceny metalowej, która do potężnych raczej nie należy. Koncert większej kapeli w Poznaniu to święto lasu. Jak sądzisz, dlaczego tak się dzieje?
- Prawdopodobnie jest to wina braku odpowiedniego miejsca do grania z dobrym brzmieniem i organizatorem, który potrafiłby to wszystko ogarnąć. W Poznaniu frekwencja zazwyczaj dopisuje, dlatego dziwi mnie fakt, że takie miejsce nie istnieje.
Szykujecie się do jakiś wojaży po Polsce?
- We wrześniu zagramy koncert w Świnoujściu, w listopadzie dwa w Poznaniu i czekamy na dalsze propozycje.
Dzięki za rozmowę.