Roisin Murphy: Pozostać kreatywnym przez całe życie
Krzysztof Nowak
Niecałe trzy tygodnie dzielą nas od warszawskiego koncertu współzałożycielki Moloko, Roisin Murphy. Na tę okoliczność Interia porozmawiała z irlandzką wokalistką o jej najnowszym krążku oraz podejściu do tworzenia muzyki.
Roisin Murphy w 2015 roku po ośmiu latach przerwy wróciła z trzecim solowym albumem studyjnym "Hairless Toys". Album został świetnie przyjęty zarówno przez fanów i recenzentów. Brytyjka była jedną z gwiazd 10. edycji festiwalu Audioriver, natomiast już 16 listopada zobaczymy ją na koncercie na warszawskim Torwarze. Dzień później artystka pojawi się na koncercie w Poznaniu (zagra w Hali nr 2 w MTP).
Krzysztof Nowak, Interia: Przede wszystkim - zasłużone gratulacje. Twój nowy album zbiera naprawdę dobre recenzje. Czy jednak po tylu latach w przemyśle muzycznym nadał zwracasz uwagę na to, co się o tobie pisze?
Roisin Murphy: - Oczywiście! To miłe być postrzeganym jako ktoś, kto nadal przekracza granice.
"Hairless Toys" zostało wydane aż osiem lat po ostatnim materiale. Co spowodowało, że wszystko tak odciągnęło się w czasie?
- Posiadanie dwójki dzieci na pewno na to wpłynęło, ale też kontynuowałam tworzenie kolejnych współprac. Wydaje mi się, że nie miałam w głowie albumu, który chciałabym zrobić.
Twoje pierwsze solo powstało w duecie z Matthew Herbertem. Na "Overpowered" jest kilku producentów. Teraz zaś tworzysz muzyczny duet z Eddie’m Stevensem. Wygląda na to, że lubisz kreatywną odmianę, taką swoistą ucieczkę od rutyny.
- Jasne, że tak! No i jest to świetna droga do pokazania słuchaczom, że nadal chcę się rozwijać i lubię nowe wyzwania.
Wspomniane już "Overpowered" zostało wydane przez dużą wytwórnię, za to tegoroczne "Hairless Toys" pojawiło się na rynku pod szyldem dużo mniejszego wydawnictwa. Kiedy słuchałem "HT" to taki sposób działania wydał mi się bardzo świadomy i celowy - w końcu mówimy o bardzo osobistym i intymnym materiale.
- Wiesz, tak naprawdę lubię obie drogi prowadzące do stworzenia albumu. W tamtym czasie jednak sama zrobiłam kolejną płytę, więc oddałam ją pod skrzydła labelu, który korespondował z moim nowym trybem pracy nad muzyką.
Fakt, w jednym z wywiadów powiedziałaś nawet, że twoje ostatnie solo zostało nagrane w malutkim studio w Putney. Myślę, że to znacząco wpłynęło na sam album. Wydaje się bardziej niszowy, skierowany do bardzo konkretnego odbiorcy.
- Miejsce, w którym się nagrywa, zawsze w jakiś sposób wpływa na to, co otrzymamy. Na przykład teksty na "Overpowered" zostały napisane w bardzo podobnym miejscu do tego, w którym powstały te na "Hairless Toys", mimo że wcześniej w nagraniach brało udział parę osób. Prawdą jest także to, że sporo ludzi, z którymi robiłam muzykę, miało ze sobą wiele wspólnego.
Zobacz klip "Exploitation":
Skoro już jesteśmy przy temacie rozmów z mediami - wymsknęło ci się, że pod koniec 2015 roku pojawi się twój kolejny krążek. Uda się?
- Nie, wiele wskazuje na to, że jednak wydam go w okolicach wiosny 2016 roku.
Jak sama przyznajesz, na "Hairless Toys" napisałaś aż 35 utworów! Muszę więc spytać: jak wyglądała selekcja tekstów, które znalazły się na samym wydawnictwie? Był jakiś szczególny klucz, dzięki któremu łatwiej było Ci zdecydować, co powinno wejść, a co można zostawić na później lub po prostu odrzucić?
- Powiem Ci, że zadziałałam w tej kwestii instynktownie. I to do tego stopnia, że zaplanowałam ten album w zaledwie godzinę!
Nie będzie chyba dużym nietaktem powiedzenie, że majowa solówka jest najbardziej dojrzałą w twojej karierze. Czego więc, już po kolejnym etapie ewolucji muzycznej i życiowej, powinniśmy Ci życzyć? Oczywiście pomijając dobry koncert w Polsce.
- Myślę, że przede wszystkim nieskończonej kreatywności w wielu dziedzinach życia. Nie może być inaczej - kocham robić filmy i tworzyć obrazy tak samo mocno jak kocham muzykę.
Zobacz klip "Evil Eyes":