Reklama

"Robimy to, co nas ekscytuje"

Ósmy album Archive zatytułowany "With Us Until You're Dead" ukaże się 28 sierpnia. Kilka tygodni później, na przełomie listopada i grudnia, brytyjska grupa przyjedzie do Polski na cztery koncerty.

O nowy materiał, szczegóły koncertów oraz o prawdopodobny udział zespołu w nagraniu muzyki do polskiego thrillera Dave'a Pena wypytał Olek Mika.

"With Us Until You're Dead" jest ósmym studyjnym albumem Archive. Doświadczenie, niekwestionowany sukces poprzednich płyty i rzesza oddanych fanów z pewnością pozwala wam czuć się pewnie. Czy doświadczasz jeszcze "dreszczu emocji" przy prezentacji premierowego materiału?

- Tak, oczywiście. Jesteśmy podekscytowani, gdy możemy zająć się wszystkimi sprawami związanymi z premierą. Jesteśmy bardzo zadowoleni z materiału który nagraliśmy, więc i szczęśliwi, że możemy go zaprezentować publiczności. Równie podekscytowani jesteśmy tym, że będziemy mieli okazję zagrać go na koncertach.

Reklama

- Wiesz, w naszej ocenie to wygląda tak: robimy to, co nam się podoba, to, co nas ekscytuje. Jasne, mamy nadzieję, że nasze kompozycje spodobają się publiczności, jednak nigdy nie podchodzimy do pracy z założeniem, że robimy coś dla fanów albo dla kogoś innego. Tworzymy dla siebie. Oczywiście jesteśmy bardzo szczęśliwi, gdy nasza muzyka sprawia przyjemność także innym.

Poprzedni album, "Controlling Crowds - Part IV", był dość złożony i mroczny, nowy jest bardziej przystępny, z mnóstwem ładnych melodii, emocjonalnych wokali i osobistych tekstów. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że niektóre z utworów to po prostu piosenki o miłości (oczywiście wykonane w charakterystyczny dla was sposób). Zgodzisz się ze mną?

- Tak. Zdecydowanie. "Controlling Crowds" opowiada o fobiach, jest duszny i dość ponury. Na nowym znalazło się dużo wątków dotyczących miłości, różnych refleksji na jej temat, o tym jak o nią walczymy, lub walczymy by ją zakończyć. Przez lata nawiązywaliśmy różne relacje, wikłaliśmy się w związki, postanowiliśmy o tym opowiedzieć. Niektóre piosenki są bezpośrednie, inne bardziej tajemnicze. Niektóre kompozycje wcale nie przypominają piosnek o miłości, ale jak się w nie wsłuchasz, stwierdzisz, że opowiadają o relacjach między dwojgiem ludzi.

- Taki temat to dla nas olbrzymi eksperyment. Wiesz, to właśnie jest najbardziej ekscytujące, bo do tej pory czegoś takiego nie robiliśmy.

Słyszałem, że pracując nad "With Us Until You're Dead" napisaliście ponad 25 nowych piosenek. Czy to prawda?

- Zgadza się. Pracowaliśmy bardzo ciężko. Pojawiło się dużo nowych, interesujących pomysłów, ale i fajna energia. Materiał staraliśmy się nagrać bardzo szybko, tak, by jej nie stracić. Nie chcieliśmy wygładzać kompozycji zbyt długo nad nimi pracując. Zależało nam by brzmiały świeżo i energetycznie.

Zobacz film, który powstał podczas realizacji "With Us Until You're Dead":

Zatem według jakiego klucza wybraliście utwory, które ostatecznie pojawiły się na płycie?

- Jak mówiłem, przede wszystkim chcieliśmy by album brzmiał świeżo. Chcieliśmy też zaskoczyć czymś osoby, które nas dobrze znają. Zakładamy, że na każdym kolejnym albumie nasi fani powinni dostać coś nowego - bo wiemy, że na to czekają. Gdybyśmy nie byli w stanie im tego dać, stwierdzilibyśmy, że coś jest nie tak.

- Wybór piosenek to zawsze kwestia zachowania równowagi miedzy utrzymaniem energii pierwotnych pomysłów, a takim dopracowaniem i dobraniem ich, by całość była spójna. To skomplikowany proces. Są też takie utwory, które potrzebują czasu. Zostawiliśmy je więc na później.

Zważywszy na dużą liczbę kompozycji pierwotnie przygotowanych na album, planujecie wydać rozszerzoną wersję "With Us Until You're Dead"?

- Bardzo bym chciał. Jest kilka piosenek, które widziałbym jako dodatek do płyty. Nie wiem co na to wytwórnia... Może wydamy coś na 7-calowym winylu... Jest jednak jeszcze za wcześnie na szczegóły.

Znalazłam informację, że "With Us Until You're Dead" będzie waszym pierwszym wydawnictwem w Wielkiej Brytanii od debiutu ("Londinium", 1996 rok), co pokazuje, że nie zyskaliście takiej popularności w waszej rodzimej Anglii, jaką cieszycie się na kontynencie. Jakbyś to wytłumaczył?

- To trochę dziwne. Debiut zyskał pozytywne recenzje wśród odbiorców muzyki alternatywnej, nie mieliśmy jednak środków finansowych by odpowiednio go wypromować, by np. zorganizować taką trasę jaką byśmy chcieli. Później pojawiły się też sprawy związane z umowami.

- Wiesz, rynek w Anglii jest bardzo trudny. Szczególnie dla takich zespołów, jak my. Anglicy lubią nieskomplikowane piosenki i ciągle szukają nowości. Coś staje się przebojem, a po chwili ląduje za oknem, bo publiczność szuka już następnego hitu. Archive nie wpisywał się w ten trend. Nigdy nie staraliśmy się przypodobać komercyjnym gustom.

Czy uważasz, że nowy album otworzy Anglików na muzykę Archive? Myśleliście o tym komponując nowy materiał?

- Nie, nie myśleliśmy. Chcieliśmy zrobić coś lżejszego, jaśniejszego, ponieważ - jak wspominałem - "Controlling Crowds" był mroczny, a nie można cały czas być tylko po jednej stronie. Myślę, że piosenki mogą spodobać się w Anglii, bo są przystępne. Ale nie zakładaliśmy, że mają takie być.

Sprawdź teledysk do utworu "Violently" pilotujący nowy album Archive:

Wasz nowy materiał znalazł się do odsłuchu w serwisie Deezer.com; rozumiem, że jesteście otwarci na taki sposób udostępniania muzyki. Niemniej, płyta "With Us Until You're Dead" trafi do sklepów także na fizycznym nośniku. Obecnie toczy się debata na temat przyszłości tradycyjnych albumów. Wielu uważa, że wkrótce wymrą; muzyka udostępniana będzie jedynie w wersji cyfrowej, w formie pojedynczych utworów i nikt nie będzie silił się na tworzenie pełnoprawnych albumów. Podoba ci się taka perspektywa?

- Wiem, że żyjemy w nowoczesnych czasach, ale uważam, że to wstyd, że albumy zostają wypierane przez szybkie, wydawane tylko w wersji cyfrowej single. Muzyka na tradycyjnych nośnikach to coś, co szanujesz. Oczywiście, fajnie, że możesz łatwo dzielić się piosenkami z przyjaciółmi, ale w przygotowanie albumu wkłada się wiele pracy i zwykle stanowi on zwartą całość. Jedna piosenka jest tylko fragmentem większej części. Trzeba o tym pamiętać.

- Osobiście lubię trzymać płytę w rekach. Okładka to bardzo często także dzieło sztuki. Bardzo mi się podoba, że winyle wracają do łask. Na razie kupują je głównie kolekcjonerzy, ale jakiś trend się rodzi. Myślę więc, że tradycyjne krążki przeżyją. To tak jak z książkami: możesz używać czytników, ale mieć papierowe wydanie i móc odwracać strony, to jednak coś więcej. Nazwij mnie staromodnym, ale tak to widzę.

Ponoć zgodziliście się umieścić wasze kompozycje na ścieżce dźwiękowej polskiego filmu zatytułowanego "Sęp". Potwierdzisz tę informację?

- Myślę, że jak pojawimy się w Polsce w tym roku to dogramy szczegóły. Możliwe, że będzie to projekt z orkiestrą - wiec jestem bardzo podekscytowany, ale nie mam pewności na czym ostatecznie stanie. To ciągle rozwojowa sprawa.

Właśnie, jesienią będziecie na czterech koncertach w Polsce. Zdradzisz czego możemy się spodziewać?

- Oczywiście przygotowaliśmy całkiem nowe show. Będzie inne niż poprzednio. Zmierzamy odkurzyć starsze piosenki, których nie graliśmy od lat i przemieszać je z nowymi.

A czy będzie szansa usłyszeć utwór "Again"? Ta piosenka była u nas wielkim hitem. Do dziś jest otoczona niemal kultem.

- Czasem po nią sięgniemy. To wspaniała piosenka, bardzo emocjonalna, ale wymaga przygotowania. Nie można jej wykonywać ot tak po prostu. Gdybyśmy grali ją na każdym koncercie, moglibyśmy zacząć robić to rutynowo, a wtedy straciłaby cały urok i klimat.

A co słychać w twoim drugim projekcie? Jest szansa, że BirdPen będzie towarzyszył Archive na koncertach podczas najbliższej trasy, jak wcześniej się zdarzało?

- Na początku tego roku skończyliśmy nowy album. Pracujemy nad wydaniem go w kilku krajach. Bardzo jestem z niego dumny. W jego powstanie włożyłem wiele pracy. Planujemy promować go na kilku koncertach, ale nie będziemy występować przed Archive. Będą inne supporty. Może zagramy raz lub dwa ... Wiesz, koncerty są bardzo wyczerpujące. Gdybym miał codziennie grać po dwa mózg mógłby mi się przeciążyć (śmiech).

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Archive
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama