"Rewolucjonista" Mietall Waluś: Zawsze czułem się wolny
Mietall Waluś, współzałożyciel takich zespołów jak: Lenny Valentino, Penny Lane, Warsaw Bombs (z Muńkiem Staszczykiem), twórca grupy Negatyw i solowego projektu Mietall Waluś Magazine, 30 listopada wypuszcza podwójny album "Dwie dekady", którym podsumowuje dotychczasowy dorobek.
Podwójny album zawiera ostatecznie 21 utworów, dwa nowe ("Nigdy nie chciałem twym kumplem być" i "Potrzebuję rewolucji") oraz 19 wybranych spośród wszystkich piosenek Mietalla Walusia rozproszonych na dziesiątkach płyt, które zostały na nowo zaaranżowane i nagrane.
Czy płytę "Dwie dekady" należy raczej traktować, jako podsumowanie dorobku czy nowy rozdział solowej kariery Mietalla Walusia?
Mietall Waluś: - Zaraz stuknie mi 40-stka, z tej okazji pomyślałem, że nagram taki album, na którym znajdą się wybrane piosenki z wszystkich płyt, jakie mam w swej dyskografii - to w sumie 9 albumów z różnymi zespołami. W każdym przypadku byłem współtwórcą, to idealny moment dla mnie, by zebrać ten dorobek i zogniskować w tego rodzaju wydawnictwie. Są takie momenty w życiu, kiedy ma się potrzebę podsumowania, analizy tego, co się osiągnęło i czy się czegoś nie żałuje. Przeważnie jest tak, że są to jakieś okrągłe rocznice.
Ja po raz pierwszy zadałem sobie takie pytanie w wieku 30 lat, bo to taki moment, kiedy możesz totalnie wszystko zmienić w swoim życiu, zacząć od nowa. Wówczas nie zboczyłem z drogi, była odpowiednia, nie musiałem szukać innej. Więc kontynuowałem to, co zacząłem na początku lat 90., wciąż byłem niezależnym muzykiem.
Teraz, kiedy mam na karku 40 lat, można powiedzieć, że jest to w pewnym sensie podsumowanie tego, co zrobiłem do tej pory i przypomnieć się fanom muzyki rockowej i alternatywnej. Ci, którzy poszli drogą niezależną i grają muzykę niepopularną wiedzą o tym, że to nie jest prosta droga, więc można stwierdzić że dziesiąta płyta Mietalla Walusia zatytułowana "Dwie dekady", to jest album podsumowujący moją podróż muzyczną i rozpoczęcie czegoś nowego w w swojej aktywności muzycznej.
Jakim kluczem dobierałeś utwory na płytę "Dwie dekady"?
- Nie było to łatwe. Przede wszystkim chciałem pokazać nie tylko swoje utwory, bo to by było za bardzo egoistyczne a taki nigdy nie byłem. Granie w zespole, to też sztuka docenienia tych, którzy z tobą współtworzą i pracowali na wspólny sukces, to w ich stronę takie koleżeńskie podziękowanie. To były fajne czasy. Negatyw dał mi wszystko, co sobie zamarzyłem, jako młody dorastający chłopak. Spotkałem na swojej drodze Darka Kowolika (gitarzysta Negatywu) i zaczęła się moja przygoda muzyczna, to był 1992 rok. Potem był Lenny Valentino i Penny Lane.
Nagrałem ponad 100 utworów, ciężko wybrać dwadzieścia. Chciałem na tej specjalnej płycie pokazać utwory, które zapisały się w jakiś sposób w historii polskiej muzyki alternatywnej na przełomie tych "dwóch dekad" i takie, które mi są bardzo bliskie, przypominają pewien okres w moim życiu. Żyjemy już w czasach, gdzie coraz mniej takiej muzyki w radio a młodzi ludzie, zakładając zespoły, nie grają prawdziwego, szczerego rocka - te utwory, to zapis mojej muzycznej wrażliwości.
Oprócz tych już znanych, na albumie pojawią się dwie autorskie kompozycje. Zacznijmy od "Potrzebuję rewolucji", utworu nagranego w Abbey Road. Opowiedz o tej niezwykłej przygodzie.
- Kiedy pierwszy raz pomyślałem o tej specjalnej płycie, a było to dwa lata temu, to bardzo chciałem, by pierwsza piosenka, która będzie promowała to wyjątkowe wydawnictwo przedstawiała mnie i album "Dwie dekady" najczytelniej. To, jakim naprawdę jestem artystą. Chciałem, by ten numer do mnie pasował, by ktoś, kto go usłyszy pomyślał, że to Mietall - to właśnie cały on. Różne pomysły przychodziły mi do głowy, ale ten który najbardziej w nią wrósł, to było wejście do legendarnego studia Abbey Road w Londynie.
Było kilka powodów, które doprowadzały mnie do tego, by zrealizować to muzyczne marzenie. To, że nagrywali tam artyści, którzy zmienili na zawsze rock'n'rolla na świecie: od The Beatles, Pink Floyd, Dawida Bowie po Radiohead, Oasis czy Blur. Można tak długo wymieniać i tam właśnie chciałem odpalić gitarę.
To było bardzo podniecające, bo każdy z tych artystów jest mi bliski. Kolejna sprawa: żaden polski zespól nie nagrał tam, mimo że jest to jedno z najbardziej znanych studiów nagrań na świeci. Trzy, to na pewno to, że wydawało się to naprawdę niemożliwe i chciałem sprawdzić czy uda mi się zrealizować ten niemożliwy plan, który nie był taki prosty. Ja naprawdę bardzo chciałem być w środku. Tam pracować.
Pracowałeś w Abbey Road z Chrisem Bolsterem i Christianem Wrightem, którzy współpracowali m.in. z Foo Fighters, Oasis, Ozzym Osbourne'em czy Paulem McCartneyem, Radiohead i Coldplay. Jak ta kooperacja wyglądała? Jak oni komentowali twój singel?
- Chris Bolster realizował i produkował ten numer, więc on miał więcej czasu na osłuchanie się z tą piosenką, zresztą kilka tygodni wcześniej dostał demo. Bardzo pozytywnie nas zaskoczył podczas nagrywania, był bardzo przyjaźnie nastawiony do nas. Atmosfera była naprawdę znakomita. Jestem bardzo zadowolony z tego, jak to zrobił. Brudno i rock'n'rollowo. Podobał mu się utwór, wszyscy dobrze bawiliśmy się podczas nagrywania.
Christian zabrał nas do studia masteringowego, obserwowaliśmy jak na analogowym sprzęcie pracował nad brzmieniem piosenki i zrobił ją inaczej, niż robi się w Polsce. Chciałem poczuć to studio i zobaczyć, jak pracuje się z tymi, którzy współpracują z największymi nazwiskami świata. Dla mnie i całej ekipy, która była ze mną, było to duże przeżycie. Do cholery! Nagrywaliśmy w Abbey Road!
A drugi nowy utwór na płycie "Dwie dekady"? Co to za kawałek?
- Drugą premierową piosenką na płycie "Dwie dekady" jest utwór "Nigdy nie chciałem twoim kumplem być". Opisuję w tym utworze, jak widzę teraźniejszy świat, że zaciera się granica szacunku dla drugiego człowieka a młodzi ludzie w samotności zamknięci w swoich pokojach mają więcej w sobie odwagi, niż w realnym życiu. I zazwyczaj jest tak, że jesteś dla nich wrogiem, mimo że cię nie znają osobiście. Z pokolenia na pokolenie jesteśmy coraz słabsi fizycznie i psychicznie.
Lubię pisać piosenki. Napisałem ponad 100 w ostatnich 3 latach. Byłem trochę zamknięty przez różne sytuacje, które każdego z nas w życiu spotykają, ale wracam do pisania i do koncertów z moimi kumplami z zespołu. Przygotowujemy się do trasy koncertowej co mnie bardzo cieszy!
No właśnie - trasa koncertowa. Kiedy się rozpoczyna, gdzie będziesz promował "Dwie dekady" i jacy muzycy jeszcze wchodzą w skład projektu Mietall Waluś?
- Koncerty odbędą się w kilkunastu miastach na przełomie stycznia i lutego. Odwiedzimy m.in. Warszawę, Łódź, Sieradz, Wałbrzych czy Tychy - niebawem podamy wszystkie miasta. Jeśli chodzi o muzyków, szukałem takich ludzi, którzy poczują dokładnie taki klimat muzyczny, jak ja. W tych czasach nie jest to łatwe, moja podróż muzyczna zaczęła się na początku lat 90., prawie 25 lat temu a wtedy muzyka była inna. Nie wystarczy, że ktoś dobrze gra na danym instrumencie, musi mieć to coś. Zdarzyło mi się już, że zaprosiłem do współpracy gitarzystę, który jest dobrym muzykiem, ale nie miał tego w palcach, co ja chciałem usłyszeć, z pieca gitarowego nie wychodziło takie brzmienie, jakiego oczekiwałem.
Na perkusji Sławek Plotek - grał w wielu mysłowickich zespołach, bardzo pracowity i co ważne bardzo się angażuje i dotrzymuje słowa, cenię takich ludzi bardzo. Na basie Mateusz Przymięso, multiinstrumetalista, zdolny muzyk, pochodzi z bardzo muzykalniej rodziny - kiedyś był frontmanem formacji Kid A. Ostatni dołączył Dawid Noworyta, po praz pierwszy spotkaliśmy na planie teledysku "Odwagi mi trzeba", który zrealizowałem z aktorem Rafałem Królikowskim. Gra na gitarze i instrumentach klawiszowych.
Czy twój album "Dwie dekady" to początek nowego rozdziału solowej działalności Mietalla Walusia?
- Ja już się na nic nie nastawiam, muzyka zawsze była dla mnie ważna. Na pewno nagram kolejny album jako Mietall Waluś. Ale nie ukrywam, że ja lubię grać w zespole, mam kilka pomysłów, z kim chciałbym grać i zrobić wspólnie piosenki - pewnie będę do tego dążył.
Zdradzisz, z kim?
- Myślę, że nie ma sensu. Lepiej działać i pracować, by to wszystko, co mam w głowie kiedyś zrealizować.
Dziś także swoją premierę ma teledysk zrealizowany do singla "Potrzebuję rewolucji". Skąd pomysł na taki właśnie obraz, w którym jesteś zamknięty w klatce?
- Kiedy człowiek nie spełnia swoich marzeń i jest nieszczęśliwy, powtarza sobie ciągle w nerwach: zmienię, np. pracę, partnera, toksyczne otoczenie, fałszywych przyjaciół itd. Jeśli to wszystko kończy się na mówieniu sobie tego przed lustrem, zamyka się w swojej klatce, w której jest coraz mniej tlenu.
Każdy z nas co jakiś czas potrzebuje rewolucji, ale nie możemy się tego bać. Jeśli w twoim życiu jest coś, co powoduje, że to właśnie ty jesteś nieszczęśliwy, to nie obwiniaj innych za to! To jest twoje pieprzone życie i ty masz wszytko zrobić, by nie żałować tego, że mogłeś coś zrobić, ale zdygałeś. Żyj tak, by nie krzywdzić przy tym innych, ale być spełnionym. Bohater mojego teledysku z tej klatki nie wychodzi, bo cały czas się boi. Co ty zrobisz, jeśli znajdziesz się w takiej klatce? Tylko ty masz klucz, by ją otworzyć.
Czy album "Dwie dekady" to spełnienie jakieś Twojego marzenia i czy jest kluczem do wyjścia z klatki?
- Jeśli chodzi o moją drogę muzyczną, nie jestem w żadnej klatce. Zawsze czułem się wolny, nagrywałem płyty, jakie chciałem, nie jestem tworem wymyślonym przez kogoś innego. Płyta "Dwie dekady" właśnie to pokazuje w 100% i pokazuje też, jak wyglądała moja podróż muzyczna przez ostanie 20 lat.
Mietall Waluś to muzyk, który nagrywa rzeczy, za którymi stoi i się tego nie wstydzi. Nienawidzę określeń, że jakiś artysta po kilku wcześniejszych nagranych płytach mówi o kolejnym albumie, że to jest ta właśnie płyta, którą zawsze chciał nagrać - jakby poprzednie się nie liczyły. To znaczy, że jest dupkiem. Każda płyta dla mnie jest ważna i opisuje mnie, jaki byłem w czasie, w którym powstawała. Album "Dwie dekady", to nie marzenie, ale małe przypomnienie, skąd się wywodzę - z jakiego nurtu muzycznego i jakie zespoły współtworzyłem.