"Publiki oszukać się nie da"

Zbigniew Hołdys uważa, że są najlepszym zespołem w Polsce. Wyrazów uznania nie szczędziła również publiczność telewizyjnego programu "Hit Generator", która w 2009 roku dwukrotnie nagrodziła piosenki Ściganych mianem "Super Hitu". Teraz śląska grupa promuje trzeci album "Spiritus Movens".

Na czele Ściganych stoi Maciej Lipina - fot. Mieczysław Włodarski
Na czele Ściganych stoi Maciej Lipina - fot. Mieczysław WłodarskiReporter

- Jeśli chodzi o style muzyczne - nigdy nie byliśmy mono tematyczni, nie nagraliśmy nigdy stricte bluesowej, czy stricte rockowej płyty - przekonuje wokalista Ściganych Maciej Lipina w rozmowie z Michałem Boroniem.

Skąd wzięła się nazwa zespołu? Popularny film z Tommym Lee Jonesem i Harrisonem Fordem to rok 1993, więc raczej nie on był bezpośrednią inspiracją...

- Ścigani, bo kiedyś nosiliśmy dresy i kradliśmy beemki. Moim zdaniem lepsza nazwa Ścigani niż na przykład Kartofel lub Lament nad przepaścią. To oczywiście żarty - sami nie wiemy do końca jak to było - po prostu tak się nazywamy i już (śmiech).

W 2009 roku usłyszała o was cała Polska za sprawą ośmiu zwycięstw w programie "Hit Generator". Tymczasem na nowy materiał przyszło czekać prawie dwa lata. Nie chcieliście kuć żelaza póki gorące?

- Płyta ukazała się tylko 2 lata od zakończenia programu i właśnie wyłącznie dzięki temu, że tuż po programie wzięliśmy się ostro do pracy - najpierw nad samym materiałem, później nad znalezieniem odpowiedniego managamentu, studia, producenta, wydawcy i wieloma innymi sprawami - niestety tyle wysiłku i pracy trzeba włożyć, żeby ujrzał światło dzienne efekt końcowy, jakim jest właśnie płyta.

Co dał wam ten program, poza statuetkami Super Hitu dla piosenek "Niby razem" i "Uwierz mi choć raz"? Czy waszym zdaniem tak ostatnio popularne talent show to dobra droga dla debiutantów czy mniej znanych wykonawców, czy raczej powinni się oni trzymać od nich z daleka?

- Przede wszystkim ten program dał nam na pewno jeszcze więcej wiary w siebie i w to, że to, co robimy ma sens. Dał nam naoczny dowód na to, że jest dość sporo ludzi, który chcą słuchać naszej muzyki. A czy inni młodzi artyści mają uczestniczyć w talent shows - na pewno powinni być daleko od tych, w których nie mogą być sobą. Natomiast każda promocja jest dobra, jeśli tylko nie uwłacza artyście i pozawala mu być sobą. Krótko mówiąc - tak i nie.

Zbigniew Hołdys komplementował was, nazywając Ściganych "najlepszym zespołem w Polsce". To na pewno musi mobilizować, ale mam wrażenie, że takiej darmowej przecież reklamy nie chcecie wykorzystywać. Tymczasem przecież nie od dziś wiadomo, że - przynajmniej na naszym rynku - muzyka nie zawsze broni się sama. Zgodzicie się?

- Tak, bez względu na to, co się o nas mówiło, mówi, czy będzie mówić, dobrego czy złego, gdziekolwiek w mediach, to i tak wszystko weryfikuje życie, czyli publika na naszych koncertach. A jej oszukać się nie da. Mamy to szczęście, że akurat na koncertach dostajemy dużo dobrej energii od słuchaczy. Każdy może się przekonać, jaka jest prawda, zapraszamy na nasze koncerty.

Zadebiutowaliście płytą przewrotnie zatytułowaną "Nigdy więcej bluesa", ale przecież od tej pory jakoś specjalnie nie porzuciliście tego gatunku, można raczej mówić o dodaniu różnych elementów z hard rocka, soft rocka, country czy nawet przebojowego pop-rocka. To jak z wami jest, macie dość bluesa?

- Tytuł naszej pierwszej płyty pochodzi z jednej z piosenek zawartej na tym albumie. Każdy, kto tylko przeczyta tytuł tej piosenki, a nie wgłębi się w temat, myśli że odnosi się on do stylu muzycznego, ale to ostre pójście na skróty, albo wręcz lenistwo z jego strony. Polecam wgłębić się w ten tekst i wtedy, mam nadzieję się wyjaśni, że słowo "blues" jest tutaj to użyte wyłącznie jako synonim czegoś zupełnie innego niż muzyka, a czego to już nie będę tłumaczył. Ale widzisz, my adresujemy naszą twórczość głównie do ludzi, którzy mają czas i ochotę wgłębić się w temat i znaleźć rozwiązania na zaszyfrowane przesłania w wielu naszych piosenkach.

- Jeśli chodzi o style muzyczne - nigdy nie byliśmy mono tematyczni, nie nagraliśmy nigdy stricte bluesowej, czy stricte rockowej płyty. Każdy z trzech naszych albumów jest dość mocno eklektyczny. Ale to już nie nam oceniać, niech każdy sobie znajdzie, co tam sobie chce, my robimy swoje.

W Mysticu jesteście chyba jedynym zespołem tak mocno kojarzonym ze sceną blues-rockową. Z jednej strony w tej wytwórni są wykonawcy metalowi, a z drugiej eksplorujący różne strony szeroko pojętej alternatywy. Nie czujecie się nieco odstawieni na boczny tor?

- Nie, w ogóle, szczerze mówiąc nie rozumiem podziału na style w muzyce. Ja uważam i będę to powtarzał do znudzenia wszędzie: muzyka się dzieli wyłącznie na taką, po wsłuchaniu, której mam ciarki i na taką przy której ich nie mam - i nie ma znaczenia jaki to styl. Tak na prawdę nie ma podziałów - muzyka jest jedna, a dzieli się wyłącznie na dobrą i złą. Ktoś, kto naprawdę kocha muzykę nie dzieli jej na stylistyki, tylko albo się wzrusza i dostaje ciar na całym ciele słuchając płyty, lub nie ma takich odczuć i koniec.

"Spiritus Movens" według zapowiedzi miała nawiązywać do lat 60. i 70. w muzyce rockowej. Waszym zdaniem to się udało? Czy to właśnie tam tkwią wasze inspiracje? Bo dla mnie ten duch klasyki rocka unosi się tylko nad niektórymi utworami ("Chyba wiem, co mi jest", "Możesz wejść", nieprzekonująca mnie "Ełyła").

- Inspiruje nas każda dobra muzyka i w każdej epoce można znaleźć coś ciekawego. Jeśli chodzi o hasło "60/70" nie my je wymyśliliśmy, ale akurat tę płytę rzeczywiście nagraliśmy w taki sposób, w jaki robiło się to w tamtych latach, czyli bez loopów, komputerów, cyfrowych zabawek, ulepszaczy i ściem. Po prostu zagraliśmy w studio na prawdziwych, naturalnych instrumentach i tyle. A co do wskazywania utworów z płyty - jest na niej 12 szczerych, naszych, prawdziwych pieśni - każdy przecież może sobie wybrać swój ulubiony utwór.

Zastanawiam się, co sprawiło, że właśnie do promocji wybraliście utwór "Ełyła" - co oznacza ten tytuł?

- Singla wybrała wytwórnia, nie zespół. I dobrze, bo utwór dobrze sobie radzi na paru listach przebojów - to chyba dobry wybór. A tytuł to taki neologizm stworzony przez nas na potrzeby określania stanu ducha i ciała, o którym jest mowa w tej piosence.

Zobacz teledysk "Ełyła":

Jak bardzo autobiograficznym utworem jest "Australia" z fragmentem "Chcę rzucić to w diabły / zrobić jeden wielki dym / i wolnym być gdzieś daleko w Australii"? Mieliście momenty takiego zastanowienia, czy warto nadal ciągnąć ten wózek?

- Tak, wiele razy, zresztą każdy z nas miał pewnie ciężkie chwile i zastanawiał się jaki jest sens w tej wszechogarniającej nas gonitwie. Ale mimo ciężkich chwil nigdy się nie poddajemy, bo kochamy muzykę, kochamy grać i dawać tym radość ludziom i sobie.

Co waszym zdaniem takiego jest na Śląsku, że akurat stąd pochodzą najlepsze zespoły grające i czujące bluesa. Czy identyfikujecie się z tym miejscem, czy wpływa ono na waszą twórczość (muzyka i teksty)?

- Może to, że Ślązacy, w znacznej większości to szczerzy, normalni, prości, otwarci ludzie... Może to powoduje, że akurat tutaj rodzi się wiele dobrych i tkwiących w pamięci muzyków. Nie wiem... Na pewno nie identyfikujemy się z bluesem, nie chcemy się zamykać w żadnej stylistyce. Chcemy po prostu grać dobrą szczerą muzykę, bez zamykania się w żadną z szuflad.

Dziękuję za rozmowę.

Czytaj także:

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas