Reklama

"Pokolenie fanów muzyki z telefonów"

W 2002 roku, zniechęceni przemysłem muzycznym, postanowili skupić się na wydawaniu nowej muzyki jedynie w internecie. Dziś taki ruch nikogo nie zaskakuje, ale kilka lat temu Underworld - bo o nich mowa - stali się rewolucjonistami i pionierami dystrybuowania muzyki w sieci. W 2007 roku zespół zdecydował się na kolejny zaskakujący ruch i wydał bardzo udany album "Oblivion With Bells" w... tradycyjny sposób. Z okazji premiery płyty z wokalistą Karlem Hydem rozmawiał Artur Wróblewski.

Na początku pozwól, że pogratuluję ci "Oblivion With Bells". Według mnie to obok "Untrue" Burial najlepszy elektroniczny album 2007 roku.

(śmiech) Dzięki, naprawdę miło to słyszeć.

W jednym z wywiadów powiedziałeś, że tworzenie "Oblivion With Bells" było jak "stawanie się Underworld po raz kolejny"...

W pewnym sensie chodziło mi o ponowne "wynalezienie" tego, co tworzyliśmy w przeszłości. Może to zabrzmi górnolotnie, ale musieliśmy się zastanowić, co tak naprawdę oznacza być sobą, być Underworld.

Po 5 latach publikowanie jedynie internetowych albumów, w erze kiedy muzyka cyfrowa coraz poważniej dochodzi do głosu, zdecydowaliście się na dosyć "tradycyjny" ruch i wydaliście płytę na CD. To zaskakujące...

Reklama

Szczerze mówiąc zawsze mieliśmy ochotę na wydawanie płyt w klasycznym rozumieniu tego słowa. Ja na przykład sam ubóstwiam kupować CD moich ulubionych wykonawców. Jest także inny powód. Nie będę ukrywał tej prawidłowości, że kiedy artysta wydaje płytę, a nie tylko udostępnia muzykę na swojej stronie internetowej, interesuje się nim prasa, media. Poza tym płyta wydana na fizycznym formacie jest traktowana poważniej niż pliki. Jestem przekonany, że to się wkrótce zmieni. Ale nie oznacza to, że się poddajemy (śmiech). Wydanie płyty na CD to część naszej strategii, by zwrócić uwagę świata na naszą muzykę w sieci. To pisemne zaproszenie wysłane do wszystkich, których interesuje nasza twórczość. Sprawdźcie co mamy do zaoferowania!

Powiedz mi zatem jak wam służyło wydawanie płyt tylko w sieci? Zwykłym fanom mogło się wydawać, że Underworld zawiesili działalność. A to nieprawda, bo w ciągu 5 lat wydaliście kilka płyt...

Dokładnie. Dystrybucja w sieci w naszym przypadku wygląda bardzo dobrze. Może to zabrzmi przewrotnie, ale tak jak już powiedziałem - właśnie z tego powodu, że nasza muzyka przyzwoicie rozchodziły się w internecie, postanowiliśmy związać się z kilkoma firmami płytowymi, które zajęły się dystrybucją "Oblivion With Bells". To sposób, by pokazać innym ludziom świat Underworld.

Jesteście pionierami udostępniania muzyki w sieci... Jak zatem odebraliście decyzję Radiohead o wydaniu płyty "In Rainbows" początkowo tylko w internecie?

Szczerze mówiąc nie wiem zbyt wiele na ten temat. Mogę jedynie powiedzieć, że Radiohead to zespół, który darzymy szacunkiem za to, co robią i w jaki sposób zdecydowali się rozprowadzać swoją twórczość. Nie słuchałem jeszcze tej płyty, nie wiem zbyt wiele na temat szczegółów jej wydania. Czytałem jedynie jakieś liczby ściągnięć w brytyjskiej prasie, ale nie jestem przekonany czym mam im zawierzyć. Radiohead nie chcieli ich przecież potwierdzić.

A jak odebrałeś pomysł, by to fani decydowali ile zapłacić za muzykę?

Cóż, przecież to oni i tak o tym decydują w pewnym sensie (śmiech).

Porozmawiajmy o formatach sprzedawania muzyki. Winyle wciąż trzymają się mocno, co mnie osobiście bardzo cieszy...

Tak! Mnie też to cieszy, bo wciąż sporo ich kupuję. Kupuję także płyty CD. Popatrz co się dzieje z DVD. Wydawało się, że ten format długo będzie niezagrożony, a tu wymyślono jakieś nowe formaty. Tylko po to, żeby wyciągnąć od fanów pieniądze. Strasznie mnie to drażni,ale wydaje mi się, że ludzie poznali się już na tych sztuczkach przemysłu. Ale wciąż... Ty czy ja idziemy sobie do sklepu, wyciągamy kasę, kupujemy ulubiony film na DVD, ale... [podniesionym głosem] "Uwaga, wstrzymajcie oddech! Nadchodzi BluRay" (śmiech)! [smutnym głosem] No cóż, musimy wywalić kolejną kasę na ten sam film... To jest właśnie ta część przemysłu, której nie trawię.

A wracając do przyszłości formatów... Ciężko odpowiedzieć na to pytanie, bo ja na przykład nie za bardzo lubię słuchać muzyki na mp3. Oczywiście posiadam iPoda, mam na nim tysiące utworów, jak już mówiłem sami wydajemy muzykę w formie cyfrowej... To na pewno bardzo wygodny sposób na posiadanie dużej ilości muzyki, ale słuchanie mp3 nie daje mi pełnej satysfakcji obcowania z muzyką. Moim ideałem jest winyl, CD jest w porządku. Jednak nie mogę nie zauważyć faktu, że całe pokolenie jest zachwycone mogąc słuchać muzyki na telefonie komórkowym... I musimy to respektować i akceptować, czy nam się to podoba czy nie.

A propos nowego pokolenia... Przeczytałem gdzieś, że poważnie zastanawiacie się nad tym, by w niedalekiej przyszłości Underworld przejęli młodzi artyści. Szczerze mówiąc nie potrafię sobie wyobrazić zespołu bez ciebie i Ricka [Smith, drugiego członka Underworld - przyp. AW]...

(śmiech) Tak, to prawda, że mamy takie plany. Myślę, że to idea, którą warto rozwijać. Powód jest prosty - starzejemy się i kiedyś nie będzie już Underworld. Siły natury są na razie nie do przezwyciężenia (śmiech). Dlatego chcielibyśmy, by inni muzycy kontynuowali nasze dzieło. By Underworld istniał jako projekt i idea. Zatem, jeśli jesteś fanem Underworld, powoli musisz zacząć wyobrażać sobie ten zespół beze mnie i Ricka (śmiech).

Spróbuję (śmiech). Porozmawiajmy chwilę o waszych koncertach. Ten w Polsce, podczas Open'er Festivalu w Gdyni, był jednym z tych występów, które zapamiętam do końca życia...

My też! To było coś niesamowitego. Pamiętamy go doskonale. Mnóstwo tańczących ludzi, morze i wschodzące słońce... Graliśmy wtedy po The White Stripes, prawda?

Dokładnie. Chciałbym jednak spytać się jako to jest, że gracie tak rewelacyjne koncerty, a ponoć nigdy nie robicie prób przed występami i nie macie set listy?

No tak... Po prostu tuż przed trasą spotykamy się przy herbacie i przypominamy sobie jak działają nasze instrumenty i laptopy (śmiech). Mamy oczywiście jakieś koncertowe zasady, nasze utwory mają pewne zarysy, których nie możemy całkowicie zmieniać. Ale nasze koncerty są w całości improwizowane, więc ciężko byłoby nam ćwiczyć. Bo tak właściwie nie wiedzielibyśmy co mamy przećwiczyć (śmiech). Jedyne, co możemy poprawić, to umiejętność gry na instrumencie i wzajemna współpraca. I przypomnieć sobie jak leciał dany numer. A co do set listy, to przed trasami koncertowy organizujemy spotkania z naszą ekipą i ustalamy bardzo płynną listę utworów, które chcemy zaprezentować. W ten sposób zapewniamy sobie idealną współpracę z technikami zajmującymi się światłami czy ludźmi odpowiedzialnymi za komputerowe grafiki, które prezentowane są podczas naszych show. Ale efekty świetlne i komputerowe także są improwizowane. Wszystko jest improwizowane. I ludziom trudno w to uwierzyć, ale tak naprawdę jest.

Jeżeli jesteśmy już przy improwizacji, to przeczytałem, że jednym z twoich ulubionych artystów jest Miles Davis. To także jeden z moich muzycznych idoli. Powiedz, czy wydaje ci się, że kiedykolwiek pojawi się jeszcze taki artysta, jak Miles - człowiek, który kilkukrotnie zmieniał bieg historii muzyki?

Wydaje mi się, że tak. Potrafię sobie to wyobrazić, że w przyszłości pojawi się ktoś młody gniewny. Ktoś zawiedziony stanem rynku muzycznego. Ktoś, kto zainspirowany tym wszystkim będzie w stanie stworzyć nową muzykę. Właśnie tak to działa. Młodzi artyści często zainspirowani są frustracją wynikającą z otaczającego ich środowiska. A dzisiejsze czasy generują mnóstwo takiej frustracji...

Powiedz mi jeszcze, czy masz swój ulubiony album 2007 roku?

Eeeeee... (śmiech)

To jest zazwyczaj "najtrudniejsze" pytanie (śmiech).

(śmiech) Tak. Ale daj mi chwilę, zerknę tylko do mojego iPoda. Mam! "Parades" duńskiego zespołu Efterklang. To jest bez wątpienia jeden z naszych ulubionych obecnie zespołów. Są nieprawdopodobnie dobrzy. Świetne rzeczy wydają też Rock Action Records, czyli label gości z Mogwai. Na przykład naszymi ulubieńcami są goście z Part Chimp.

"Najgłośniejszy zespół na świecie"! Widziałem ich koncert w Krakowie, przed którym rozdawali zatyczki do uszu (śmiech).

(śmiech) Właśnie.

Dziękuję bardzo za rozmowę. To był dla mnie zaszczyt. Mam nadzieję, że będziemy mieli okazję się spotkać na koncertach Underworld, jak nie w Polsce, to gdzieś w Europie...

Poczekaj chwilę, sprawdzę tylko w kalendarzu czy przypadkiem nie mamy zabukowanego koncertu u was... Jestem pewien, że rozmawialiśmy na temat koncertu w Polsce. Wciąż nie mamy nic na liście, ale jestem przekonany, że w 2008 roku zagramy u was. Bardzo tego chcemy, bo jak już ci powiedziałem, doskonale pamiętamy koncert w Polsce. Nieczęsto nam się zdarza zaczynać występy w nocy i grać podczas wschodu słońca. To jest niezapomniany widok. Niesamowite doświadczenie.

Byłoby cudownie gdybyście znów zagrali w Polsce. Jeszcze raz dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: W Sieci | pokolenie | śmiech
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy