"Po mądrość to nie do mnie"
Doświadczył na swojej skórze, co znaczy hejting na długo przed tym, nim Remikowi przyszedł pomysł, by założyć UMC. Tak płacił za swoje radykalne poglądy, których nie bał się głosić oraz za podejście do muzyki, które dziś jest niezwykle oryginalne, wtedy było zaś rewolucyjne i dla wielu nie do przyjęcia. Afro Jax, lider Afro Kolektywu, showman koncertowy pełną gębą, wielka indywidualność na naszej scenie, a przy tym człowiek, który umie przyznać się do błędów, które kiedyś popełnił. Z nim oraz Marianem, basistą zespołu, o przeszłości, teraźniejszości, a nawet przyszłości Afro Kolektywu, rozmawiał Kamelito.
Wydaniu "Czarno widzę" (2006) towarzyszyły różne perypetie z wytwórniami. Najpierw mowa była o innym labelu, w końcu wydawnictwo popełnił Blend? Możesz przybliżyć tę kwestię?
Afro Jax: Dyplomatycznie uniknę odpowiedzi (śmiech). Po prostu nie dogadywaliśmy się z ludźmi z poprzedniej wytwórni. Sprawiali wrażenie takich, którzy sami do końca nie wiedzą czego chcą.
A co to była za wytwórnia?
Marian: To była wytwórnia Kreska Records.
Afro Jax: A dlaczego Blend? Label od zawsze, z tego, co wiem, wystarczająco się jarał tym, co robimy, więc pomyśleliśmy, że uderzymy z tym materiałem właśnie tam. Mieliśmy to zrobić od samego początku, ale wtedy przepływ informacji zawiódł.
A czy w ogóle była rozważana kwestia wydania drugiej płyty w wytwórni Arka Delisia?
Afro Jax: Nie, nie, absolutnie. Taką możliwość wykluczałem od lat. Z Arkadiuszem Delisiem pracowało nam się słabo.
Ale czy to wy nie chcieliście, on nie chciał, czy może wspólnie podjęliście taką decyzję?
Afro Jax: No, on też o wydanie specjalnie się jakoś nie upominał (śmiech).
Premiera płyty odbyła się na początku 2006 roku, jednak wyciek dużej części "Czarno widzę" dostępny był już od dłuższego czasu. Wiesz może, jak do tego doszło?
Afro Jax: Domyślam się, skąd poszedł ten wyciek. Nie chcę jednak nikogo wskazywać palcem, bo nie mam stuprocentowej pewności. Śledztwa nie wszcząłem, bo nie było sensu.
Na szczęście przeciek był częściowy, 2/3 płyty i do tego premiksy. Na przykład jeden z kawałków z przecieku ma jedną zwrotkę, a na płycie są dwie.
Ten wyciek był jeszcze przed masteringiem?
Afro Jax: Po wstępnym masteringu. Po jednym przejechaniu inflatorem.
A czy nie uważasz, że wyciek był swego rodzaju promocją, że tylko podgrzał atmosferę przed oficjalną premierą?
Afro Jax: Nie. Byliśmy wku**ieni. Taka historia zawsze negatywnie wpływa na sprzedaż. Wiadomo, że nie liczymy na "Cristale" do śniadania ze sprzedaży albumu, ale wyciek na przykład zawsze psuje tę niespodziankę, co znajdzie się na płycie.
Marian: Co innego, gdyby płyta była po premierze i znalazła się w internecie. Tego, wiadomo, nie da się niestety uniknąć, ale przed premierą to trochę smutne.
A w momencie przecieku nie pomyśleliście np. jak Nas przy wydaniu "I Am", żeby ten materiał zostawić w internecie, a dać ludziom same świeże rzeczy?
Afro Jax: (śmiech) To by nam zajęło kolejne półtora roku. My pracujemy tak, że spotykamy się co sobotę, nagrywamy kilka-kilkanaście godzin, a potem następuje tydzień przerwy.
Marian: Dokładnie. A na nagranie każdego instrumentu potrzeba czasu, bo w zasadzie tylko bit jest z komputera, a reszta to normalne dogrywanie ścieżek z instrumentami.
Afro Jax: Zanim basista wymyśli swoją partię, mija tydzień, zanim ustawi brzmienie basu - mija kolejny tydzień (śmiech).
Marian: Bardzo ci dziękuję.
Afro Jax: Zanim basista nagra tę swoją wymyśloną partię...
...mija miesiąc (śmiech). "Płyta pilśniowa" chyba nie była dużym sukcesem komercyjnym. Ile sztuk zeszło?
Afro Jax: Około pięciu tysięcy. Z tym, że wchodzi w to połowa płyt, a połowa kaset, bo z "Płytą pilśniową" załapaliśmy się jeszcze na końcówkę istnienia tego żałosnego nośnika. Przed naszą pierwszą płytą nikt kompletnie o nas nie słyszał...
No, ale wasz kawałek był choćby na Klanie, puszczała to Radiostacja...
Afro Jax: No, ale nie wiem, czy więcej jak powiedzmy trzysta osób w całej Polsce kojarzyło nas wtedy.
Kiedyś jednak przy każdym temacie związanym z wami pojawiały się opinie, że "lamus", itd. Teraz raczej dominują głosy, że to alternatywa, że coś nowego, że na żywo. Można powiedzieć, że dużo ludzi czeka na album. Może to czarnowidztwo traci powoli na aktualności?
Marian: Wypada się tylko cieszyć.
Afro Jax: Ja szczerze mówiąc nie śledzę internetowych forów. Jeśli się spotykam z opiniami to tylko z pierwszej ręki, internetu nie przeglądam, bo się nie chcę wkurwiać (śmiech). Jeśli tak jest jak mówisz, to bardzo mnie to cieszy.
Wiesz, nie jestem z tych, co chcą by o nich gadali i nieważne źle czy dobrze, byle gadali. Jeśli już gadają to jasne, że wolałbym, żeby te opinie były pozytywne. To normalne, choć niektórzy mówią, że im to koło ch**a lata. Ale to g**no prawda.
Jesteście dosyć liczną ekipą. Przedstawcie proszę obecny skład Afro Kolektywu.
Marian: Ja w tym zespole gram niemal od początku...
Afro Jax: Jako jedyny, co warto podkreślić.
Marian: Nie no, jeszcze Miłosz. I Chaber. Ogólnie sekcja jest stała. Doszedł gitarzysta Sztu i saksofonista, o którym najwięcej można powiedzieć (śmiech).
Afro Jax: (śmiech) Marian odpowiada za fundament basowy. Nie jest basistą typowo funkowym, nie gra na jazzbassie (śmiech), bardziej inspiruje się rzeczami typu Matthew Garrison.
Marian: Wszyscy wywodzimy się ze środowiska jazzowego, może poza gitarzystą.
Afro Jax: To prawda, grał muzykę raczej rockową. Ale jest kumaty jak ch**. (śmiech) Nie znam drugiego człowieka słuchającego muzyki o takim rozstrzale gatunkowym. Klawiszowiec Miłosz jest jazzmanem, skończył dwie szkoły muzyczne, tak że "Ja pi***olę i siadam" (śmiech). Bębniarz Chaber jest najstarszy i jest po Szkole Głównej Handlowej (śmiech). A saksofonista Łukasz jest genialnym grajkiem i za***istym gościem. Ale laurka (śmiech).
A co z Wielesławem?
Afro Jax: Wielesław jest w tej chwili na służbie państwowej i więcej nie powiem (śmiech).
Mówiliście o szkołach, że większość z was wywodzi się z klimatów jazzowych. Jednak gracie w sumie hip hop. Dlaczego?
Afro Jax: Bo to ja mam głos decydujący w zespole. Poza tym to było tak, że projekt istniał dobre siedem lat zanim rozwinął się do postaci pełnego składu. Więc stało się to w momencie, kiedy dużo rzeczy było już określonych. Na początku rotacja załogi była dosyć spora. Ale zostali tylko ci, co dobrze grali, czuli styl i którzy umieli się dogadać ze sobą na gruncie towarzyskim. A to jest rzadkie.
A kwestia publiki. Bo z tego co widzę dziś, macie podobny typ odbiorców co Tworzywo Sztuczne. Hiphopowców prawie nie ma. Zagraliście już trochę koncertów. Powiedzcie, jacy ludzie przychodzą zazwyczaj?
Afro Jax: Ja ci powiem jaka jest publika - nieliczna (śmiech).
W niedawnym wywiadzie powiedziałeś, że "w wielu dziedzinach od czasu Płyty pilśniowej zmieniłeś zdanie o 180 stopni". Czy ta zmiana dotyczy także samplingu, czy nadal jesteś jego zadeklarowanym wrogiem?
Afro Jax: Nie jestem. Kiedyś przestałem słuchać hip hopu, bo mnie to kompletnie znudziło, ale mimo to dalej się na jego temat wypowiadałem i teraz trochę mi wstyd z tego powodu. Jak posłuchałem potem, co się dzieje, to byłem w lekkim szoku. Dorobiliśmy się producentów, którzy naprawdę wiedzą jak się kaszle na samplerze. Szanuję tych ludzi. Słucham wielu płyt, które powstały bez użycia instrumentów. Nie oszukujmy się, jak się robi bity - bity w sensie bębnów - to nie ma niczego lepszego niż klasyczne samplery. Plus winyl.
Jeszcze niedawno ciężko było sobie was wyobrazić w kooperacji z innymi raperami, teraz na płycie zagościła Lilu oraz Duże Pe. Czyżbyś także otworzył się na polską scenę?
Afro Jax: Powiem ci, że chciałbym jeszcze więcej ludzi zaprosić. Wiesz, jeśli słyszę rzecz typu "Naj**awszy", to moim pierwszym naturalnym odruchem jest: "O k***a, ja chcę usłyszeć tego faceta u mnie w kawałku". No zobaczymy, może kiedyś się uda.
Powiedziałeś, że jest niesamowity progres. Wymieniłeś Smarka. Kto jeszcze wzbudził twój entuzjazm?
Afro Jax: Bardzo chętnie nagrałbym z Jimsonem. Z Tetrisem. Z Łoną oczywiście. Jest kilku takich, ale tylko kilku, którym nie zaproponuję featuringu mimo, że ich lubię słuchać. Ale ze względu na to, że dawniej ich jechałem, to by zwyczajnie nie wypadało.
Kiedyś Wielesław powiedział (pośrednio o was obu), że "Jesteś dzieciakiem, co wcześnie zezgredział". We wspomnianym wywiadzie mówiłeś, że "kiedyś dramatyzowałeś". Czy jest szansa, że nagle staniesz się zgredem, który odnalazł drugą młodość (śmiech)?
Afro Jax: Dzięki, k***a, dzięki (śmiech). Ja w pewnym momencie przestałem czuć się stary. Jak siedzisz w domu z rodzicami, masz przed sobą wszystkie poważne życiowe testy, to sprzyja czarnym myślom. A jak skończysz szkołę, zaczynasz się we wszystko wkręcać, zaczynasz żyć, to nie masz już czasu na szukanie sobie zmartwień. Dopóki nie siądziesz z długopisem nad kartką, oczywiście.
W Blendzie bywa różnie z teledyskami. Jak będzie w waszym przypadku?
Afro Jax: Nie wiem, co planują. Ja na pewno będę naciskać, żeby teledysk powstał, zwłaszcza, że mam pomysł na niego i co ważniejsze podobno byłoby go gdzie puszczać. Myślę, że powstanie do kawałka "Gramy dalej".
Jako swoją inspirację wymieniasz przede wszystkim muzyków jazzowych, brzmienia z płyty także sugerują nawiązania do czarnej muzyki lat 70. Z drugiej strony kolejną inspiracją jest muzyka new romantic. Kiedyś na waszej stronie było wspominane coś o takim projekcie. Co z nim?
Afro Jax: Zrobiłem ten projekt. Zebrałem do tego ludzi, nawet zagraliśmy parę koncertów. Ale to padło śmiercią naturalną. W sumie wolałbym, żeby tamte nagrania się nigdzie nie przedostały, bo nie jestem z nich za bardzo zadowolony.
Na poprzednich płytach zamieszczaliście zabawne komiksy dotyczące polskich raperów. Jakiś czas potem odgryzł się w kawałku Łyskacz. Czy miałeś prywatnie jakieś nieprzyjemności z tym związane?
Afro Jax: Nie, nie miałem takich akcji. Ale w sumie wolałbym porozmawiać w cztery oczy, niż dowiadywać się z netu, że ktoś ma do mnie żal.
A czy, jak twój kolega Duże Pe, dałbyś się wplątać w beef z hardcore'owym MC?
Afro Jax: Szkoda czasu. Jeśli już, to na pewno nie byłby to diss wprost opi***alający danego MC, bo coś takiego by stanowiło już nobilitację. Spróbowałbym umieścić całość w szerszej sytuacji, jakąś wk***iającą historyjkę opowiedzieć. Tak, żeby się tego dało słuchać nawet po wyrwaniu z kontekstu beefu.
Wiesz, łatwo jest kogoś mocno obrazić, wystarczy na przykład: "Błagałeś mnie, żebym podał ci c**ja do mordy". Obraźliwe? Tak. Dobre? Nie. Nagrywałem takie kawałki, jak miałem szesnaście lat.
Na każdej płycie pojawia się wątek sportowy. Nie mogę cię nie zapytać o twoje przewidywania odnośnie naszej ekipy na mistrzostwach świata w Niemczech. Tylko proszę bez odpowiedzi "Czarno widzę" (śmiech).
Afro Jax: Kiedyś piłka klubowa mnie bardzo interesowała, potem coraz mniej i wreszcie, kiedy Abramowicz wykupił Chelsea, przestało mnie to zajmować. Do czasu rozgrywek międzypaństwowych nie dotykam tej sprawy. Pewnie jak będą mistrzostwa obejrzę wszystkie mecze.
Ostatnio oglądałem Puchar Narodów Afryki. I to był futbol jedenastu Senegalczyków na jedenastu Kameruńczyków i o to chodzi. Czego reprezentacją jest na przykład Barcelona? Przecież ci gracze mają w d**ie to piękne miasto, zaraz się rozjadą do innych. Ja ci mogę coś o biatlonistach powiedzieć...
Słowo na koniec.
Afro Jax: Ja pi***olę - po mądrość to nie do mnie (śmiech).