Mr. Polska od przeboju "Złote Tarasy": Lubię osiągać sukcesy, bo ciężko na nie pracuję [WYWIAD]

Marcin Misztalski

"Złote Tarasy" to jeden z największych przebojów ostatnich miesięcy - teledysk zanotował ponad 37 mln odsłon. Za utworem stoi raper Mr. Polska, który w rozmowie z Interią opowiedział m.in. dorastaniu w Holandii, problemach z depresją i tym, że jego dobry humor nie jest zależny od tego, czy jest jedynką na Spotfy.

Mr. Polska za sprawą przeboju "Złote Tarasy" stał się jednym z najpopularniejszych wykonawców w naszym kraju
Mr. Polska za sprawą przeboju "Złote Tarasy" stał się jednym z najpopularniejszych wykonawców w naszym kraju@interleoomateriały prasowe

"Złote tarasy" w ciągu dwóch miesiący od premiery wykręciły ponad 37 mln odsłon, stając się najpopularniejszym utworem rapera. Mr. Polska ma na koncie współpracę z m.in. Malikiem Montaną ("Banknoty", "KOTA"), Kizo, Bedoesem ("Marzenia"), Abelem de Jongiem, Paluchem ("Sknerus Mckwaczor"), Kabe ("Kamikadze", "Czarny Dress") i Young Igim ("Ferrari"). Urodzony w Toruniu raper w wieku 3 lat razem z rodziną wyemigrował do Holandii.

Marcin Misztalski, Interia: Jak wspominasz swoje dzieciństwo?

Mr. Polska: - Większość tego okresu spędziłem w Holandii, do której wyjechaliśmy, gdy miałem kilka lat. Rodzice dbali o mnie i starali się wychować na dobrego człowieka. To pogodni ludzie. Wpajali mi, że powinien ciężko pracować i nie bać się być sobą. W dużej mierze to właśnie dzięki nim osiągnąłem sukces. Muszę przyznać, że miałem problem z tym, by odnaleźć się w szkole, ale mimo wszystko miałem fajne dzieciństwo.

Co to znaczy?

- W Holandii jest bardzo dużo obcokrajowców. Z jednej strony Holendrzy traktowali mnie jako obcokrajowca, a obcokrajowcy (mam na myśli ludzi o innej karnacji - z Karaibów, Maroko czy Surinamu) widzieli we mnie Holendra. To powodowało, że nie umiałem znaleźć swojego miejsca i nie miałem zbyt wielu kolegów. W szkole nie miałem łatwo. Spotykały mnie nieprzyjemne sytuacje. Często się biłem. Musiałem walczyć o siebie, szczególnie do 12 roku życia. Kłopoty były prawie codziennie. Pamiętam taki okres, kiedy wybiegałem jak najszybciej ze szkoły, bo wiedziałem, że będę miał problem, by dotrzeć do domu. Czasami nie zdążyłem uciec i skopali mi dupę na klatce schodowej. Po jakimś czasie przeprowadziliśmy się do innego miasta. Uznałem to za nowy początek i powiedziałem sobie, że nie pozwolę sobie na takie traktowanie. Dlatego sam stałem się agresywny i niegrzeczny.

Już na wstępie chciałeś odstraszyć potencjalnych agresorów?

- Dokładnie. Później wpadłem w nieciekawe towarzystwo. Ci ludzie mieli na mnie zły wpływ. Dopiero później się uspokoiłem - pomogła mi w tym muzyka. Z czasem pogodziłem się z tym, że jestem i zawsze będę - nazwijmy to - inny. Potraktowałem to jako swój atut. Już nie wstydziłem się swojej inności. Zaakceptowałem się w wieku chyba 17 lat.

Mojej muzyki nie można było porównywać z twórczością innych ludzi, bo była oryginalna. Zdaję sobie sprawę z tego, że większość ludzi w Polsce nie wie, kim jest Mr. Polska. Rozumiem, że zrobiłem tu zamieszanie, ale dziś traktuję to jako plus. Dobrze mi z tym.

Lubisz zamieszanie wokół własnej osoby?

- Tak, ale chcę też pokazać swoją prawdziwą twarz. Chcę, by ludzie trochę mnie poznali. Bycie tajemniczym i niedostępnym dla fanów jest trochę magiczne, ale uważam, że w pewnym momencie trzeba się przed nimi otworzyć. Dać im siebie. Chcę, by moi odbiorcy lubili nie tylko moją muzykę, ale i mnie jako człowieka. Jestem otwarty na innych ludzi.

Zawsze byłeś taki otwarty?

- Oczywiście, że nie. Musiałem się tego nauczyć. Moja mama zawsze miała na mnie duży wpływ i wiele rzeczy mi tłumaczyła. W domu nie mieliśmy tematów tabu - rozmawialiśmy o wszystkim. Z domu wyniosłem to, że warto rozmawiać o swoich emocjach i o tym, co w nas siedzi. Tylko widzisz, zajęło mi trochę czasu, nim to w pełni doceniłem i zrozumiałem. Cieszę się, że w polskiej branży muzycznej możemy w końcu otwarcie rozmawiać o takich problemach jak na przykład depresja. Zmieniła się mentalność ludzi. Choć jeszcze nie jesteśmy gotowi, by mówić o wszystkim.

Masz rację - ludzie w naszym kraju coraz częściej opowiadają o swoich problemach psychicznych.

- Uważam, że dzisiejsza generacja 15-20 latków ma duży problem z psychiką. Spowodowane jest to między innymi częstym spędzaniem czasu w sieci. Życie w internecie bywa niebezpieczne. Dzieciakom towarzyszy dziś presja i są stale oceniani przez innych. Porównują się do rówieśników. Większość z nich chce odnieść sukces, ale nie są cierpliwi. Chcą wszystko tu i teraz. Momentami dochodzę do innych smutnych wniosków. Wydaję mi się, że niektóre duże wytwórnie wręcz podpowiadają swoim podopiecznym, by w utworach wyolbrzymiali swoje problemy z psychiką.

Co tobie pomogło wyjść z depresji?

- Minęło sporo czasu, nim z nią wygrałem. To była ciężka i długa praca. Wiem, że to brzmi banalnie, ale pewnego dnia postanowiłem, że muszę zmienić swoje życie. Postanowiłem, że w końcu chcę zrobić te rzeczy, które zawsze planowałem, a nigdy nie miałem odwagi i czasu, by się nimi zająć. Zrobiłem listę celów i stopniowo je realizowałem. Zakończyłem toksyczny związek z dziewczyną, skończyłem współpracę z wytwórnią, w której nie dostawałem wystarczającego wsparcia, ale i rzuciłem alkohol i narkotyki. Zacząłem dbać o swoje zdrowie - więcej spałem, chodziłem na siłownię i nie jadłem byle czego.

Wiele dało mi też spotkanie z moim ojcem, który zostawił mnie, gdy byłem młodym chłopcem. Byłem na niego zły. Wiedziałem, że ten temat jest niedokończony. Trochę mnie to męczyło. Postanowiłem, że się z nim spotkam. Miało to miejsce trzy lata temu. Widzieliśmy się tylko raz, ale dzięki temu spotkaniu dostałem mnóstwo energii i odwagi. Z czasem uświadomiłem sobie, że sukcesy, jakie odnoszę w Holandii, nie dają mi szczęścia. A te sukcesy są naprawdę znaczące. Znają mnie tu prawie wszyscy.

Postanowiłem więc, że będę rapować w języku polskim. Znajomi cały czas mówią mi: "Po co latasz do tej Polski? Przecież w Holandii zarobisz więcej". I mają rację, bo rynek w Holandii jest bardziej rozwinięty. Poza tym zarabia się tam w euro. Tylko widzisz - mi w tym momencie nie chodzi tylko o pieniądze. Dostaję od ludzi w Polsce coś, czego nie można kupić - energię i uśmiech na twarzy. Wstaję rano i się uśmiecham. Moje poranki przez wiele lat wyglądały zupełnie inaczej.

Alkohol i narkotyki pogłębiały twoją depresję?

- Prowadzenie imprezowego trybu życia ma swoje plusy i minusy, ale przychodzi taki moment, kiedy trzeba za to zapłacić. Najczęściej płaci się swoim zdrowiem i energią. Mnie tej energii w pewnym momencie zabrakło. Kiedy byłem na kacu, to nie zrobiłem niczego kreatywnego w studiu. Nie zrobiłem też dobrego treningu na siłowni. Ale powiem ci, że gdybym nie prowadził imprezowego życia, to moja twórczość wyglądałaby zupełnie inaczej. Mogłoby nie być tych wszystkich hitów.

Imprezowy tryb życia też może być inspirujący?

- Tak. Dlatego nie usłyszysz ode mnie, że żałuję, że żyłem w takim imprezowym trybie. Dużo zyskałem na tym jako artysta. W pewnym momencie uznałem po prostu, że lepiej z tym skończyć, bo nie ma co przesadzać. Chciałem pójść w innym kierunku.

Jak patrzysz dziś na Polskę?

- Przede wszystkim inaczej niż ci, którzy mieszkają tu od zawsze. To oczywiste. Zawsze myślałem o Polsce pozytywnie. Kiedy przyjeżdżałem tu na wakacje jako młody chłopak, to czułem się, jakbym był w zupełnie innym świecie. Ludzie byli dla siebie mili. Rodziny trzymały się razem. Poza tym Polska jest po prostu piękna. Potrafię docenić jej krajobraz. Wsiadasz w samochód, jedziesz kilka kilometrów i możesz być nad jeziorem, w górach albo w lesie. Czułem się tu totalnie wolny i wyluzowany. Czułem się jak w domu. Był tylko jeden problem. W Polsce też nie byłem do końca zaakceptowany jako Polak. Ta sama sytuacja, którą miałem kiedyś w Holandii. (śmiech) Chyba nigdy mnie do końca nie zaakceptują. Wszędzie jestem obcy. (śmiech)

Spotykasz się z negatywnymi sytuacjami na ulicach?

- Nie, nie. Nie chodzi o to. Na przykład moja dziewczyna mówi mi czasami, że zachowuję się jak typowy Holender. Nawet Malik Montana w naszej piosence "Banknoty" mówi: "Witam Polsko, kto wam dał styl? To Holender i Ciapaty". Ludzie dziwią się, gdy mówię im, że jestem z Polski. Wiesz, w Polsce zmagamy się dziś z mega problemami, ale ludzie są wspaniali. Na przykład dzisiejsi 18-latkowie w cudowny sposób walczą o siebie, o wolność i swoje prawa. Nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, ale polscy artyści mają naprawdę dużą wolność artystyczną. Tutaj ludzie szanują alternatywę i artyzm. W Holandii wszystko musi być robione według pewnego wzorca. Nie może wychodzi poza ramy. Ludzie są bardziej zamknięci. Chodzi im głównie o zabawę.

Przez pewien czas byłeś jednym z najpopularniejszych polskich artystów na Spotify. Jak patrzysz na takie wyróżnienia?

- Cieszą mnie one, ale nie sprawiają, że zachowuję się inaczej. Nie czuję się dzięki nim lepszym człowiekiem. Lubię osiągać sukcesy, bo ciężko na nie pracuję, ale nie będę się załamywać, kiedy moją muzykę będzie sprawdzać mniej osób. Taka jest ta branża. Raz jesteś na szczycie, a za chwilę na tym szczycie jest ktoś inny. Nie martwi mnie to. Mój dobry humor nie jest zależny od tego, czy jestem jedynką na Spoti.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas