"Ma kopać"
Na początku września 2012 roku do rąk fanów black i death metalu trafiła "Aura Damage", druga płyta tarnowskiej formacji Hell United.
Tuż przed premierą albumu z grającym na gitarze wokalistą V rozmawiał Bartosz Donarski.
Za chwilę ukaże się wasz nowy album. Jak nastroje przed premierą płyty, na którą fani czekali w sumie aż cztery lata?
- Tak, sporo czasu minęło, ale nie żałujemy ani chwili - mogliśmy poświęcić się całkowicie opiumowym kontemplacjom i umartwianiu, niezbędnym do odnalezienia w sobie mocy twórczej. A nastroje? Dumnie wypinamy klaty w oczekiwaniu fali krytyki.
Moim zdaniem pierwsze wrażenie, pierwsze skojarzenia po dziewiczym przesłuchaniu płyty są najważniejsze. Album odbieram bardzo pozytywnie. Przyznaję bez bicia, że nie słyszałem (chyba?) waszego debiutu, jak zatem postrzegacie "Aura Damage" na tle poprzednika?
- Z pewnością jest to kolejny poziom ewolucji - "Aura Damage" odzwierciedla nasze obecne możliwości i naszą aktualną kondycję. Poza tym, na krótko przed wejściem do studia, wrócił do nas udzielający się w Stillborn Rzulty i zmiana ta zalazła odbicie w ostatecznym kształcie całości. "Aura Damage" jest mocniejsza i nieco bardziej posępna niż "Hornokracy", niemniej polecam zapoznanie się z tą ostatnią.
Fajnie wypada też niejednoznaczność, że tak to ujmę, tego materiału. Mimo iż album jest na wskroś ekstremalny, nie nuży, zwłaszcza dzięki generowaniu dźwięków na styku death i black metalu. Jak oceniacie to z własnej perspektywy?
- Widzisz, taki efekt osiągnęliśmy stosując wypracowywaną latami metodę kompromisu. Każdy z nas jest indywidualistą i to zarówno jako twórca muzyki, jak i jej odbiorca. Taki stan rzeczy gwarantuje dyskusje na etapie tworzenia z jednej strony, z drugiej zaś całkiem nieprzewidywalny rezultat, którym jest muzyka Hell United.
Przyznam, że wyjąwszy uroczo nawiedzoną aurę tej płyty, która skierowuje w rejony black metalu, słuchając jej po raz pierwszy na myśl przyszedł mi stary, dobry Damnation.
- Już kiedyś słyszałem to porównanie, słyszałem też dziesiątki innych skojarzeń. Każdy odbiera muzykę przez pryzmat swoich własnych doświadczeń i ciężko jest jednoznacznie wypowiedzieć się w tej kwestii.
Jako że rozmawiamy po raz pierwszy, przypomnicie z jakich powodów przedzierzgnęliście się z Eclypse w Hell United?
- W 2004 roku pod szyldem Eclypse nagraliśmy płytę "Applause...IHVH Elohim Met", później trochę koncertowaliśmy u boku Behemoth, Yattering, Supreme Lord... i wszystko szło dobrze do czasu aż przepełnieni wzajemną nienawiścią rozeszliśmy się na prawie dwa lata. Po ponownym spotkaniu stwierdziliśmy, że to dobry moment na rozpoczęcie wszystkiego od nowa. I stało się. Dopełnieniem metamorfozy była zmiana nazwy na obecną, która ma dla nas okultystyczno-symboliczne znaczenie.
Wydaje mi się, że grana przez was muzyka adresowana jest do wyrobionego odbiorcy, do ludzi, którzy wiedzą, o co tak naprawdę chodzi w metalu. Myślisz, że metalowa młodzież doceni wysiłek?
- "Aura Damage" nie została stworzona w celu zaspokajania gustów określonych grup adresatów. Stanowi wypadkową naszych upodobań muzycznych, przy czym wydaje mi się, że jej wewnętrzna różnorodność wręcz sprzyja asymilacji przez nawet nie do końca ukształtowane muzycznie świadomości. Innymi słowy - ma kopać równo po ryju każdego, kto się z nią zetknie!
Z drugiej strony, "Aura Damage" nie jest bynajmniej ukłonem w stronę szeroko pojętego "retro", a raczej próbą znalezienia własnej tożsamości. Nie mylę się?
- Chyba masz rację. Widzisz, pracując nad płytą nie zastanawialiśmy się nad ewentualnymi skojarzeniami, wiedzieliśmy, co chcemy osiągnąć i koncentrowaliśmy się na oddaniu naszych emocji. Finalny efekt robi dobrą robotę, a że ma przy okazji nieco oldskulowy wydźwięk - tym lepiej.
Okolice Tarnowa, Mielca, a zwłaszcza Rzeszowa to swego rodzaju kopalnia metalowych zespołów, które zazwyczaj Boga w sercu nie mają. Czy można w tym przypadku mówić o jakiejś zorganizowanej scenie z waszych rewirów?
- Z tego co wiem, to raczej nie istnieją żadne rozbudowane struktury sceny metalowej, chociaż nie można odmówić racji twierdzeniom, że na południu licznie występują różnorakie metalowe hordy. Natomiast obecnie daleko jest do jednomyślności pośród metalowców, przy czym jest to zagadnienie raczej ogólnopolskie.
Wasze poprzednie materiały ukazywały się w dość osobliwych wytwórniach; przyznam, że nie znam Lilith, Matlkross czy Butchered Records, ale to zapewne moja ignorancja. Tym razem postawiliście na Hellthrasher Productions. Skąd ten wybór?
- Bart sam się do nas odezwał i niezwykle podchwytliwie zapytał, czy mamy już wydawcę na naszą "dwójkę". Z uwagi na fakt, iż Hellthrasher działa prężnie i ambitnie, postanowiliśmy związać z nim nasz los, a jego dotychczasowe posunięcia utwierdzają nas w słuszności podjętej decyzji. Co do osobliwości wydawniczych, to Butchered Records jest dość znaną (przynajmniej za oceanem) wytwórnią muzyki ekstremalnej. Lilith Productions wydawała się kompetentną i profesjonalną wytwórnią, dopóki istniała, a Maltkross to obrzydliwie podziemna francuska wytwórnia, mająca bliskie konszachty z nieco większą Gorification Musix. Jeżeli dorzucić do tego panteonu Redrum666 - wydawcę "Applause...", to mamy całkiem niezły freakshow.
Chętnie posłuchałbym "Aura Damage" na żywo, materiał ma bowiem - przez swą wielowymiarowość - spory potencjał właśnie w tej sferze. Planujecie coś w tej materii?
- Oczywiście! Nie wyobrażamy sobie propagowania płyty bez testowania bezpośrednio na ludziach jej morderczych właściwości. Na chwilę obecną wiemy, że 11 listopada w Krakowie wystąpimy u boku Necrophobic, Deus Mortem, Profanation i Ogotay. Mamy również kilka planów, które dopiero nabierają kształtów. O szczegółach na pewno usłyszycie, gdyż za propagandę odpowiedzialni są panowie Marcin z Mythrone Promotions i Grzegorz z Godz ov War Productions, którzy robią cholernie dobrą robotę.
Dzięki za rozmowę.