"Ludzie będą zszokowani"

Po kolejnym zawieszeniu w 2005 roku działalności przez amerykańskie dziewczęce trio Destiny's Child, najzdolniejsza z wokalistek tria, Beyonce Knowles, ponownie podbiła listy przebojów solowym albumem "B'day", który miał premierę we wrześniu 2006 roku. Pochodzący z niej singel "Deja Vu", z udziałem rapera Jay'a-Z, prywatnie narzeczonego piosenkarki, stał się Numerem Jeden w wielu krajach na całym świecie, a sama płyta od razu trafiła na szczyt zestawienia bestsellerów w Stanach Zjednoczonych. W poniższym wywiadzie możecie przeczytać, co oznacza tajemniczy tytuł płyty, jak wyglądają rodzinne i artystyczne plany Beyonce, i w jaki sposób jej kariera filmowa wpłynęła na ostateczny kształt "B'day".

article cover
INTERIA.PL

Dlaczego zdecydowałaś się zatytułować ten album "B'day"?

Kiedy zastanawialiśmy się nad datą premiery płyty, ktoś wspomniał o 4 września. Wtedy pomyślałam sobie: "Wow! To szalone. Przecież w ten dzień są moje urodziny!". Ta płyta jest w pewnym sensie świętem, więc stwierdziłam, że to idealna data. A tytuł odnosi się do słowa "birthday". Poza tym można go także odczytać jako "Beyonce Day". Dzień, w którym Beyonce pragnie dzielić się swoją muzyką ze światem.

Jestem bardzo podekscytowana, ponieważ ten album daje słuchaczowi siłę, jest świętem, jest jedną wielką imprezą.

Jaka inspiracja kryje się za "B'day"?

Wzięłam udział w nagraniu filmu "Dreamgirls", w którym zagrałam postać Diny. Przez sześć miesięcy żyłam jej życiem. A wszystko to, co chciałam, by ona przekazała i powiedziała, natychmiast znajdywało się na "B'day". Po prosto z planu filmowego jechałam do studia nagraniowego.

Jakie były twoje główne cele w trakcie nagrywania płyty?

Chciałam zainspirować kobiety. Destiny's Child z takimi piosenkami, jak "Writings On The Wall" czy innymi... Wiem jak wiele znaczą one dla kobiet. Chciałam ponownie zrobić coś takiego. Mój poprzedni album nosił tytuł "Dangerously In Love" i był o pięknie miłości. A tak naprawdę miłość nie jest cały czas taka wspaniała. O tym chciałam teraz zaśpiewać.

Pragnęłam być głosem kobiet. Dać im siłę, dodać im pewności siebie. Poza tym moim celem było stworzenie czegoś innego niż wcześniej. Niektórzy artyści lubią eksperymentować i ich fani często zastanawiają się, co znajdzie się na nowej płycie, czym zostaną zaskoczeni. Ja czuję, że też powinnam być taką artystką. To jest mój obowiązek.

Czy dobrze się bawiłaś tworząc i nagrywając "B'day"?

Podczas sesji nie było ciśnienia, było bardzo zabawnie, a najważniejsza była muzyka. Były momenty, że nie chciałam iść do domu spać, tylko pragnęłam dalej pracować nad nowymi piosenkami.

Które z nowych piosenek cenisz najbardziej?

Kocham wszystkie z nich, i to bardzo (śmiech)! Teraz chyba moim ulubionym utworem jest "Suga Mama" i wydaje mi się, że "Ring The Alarm", drugi singel z płyty.


Dla kogo przeznaczona jest ta płyta?

To jest także płyta dla dziewczyn, które wychodzą razem na imprezę. Dla dziewczyn, które szykują się do wyjścia do klubu: robią makijaż, wybierają ubrania... Tego będziecie słuchać.

Pragnęłam także nagrać album dla kobiet, które przechodzą trudny okres w życiu, bo rozstały się ze swoimi chłopakami. To muzyka przeznaczona na dziewczęce spotkania, na których omawia się rozstanie przy winie.

Chcę, by kobiety okazywały swą siłę. Dobrze jest być mocnym i myśleć: "Tak! Poradzę sobie!".

Jaki wpływ na ciebie miał film "Dreamgirls", w którym zagrałaś u boku Jamiego Foxxa?

"Dreamgirls" to jedna z tych rzeczy, które musiały się zdarzyć w moim życiu. Urodziłam się w tym samym roku, kiedy musical "Dreamgirls" grany był na Broadway'u. Urodziłam się, by zagrać w tym filmie. To bez wątpienia najważniejsze moje doświadczenie filmowe. Po wszystkim wiedziałam, że czegoś takiego nigdy już nie przeżyję. To byłą magia.

Pracowałam ze wspaniałymi ludźmi, świetnymi aktorami i najlepszym z możliwych reżyserów. Kostiumy i makijaże były niesamowite, muzyka była wspaniała. Wszystko było... Bardzo wyjątkowe przeżycie, jedyne w swoim rodzaju.

Powiedz, jak się czujesz w roli artystki solowej?

Wciąż czuję się tak, jakbym była częścią zespołu i wiem, że tak będzie już zawsze. Bardzo się kochamy i jesteśmy jak siostry. Dzwonimy do siebie z takimi pytaniami: "Podobało ci się ta piosenka? Tak? Nie?" albo "Czy lubisz moje nowe wideo?".

Pamiętam, że kiedy po raz pierwszy zaśpiewałam "Deja Vu", byłam przerażona. W pierwszym rzędzie siedziały Kelly [Rowland ? przyp. red.] i Michelle [Williams ? przyp. red.], i wtedy pomyślałam sobie: "O, teraz mogę być zrelaksowana. Są ze mną...". Już zawsze będziemy razem, każda z nas jest częścią życia innej.

Co cię najbardziej motywuje?

Robię rzeczy, które kocham robić. Lubię rzucać sobie wyzwania. Zastanawiać się, w jaki sposób mogę być jeszcze lepsza. A jeżeli coś mnie nie interesuje, nie inspiruje i nie motywuje, staram się to ominąć i nie marnować energii.

Kiedy założysz rodzinę?

To się stanie na pewno, ale kiedy nadejdzie na to najlepszy moment. Wychowywałam się w pełnej rodzinie, moi rodzice są małżeństwem od 27 lat. Moja siostra urodziła właśnie syna i oglądanie ich to najpiękniejsza rzecz na świecie. Ja jednak mam jeszcze czas...

Czego nauczyły cię te wszystkie lata w show biznesie?

Najwspanialsze jest to, że moja praca jest bardzo kreatywna. Wszystko to, co ma w sobie pierwiastek kreatywności i artyzmu: malowanie, projektowanie czy nawet gotowanie, pozwala ci dowiedzieć się czegoś więcej o sobie samym. Zawsze, kiedy przychodzę do studia i komponuję piosenkę, muszę pomyśleć o sobie. Zastanowić się nad swoim zachowaniem, zachowaniem innych ludzi...

Podobnie jest w przypadku kręcenia filmu, kiedy muszę się zastanowić, w jaki sposób wydobyć z siebie uczucia. W ten sposób uczę się siebie i dowiaduję się więcej na temat ludzi wokół mnie.


Co jest dla ciebie największym wyzwaniem?

Każda kariera niesie ze sobą pewien ciężar, trzeba się zmierzyć z przeszkodami. Moja jest dosyć ciężka. Cały czas trzeba myśleć o następnym ruchu. Cały czas ciąży na tobie presja. A ja dodatkowo zajmuję się wieloma różnymi sprawami, działam wielokierunkowo.

Dlatego największym wyzwaniem dla mnie jet utrzymanie równowagi psychicznej i bycie sobą. Utrzymanie balansu, by móc zobaczyć się z rodziną i przyjaciółmi, nie zaniedbując jednocześnie kariery.

W jaki sposób twoje kreacje odzwierciedlają ciebie?

Nie ukrywam, że moja garderoba to ważna część mojej osobowości. Uwielbiam modę, oglądania gwiazd Hollywood i filmów... Podoba mi się, kiedy kobiety dbają o siebie i wkładają sporo wysiłku w swoje kreacje.

Moja mama jest moją stylistką i to ona ma duży wpływ na to, w czym chodzę, jaką mam fryzurę i makijaż. To przyjemne, jakbyśmy bawiły się w przebieranie.

Opowiedz o swojej pracy z producentami Rodney'em Jenkinsem i Richem Harrisonem?

Panowała między nami wspaniała chemia. To coś, czego nie można przewidzieć ani zaplanować. Chemia to chemia, a u nas wytworzyła się bardzo naturalnie. Mam dla nich ogromny szacunek i wydaje mi się, że to obecnie najlepsi producenci na rynku.

A jak wyglądała współpraca ze Swiss Beats?

To ciekawe doświadczenie dla wokalistki r'n'b. Podkłady Swiss Beats nie mają melodii tylko rytm. Ale z tego powodu trafili do mnie (śmiech). Fajnie być pierwszy artystą r'n'b, który pracuje na takich bitach.

A The Neptunes?

Uwielbiam nagrywać z The Neptunes i Pharrellem Williamsem. Byłam wtedy na wakacjach w Miami, a on usłyszał, że tam jestem i podesłał mi płytę z dwoma utworami. Po ich wysłuchaniu krzyknęłam: "O mój Boże! To jest perfekcyjne!". Żywe instrumenty wymieszane z naprawdę mocnymi bitami, zmiany tempa...

Młodzi ludzie zastanawiali się: "Co to jest?". A to jest perfekcja. Pharrell to naprawdę utalentowany koleś...

Dlaczego wybraliście "Deja Vu" na pierwszego singla?

Kocham ten utwór, ponieważ jest pełen uczucia. Brzmi świetnie i zarazem nie jest to typowa piosenka, którą można usłyszeć w radio. "Deja Vu" jest ponadczasowa. Staram się nagrywać utwory, które będę uwielbiała śpiewać nawet za kilkanaście lat. A ten numer ma energię i pasję, którą zawsze będę kochała.

W tej piosence występuje Jay-Z. Jaki był jego wkład w powstanie płyty?

To jest artysta, a ja mam spory respekt dla niego i szanuję jego opinię. Pytałam się go często, co mu się podoba, a co nie. On zresztą także zadaje mi tego typu pytania. Jay-Z to wspaniały raper, wielki artysta i bardzo utalentowany kompozytor.


Czego możemy w przyszłości oczekiwać od ciebie?

Jest wiele spraw, które muszę przemyśleć. Teraz chcę skoncentrować się na "B'day" i stać się jeszcze lepszą artystką koncertową. Chcę, by ludzie szanowali Beyonce nawet za 15-20 lat. Moimi wzorami są artyści, którzy mnie inspirowali: Aretha Franklin czy Marvin Gaye.

Planuję także zagrać w kolejnych filmach, ale także chcę wykorzystać mój status do czegoś ważniejszego niż muzyka. Wciąż jednak mam na to czas.

Czy chciałabyś przekazać coś swoim fanom na całym świecie?

Jestem wam bardzo wdzięczna, ponieważ miałam okazję podróżować po całym świecie i byłam zaskoczona waszym oddaniem. Dlatego nie mogę doczekać się kolejnych spotkań z wami. Mam także nadzieję, że mój nowa płyta spodoba wam się i przyniesie wam sporo radości!

Kolejnym singlem po "Dej Vu" będzie "Ring The Alarm". Co możesz powiedzieć o tej piosence?

Jest bardzo szczera, nie ukrywa niczego. Czasami nasze związki zmierzają w złym kierunku, a naszą reakcja na to jest niechęć do partnera. Zawsze jednak pojawia się taka myśl: "Kurcze, nauczyłam go tak dużo przez te wszystkie lata razem, a teraz inna kobieta ma na tym skorzystać?" (śmiech).

I właśnie o tym jest ta piosenka. O tym, że byłabym wściekła, gdybym zobaczyła inną kobietę w ramionach mojego mężczyzny. To strasznie agresywny utwór. Ludzie będą zszokowani! Nigdy nie włożyłam tylu emocji i takiej ilości pasji w żaden utwór. Poza tym to klubowy przebój. Bit jest w nim naprawdę mocny.

A co powiesz o teledysku do tej piosenki?

Ponownie pracowałam z Sophie Muller, bardzo utalentowaną reżyserką. Chciałam, by ten teledysk był jak film, tajemniczy film. Jestem w nim oskarżona. O co? Każdy może sobie wymyślić o co!

W każdym bądź razie praca na planie była ciężka. Podczas sceny, w której jestem na stole, spadłam z niego i potłukłam sobie całe plecy (śmiech). Miałam więc mnóstwo pracy i nigdy tak poważnie się nie potłukłam. Zazwyczaj jest tak, że im więcej siniaków i ran, tym lepszy jest teledysk (śmiech).

Dziękuję za rozmowę.

(Na podstawie materiałów promocyjnych wytwórni Sony BMG)

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas