Lackluster: Pełny focus na debiutancki krążek [WYWIAD]

Lackluster w 2023 roku wydał EP-kę "spędzam dni sam" /Paweł Miśko/Universal Music Polska /materiały prasowe

Po wielu latach wydawania pojedynczych utworów, Lackluster debiutuje EP-ką "spędzam dni sam", która podsumowuje jego dotychczasową twórczość. Porozmawialiśmy z nim o współpracy z Zalią i Lordofonem, inspiracjach i przygodach z okładkową sesją zdjęciową.

Wiktor Fejkiel, Interia: Jesteś idealnym przykładem osoby, która jest producentem, songwriterem i wokalistą w jednym. W której z tych rzeczy najlepiej się odnajdujesz?

Lackluster: - Głupio by było powiedzieć, że przede wszystkim jestem producentem, ale trochę tak jest. To, że jestem wokalistą, to jest dopełnienie moich produkcji. Właściwie całą tą przygodę z muzyką zacząłem od bycia wokalistą: śpiewałem sobie przygrywając na gitarce. Mimo wszystko nazwałbym siebie po prostu twórcą piosenek, a wokal to tylko dodatek. Natomiast we wszystkich z tych rzeczy jest coś dla mnie mega ważnego, to wszystko jest bardzo naturalne.

Reklama

EP-ka "Spędzam dni sam" to twoje pierwsze większe wydanie, czy jest to dla ciebie przełomowy moment?

- Wydanie tej EP-ki, to zwieńczenie mojej całej twórczości z ostatnich lat. Jednak mimo wszystko traktuję ją bardziej jako rozgrzewkę przed tymi jeszcze większymi rzeczami, które nadejdą w 2024 roku, jak chociażby debiutancki album. Dlatego "spędzam dni sam" nazwaliśmy EP-ką, by zamknąć pewien etap. Po jej wydaniu czuję, że jestem już gotowy by zrobić jakiś koncepcyjny projekt, który będzie można w pełni nazwać albumem, bo ta EP-ka jest owocem zbierania doświadczenia przez te lata.

"Spędzam dni sam" rozpoczynają “Kieszenie", które są metaforą niebezpiecznych miast. Wziąłeś sobie do serca tekst tego utworu?

- "Kieszenie" były utworem, który czułem, że muszę napisać. Cały ten koncept złodziei i kieszeni wyszedł ze mnie samoistnie, prawda jest taka że nigdy przed premierą "Kieszeni" nikt mnie nie okradł. To z założenie był utwór o miastach, w których żyłem i ogólnie o tym, że w tych miastach bywało niebezpiecznie. Parę miesięcy po wydaniu tego utworu znalazłem się w Barcelonie, gdzie przydarzyła mi się strasznie śmieszna historia. Wracając rano z klubu metrem, dosłownie z kieszeni został wyciągnięty mi telefon. Także można powiedzieć, że tą piosenką przewidziałem, co wydarzy się w moim życiu. Nie było to przyjemne doświadczenie, ale było bardzo symboliczne, biorąc pod uwagę fakt wydania tej piosenki wcześniej. Be careful, what you wish for.

Miimo, że EP-ka w większość składa się z singli wydawanych przez ostatnie lata, uznałbyś ją za spójną?

- Wszystko co się na tym minialbumie dzieje, to jest to wszystko, co działo się przez ostatnie dwa lata w moim życiu. Mimo tego, że te kawałki też się różnią między sobą, to wszystkie są mojej produkcji, więc myślę, że właśnie w tym można upatrywać tą spójność.

W tytułowym utworze "spędzam dni sam" gościnnie zaprosiłeś Lordofon. Jak przebiegała wam ta współpraca?

- Czuliśmy, że do kawałka "spędzam dni sam" potrzebny jest gość. Poszukiwaliśmy go dość długo, praktycznie do samego końca. Wiele prób okazało się przestrzeleniem, stąd rozciągnęło się to w czasie. Półtora miesiąca przed premierą EP-ki, pomyśleliśmy jeszcze o zespole Lordofon. Byliśmy niemal pewni, że się nie uda, w końcu chłopaki jeszcze nigdy do nikogo się nie dograli. Okazało się, że odpisali dosyć szybko i zgodzili się. Później siedzieliśmy razem w studiu, gdzie okazało się, że złapaliśmy mega wspólny język z Maćkiem wokalistą Lordofonu, że mamy te same inspiracje, czy to muzyczne, czy to liryczne, więc dogadywaliśmy się super i myślę, że to na kawałku też słychać. Wyszła z tego naprawdę bardzo spoko współpraca.

W tym utworze poruszacie generalnie problem "płytkich znajomości". Dotyczy cię on jakoś szczególnie?

- Ten utwór jest dla mnie czymś, w rodzaju aktu zmęczenia i frustracji tymi znajomościami. Ciężko to sobie uświadomić po drodze, że to wszystko, o czym tam śpiewam jest mega fajne w momencie, w którym to przeżywasz, te wszystkie imprezy i te wszystkie relacje, dostarczają ci emocji, czy adrenaliny. Jednak gdy później zostajesz z tym sam, w ciągu dnia po tych nocach, uświadamiasz sobie, że w sumie jest to trochę marnowanie czasu i męczy cię to. To nie jest żal, ale jest to zmęczenie i taka autorefleksja, że w sumie to tracimy na to swój czas, co nie do końca jest dla nas dobre.

Wspomniałeś o tych wspólnych inspiracjach z Lordofonem. Jacy to konkretnie artyści?

- Wszystkie moje zabiegi inspiracyjne nie są do końca świadome. Często robię muzykę taką, jaką słucham. Stąd na przykład Dominic Fike, którego imieniem i nazwiskiem nazwałem nawet jeden z kawałków na tej EP-ce, ale gdzieś tam kilka podobieństw do jego twórczości można zauważyć. Lirycznie moją sporą inspiracją jest Michał Wiraszko. Tak jak gadałem z Maćkiem z Lordofonu, dla nich też on jest jednym z lepszych tekściarzy. Mimo wszystko jednak ten przekrój inspiracyjny jest mega szeroki i w żadnym kawałku nie ma inspiracji 1 do 1, bo tak jak mówiłem, muzyka którą słucham przekłada się na to jaką tworzę. Super przykładem tu jest "Berlin" z mojej EP-ki. Byłem w stolicy Niemiec, nasłuchałem się tej klubowej muzyki, Fred again... i tego typu artystów. Stąd też, jak tylko wróciłem z Berlina, czułem że muszę zrobić taką muzykę, bo się jej bardzo dużo nasłuchałem. Mam ten vibe, który czuję, przez to jak bardzo to przeżywam, przekłada się to po prostu na to co tworzę. Stąd też może być trochę tego rozstrzału gatunkowego na EP-ce.

Rozbili kemping na dachu z widokiem na wieżowce. Zgarnęła ich policja

Kto jest pomysłodawcą zdjęć okładkowych na tym wydawnictwie?

- Pomysłodawcą i twórcą okładki jest mój ulubiony Paweł Miśko, jest nam bliski, więc stwierdziliśmy, że będzie idealną osobą do stworzenia tej okładki. Z resztą współpracowaliśmy już z nim wiele razy przy "Kieszeniach" czy "planach". Paweł wpadł na pomysł, że zrobimy to na dachu jednego z warszawskich bloków, rozbijemy tam kemping z widokiem na te wszystkie wieżowce. To wszystko jako metafora odnajdywania się w tym wielkim mieście i ogólnie życie w środowisku wielkomiejskim. Wiąże się jednak z tą sesją kolejna śmieszna historia. Robiliśmy ją trochę na nielegalu, więc w jej trakcie z dachu zgarnęła nas policja. To było zabawne, jak musieliśmy znosić te namioty i inne rekwizyty z dachu. Oczywiście nie było żadnych konsekwencji prawnych, bo dogadaliśmy się. Natomiast cała sytuacja była bardzo śmieszna i mega dobrze ją wspominam. Myślę, że był to super pomysł i wyszło to naprawdę świetnie. Jestem mega wdzięczny całej naszej ekipie, no i głównie Pawłowi, bo jest on mega kreatywnym człowiekiem z wyobraźnią i masą pomysłów, które się pokrywały z moją wizją.

Na tej, jak i wielu poprzednich okładkach przewija się u ciebie ten charakterystyczny zielony sweter. Pozostanie już z tobą na stałe?

- Chcieliśmy, by ten zielony sweter był takim signature moim elementem. Natomiast wraz z tą EP-ką chcemy już z nim zakończyć. Nie ma pod tym żadnych głębszych historii. To jest fakt, że ja po prostu bardzo lubię kolorowe swetry i mam w nich całą szafę, a ten zielony był taką moją wizytówką, ale uznaliśmy, że to już dobry moment, by od tego odejść.

Jednym z takich kamieni milowych w twojej karierze było zrobienie utworu "plany" z Zalią. W tym roku wydaliście sequel "zmiana planów". Jesteście zadowoleni z jego odbioru?

- Gdzieś tam spodziewaliśmy się, że "zmiana planów" popularnością nie dorówna "planom" chociażby ze względu na inny klimat utworu. Mimo wszystko jesteśmy bardzo zadowoleni z odbioru. Myślę, że udał nam się sequel. Bardzo czuliśmy, że musimy go zrobić, więc bardzo cieszę się, że finalnie nam się udało.

Jest to już kolejny przykład na to, że z Zalią znaleźliście ten wspólny język muzyczny i po prostu bardzo dobrze wam się współpracuje. Jest w takim razie szansa na trzecią część w następnym roku?

- Nie mam pojęcia, aczkolwiek mam nadzieję, że te wspólne utwory z Zalią będą się jeszcze kiedyś pojawiać. Był nawet pomysł, by "plany" były projektem cyklicznym i co roku letniaczkiem na lato, natomiast zobaczymy co z tego będzie. Z Zalią naprawdę super mi się współpracuje. Jaraliśmy się podobną muzą, co nas po prostu połączyło. Wszystko zaczęło się od tego, że robiłem dla niej produkcje, a skończyło na wspólnym utworze. Potem wspólne granie "planów" na festiwalach i koncertach, jakieś imprezki no i tak się zawiązała między nami przyjaźń.

Jakie masz teraz plany, po wydaniu EP-ki?

- Póki co, nie planujemy trasy koncertowej. Natomiast mam nadzieję, że uda się w lato zagrać trochę festiwali, na których pokażę się szerszej publiczności. Jednak w 2024 roku pełny focus będzie już na debiutancką płytę.

Czego sobie w takim razie życzysz na 2024 rok?

- Chciałbym, żeby wydawanie i granie muzyki sprawiało mi wciąż tyle samo przyjemności ile sprawiało mi przez całe lata. Żeby ta satysfakcja nigdy nie spadała, a tylko rosła. Super by było dalej móc spełniać takie swoje małe marzenia, jak chociażby w tym roku Męskie Granie. Myślę, że jednak kluczowe dla mnie jest to, by jak najwięcej ludzi odnajdywało siebie w moich utworach.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama