Kazik & Kwartet ProForma: Hedora vs Syn Staszka

Adam Drygalski

Nowa płyta Kazika i Kwartetu ProForma miała nazywać się "Syn Staszka". Dlaczego zmieniono tytuł na "Tata Kazika kontra Hedora"? Kazimierz Staszewski wygłosił dość długi elaborat, który jak umiałem, tak spisałem. Fajna historia, rozumiem zmianę, kupuję argumenty dlaczego jest tak, a nie inaczej. Tylko niech mi ktoś wytłumaczy, dlaczego w moim Empiku na Bielanach w witrynie wyeksponowano okładkę z tytułem "Syn Staszka"? Życie.

Kazik ponownie sięgnął po teksty Stanisława Staszewskiego
Kazik ponownie sięgnął po teksty Stanisława StaszewskiegoFot. Mikołaj ZacharowReporter

Adam Drygalski, Interia: Podróż sentymentalna, że zacznę, jak Paulo Coehlo.

Kazik: - Trzymając się tego określenia, to sięgająca poza moje i Przemka (Przemysława Lembicza z Kwartetu ProForma) życie, choć ja tego tak nie traktuję. To są teksty mojego ojca, które napisał będąc bardzo młodym człowiekiem, młodszym niż obecnie moi synowie. Pochodzą z przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych poprzedniego wieku. Czy jest to kontynuacja dwóch poprzednich płyt? I jest i nie jest, bo dostaliśmy tylko poezje a wcześniej były to gotowe utwory. Do dziś nie wiem, czy te wiersze miały jakiś pomysł muzyczny, czy były pisane tylko same sobie.

- Nie odbieram tego jako podróży sentymentalnej. To raczej próba pokazania ludziom twórczości mojego taty, która jest znana w bardzo małym stopniu, bo na dwóch płytach, "Tacie Kazika" i "Tacie Kazika 2". Zostało jeszcze sporo wierszy, które są znane w bardzo małym kręgu. To było, niech będzie, zmierzenie się z legendą Stanisława Staszewskiego, a z drugiej muzyczne wyzwanie.

Czyli będzie kolejna płyta? Nazwijmy ją, umownie, "Tata 4"?

Kazik: - Nie chcę niczego deklarować, żeby potem nie odkręcać kota ogonem. Nigdy nie mów nigdy. Moją zasługą było to, że te wiersze u mnie przetrwały. Reszta to ciężka praca Przemka.

Przemysław Lembicz (Kwartet ProForma): - W tych stu odnalezionych tekstach jest zawartość tej płyty i dwóch poprzednich. Zostaje około pięćdziesięciu wierszy, z których nie wszystkie nadają się do umuzycznienia, ale oczywiście materiał jest. Wystarczy zapoznać się z tomikiem "Samotni ludzie, wiersze i piosenki" i samemu ocenić. Rzeczywiście wykonałem pracę edytorską nad materiałem, którego Kazik szlachetnie nie wyrzucił.

Kazik: - Ale też, gwoli ścisłości, nie miałem pojęcia, że coś takiego mam, bo szpargałów w piwnicy są całe tony. Jakoś nigdy nie miałem na tyle samozaparcia, żeby się przez to wszystko przebić. Byłem przekonany, że dwie pierwsze płyty zamykają sprawę, a tu proszę.

Dobra, to jak to odkrycie wyglądało w praktyce?

PL: - Kazik z synem przynieśli kilka wielkich pudeł i zaczęliśmy się przez to wspólnie przekopywać. Na jedną kupkę odkładaliśmy wszelkie rzeczy nie będące poezją, czyli świadectwa maturalne, legitymacje szkolne. Nawet portfel się znalazł. Na drugiej było to, co nas interesowało. Te materiały fotografowałem. Wiersze, fragmenty prozy. Potem pojechałem do Poznania i poprosiłem o pomoc Krzysztofa Gajdę i razem to wszystko skatalogowaliśmy. Kazik zobaczył efekt naszych prac tuż przed oddaniem materiału do druku. Wysłałem PDF-a i za godzinę zadzwonił podekscytowany...

Wracając do albumu, dlaczego zmieniliście w ostatniej chwili tytuł płyty?

Kazik: - Ale to długa historia...

Dobra, mam czas.

Kazik: - W momencie kiedy ukazał się tomik poezji "Samotni ludzie" w mojej głowie pojawił się pomysł, żeby przekreślić kolejne "nigdy więcej", bo skoro tych tekstów było tyle, to na bank, niektóre z nich nadawały się do umuzycznienia. Naturalną koleją rzeczy było to, że chciałem to zrobić z Kwartetem ProForma, bo w ich oczach widziałem wręcz mistyczne uwielbienie twórczości mojego ojca. Nie wyobrażałem sobie podobnego stopnia entuzjazmu w Kulcie. Może się mylę. Na pewno się mylę! Ale tak wtedy czułem.

- W momencie kiedy padła deklaracja, że to robimy, to Przemek rzucił, że album powinien nosić nazwę "Tata Kazika kontra Hedora". Wtedy ten tytuł mi się nie spodobał, bo wydawało mi się, że narzuca niepotrzebną ironię i sugeruje, że szukamy czegoś lekkiego. W międzyczasie upadła koncepcja okładki, która byłaby jeszcze mocniejszym nawiązaniem do dwóch pierwszych płyt, bo po prostu zabrakło archiwalnych zdjęć. Wykorzystaliśmy więc moje zdjęcie, zrobione bodajże w Proximie (klub muzyczny w Warszawie). Ono jest niemalże identyczne, jak z okładki płyty "Tata 2". Uprzedzam pytanie - nie było pozowane.

- Pozostałe moje zdjęcia zrobiliśmy, tak aby nawiązywały stylistyką do  poprzednich albumów, więc w konsekwencji tego urodził się pomysł, aby nazywać całość, na marginesie dodam nagrywaną pod roboczym tytułem "Tata 3", jako "Syn Staszka". Trochę mi to zgrzytało, ale machnąłem na to ręką.

Ale co ci się konkretnie nie podobało w tym tytule?

Kazik: - Był taki trochę pompatyczny i nadęty, a z drugiej strony mylący! Sugerował, że są to moje piosenki, a to nieprawda, bo jestem tylko jednym z sześciu współkompozytorów. I kiedy wszystko miało już iść do produkcji, Sławek Pietrzak, szef firmy, która nas wydaje, przysłał mi wiadomość, że znalazł w internecie przerobioną okładkę, na której widniał tytuł "Tata Kazika kontra Hedora". Wtedy zrozumiałem, że ten kpiący tytuł wcale nie odbiera ciężaru gatunkowego całej płycie. To była taka samospełniająca się przepowiednia. Jako socjolog z wykształcenia, ale nie z papieru, dodatkowo ten tytuł doceniam. Coś wykrzyczanego w zlewie werbalnym, jakim jest "12 groszy" zaczęło żyć swoim życiem. Słowo stało się ciałem.

Kolejna zagadka to teledysk do utworu.... Dlaczego ma aż trzy zakończenia?

PL: - Założenie było takie, żeby widz mógł wybrać, jak potoczy się cała historia. Tyle że w trakcie kręcenia teledysku, youtube zrezygnował z możliwości wrzucania interaktywnych teledysków. Stąd trzy wersje.

Rozmowa się kończy, a zabrakło pytań o politykę. To może przynajmniej pogadamy o festiwalu w Opolu?

Kazik: - Dużo większy komfort psychiczny zapewnia izolacja od nawału informacji z Wiejskiej i okolic. Niespecjalnie to śledzę, ale oczywiście o Opolu słyszałem, choć ten festiwal to zupełnie nie moja bajka. Wystąpiłem tam raz z Kultem, ale na naszych warunkach. Z jednej strony, mecenas płaci, mecenas wymaga. Z drugiej mecenas dysponuje przecież nie swoimi pieniędzmi. A z trzeciej, jakoś wcześniej artystom to nie przeszkadzało, żeby podpisywać kontrakty.

- W Opolu tak pomieszała się sztuka z polityką, że bierze mnie po prostu obrzydzenie. Cieszę się z tego, że takich wydarzeń było w moim życiu bardzo mało. Do swoich występów w Sopocie raczej nie wracam pamięcią sam z siebie. Unikam takich miejsc.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas