"Jesień będzie nasza"
Grupa Blenders to jedno z najciekawszych zjawisk na polskiej scenie muzycznej w latach 90. Po trzech latach przerwy i zmianie wokalisty zespół zaszył się w studio, gdzie ciężko pracuje nad swą kolejna płytą. Z tej okazji z członkami grupy rozmawiał Konrad Sikora.
Co się obecnie dzieje w zespole?
No, dzieje się bardzo dużo, pomimo, że mało o nas słychać. Jest tak, dlatego, że ciężko pracujemy w naszym studiu, które sobie wybudowaliśmy. Praktycznie już skończyliśmy nagranie utworu, który trafi na pierwszy singel promujący nową płytę. Przez całe lato będziemy jeszcze tu sobie siedzieć i pracować nad resztą materiału, a album ukaże się przypuszczalnie we wrześniu lub październiku. Jesień będzie nasza.
Jaki tytuł nosi ta piosenka, która trafi na singel?
„Impreza” – przynajmniej tak wstępnie ustaliliśmy, ale może się jeszcze coś zmienić. Ten numer jest po prostu o imprezie.
Jak to się stało, że macie nowego wokalistę?
To bardzo ważna rzecz, ale w sumie to nie odczuwamy w ogóle tego, że jest nowy. Już nawet o tym zapomnieliśmy. Zamiast Glenna dołączył do nas inny Amerykanin, no, bo to już w dobrym tonie, aby był to właśnie ktoś z USA. Nie było to jednak nic na siłę. Po prostu Nigel, o którym mowa zawsze nam się podobał jako wokalista i w momencie, kiedy rozstaliśmy się z Glennem od razu jakby zaczęliśmy śpiewać z Nigelem. On śpiewał wcześniej w zespole Flap House Vag. Jesteśmy z niego bardzo zadowoleni. Praktycznie tę nową płytę nagrywamy od początku z nim.
Czy odejście Glenna zmieniło funkcjonowanie zespołu?
Jeśli chodzi o obraz grupy to w żadnym wypadku. Nie wpłynęło to ani na atmosferę w zespole ani na samą muzykę?
Czy wpłynęło na proces powstawania materiału?
Tak, owszem. Wpłynęło, ale raczej w pozytywny sposób. Glenn był zawsze bardziej wokalistą w zespole, aniżeli kompozytorem, natomiast Nigel bardziej się udziela choćby w samą produkcję piosenek. Jest to świeża krew w zespole z wieloma ciekawymi pomysłami.
Jak będzie brzmiała nowa płyta?
Tak jak dotychczas brzmiały płyty Blendersów, przy czym będzie bardzo dopieszczona i wypiękniona. Będzie na niej dużo smaczków. Będzie wieloplanowa, tak, że przy nawet już setnym przesłuchaniu będzie można na niej znaleźć nowe rzeczy. To studio miało umożliwić nam spełnienie naszego marzenia o nagraniu naprawdę dobrej płyty. Nagrywając dla wytwórni zawsze mamy problem z budżetem. Zawsze go przekraczamy, a mając własne studio możemy siedzieć sobie i pracować do woli nie martwiąc się o czas i pieniądze.
W ostatnim czasie polski przemysł muzyczny nieco kuleje, jaka jest wasza opinia n ten temat i co myślicie o zmieszaniu wokół Fryderyków?
Dostaliśmy zaproszenie na tegoroczną imprezę i zastanawiamy się, co zrobić. Ale chyba je przyjmiemy i pojedziemy zobaczyć, o co w tym w ogóle chodzi. Różnie się mówi o tych nagrodach. Że to niby już wcześniej nawet podzielone i rozdane przy zielonym stoliku. Wszyscy, więc mówią, że mają gdzieś takie nagrody i nie będą nigdzie jechali i niczego odbierali. Gdyby jednak Blendersi dostali Fryderyka byłbym bardzo zadowolony. My nie mamy żadnych kontaktów, układów i tego typu spraw. Byłoby to dla nas podwójne wyróżnienie. Fryderyk do kwadratu. Jeśli chodzi o zastój na polskim rynku muzycznym to fakt, że nie ma raczej żadnych wielce ciekawych rzeczy. Jedynie chyba Myslovitz, z czego się bardzo cieszę, bo im się taki sukces należał. To jednak prawda, że panuje szarzyzna i ciągłe naśladowanie zachodnich wzorców. Nie ma już takiej oryginalności i pomysłów, które można było usłyszeć jeszcze parę lat temu.
Macie swoją oficjalną internetową stronę. Czy angażujecie się w jej powstawanie, czy to raczej robota jakiegoś fana?
Angażujemy się. Ale w ogóle to jest tak, że pracujemy teraz nad tą płytą i chcemy ją sobie sami wydać. Oprócz tego zatrudniliśmy, jeśli można to tak nazwać, sobie webmastera, który pracuje nad nowym wyglądem strony, w pełni oficjalna.
Jaki jest wasz stosunek do Internetu?
Zupełnie nie mamy nic przeciwko Internetowi. Starsi ludzie to krytykują i się go boją. My chcemy się załapać w tę grupę tych młodych ludzi, którzy bardziej go tworzą, aniżeli oceniają. To jest bardzo dobra rzecz. Jeśli chodzi o fonografię, to krąży taka plotka, że wielkie wytwórnie wkrótce przegrają pojedynek z Internetem. My jako małe ciało potrafimy, mam nadzieję, że uda nam się szybko do takiej sytuacji dostosować. Jeśli chodzi o mp3 to już zauważyliśmy, że to wpłynęło na sprzedaż naszych płyt. Ale tak naprawdę Blenders to zawsze był zespół koncertowym i to nam daje największą radość. Więc o ile wyrządza nam on jakieś szkody, to z drugiej strony bardzo nam pomaga bo więcej ludzi może poznać naszą muzykę.
Czy zamierzacie wykorzystać format mp3 dla prezentowania na swej stronie jakichś bonusów i rarytasów dla fanów?
Na pewno. Na razie jednak nie możemy konkretnie powiedzieć co tam będzie. Chcemy, żeby ta strona imponująco wyglądała i naprawdę żyła. Teraz podczas pracy w studio mamy ze sobą kamery i kręcimy sobie takie różne głupoty. Mamy nadzieję, że to także uda nam się tam umieścić. Jeżeli nie będzie na stronie to trafi to na płytę w formie prezentacji multimedialnej. Poza tym chyba najpóźniej za miesiąc będziemy mieli do studia podpięte stałe łącze i nasi fani będą mogli na żywo dwie trzy godziny dziennie oglądać to, w jaki sposób powstaje nasza nowa płyta.