Ive Mendes: W Polsce czuję się kochana

Nazywana "królową smooth jazzu" brazylijska wokalistka Ive Mendes powraca z nowym albumem "Bossa Romantica", a dwa dni po premierze (20 listopada) wystąpi w Teatrze Wielkim w Warszawie. Wcześniej znalazła czas, by odpowiedzieć na kilka pytań Interii.

Ive Mendes promuje płytę "Bossa Romantica"
Ive Mendes promuje płytę "Bossa Romantica"materiały promocyjne

Ive Mendes to Brazylijka o portugalsko-hiszpańsko-francusko-indiańskich korzeniach. Sławę zdobyła m.in. takimi przebojami, jak "If You Leave Me Now", "Natural High" czy "What You Love To Do", a dzięki swojemu niezwykłemu głosowi, została okrzyknięta przez krytyków "brazylijską Sade".

Płyta "Bossa Romantica" to kolekcja utworów w stylu bossa nova będących hołdem złożonym Joao Gilberto (i jego żonie Astrud), wykonawcom najsłynniejszej bossa novy świata - "Dziewczyny z Ipanemy".

Michał Boroń, Interia: Od wydania poprzedniej płyty "Magnetism" minęło siedem lat. Co się w tym czasie u ciebie wydarzyło?

Ive Mendes: - Mam nadzieję, że zmienię tę tradycję długich przerw. W ostatnich siedmiu latach żyłam swoim normalnym życiem, dokładnie tak jak podczas 8-letniej przerwy pomiędzy moją pierwszą płytą "Ive Mendes" i podwójnym albumem "Magnetism". Podczas tej ostatniej przerwy napisałam też książkę dla dzieci, która wkrótce się ukaże. Dawałam również koncerty.

- Pracowałam w krajach, których nie sądziłam, że kiedykolwiek je odwiedzę. To niesamowite doświadczenie pokazało mi, że życie jest pełne niespodzianek. W Hiszpanii zrobiłam sobie przerwę, chciałam być bliżej natury. Zatęskniłam jednak za wyluzowanym klimatem Wimbledonu, jest tam kilka stajni. Nadal uważam się za dziewczynę z farmy i potrafię odnaleźć tę aurę nawet w Londynie.

- Możliwe, że skrócę przerwy między wydawanymi płytami, ponieważ pracuję teraz nad kilkoma projektami muzycznymi. Nad jednym z nich pracuję z Robinem Millarem; mam też plany związane z innymi ludźmi w przyszłości, ale mam nadzieję, że uda mi się ukończyć te płyty szybciej. Miałam różne plany, ale czasem efekty ich realizacji mi nie odpowiadały. Poczułam, że muszę nagrać nową płytę w klasycznym klimacie bossa novy. Nad tym projektem pracowałam powoli kilka lat, nagrywając go nad morzem w Wielkiej Brytanii. W bossa novie chodzi o właściwe akordy i aranżacje - aranżacje smyczków autorstwa mojego przyjaciela Earla Okina dały temu projektowi tego czego szukałam. W przyszłym roku będę koncertowała w różnych miejscach, na pewno więcej w Polsce.

"Bossa Romantica" to hołd dla Joao Gilberto. Co sprawiło, że zdecydowałaś się mu pokłonić? Kim Gilberto jest dla ciebie i dla brazylijskiej muzyki w ogóle?

- W trakcie nagrań poczułam, że chciałabym uhonorować Joao Gilberto, ponieważ proces tworzenia tej płyty przypomniał mi, że Joao stworzył bossa novę, zmieniając aranżacje słynnych amerykańskich utworów, dodając bardziej jazzowe akordy, wykorzystując powolny rytm samby. Dokładnie tak, jak próbowałam zrobić to przy tym albumie, gdy prosiłam Earla Okina, by zaaranżował 11 piosenek, które nie były w oryginale w klimacie bossa novy, plus cztery klasyczne bossa novy, które śpiewałam na moich koncertach.

- Oczywiście Joao rozpoczął nowy sposób grania samby, a jego "Bossa Nova" zainspirowała wielu artystów w tym czasie. Poza tym, Joao w wieku 85 lat wciąż śpiewa, co mnie bardzo inspiruje. Dla mnie Joao jest twórcą stylu bossa novy. Potem Tom Jobim, Vinicius i kilku innych wokalistów i kompozytorów stali się częścią "Nowej Fali", grając na gitarze bardzo delikatne akordy w kontrze do powolnej samby jako rytmu, a także interpretując utwory w swoim wyrafinowanym stylu. Zaczęli też komponować w tym stylu ("bossa nova" w języku portugalskim oznacza "nową falę").

- Zdecydowałam się zadedykować płytę Earlowi Okinowi, ponieważ on rozumie bossa novę i gra ją od dekad, więc rozumie prawdziwy styl Joao Gilberto. Poprosiłam Earla o takie aranżacje, bo poza tymi czterema klasycznymi utworami w stylu bossa novy, pozostałe piosenki to klasyczne, popowo-romantyczne i jazzowe nagrania. Ten album dedykowany jest też pamięci zmarłego aranżera Joao Clausa Ogermana, który odszedł niedawno. Earl i ja jesteśmy pod wielkim wpływem jego aranżacji.

- Joao jest bardzo ważny dla Brazylijczyków. Tom Jobim, Vinicius, Roberto Menescal i wielu innych podjęli się tego, co robił Joao; skomponowali niesamowite utwory, tworząc tym samym "szum" poza Brazylią. Nazywamy ich intelektualistami brazylijskimi, którzy promują nasz kraj, pokazując, że Brazylia to nie tylko piłka nożna.

Chyba największym brazylijskim przebojem jest "Girl from Ipanema". Czy z tej piosenki można jeszcze coś wycisnąć, zaśpiewać ją jeszcze jakoś inaczej?

- Nie do końca. Po prostu chciałam dać temu mój głos i próbowałam zachować oryginalny, klasyczny aranż z lat 60., który pokochałam. To właśnie był pomysł na tę płytę.

- "Girl from Ipanema" to może najlżejsza bossa i w języku angielskim brzmi ona słodziej, ale w portugalskim to raczej smutna miłosna historia ze zwrotem akcji pod koniec. Bossa nova to styl, w którym prezentowany jest romantyczny pogląd na życie, z czym się bardzo identyfikuję, ale ten finezyjny układ akordów i te mądre słowa mnie fascynują.

- Jestem bardzo odważna, że nagrałam "Girl from Ipanema" i byłam bardzo zaskoczona, że Sony wybrało ten utwór na pierwszego singla. Raczej myślałam, że postawią raczej na "The Look Of Love" czy "You Make Me Feel Brand New". Może tak właśnie miało być, bo w tym roku ze względu na olimpiadę Brazylia była częścią naszego życia i chcieliśmy poczuć nieco więcej klimatu Rio. Dla mnie nagranie tej piosenki było zaszczytem, bo od długiego czasu mieszkam poza Brazylią. Wcześniej byłam jedną z dziewczyn z Ipanemy, bo mieszkałam o pięć minut od tej plaży, przy słynnej ulicy Rua Nascimento Silva, którą opisał Tom Jobin. Ipanema była dla mnie rodzajem biura, bo ludziom, którzy chcieli się ze mną spotkać, mówiłam, żeby pojawili się na Ipanemie przed zachodem słońca.

Ive Mendes pochodzi z Brazyliimateriały promocyjne

- Zdecydowałam się zaśpiewać zarówno po portugalsku jak i angielsku. Dla mnie te wykonania brzmią zupełnie inaczej, melodyjnie i jeśli chodzi o znaczenie tekstu. Tak samo robię podczas koncertów. Ale w studyjnym nagraniu nie chciałam zmieniać stylu lat 60. Ogromnie szanuję interpretację i wersję Astrud Gilberto. Mam nadzieję, że mój głos dodał nowego romantycznego posmaku bez utraty klasycznego stylu. Nie porównuję się do Astrud, ale mamy to samo podejście, które ma także Sade - czyli nie wykorzystywać zbyt wielu ozdobników technicznych, ale zaśpiewać piosenkę naturalnie, zachowując klimat rytmu. Brzmi to łatwo, ale bossa nova to najtrudniejszy styl do zaśpiewania. Nawet bardzo słynne wokalistki z Ameryki nie potrafiły oddać tego magicznego klimatu Astrud.

- Nie myślałam zatem o dodawaniu czegoś, tylko nagrałam to jako część mojej kolekcji dla moich fanów, którzy są dla mnie tak mili i we mnie mocno wierzą. Po prostu mam nadzieję, że ludziom spodoba się moja wersja. Wierzę w to, że Astrud też niczego nie oczekiwała. Była w odpowiednim miejscu, kiedy ją poproszono o to, żeby zaśpiewała jedną ze swoich piosenek po angielsku, a reszta jest historią.

Niektórzy mówią, że najlepsze piosenki miłosne powstają, gdy serce krwawi, gdy to uczucie jest nieodwzajemnione. A jak to było u ciebie?

- Być może kiedy jesteśmy zbyt szczęśliwi w miłości, stajemy się bardziej wczuwać w drugą osobę, bardziej stajemy się parą - to jest bardzo intensywne, ale żyjemy bardziej na powierzchni, ciesząc się przypływem. Ale kiedy nasza miłość jest nieodwzajemniona, kiedy kochamy platonicznie, to zarazem dość bolesne, ale i potężne, gdy wierzymy w to, że nasze uczucia poruszą inną osobę, albo po prostu chcemy wyrazić nasz ból i chcemy, by nas choć zrozumiano, to muzyka staje się wielkim kanałem. Doświadczyłam obu tych sytuacji, obie są dobre, ale też różne od siebie.

Twój nowy album utrzymany jest w stylu bossa novy. Co sprawiło, że wróciłaś do swoich korzeni?

- To był długi proces. Na początku ludzie zaczęli mnie prosić o to, bym zaśpiewała kilka brazylijskich klasyków i poczułam potrzebę, by to zrobić. Później zaczęłam odczuwać radość śpiewając je na scenie i poczułam dumę z tych utworów. Zdałam sobie sprawę, że śpiewam dwie słynne bossa novy na ostatniej płycie i że w niektórych piosenkach jest wyczuwalny ten klimat bossy. Napisałam też kilka piosenek pod jej wpływem, ale to wciąż nie było wystarczająco.

- Chciałam nagrać kilka utworów, które śpiewam, jak "Corcovado" czy "The Girl From Ipanema" i wówczas pewne pomysły zaczęły przychodzić do mojego aranżera. Earl Okin zawsze mówił mi, że mój głos przypomina mu Anę Lucię, brazylijską wokalistkę z lat 60. Nie lubi z kolei większości wokalistek śpiewających bossa novę, nawet Diany Krall, którą ją akurat lubię. Więc bardzo mi to schlebiało, gdy zaczął pisać aranżacje w stylu bossa novy dla mnie, uznając, że mój głos do tego pasuje.

Czym się kierowałaś przy wyborze utworów na płytę? Bo rozstrzał stylistyczny jest dość spory...

- To tak naprawdę kombinacja wielu czynników, ale najważniejszą rzeczą był fakt, czy dana piosenka może zostać zaaranżowana w stylu bossa novy. To mój pierwszy album z coverami, a jego ideą było sprawienie, że dzięki aranżom w stylu bossa novy wiele piosenek stanie się bossa novą. Nie wszystkie utwory da się tak zaaranżować. Earl i ja proponowaliśmy piosenki z różnych popularnych gatunków, z różnych epok. W niektórych przypadkach to zadziałało, w niektórych nie. W końcu dokonaliśmy ostatecznego wyboru.

- Dla mnie te piosenki stały się niczym książka z wspomnieniami, bo każdy utwór reprezentuje moje życie uczuciowe i moją namiętność do Brazylii. Np. "Aquarela do Brazil" opisuje ten kraj w bardzo elegancki i poetycki sposób. Zaśpiewałam te piosenki z wielkim oddaniem, nagrywając je latem nad morzem w Anglii. Ideą tej płyty było sprawienie, że nie ma znaczenia, czy słuchasz "The Girl From Ipanema" czy "Smile", bo wszystkie są zaaranżowane w ten sam sposób. Klasyczne bossa novy powinny brzmieć tak, jak to robił Joao Gilberto, więc myślę, że on zrozumie ten album.

Jaki masz stosunek do określenia "brazylijska Sade"? Przeszkadza ci to jeszcze, czy raczej traktujesz jako wyróżnienie?

- To sprawia mi radość, bo zanim usłyszałam Sade, byłam do niej porównywana. Byłam bardzo zaskoczona jak mocno identyfikowałam się z jej głosem i stylem - to dla mnie był znak, że obie śpiewamy w sposób naturalny, bez zbyt wielu ozdobników technicznych.

- Choć jej głos jest bardziej chropawy od mojego, to kiedy śpiewam jej piosenki, nasze podobieństwo jest aż przerażające, bo mamy ten sam zakres głosu i podstawowe dźwięki. W moich nagraniach używam jednak mojego głosu w zupełnie inny sposób.

- Po wydaniu pierwszej płyty starałam się unikać od brzmienia jak Sade, by uniknąć zbyt dużego podobieństwa (miałyśmy tego samego producenta), ale teraz, gdy jestem bardziej dojrzała, mogę to po prostu przyjąć.

W listopadzie po raz kolejny zaśpiewasz w Polsce - czym nasza publiczność różni się od fanów w innych krajach? Co najbardziej cię urzekło w naszym kraju, co sprawia, że tak chętnie tu wracasz?

- Zakochałam się w Polsce i polskich fanach. Przyjęłam ją jako pociechę ze strony Boga, gdy koncertowałam w waszym kraju podczas bardzo ciężkiego okresu w moim życiu, zaraz po tym, jak straciłam mojego drugiego brata i wciąż opłakiwałam mojego pierwszego brata i moich rodziców... Odejście mojego drugiego brata miało na mnie szczególnie duży wpływ - była to dla mnie ogromna trauma, bardzo cierpiałam.

- Pamiętam, że znalazłam u was przyjaciół, którzy do dziś są częścią mojego życia. Nawiązałam niezwykłą więź z publicznością. Poczułam, że w dawaniu koncertów w Polsce jest większy sens. Miałam tyle miłości, którą chciałam się dzielić, ale również czułam się kochana.

- Pamiętam, gdy koncertowałam w Portugalii i Hiszpanii i spotykałam się tam z polskimi fanami, to rozmawiając z nimi po występach czułam, jakby oni pochodzili z mojego kraju; tak jak to się zdarza, gdy spotykam Brazylijczyków w innych krajach.

- Być może w sercu stałam się adoptowaną Polką, gdyż pokochałam ten kraj od samego początku. Mam też przyjaciół w innych krajach, ale faworyzuję ją w naturalny sposób. Teraz wybrałam Polskę, by właśnie tu w pierwszej kolejności wydać mój trzeci album, choć wśród innych opcji były też Argentyna i Ameryka. Po prostu rzeczy zaczęły się tak układać, jak przeznaczenie.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas