Infernal War: Mrok niejedno ma imię (wywiad)
Premiera "Axiom", trzeciej płyty częstochowskiego Infernal War, to bez wątpienia jedno z najważniejszych wydarzeń na polskiej scenie metalowej w 2015 roku.
- Nie zamierzaliśmy kopiować swoich poprzednich dokonań ani brać udziału w jakimś idiotycznym wyścigu o tytuł najszybszego zespołu w tej szufladce stylistycznej - mówi w rozmowie z Interią Herr Warcrimer, frontman Infernal War. - Zakładam, że jesteśmy zbyt kontrowersyjni na zostanie gwiazdkami black metalu.
Odnoszę wrażenie, że większość ludzi podkreśla fakt, że "Axiom" to pierwsza płyta Infernal War od ośmiu lat, zapominając niejako, że w tzw. międzyczasie wydaliście EP-kę, split, a nawet kompilację, że nie wspomnę szerzej o działaniach na innych frontach pod szyldami Iperyt czy Voidhanger. Zastanawiam się zatem, jak wy podchodzicie do premiery trzeciej płyty Infernal War, albumu, który - jakby nie patrzeć - potęguje gorączkę wśród fanów waszego zespołu.
- To prawda, pytanie o osiem lat przerwy pojawia się praktycznie w każdym wywiadzie, który przychodzi, a ja tak naprawdę nie mam na nie konkretnej odpowiedzi. Nie spieszyliśmy się. Nie goniły nas terminy, kontrakty, a każdy z nas ma swoje życie i obowiązki. Fakt, że jesteśmy rozrzuceni po Polsce i świecie też nie pomagał, ale prawdę mówiąc ani ww. czynniki, ani nasze uczestnictwo w innych zespołach nie są bezpośrednią przyczyną ośmioletniej przerwy. Widocznie tak było nam na rękę. Kogo to zresztą obchodzi? To nie koncert życzeń. Teraz wracamy z "Axiom" i to jest najważniejsze. Zgodzę się jednak, że to gadanie o ośmiu latach milczenia to przesada, bo materiał ze splitu z Kriegsmaschine i "Conflagrator" to premierowe materiały trwające razem tyle co nasz debiutancki album.
"Axiom" to materiał będący kwintesencją stylu Infernal War, ale z pewnością nie jest kopia "Redesekration". Z jednej strony album ten wydaje się bardziej... nawiedzony, z drugiej - niejako na przekór - zawiera całą serię utworów ("Militant Hate Church", "Transfigure", "No Forgivness"), które cechują się swego rodzaju ekstremalną chwytliwością. Pamiętam Marduka sprzed lat ("Of Hell's Fire", "Slay The Nazarene", "Darkness It Shall Be" czy na dobrą sprawę cały "Panzer Division Marduk") lub Angelcorpse z pamiętnym "Phallelujah" - gdzie mimo potwornej ekstremalności, każdy z tych numerów zapadał w pamięć, nie mówiąc o mimowolnym darciu papy. Podobne odczucia towarzyszą mi podczas słuchania "Axiom". Coś w tym jest?
- Pewnie tak. Wiesz, osobiście uważam, że Infernal War bardzo wiele zawdzięcza black-, thrash- i deathmetalowej ekstremie lat 80. Myślę, że słychać to zarówno w partiach gitar, jak i liniach wokalnych. Ja sam zawsze byłem pod wrażeniem intensywności i przebojowości "Persecution Mania", "Pleasure To Kill" czy "Under The Sign Of The Black Mark" i na pewno ma to jakieś odzwierciedlenie w tym, co robimy w Infernal War. To samo tyczy się gitarzystów. Nie twierdzę, że jesteśmy wielce oryginalnym zespołem, ale myślę, że na podstawie dość oczywistych inspiracji wyrobiliśmy sobie coś na kształt własnego stylu, którego jedną z części składowych jest właśnie wspomniana przez ciebie przebojowość.
Szybkość to jednak nie jedyna cecha "Axiom". Grę na wysokich obrotach kontrują często marszowe pochody ("Into Dead Soil"), thrashowy polot ("Nihil Prayer", "Eater Of Hope") czy wreszcie ponury ciężar utworu tytułowego. Z tego punktu widzenia "Axiom" to płyta udanie zróżnicowana. Myślimy podobnie?
- Oczywiście. Taki był zamysł, a może nawet nie tyle zamysł co naturalna droga rozwoju i niezależnie od czyichkolwiek oczekiwań stworzyliśmy album, który w pierwszej kolejności zadowala nas samych. Nie zamierzaliśmy kopiować swoich poprzednich dokonań ani brać udziału w jakimś idiotycznym wyścigu o tytuł najszybszego zespołu w tej szufladce stylistycznej. Opinię na temat płyty każdy wyrobi sobie sam. Dla nas to nasz zdecydowanie najlepszy materiał. Pod każdym względem.
"Paradygmat" to utwór w języku polskim, co w przypadku Infernal War ciężko nazwać uzusem. Według mnie posłużenie się ojczystym językiem jeszcze bardziej wyostrza przekaz (dla Polaków na pewno), ale i czyni cały numer bardziej... plugawym. Ciekawi mnie, czy wykonywanie takiego utworu, po polsku, jest dla ciebie - tak samo, jak dla odbiorcy - doznaniem o znacznie bardziej namacalnym, bezpośrednim ładunku emocji?
- Niekoniecznie. Teksty piszę ja, więc niezależnie od języka ładunek emocjonalny jest dla mnie taki sam. Zakładam jednak, że dla słuchaczy z Polski jest to jakaś tam ciekawostka lub urozmaicenie. Mogą sobie pokrzyczeć do lustra z większym przekonaniem.
Postęp, czy też większe zróżnicowanie, odnajduję również w twoich wokalach, sięgających daleko poza jednowymiarową blackmetalową wściekłość i aberracyjne wrzaski. Zestawiając je choćby z "Redesekration", słychać, że tym razem są one bardziej świadomie kontrolowane, nierzadko głębsze i bardziej skontrastowane. Jeżeli ktoś jest sobie w stanie wyobrazić wokalną wściekłość Helmkampa i Legiona z, dajmy na to, pewnego rodzaju dostojeństwem głosu L-G Pertova i pana Ratajczyka z okresu Carnivore - to ja właśnie tak to widzę. A może zawartość "Axiom" (plus doświadczenia w Voidhanger z ostatnich lat) wymogła pewne modyfikacje?
- Cóż, dzięki za miłe słowo. Utwory są bardziej złożone i zróżnicowane, więc i wokale musiały pasować do muzyki. Nie stoi za tym żadna ciekawa historia, bo wszystko odbywa się bardzo intuicyjnie. Każdy z nas jest obecnie lepszym muzykiem, więc i moje darcie mordy jakoś ewoluowało i dziś na pewno mam większą kontrolę nad swoimi wrzaskami.
Na dobrą sprawę całość produkcji wykonaliście w "No Solace", co wcześniej - o ile się nie mylę - nie miało miejsca. Sprokurowane w ten sposób brzmienie okazuje się klarowne, mocne i przede wszystkim dynamiczne. Jak wybór ten wpłyną na ostateczny kształt "Axiom"?
- Znakomicie, bo nigdy nie brzmieliśmy lepiej. Wiedzieliśmy czego chcemy, a Mikołaj zna się na tej robocie jak mało kto i podobnie jak my brzydzi się plastikiem. Współpracowaliśmy wcześniej przy okazji płyt Voidhanger i nie mieliśmy wątpliwości, że będzie dokładnie tak jak chcemy.
Właściwie to o jaki "Aksjomat" chodzi na tym albumie? Da się to przenieść na jakiś lejtmotyw?
Zmieniając temat. Pod koniec poprzedniego roku na rynku pojawiła się retrospektywna kompilacja "Chronicles Of Genocide", którą podobnie jak split "Transfigurations" sygnowano logiem wytwórni Malignant Voices. Na pierwszy rzut oka wydawnictwo to pełni rolę podobną do tej, jaką spełnia Blooddawn u Marduka; "Axiom" wydaliście jednak od banderą Agonia Records. Czy był to wybór z rodzaju oczywistych?
- Nie byliśmy związani żadnymi umowami. Dogadaliśmy się w kwestii kompilacji z Malignant Voices, z którym znamy się od lat, ale od początku wiedzieliśmy, że "Axiom" ukaże się w większej wytwórni. Ponownie zdecydowaliśmy się na Agonię, bo zaproponowali nam naprawdę dobre warunki. Zawsze odwalali dla nas porządną robotę, a teraz są z pewnością większą wytwórnią niż kilka lat temu. Mamy dobry kontakt i są w stosunku do nas naprawdę w porządku. Póki co, nie mamy na co narzekać.
Każdy poprzedni materiał windował pozycję Infernal War na metalowej scenie. Dziś wielu uważa was za forpocztę i najważniejszego przedstawiciela polskiego black metalu na międzynarodowej arenie. Sława ta nadal jednak dotyczy bardziej hermetycznego środowiska undergroundu, niż wysokich notowań na listach sprzedaży. Myślisz, że "Axiom" może to zmienić? Swoją drogą, nie rozumiem ludzi, którzy z uporem godnym lepszej sprawy wyrzekają się komercyjnego splendoru lub przez swą indolencję i niemoc zaklinają rzeczywistość - bo skoro tak, to nagrywajcie płyty w nakładzie 10 kaset i słuchajcie po domach. Jak to widzisz z własnej perspektywy?
- Nie wiem, jakie są realne szanse Infernal War na osiągnięcie większego sukcesu na płaszczyźnie, nazwijmy to umownie, komercyjnej. Nasze płyty sprzedają się chyba całkiem nieźle, jak na mały, podziemny zespół, ale zakładam, że jesteśmy zbyt kontrowersyjni na zostanie gwiazdkami black metalu. Dobrze jest, jak jest. Oczywiście w jakiś sposób przykładamy się do promocji - odpowiadam na wiele wywiadów, płyta zbiera naprawdę dobre recenzje, a w planach mamy kilka fajnych koncertów, ale jeśli naprawdę chcesz stać się dużym zespołem musisz poświęcić się temu w stu procentach; grać trasy koncertowe, wsiąknąć w ten biznes i budować swoją pozycję niekoniecznie samą muzyką. To ciężka praca, która w dodatku nie zawsze się opłaca. Nie każdy z nas ma na to czas i ochotę, choć oczywiście dołożymy swoje pięć groszy do promocji nowej płyty.
Idąc tym tropem, wydaje mi się, że na tym etapie waszej kariery warto by pokusić się o jakiś teledysk. Taka opcja jest w ogóle rozważana? Chcieć, to móc, jak to mawiają...
- Nie myśleliśmy o tym, a jeśli kiedyś zdecydujemy się na taki krok, to byłby to raczej dynamiczny, choć klimatyczny kolaż różnych popieprzonych, czarno-białych ujęć. Nie wyobrażam sobie biegania i pozowania przed kamerą. To żenujące. Niektórzy myśleli, że klip zrealizowany do "Into Dead Soil" to oficjalny teledysk, ale to tylko promocyjna reklamówka zrealizowana przez Agonię.
Potwierdziliście niedawno udział na festiwalu w Helsinkach, to jednak dopiero połowa listopada. Dostajecie więcej sygnałów, że "Axiom" i związana z nim, wzmożona ofensywa promocyjna, owocują już kolejnymi propozycjami? Szykujecie coś w tej materii na ziemi ojczystej?
- Dostaliśmy kilka ciekawych propozycji koncertów zagranicznych. O koncertach w Polsce nie mogę w tej chwili powiedzieć nic konkretnego, ale na pewno jakieś zagramy. Nie wiem na razie czy będzie to jakaś mniejsza trasa czy pojedyncze sztuki w doborowym towarzystwie. Czas pokaże.