Hollie Stephenson: Orkiestra w głowie
19-letnia wokalistka, kompozytorka i autorka tekstów Hollie Stephenson to nowe odkrycie Dave'a Stewarta z Eurythmics, który postanowił wziąć młodą Brytyjkę pod swoje skrzydła i wyprodukować jej debiutancki album.
Część krytyki porównuje już Hollie Stephenson do Amy Winehouse. Wydana właśnie płyta zatytułowana po prostu "Hollie Stephenson" zawiera 11 piosenek utrzymanych w klimatach retro popu. Materiał był nagrywany w Los Angeles oraz w Port Antonio na Jamajce. Album promują single "Sunday Morning", "Pointless Rebelion" i "Lovers Game".
Jak się czujesz słysząc w radiu swój pierwszy singel "Pointless Rebelion"?
Hollie Stephenson: - To jedna z moich pierwszych piosenek, więc jest mi niezmiernie miło, że wydałam ten singel. To cudowne, że spodobał się i stacje radiowe grają go coraz częściej. Nie spodziewałam się tak miłego odbioru. To optymistyczny numer, ale w warstwie tekstowej to smutna historia. Muzycznie to połączenie ska i dźwięków rodem z Motown.
Co zainspirowało cię do napisania "Pointless Rebelion"?
- Ten utwór napisałam, gdy byłam wiele młodsza. Obserwowałam moją przyjaciółkę i te wszystkie dziewczyny i chłopaków, którzy desperacko chcieli naśladować innych, chcieli być "kimś". Wiesz, jacy są ludzie w szkole średniej. W pewnym momencie zderzyła się ze ścianą, nadużywała narkotyków, żeby stłumić to, że nic nie czuła, że nie mogła tego wyrazić. Nie chciała rozmawiać, co się dzieje w jej życiu. To co robiła nie miało sensu i nie zapowiadało się, żeby coś miało się zmienić albo poprawić. To był bunt - wołanie o pomoc.
Czego ludzie mogą się spodziewać po twoim albumie?
- Nie wiem, ciężko mi obiektywnie ocenić moją muzykę, bo ja jestem w niej. Najlepiej kupić album i przesłuchać, a ja mam wielką nadzieję, że się spodoba.
Jako młoda wokalistka i pisarka tekstów, co lubisz i skąd czerpiesz satysfakcję?
- Uwielbiam pisać piosenki o sprawach, które doprowadzają do rozpaczy, peszą mnie lub złoszczą i lubię potem je śpiewać. To bardzo oczyszczające uczucie. To zawsze lepiej przekuć wszystko to, co negatywne w coś pozytywnego i konstruktywnego, niż siedzieć cały dzień, nic nie robić i poddawać się złym myślom. Zanim napiszę piosenkę, tak właśnie robię.
Jak zadecydowałaś, które piosenki trafią na twój debiutancki album?
- To nie była decyzja. Pisałam spontanicznie, więc cokolwiek w danej chwili czułam, potrzebowałam to przelać na papier. Te piosenki są o zdarzeniach, których byłam świadkiem lub byłam ich bezpośrednim uczestnikiem.
Co cię popchnęło do śpiewania?
- Od zawsze śpiewałam. Od zawsze grałam i miałam całą orkiestrę w głowię, więc nie było żadnego impulsu, który sprawił, że zaczęłam śpiewać.
Jak byś opisała swoją muzykę?
- Moja muzyka to zniekształcone odbicie tego, czego słucham. Nie powiem ci, czy to reggae, jazz, blues, soul czy Motown, bo wpływ na moją twórczość ma wszystko, czego słucham. Nie piszę piosenek, które są stricte z jednego gatunku. Moja muzyka wyraża mnie.
Jak się czułaś, przygotowując swój pierwszy album?
- To było niesamowite! Pracowałam z niesamowitymi muzykami. Spotkałam parę wspaniałych osób, z którymi może już nie będę miała okazji pracować i ludzi z pasją do muzyki. Nic piękniejszego nie mogło mnie spotkać.
Która piosenka jest twoją ulubioną z tego albumu?
- "Sunday Morning" i tylko dlatego, że myślałam, że już nigdy nie napiszę tej piosenki. Byłam pewna, że nawet jeśli coś napiszę, nie będzie to dobry tekst. Poczułam naprawdę dużą ulgę kiedy stworzyłam ten utwór. Jestem bardzo dumna właśnie z "Sunday Morning".
Wyruszasz w trasę koncertową jak wydasz album?
- Tak, mam trasę po Wielkiej Brytanii i zobaczymy, gdzie jeszcze wiatr mnie poniesie.
Jeśli byś mogła, które miejsce byś wybrała, żeby zagrać utwory ze swojego debiutanckiego albumu?
- Gdy muzyka jest dobra, to ludzie sami chcą tam być.