Grubson: Pompowanie syfu i strach przed wojną (wywiad)

Grubson /materiały prasowe

Show-biznes, wojna oraz prace nad nową płytą "Holizm" to tylko niektóre tematy, jakie poruszyliśmy w trakcie wywiadu z raperem Tomaszem Iwancą, lepiej znanym jako Grubson.

"Holizm" to trzecia solowa płyta rapera z Rybnika. Album ukazał się na początku marca. Na płycie znalazło się 15 utworów, a gościnnie pojawili się m.in.: Marcelina, Krzysztof Zalewski, Jarecki oraz Ten Typ Mes.

Daniel Kiełbasa, Interia: Jak często pada pytanie  o "Grubsona"?

Grubson: - Za często... Na 10 wywiadów, takie pytanie padało z sześć razy. Ale działo się tak dużo wcześniej. Teraz przeprowadzający wywiady zmienili podejście, szczególnie po kawałku "Dziennikarze".

No właśnie. Trochę się po dziennikarzach przejechałeś w swoim utworze. Największą szpilę wbiłeś chyba tym początkującym ...

Reklama

- A to chyba dobrze...

Niby tak, ale wiele osób uważa, że ci młodzi dziennikarze oraz blogerzy, działający głównie z pasji, sprawiają, że profesjonaliści muszą się pilnować.

- Nie wiem, czy tak jest ze wszystkimi, ale z doświadczenia mogę powiedzieć, że najmłodsi popełniają błędy i to oni pytają się "dlaczego Grubson", "dlaczego hip hop", "po co w ogóle to robisz", itd. i to oni najczęściej nie są przygotowani. Z ludźmi z pasją jest odwrotnie, nawet jak nie znają artysty, to przejrzą strony, przesłuchają płyty, a ponadto mają swoje oryginalne podejście i to jest fajne. Takie wywiady lubię.

Zdarzyło ci się, że jakiś doświadczony dziennikarz zaliczył gafę wobec ciebie?

- Nie przypomnę sobie teraz dokładnie, ale wiem, że taka akcja była i byliśmy w szoku...

A jakie było najdziwniejsze pytanie, jakie kiedykolwiek zadano ci w trakcie wywiadu?

- Chyba padło od Artura Rawicza i teraz już dokładnie nie pamiętam, ale to było coś w stylu "Najgorsza wpadka, której się nie pamięta, a za którą można się wstydzić"...

Zostawmy już dziennikarzy. Przejdźmy do "Holizmu", a dokładniej do jej okładki. Czy Forin sam zaproponował ci jakiś pomysł, czy dawałeś mu wskazówki?

- Na początku zadzwoniłem do Forina, to było jakoś z osiem miesięcy temu. Opowiedziałem mu całą wizję i dodałem, że jak będę miał jakieś materiały, to wyślę mu, żeby przesłuchał. W międzyczasie sprawy potoczyły się inaczej. Forin miał dużo pracy, a ja zacząłem współpracować z innym grafikiem. Zrobił okładkę, która niestety nie do końca mi się spodobała. Troszeczkę byliśmy w czarnej d... Na szczęście przypomniałem sobie, że Forin miał ją robić. Zadzwoniłem do niego i spytałem się, czy w ogóle jest taka opcja, chociaż byłem przekonany, że nie znajdzie czasu. On odpowiedział mi, że akurat skończył okładkę Ostrego i ma dwa tygodnie wolnego.

- Potem spotkaliśmy się w Warszawie i Forin powiedział, że zdąży zrobić okładkę, tylko muszę zostać u niego jeden dzień. Dopieściliśmy front i mieliśmy zarys reszty. Następnie kontaktowaliśmy się cały czas mailowo i w końcu dotarliśmy do końca. Z jednej rzeczy jesteśmy niezadowoleni. W środku płyty miała być folia odbijająca światło, ale drukarnia jej akurat nie miała, a my nie chcieliśmy opóźniać premiery.

Czy "Holizm" to otwarcie się na nowych słuchaczy? Bo można taką tezę wysnuć zarówno na podstawie jeszcze bardziej niż zwykle zróżnicowanego brzmienia jak i gości, którzy pojawili się na płycie, a mogą być niekoniecznie znani twoim fanom.

- Ta płyta to jest taki "nowy Grubson" i "stary Grubson". Niektóre kawałki powstawały niedawno, a niektóre mają już kilka lat. A dlaczego tacy artyści? Bo taką muzyką się inspiruję. Słucham różnych gatunków: funku, rocka, elektroniki. Zaprosiłem Zalewa i Marcelinę, bo jaram się ich twórczością, są artystami oryginalnymi. Tym bardziej cieszę się, że wszystko się udało.

Jak doszło do współpracy z Mesem?

- Zadzwoniłem do niego, jak wydał płytę ("Trzeba było zostać dresiarzem" - przyp red.). Powiedziałem mu, że jest to dla mnie najlepszy album hiphopowy, z jakim ostatnio miałem okazję obcować. Wokalnie, muzycznie, lirycznie to płyta najlepsza, jaką słyszałem przez ostatnie 10 lat.

W ogóle czy ktoś jeszcze miał pojawić się na albumie, bo słyszałem że dograć miał się Litza. Ktoś jeszcze odpadł w przedbiegach?

- Wiesz, ilu ludzi miało się pojawić...

To zdradź nam, kto jeszcze miał być na "Holiźmie".

- Miał pojawić się Litza, tak naprawdę pojawił się Junior Stress z Chonabibe oraz Resoteric. Ich numery nie weszły jednak na płytę, bo wszystkiego mieć nie można. Oprócz tego miał być kawałek m.in. ze Skubasem.

A z kim byś najchętniej wszedłbyś we współpracę?

- Chciałbym nagrać z Mikromusic, z Kazikiem, mam nadzieje, że uda się z Mają Kleszcz. Od dawien dawna chciałem zrobić coś z Łoną i prawie się udało, ale ostatecznie zabrakło nam czasu. A z zagranicy bardzo chciałbym nagrać kiedyś kawałek z Bonobo oraz z Charlesem Bradleyem.

W obu skitach "Mam talerz" dobitnie pokazujesz, że nie lubisz talent show. Chodzi bardziej o samą machinę medialną czy o jurorów, którzy oceniają występy?

- Nie chodzi o ludzi, a sposób, w jaki to podają to media. Sztuczne emocje, wszystko lub większość rzeczy jest wyreżyserowana. Ja tego typu programów nie lubię. Parę razy dostałem propozycję jurorowania, ale odmówiłem i "Mam talerz" to jest moja oficjalna odpowiedź.

Mimo wszystko chyba nie mogłeś przewidzieć, że wkrótce gwiazdy będą skakać do wody?

- No nie podejrzewałem, ale jak się dowiedziałem, to złapałem się za głowę. Ja nie wiem, co oni jeszcze wymyślą. Za niedługo może będzie program w stylu "kto się bardziej rozbierze" albo "zrobi sobie jakieś tatuaże", np. jaki artysta wytatuuje sobie najgłupszy wzór.

Niemniej dzięki takim programom na scenie może pojawić się jakiś talent...

- To jest fajne, że ludzie mogą się tam pokazać i niektórzy z nich się wybili, jak Bednarek czy Dawid Podsiadło. To jest super, tylko chodzi mi o formę. Wielu uważa, że taka jest telewizja i tacy są ludzie przed telewizorami i oni muszą mieć te sztuczne emocje, wtedy to ich łapie za serce.

- Strasznie to przykre, że tak uczymy ludzi. Czy telewizja czy radio pompują cały czas w nas syf... Kurde, jakby wszyscy promowali więcej zdolnych, polskich artystów, moim zdaniem szybko by się zmieniło w Polsce postrzeganie kultury, a nawet sami ludzie. A przede wszystkim wszyscy odróżnialiby dobry numer od złego.

Na "Holiźmie" znalazło się miejsce dla "Wyrywacza" ze wstawkami z występów na żywo. Czy masz w planach nagrać kiedyś koncertową płytę?

- Bardzo bym chciał. Może się uda. Na razie mamy kilka projektów porytych strasznie, nawet nie koncertowych. Na pewno instrumentalna płyta, na pewno jeszcze jeden projekt z Bartkiem i Jarkiem.

A propos koncertów, czy możemy dostać jakieś szczegóły dotyczące historii z "Ou?ra"?

- Plan jest taki, że utworu nie będzie można usłyszeć w najbliższym czasie na koncertach. Robimy tak specjalnie, gdyż chcemy bardzo dobrze zrobić ten numer. Planujemy, że zaczniemy go grać w maju. Zawsze mamy dla publiczności jakieś niespodzianki właśnie od maja, czyli od czasu kiedy zaczynają się Juwenalia. A ten numer jest bardzo poważny, opowiada straszną historię i ona będzie, miejmy nadzieje, widowiskowo zrobiona.

Tekst tego tajemniczego listu gdzieś znalazłeś i jest autentyczny, czy wymyśliłeś go na potrzeby utworu?

- Ja go stworzyłem poprzez wszystkie docierające do mnie informacje, które otrzymywałem m.in. od moich znajomych, podróżujących po świecie. Jest to list jednego człowieka, którym mógłby być każdy. Poczułem wewnętrzną potrzebę napisania o tym. Ten utwór miał się w ogóle nie znaleźć na płycie. Podobnie zresztą jak w przeszłości "Na szczycie", które też miało nie wejść na "O.R.S.", ale Rahim tak mocno nalegał, że się zgodziłem.

W utworze opowiadasz o strasznych tragediach i piętnujesz instytucję wojny. Czujesz się pacyfistą?

- Tak. W ogóle historia związana z tym utworem może wydawać się dziwna. Jestem bardzo uduchowioną osobą. Miałem dzień wolnego i spotkałem się z rodziną. Była piękna pogoda, jesień, wyjechałem od nich, słuchałem sobie pierwszej płyty Roberta Glaspera i nagle miałem wizję, w trakcie której widziałem straszne rzeczy. Umierające dzieci, jakaś rzeźnia. Strasznie mnie to zdziwiło, że jest taki fajny klimat, a w mojej głowie coś takiego. Więc pojechałem do chłopaków i opowiedziałem im, jak to będzie wyglądać na koncertach. Koledzy mnie przystopowali i powiedzieli, że jeszcze nie mam nawet kawałka. Wróciłem więc do domu i powoli zacząłem nad nim pracować.

Rapujesz o wojnie. Piszesz o wojnie. A czy boisz się wojny?

- Chyba jak każdy z nas. Ale staram się o niej nie myśleć. Myślę w drugą stronę, że będzie dobrze i wydaję mi się, że jakby każdy tak myślał, to nie byłoby wojen na świecie. Ale jak wybuchnie, to trzeba będzie walczyć.

Będziesz walczył w razie wojny?

- Oczywiście. Na pewno broniłbym swojej rodziny, swojego miejsca, swoich czterech ścian i swojego kraju.

Czyli mimo deklarowanego pacyfizmu, to jednak nie unikałbyś walki.

- O pokój też trzeba walczyć. Nie można pozwolić na to, że wjadą ci z butami, zabiją ci rodzinę, a ty będziesz mówił "nie, nie dotykam broni". Zrobiłbym wszystko, aby obronić moją rodzinę. Ale wolę jednak miłość i pokój.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: GrubSon
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy