"Grać to co podpowiada serducho"
"Dimmu Borgir" przetłumaczyć można jako "mroczny zamek", a według lokalnych podań - "Dimmuborgir" to wrota piekieł, które znajdują się w północnej części Islandii... No to chyba trzeba się bardziej pochylić nad tym mitem, bo na to wygląda, że muzycy Dimmu Borgir faktycznie weszli w jakieś układy z rogatym.
Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, iż ich mroczna i pozornie odpychająca muzyka, przyniosła tak ogromny sukces? Są najbardziej obecnie znanym norweskim zespołem, sprzedają miliony płyt, a ich nominacje do nagród Grammy nikogo specjalnie nie dziwią.
Obecny album "Abrahadabra" pnie się na listy przebojów, a zespół promuje go jednocześnie na dwóch trasach koncertowych. Czy ta płyta jest inna, lepsza? Na dobrą sprawę nie, Dimmu Borgir po prostu nagrali album w swoim stylu. Stylu, który sami stworzyli. O jego powstaniu Adamowi Wójcikowi z magazynu "Hard Rocker" opowiadał Galder, który od 2000 roku jest jednym z gitarzystów zespołu.
Zacznijmy od rzeczy która chyba obecnie najbardziej interesuje fanów Dimmu Borgir. Jesteście już oficjalnie triem? Jaki jest obecny status składu zespołu?
- Tak, obecnie Dimmu Borgir to trio. Tak jest po prostu dużo łatwiej, przez zespół przewinęło się naprawdę wiele osób, nowych członków - zresztą dla niektórych ja też jestem nowym członkiem - na scenie jest nas obecnie sześciu, ale to trio to oficjalny skład, trzon zespołu. Nie wydaje mi się, aby ten stan rzeczy się miał wkrótce zmienić. Może kiedyś, gdy ktoś zostanie z nami na dłużej, teraz raczej nie.
Promujecie nową płytę na wspólnych koncertach z zespołem... Korn. To całkowicie inna muzyczna bajka, jak fani Korn reagują na wasze granie?
- Od dawna trwały rozmowy na ten temat, żeby ruszyć w trasę z zespołem z zupełnie innych rejonów muzycznych. Sprawdza się to doskonale, mamy szansę na pokazanie się przed zupełnie inną widownią, przed nowymi ludźmi. To zupełnie coś innego, niż granie dla tradycyjnej, metalowej publiczności. Czujemy się trochę jak byśmy grali na festiwalu, wiesz, zawsze dużo ludzi, którzy jakby dopiero poznają zespół. W tym samym czasie kiedy gramy jako support Korn, gramy także trasę jako headliner, po prostu daty koncertów są na zmianę.
Galder, wiadomo, że z ciebie stary metalowiec... Lubisz to co gra Korn, czy raczej nie powinienem zadawać tego pytania? (śmiech)
- (śmiech). No nie, nie jesteśmy specjalnymi fanami Korn. Ale kupiłem jakąś ich płytę, i jest tam nawet parę fajnych utworów. Szanujemy ich jako muzyków, ale nasze prywatne gusta są raczej ulokowane w black metalu czy death metalu.
Porozmawiajmy o waszym nowym albumie. Pierwsze co rzuca się w oczy, to wasz nowy image: wszyscy ubrani jesteście na biało i szaro. Jakiś konkretny powód takiej zmiany?
Czytaj naszą recenzję płyty "Abrahadabra":
- Generalnie mieliśmy zupełnie inne podejście do całego albumu, muzyki, nagrań, wyglądu. Przez wiele lat używaliśmy czarnych ciuchów, kolców i tego wszystkiego, teraz chcieliśmy po prostu czegoś innego. Jako muzykom przydaje nam się taka odmiana, dobrze jest raz na jakiś czas oderwać się. Poza tym, możliwe, że na kolejnym albumie będzie znów inny image... Teraz mamy śnieżny, nordycki image... Mogę ci powiedzieć, że te ubrania są dużo cieplejsze (śmiech).
(śmiech). Na kolejnym albumie inny image? Mam nadzieję, że nie jesteście pod wpływem Korn, i nie zaczniecie grać i wyglądać tak jak oni?
- Nie, nie, nic z tych rzeczy. Mamy jasno określony cel, i Dimmu Borgir ma wypracowany własny styl. Być może kolejny album będzie minimalnie bardziej melodyjny, albo bardziej brutalny - tego na razie nie wiemy. Ale na pewno wszystko będzie w ramach naszego stylu.
Po mocnej płycie jaką była "In Sorte Diaboli", rozmach jaki słyszymy na "Abrahadabra" nie jest niczym zaskakującym. Spytam wprost: twoim zdaniem nowy krążek jest lepszy od poprzedniego?
- Hmm, płyta "In Sorte..." była bardzo dobra, to znaczy ja osobiście sądzę, że mogła być ona troszkę lepsza, szczególnie aranże klawiszy były trochę niekompletne. Nowa płyta jest dużo bardziej epicka, więcej się na niej dzieje, ma zupełnie inny klimat. Chyba prędzej postawiłbym ją obok "Death Cult Armageddon", niż obok ostatniej... Więc tak, chyba mogę powiedzieć, że jest lepsza od ostatniej. A już na pewno słychać, że włożono w nią dużo więcej pracy.
Zgadza się: mam wręcz wrażenie, że płytę ciężko jest ogarnąć za jednym razem. Jest na niej po prostu za dużo muzyki, żeby usłyszeć wszystko na raz... Nie boisz się, że poszliście już za daleko z aranżami, i za chwilę, przy którejś kolejnej płycie okaże się, że brakuje już pomysłów na rozwój?
- (śmiech). No tak, masz poniekąd rację. Nowa płyta może być ciężka w odbiorze, a już na pewno będzie ciężko stworzyć coś lepszego, przebić ją. No ale to chyba cel każdego muzyka, zrobić album tak dobry jak to tylko możliwe. Czasem się to udaje, czasem nie - najważniejsze, to dążyć do perfekcji, dawać z siebie wszystko. Może nasze podejście zmieni się za jakiś czas, wiesz, płyta dopiero wyszła - zobaczymy, jak będzie odbierana za rok, czy za dwa lata. Ale my jako muzycy, jesteśmy z niej bardzo, bardzo zadowoleni.
Na płycie słychać dość zaskakujące elementy, jak choćby klasycznie metalowy, wręcz hardrockowy riff w "The Demiurge Molecule"... Czyżbyście sięgnęli tym razem po inne inspiracje?
- Od dawna wiadomo, że wychowaliśmy się na klasycznym metalu, więc takie inspiracje są naturalne. Wiesz, Dimmu Borgir stara się czerpać ze wszystkich odmian metalu. Myślę, że generalnie w metalu powinno o to chodzić, żeby czerpać z wielu podgatunków. Gdybyśmy czerpali tylko powiedzmy z death metalu czy black metalu, to w pewnym momencie mogłoby to być nudne i monotonne. A my kochamy różne gatunki metalu, i staramy się je wplatać w to co robimy. W każdej muzyce najważniejsze jest to, żeby grać to co podpowiada serducho, nie ma nic gorszego niż zmuszanie się do czegoś. Gramy to co czujemy, jesteśmy pod wielkim wpływem lat 80., nie ukrywamy tego.
Czyli również tutaj należy szukać przyczyny nagrania przez was coveru Deep Purple, który się ukazał na limitowanym wydaniu płyty?
- Tak, częściowo. To znaczy nie jesteśmy jakimiś maniakami Deep Purple, ale "Perfect Strangers" to świetny utwór, no i chcieliśmy zrobić coś niespodziewanego, czegoś czego by od nas nikt nie oczekiwał. W przeszłości nagraliśmy sporo coverów, Venom, Bathory, to były jakby oczywiste zespoły. Chcieliśmy tym bardziej czegoś nietypowego, tak jak kiedy wybraliśmy cover Twisted Sister. Siedzieliśmy w studio i myśleliśmy co dać na limitowaną wersję nowej płyty, no i ktoś wymyślił, żeby nagrać właśnie cover Deep Purple. Wszyscy się zgodzili, wiesz, chodziło o to, żeby zrobić coś nowego. A poza tym bardzo łatwo go zagrać.
Uuu, to po tym polscy fani Deep Purple cię nie polubią... (śmiech).
- Wiesz, najlepsze utwory w historii są dość proste. Proste utwory mają lepszy przekaz, łatwiej zapadają w pamięć i stają się przebojami. Poza tym generalnie granie coverów nie jest zbyt trudne, nie musisz się zastanawiać jak co zaaranżować, jak napisać, wszystko jest gotowe.
Płytę "Abrahadabra" poskładał do kupy Andy Sneap, najbardziej chyba obecnie ceniony realizator i producent... Skąd wybór jego osoby? Z tego co wiem, pracowaliście razem po raz pierwszy?
- Album był nagrywany w czterech różnych studiach, w tym naszym własnym studiu, potem gitary nagrywaliśmy w Oslo, Shargath nagrał wokale w Szwecji, sporo jeździliśmy. Potrzebowaliśmy kogoś naprawdę dobrego żeby zmiksował ten album. Nie było zbyt dużego wyboru, a znaliśmy jego produkcje i wiedzieliśmy czego się spodziewać. To na pewno nie była prosta praca, to było kilkaset śladów do zmiksowania, na tej płycie naprawdę sporo się dzieje. Ma wyrobione nazwisko w branży, jesteśmy bardzo zadowoleni z tego jak to wyszło.
Od wielu lat, dwie największe nazwy w symfonicznym, mrocznym metalu to Dimmu Borgir i Cradle Of Filth. Nie wydaje ci się, że połączenie sił i wspólna trasa byłaby dobrym pomysłem?
- Eeee... Nie. Bo jak powiedziałeś, to dwie podobne grupy, robiące coś podobnego. To byłoby po prostu nudne. Podobny styl, podobny image, muzyka z orkiestracjami i tak dalej.
A to nie łatwiej gdybyś po prostu odpowiedział, że nie przepadasz za Cradle Of Filth? (śmiech).
- No może. Ale ty to powiedziałeś (śmiech).
Więcej w magazynie "Hard Rocker".