"Eurowizją się nie martwimy"

W lipcu 2006 roku do sklepów trafił drugi album polsko-rosyjskiego tria Ivan i Delfin zatytułowany "Dwa żywioły". Grupa przed wydaniem płyty nie miała najlepszej passy, głównie z powodu niezakwalifikowania się do finału Konkursu Piosenki Eurowizja w Kijowie w 2005 roku. Jednak Ivan i Delfin nie przejęli się porażką, a płytą "Dwa żywioły" w opinii Ivana Komarenki, Wojtka "Olo" Olszewskiego i Łukasza Lazera, rozpoczynają nowy etap w historii formacji. Z okazji premiery albumu Emilia Chmielińska rozmawiała z zespołem m.in. występie na Eurowizji, interesującej okładce "Dwóch żywiołów", zagranicznych wojażach i aktorskiej karierze Ivana.

article cover
INTERIA.PL

Na początku porozmawiajmy o waszym występie w konkursie Eurowizji w 2005 roku. Czy występ w Kijowie wam przypadkiem nie zaszkodził?

Ivan: Patrząc na frekwencję na koncertach, to naszym zdaniem Eurowizja na pewno nam nie zaszkodziła. Poza tym jesteśmy jeszcze młodym zespołem i dlatego nie wyobrażam sobie, by po roku kariery i występie na Eurowizji, nasz zespół miał zniknąć. Mamy potencjał i chcemy dalej pracować, śpiewać, grać i komponować.

Chcemy przede wszystkim grać dla ludzi. A największą nagrodą dla nas jest frekwencja na koncertach, a nie statuetki i wyróżnienia. Dlatego Eurowizją się nie martwimy.

Przejdźmy zatem do waszej najnowszej płyty "Dwa żywioły'". Oprawa graficzna albumu miała być - według zapowiedzi - "ewenementem na polskim rynku". Czym zaskoczyliście fanów - opowiedzcie tym, którzy jeszcze nie mają płyty.

Olo: Teraz to już nie jest żadną tajemnicą - chociaż staraliśmy się ją zachować do końca. Okładka płyty jest trójwymiarowa. To ewenement na naszym rynku. W ogóle nie widziałem zbyt wielu okładek trójwymiarowych...

Ivan: Ja ani jednej nie widziałem.

Olo: Ja widziałem na DVD Cher. Okładka to trójwymiar i pojawia się na niej taka fajna przestrzeń. A poza tym na płycie jest wiele innych ciekawych niespodzianek.

Ivan: Jeśli chodzi o drugą niespodziankę, jest nią teledysk, chociaż to nie jest już jakaś super niespodzianka, bo wszyscy to robią - zamieszczają teledyski albo nawet płytka jest czasami multimedialna, z fragmentami koncertów czy fragmentami z życia prywatnego. Tego jeszcze nie mamy, ale może w przyszłości coś takiego zrobimy.

Natomiast teledysk do "Bara ba", o którym dużo się mówi, zbiera coraz większe żniwo różnych skrajnych komentarzy - że teledysk jest bardzo wulgarny, sprośny, kontrowersyjny. No cóż, jesteśmy zespołem komercyjnym i czasami musimy stosować takie kontrowersyjne środki, żeby zwrócić na siebie uwagę, bo inaczej zginiemy.

Napisaliście na waszej stronie, że płyta "Dwa żywioły" "jest w pewnym sensie rozpoczęciem nowego etapu w działalności zespołu". Co oznaczają te słowa?

Olo: Otwiera ona na pewno jakiś następny etap w naszej działalności, bo każde takie wydarzenie to nowy produkt, nowe dziecko. Można powiedzieć, że zaczyna się coś nowego.

Ivan: Wyciągnęliśmy pewne wnioski, po piosence "Jej czarne oczy", bo to ona na całej pierwszej płycie stała się przewodnim utworem. To dzięki niej mieliśmy tak dużo różnych propozycji koncertowych. Myślę, że i występ na Eurowizji był też w dużej mierze dzięki tej piosence...

Dlatego spróbowaliśmy pójść tym torem i cała druga płyta jest utrzymana w bardzo melodyjnym stylu, rytmicznym, słowiańskim. Jak "Jej czarne oczy". Tak jak Olo powiedział, to nowy etap, bo pierwsza płyta to było jednak trochę szukanie.


Olo: Można powiedzieć, że swój styl odnaleźliśmy, że ta druga płyta jest już stylistycznie bardzo jednorodna. Piosenki są różne, różne klimaty, nastroje, różne tempa, rytmika, ale stylistyka jest bardzo spójna. Jest tam dużo słowiańskości, dużo taneczności i jest bardzo melodyjna.

Ivan: I przede wszystkim płyta zaśpiewana jest w języku polskim. Cała.

Koncertowaliście ostatnio w Wilnie. Jakie macie wspomnienia z pobytu na Litwie?

Olo: W portalu INTERIA.PL ukazał się już krótki filmowy reportaż z naszego pobytu w Wilnie. Wspominamy to jako jedno z najfajniejszych przeżyć w naszej karierze. Przede wszystkim ludzie na koncert zjechali się z całej Litwy, było ich ponad 2500.

Atmosfera była bardzo fantastyczna, ludzie znali nasze piosenki, bo jedna tamtejszych rozgłośni radiowych bardzo nas promuje i nasze piosenki były w czołówce list przebojów.

Ivan: Tak, "Bara ba" jest teraz na pierwszym miejscu, a "Niepogoda" jest piosenką tygodnia. Ja ten koncert przeżyłem w podobny sposób jak Eurowizję. Sala była ogromna, przepiękna, z bardzo dobrym nagłośnieniem i oświetleniem. Poza tym tydzień później w tej samej sali występował Billy Idol.

Występujecie też dla Polonii w Stanach Zjednoczonych. Jak jesteście tam przyjmowani?

Ivan: To jest ogromny kontrast - Litwa i Stany Zjednoczone. Wschód - Zachód. Polacy na Litwie zupełnie inaczej nas odebrali, natomiast Ameryka to jest zupełnie inna bajka. Chociaż to nie znaczy, że jesteśmy niezadowoleni. Po prostu w inny sposób nas odebrano. Ja jestem bardzo zadowolony, szczególnie z występów w New Jersey w "Klubie Pollusa" czy w Chicago w "Jedynce". Występowaliśmy rok temu na takiej imprezie urządzanej przez "Wietrzne Radio" [polska rozgłośnia radiowa w Chicago ? przyp. red.]. Nawet byłem wówczas prowadzącym, może nie "wodzirejem", ale rozdawałem nagrody.

Olo: Nasz pobyt w Stanach wiąże się też z taką stroną bardzo wypoczynkową. Zawsze lądujemy na parę dni na Florydzie i możemy tam sobie odpocząć. Teraz, kiedy pojedziemy do USA, zagramy także koncert na Florydzie.

Czy podczas zagranicznych koncertów wydarzyło się coś, co będziecie pamiętać do końca życia?

Olo: Ja chyba nie mam takiego wspomnienia...

Łukasz: Ja też nie.

Ivan: Dla mnie to był koncert na Litwie, gdzie się trochę poczułem jak u siebie w kraju. Wszyscy Polacy znają doskonale język rosyjski i kiedy zapytałem, czy znają Filipa Kierkora - bo my gramy teraz piosenkę "Ogień i woda", a śpiewał ją wcześniej właśnie Kierkor, rosyjska megagwiazda - wszyscy odpowiedzieli: "Tak, tak". I wtedy łzy mi się polały z oczu, bo poczułem się tak jak u siebie w ojczyźnie.

Chcę jeszcze powiedzieć, że od września - bo działamy też na rynku rosyjskim - rusza serial na rosyjskim MTV, gdzie głównym podkładem muzycznym będzie piosenka "Jej czarne oczy" w wersji rosyjskiej, a później powstanie soundtrack. Tytuł tego serialu brzmi "Zdrastwujtie, ja wasz papa", czyli "Dzień dobry, jestem waszym tatą".


Będziecie koncertować w Polsce?

Łukasz: Zapraszamy na trasę koncertową nad morze. Odwiedzimy Ustronie Morskie, Świnoujście, Międzywodzie i Kołobrzeg. Serdecznie wszystkich zapraszamy.

Olo: Chciałem dodać, że 28-29 lipca odbędzie się już II zlot fanów zespołu Ivan i Delfin. Spotkamy się na Mazurach, w miejscowości Kownatki, niedaleko Nidzicy. Po wszelkie informacje zapraszamy na strony naszego fanklubu, a po namiar na stronę fanklubu zapraszamy na naszą stronę.

Ivan: A mnie jeszcze można zobaczyć na żywo w Konstancinie, w kriokomorze - w majtkach, rękawiczkach i w drewniakach,codziennie o 7.30 rano (śmiech).

Czym różnią się koncerty w Polsce od tych zagranych poza granicami kraju?

Łukasz: Przeważnie gdy gramy za granicą - nie licząc Litwy i Eurowizji - gramy dla Polonii. Przyjęcie jest zawsze bardzo dobre. Dla Polaków mieszkających zagranicą zespół przyjeżdżający z Polski specjalnie dla nich, jest atrakcją, a dla nas też jest to atrakcją, bo jesteśmy zagranicą. W polskich klubach atmosfera raz jest dobra, a raz nie - to zależy, gdzie trafimy.

Natomiast po koncertach w Stanach czy gdzieś w Belgii i Niemczech ostatnio nie mieliśmy jakichś złych wspomnień. Wręcz przeciwnie.

Ivan: Ja grając i śpiewając zagranicą mam większy stres. Bo w Polsce jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że taki zespół, jak Ivan i Delefin jest znany, pochodzi z Warszawy i tak dalej. Natomiast jak jedziemy zagranicę, to zawsze staramy się jak najładniej zaśpiewać, jak najlepiej zagrać, zatańczyć. Jest taki podwójny stres, bo ludzie oczekują od nas czegoś więcej.

Olo: Mnie uderzyło podczas pobytu w Stanach to, że niektóre kluby mają wygląd i atmosferę taką, jakby człowiek cofnął się w lata 70. Ci ludzie, którzy wyemigrowali w tamtych latach, kultywują cały czas to, z czym im się Polska kojarzy. Graliśmy w klubach, gdzie były typowe dancingi z wodzirejami z lat 70., z muzyką z lat 70. Stoły rozstawione z wódeczką i ogórkami kiszonymi... To jest taka ciekawostka. W Polsce już w takich klubach nie gramy.

Ivan: To jest niesamowity ewenement, nam się to bardzo podoba. Jest w tym jakaś pozytywna energia i fajny klimat. Bardzo to lubimy.

Czy nie chcielibyście powiększyć waszego składu. Nie myśleliście na przykład o wokalistce?

Ivan: To jest bardzo dobry pomysł, ale na przyszłość. W tej chwili mamy aż cztery dziewczyny, które nie śpiewają, ale bardzo ładnie tańczą na scenie. Mają bardzo ładne stroje, czasami te stroje są tak ładne, że prawie ich nie ma na ciele. (śmiech)

Chciałem powiedzieć, że dziewczyny są bardzo ładne. Na razie tyle tego wystarczy, a w przyszłości zobaczymy...

Olo: Jeżeli już pojawi się jakaś dziewczyna do śpiewania, to bardziej do nagrań na płycie. Zresztą na nowej płycie w jednej piosence, słychać chórek kobiecy. Być może będzie tego więcej w przyszłości.

Ivan, powiedz na koniec, jak wygląda obecnie twoja kariera aktorska.

Ivan: Jak wygląda moja kariera aktorska? Na razie siedzę na ganku, pukam w drzwi i nikt mi nie otwiera. To był żart oczywiście (śmiech)! Na razie jest przerwa, z czego bardzo się cieszę, bo mogę pozbierać siły. Dzięki temu nagrałem drugą płytę. Trzeba pamiętać, że jestem nie tylko aktorem, a przede wszystkim wokalistą. Priorytetem są dla mnie śpiewanie i występy na scenie.

Dzięki przerwie w "M jak miłość" mogłem skoncentrować się na zespole. Prawdopodobnie jednak wrócę do serialu. Mnóstwo osób do mnie podchodzi i pyta mnie: "Ivan, kiedy wrócisz? Byłeś krótko, ale narobiłeś tyle dymu i zamieszania!". Widzę, że ludzie mnie chcą.

Dziękuję za rozmowę.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas