Reklama

Daria ze Śląska: "Nie powstrzymuję się i staram się mówić, co mnie męczy" [WYWIAD]

Daria ze Śląska zdobyła ogromną popularność w świecie muzyki alternatywnej dzięki swojemu debiutowi. Płyta "Daria ze Śląska tu była" została wydana w 2023 r., a kariera wokalistki dopiero nabiera rozpędu. Jej drugi album "Na południu bez zmian" właśnie ujrzał światło dzienne. Spotkałyśmy się, aby porozmawiać z artystką o tym, czy u niej także bez zmian. Co Daria myśli o występach na festiwalach, czy kiedyś rozpocznie karierę raperki i ile dostanie Fryderyków za drugi album?

Daria ze Śląska zdobyła ogromną popularność w świecie muzyki alternatywnej dzięki swojemu debiutowi. Płyta "Daria ze Śląska tu była" została wydana w 2023 r., a kariera wokalistki dopiero nabiera rozpędu. Jej drugi album "Na południu bez zmian" właśnie ujrzał światło dzienne. Spotkałyśmy się, aby porozmawiać z artystką o tym, czy u niej także bez zmian. Co Daria myśli o występach na festiwalach, czy kiedyś rozpocznie karierę raperki i ile dostanie Fryderyków za drugi album?
Daria ze Śląska wydała drugi album. "Na południu bez zmian" już dostępne! /Kama Czudowska /materiały prasowe

Weronika Figiel, Interia: Na początek chciałabym ci pogratulować, bo spotykamy się przy okazji wydania twojego drugiego albumu.

Daria ze Śląska: - Dziękuję. Wcześniej premiera planowana była na 17 maja, ale została przełożona na 24 maja.

Jakie ci towarzyszą teraz uczucia, przed tym wyjątkowym momentem wydania drugiej płyty?

- Powiem ci, że zupełnie inne niż przy pierwszym albumie. Wydaje mi się, że przez to, że jest tak dużo zajętości, związanych z koncertami i promocyjnymi sprawami, które dotyczą tzw. bieżączki. Nawet nie ma kiedy się pocieszyć, że już jest ten drugi album. Choć w sumie przed naszą rozmową dostałam maila od osób, które ze mną pracowały przy płycie, że za chwilę premiera i dobrze byłoby to jakoś opić (śmiech).

Reklama

To znaczy, że nie ma stresu, tylko jest raczej podekscytowanie i zatracenie w tym wszystkim, co dookoła ciebie się dzieje?

- Tak, jest podekscytowanie, ale jest też ciekawość, czy ludzie znajdą coś dla siebie w tych moich historiach, które opowiadam. Album przekornie nazywa się "Na południu bez zmian", więc można by się było zasugerować, że za wiele się nie wydarzy. Natomiast skręcam troszeczkę brzmieniowo w kierunku rapu, który ostatnio często mi towarzyszy.

Zależy ci na opinii innych? Chciałabyś, żeby słuchacze to dobrze odebrali, czy tworzysz album wyłącznie dla siebie?

- Albumy piszę dla siebie. Natomiast jeśli ktoś znajdzie w tym moim mówieniu i śpiewaniu coś co go zatrzyma, wzruszy, to ekstra. Coś co sprawi, że poczuje, że nie jest jedyny, który ma pod górkę. Słyszę od ludzi, że ta świadomość czasem pomaga i jest jakoś lżej. To przyjemny efekt uboczny tworzenia płyty.

Planujesz czytać recenzje dziennikarzy i profesjonalistów? Czy raczej będziesz zwracać uwagę tylko na to, co fani mówią i jak oni ten twój drugi album odbierają?

- Docierają do mnie recenzje, bo często dziennikarze bezpośrednio podsyłają je do mnie, więc to też się czyta. Wytwórnia też czyta te recenzje. Natomiast myślę, że nie przeczytałam wszystkich możliwych recenzji na temat mojej twórczości (śmiech) i słusznie. Część opinii publicznych do mnie dociera też od moich słuchaczy. Na pewno zdarzają i zdarzą się takie niefajne i to jest normalne, że nie zawsze wszystko się wszystkim spodoba.

Czy po tak dużym sukcesie debiutu - za który przede wszystkim dostałaś aż dwa Fryderyki, ale też zyskałaś wielu wiernych fanów i słuchaczy - odczuwasz jakąś presję? Czy może odcinasz to, co minęło grubą kreską?

- Idąc za tytułem "Daria ze Śląska tu była" można by było właśnie tak zrobić. Natomiast ja też jestem człowiekiem. Może nie jest to jakaś gruba presja, ale takie poczucie, że chciałabym utrzymać poziom na pewno jest. A co dalej? To już niestety muszę zostawić słuchaczom i zobaczyć, co oni powiedzą. Mogą się zdziwić, a mogą się zaskoczyć jeszcze pozytywniej niż dotychczas.

Z pewnością będą zaskoczeni, bo jednak trochę tych zmian jest. Natomiast tytuł albumu "Na południu bez zmian" nawiązuje do tego, że jednak tych zmian nie ma. Jak to w końcu jest - u ciebie bez zmian? Jesteś tą samą artystką, którą byłaś przy wydawaniu pierwszego albumu, czy jednak wkraczając w świat show-biznesu coś się pozmieniało?

- Ostatnio gadałam o tym z kolegą z zespołu, że rzeczywiście sporo się zmieniło - on to widzi z boku. Na pewno to, jak się zachowuję i czuję na scenie, jakie zebrałam doświadczenie, jak wzrosła moja pewność siebie i takie wyluzowanie, czy też świadomość. "Na południu bez zmian" sugeruje to, że moje historie cały czas są moje. W dalszym ciągu opisuję swoje przeżycia. Nie powstrzymuję się i staram się mówić, jak jest, co mnie męczy i dręczy. Trochę perspektywa się zmieniła, bo pierwsza płyta dotyczyła nieudanych relacji. Natomiast perspektywa tej płyty dotyczy moich aktualnych przemyśleń i życia w relacji z ludźmi. Tak sobie przeglądam te moje przeżycia i opisuję to, co mi się przytrafia. Natomiast na co dzień zmieniło się o tyle, że jest dużo więcej koncertowania. Nigdy w życiu tak nie miałam. Bardzo mało jestem w domu - praktycznie jest to kilka dni w miesiącu. Jestem na pewno dużo bardziej zmęczona, ale też dużo bardziej usatysfakcjonowana i doświadczona. Na koncertach oddaje energię ale dostaje jej też sporo w zamian.

Wspomniałaś, że piszesz teraz o swoich aktualnych emocjach i doświadczeniach, ale nadal jest w twoich utworach melancholijnie. Czy tobie w dalszym ciągu jest dobrze w takich klimatach smutnych i nostalgicznych?

- Chyba rzeczywiście jest mi po drodze z tą melancholią, a teraz dokładam do tego jeszcze brudne brzmienia. W wypadku tej płyty trochę skręciłam w rapową ścieżkę. Bardzo się cieszę z obecności Czarnego HIFI, który w dużej mierze odpowiada za koloryt tego albumu.

W jakich okolicznościach pisałaś teksty na tą drugą płytę? Masz jakieś ulubione miejsce albo moment, w którym przychodzi do ciebie wena twórcza?

- Okoliczności bywają różne, jak i czas, bo to głównie historie z ostatnich dwóch lat. Są też numery takie jak "Pamięć do złych słów", które napisałam dawno. Ta piosenka powstała pierwsza, w zasadzie wtedy kiedy "Daria ze Śląska". Pisałam ją po nocy, w moim mysłowickim mieszkaniu kilka lat temu. Natomiast jest to o tyle aktualny numer, że wydaje mi się, że ta pamięć do złych słów towarzyszyć mi będzie zawsze i nie wiem, czy się kiedyś tego wyzbędę. Co do miejsca, w którym lubię pisać to głównie mój własny pokój i cisza, ale lubię też autobusy i pociągi, podsłuchuje cudze rozmowy, obserwuję.

Na Instagramie publikujesz wycinki z notatek w telefonie - czy ty piszesz swoje teksty właśnie w telefonie, czy w jakiś inny sposób?

- Tak, głównie w notatkach. Wcześniej zdarzało mi się mieć naprawdę bardzo dużą ilość różnych notatników wielokolorowych i oldschoolowy, kontakt z papierem. Teraz przez to, że jestem cały czas w podróży, to tych notatników musiałabym nosić sporo. Telefon jest cały czas ze mną i sobie tam kolekcjonuje te notatki.

Jakiś czas temu wyszedł "Mainstream" - pierwszy singiel z twojego nowego albumu. Dlaczego wybrałaś akurat ten utwór? Czy twoim zdaniem miał on potencjał na bycie przebojem, czy raczej nie chcesz iść w ten mainstream?

- Okoliczności przyrody się na to złożyły. Akurat w okolicy promocji tej piosenki zaczęło się "gorąco" dziać dookoła mnie w związku z pierwszą płytą tj. Fryderykami, wywiadami, pojawiłam się w telewizji. "Mainstream" był już planowany na pierwszą płytę, natomiast nie zmieścił się nam w koncepcji. Nie mieliśmy też dokończonego aranżu albo nie byliśmy z niego zadowoleni. Dopiero jak skrzyżowały się nasze drogi z Czarnym, to on dołożył ostatnią cegiełkę i domknął nam ten aranż. Zaczynam refren słowami "Nie idźmy w mainstream, wyrzućmy wszystko co się da". Chodzi o ten mainstream w relacji, wyrzućmy wszystko co nas pochłania, wszelkie bzdury, zjadacze czasu. Ja jestem teraz ciągle w rozjazdach i wtedy relacja niestety dostaje w kość. Chciałabym żebyśmy w ten "mainstream" nie szli, tylko, jak jesteśmy ze sobą, to zróbmy wszystko żeby być obecnym i uważnym.

Podczas tworzenia "Mainstreamu" współpracowałaś z wcześniej wspomnianym Czarnym HIFI. Jak się układała ta współpraca? Czy ty wolisz tworzyć piosenki sama, czy raczej z kimś?

- Super się układała. Zarówno na pierwszą płytę, jak i na drugą, system wyglądał w ten sposób, że najpierw ja sobie te piosenki wymyślałam w domu - na gitarze, bądź klawiszach. Ostatnio trochę częściej jestem zaangażowana w produkcję, chociaż moja produkcja nie jest nigdy szumna. Są to jakieś zarysy i próby dołożenia dodatkowych harmonii i instrumentów. W przypadku z Czarnym jest taki numer, który dopiero się pojawi na albumie, czyli "Skacz ze mną na bombę" i on tutaj odpowiadał całkowicie za produkcję, korzystając z mojej muzyki. Super nam się pracowało. Przy nagrywaniu wokali mieliśmy porozumienie. Jest bardzo otwartym gościem i słuchał moich uwag, a ja wzajemnie też jego sugestii. Bardzo go lubię też prywatnie, nawet nie w związku z muzyką. On po prostu nie wkręca się w jedną rzecz, tylko jest gotowy słuchać uwag. To jest ekstra.

To najważniejsze, że znajdujesz takie osoby, które cię rozumieją w muzyce i da się z nimi fajnie popracować. Wspomniałaś o "Skacz ze mną na bombę", w której pojawia się dłuższy fragment rapowy. Tutaj mamy kolejnego gościa - opowiesz coś więcej o tej kolaboracji?

- Z Małpą to było tak, że kiedyś on udostępnił mój numer "Chinatown" u siebie na profilu, a ja już wcześniej jego numerów słuchałam. Bardzo się podekscytowałam, jak udostępnił coś ode mnie, bo bardzo cenię jego twórczość. Napisał też do mnie, że super jest ten numer, i że kiedyś może - jak będzie robił kolejną płytę - to nasze drogi się przetną. Później długo się nie odzywaliśmy. Ja wróciłam z zapytaniem: "A co gdybyśmy odwrócili sytuację i może ty byś chciał towarzyszyć mi na tym numerze?". Zgodził się i super, że jest to właśnie Małpa. Pytał, czy mi się podoba i był bardzo przejęty. Ja byłam bardziej przejęta niż on (śmiech) choć może nie dałam po sobie poznać. Ale cieszę się, że finalnie się udało.

Nawiązujesz coraz mocniej do tego rapu, ale nadal nie mamy w całości hip-hopowej płyty. Myślisz, że kiedyś wydasz taki album, na którym w całości będziesz ty rapowała?

- Jeszcze przed wydaniem "Daria ze Śląska tu była" miałam takie plany. Wydawało mi się, że mogłoby się to udać. Nawet jakieś zaczątki tych rzeczy mam, ciągle one są w szufladzie. Nie mówię, że nie i jestem sama tego ciekawa. Widzę, że te moje skręty w kierunku rapu się udają coraz bardziej, a poza tym lubię tak pisać reportażowo. Możliwe, że to by się super skleiło, gdyby jakoś tak jeszcze muzycznie pójść w tę stronę. Musi to do mnie przyjść. Zobaczymy, jak poczuję.

Czyli nie zamykasz się na to?

- Nie. W ogóle. Nigdy.

Można czekać na coś takiego w przyszłości?

- Może jakaś EP-ka rapowa, kto wie? "Daria ze Śląska tu była... sobie raperką" (śmiech).

"Na południu bez zmian" zawiera jeszcze jedną niespodziankę. Jest to kultowa piosenka, która została kiedyś stworzona i nagrana przez Edytę Geppert. Ty nagrałaś ją we własnej interpretacji. Czym się kierowałaś przy wyborze tego utworu?

- Ja zwykle się jednym kieruję, czyli tym, co robi na mnie tekst. Wytwórnia miała taki pomysł: "A może kiedyś zrobić jakiś cover?". Ja wtedy po prostu jechałam do studia, nagrywać zupełnie inna piosenkę. Wsiadłam na rower i puściłam sobie jakieś oldschoole, które moja mama mi śpiewała za dzieciaka. Przeglądałam jedną płytę, drugą, trzecią - w ogóle to nie to, tu za dużo patosu, tu za dużo czegoś innego. No i w końcu natrafiłam na ten tekst "Szukaj mnie", a akurat byłam w takim momencie... Z resztą, ja zawsze się szukam i nigdy nie mogę znaleźć. Jakoś mi to zadziałało, że to chyba ja bym mogła taką piosenkę napisać, że to jest o mnie, że to się wpisuje w ten cały pomysł na płytę. Usiadłam razem z Żenią Szadziulem - moim kolegą z zespołu, który współprodukował tamtą płytę i tu też ma spory udział - i czułam, jak chcę ten numer poprowadzić. Dokładnie wiedziałam, jakie instrumenty, co i jak a nie często mi się to zdarza. Zrobiliśmy taki solidny zarys tego "Szukaj mnie", a później oczywiście zabrakło nam p*zypierdzielenia, jak to mówię - dobrego bitu. No i tutaj Czarny też wjechał na białym koniu.

Teksty są dla ciebie bardzo ważne i piszesz je w języku polskim. Myślałaś kiedykolwiek o tym, żeby pisać po angielsku? Podobno po polsku pisać jest o wiele trudniej. Czy ty kiedyś myślałaś o tym, żeby pójść na taką łatwiznę?

- Ja już byłam na tej łatwiźnie, bardzo chętnie z niej korzystałam przez jakiś czas. Oczywiście mogę się zgodzić, że jest dużo łatwiej, bo sylaby i melodyjność języka angielskiego jest dużo przyjemniejsza dla ucha. Tak mi się zdarzyło, przy moim pierwszym projekcie zespołu The Party Is Over. Tam śpiewałam po angielsku, natomiast wydaje mi się, że moja poprawność językowa pozostawiała wiele do życzenia. Mój menedżer później nam to poprawiał. Ale wiedziałam, że jeżeli chcę coś powiedzieć, to super by było, żeby ludzie zrozumieli to tak globalnie, w moim kraju, żeby skumali, co chcę powiedzieć, i żeby ten komunikat był jasny i szybki. Tak robiłam powolutku, odchodziłam od tego angielskiego. Jedna, druga, trzecia piosenka, aż w końcu, w tym moim wcześniejszym projekcie, napisałam całą płytę po polsku. W "Daria ze Śląska tu była" też sobie nie wyobrażam, żeby miało być inaczej.

Wspominałaś, że dużo cię nie ma w domu, bo ciągle pojawiają się jakieś koncerty. Pewnie teraz też nadchodzi koncertowa promocja nowego albumu. Czy ty planujesz wielką trasę, po bardzo dużej ilości miast w Polsce? Czy może coś mniejszego?

- Tylko na południu będę grała (śmiech). Tak, już jest zaplanowana trasa na jesień. To będzie trasa związana z nowym albumem. Pierwszy koncert może nie jest jesienny, bo 26 maja, ale to będzie koncert otwierający w Klubie Niebo, zaraz po wydaniu płyty. Cała jesień jest już zabookowana, natomiast nie wiem dokładnie jakie tam są miasta. Teraz jest koncertowy okres letni, więc różne festiwale i Męskie Granie, i Letnie Brzmienia, Tauron i jakieś koncerty pomiędzy festiwalowymi graniami też będą.

Wolisz występować na festiwalach, gdzie na twoje koncerty przychodzą osoby, które nie znają twojej twórczości i często widzą cię pierwszy raz w życiu? Czy raczej koncerty dedykowane dla twoich fanów, którzy specjalnie kupują bilet, aby zobaczyć wyłącznie ciebie sprawiają ci większą przyjemność?

- Chyba te dedykowane, bo energia jest bardziej akuratna. Oprócz tego, zazwyczaj są to wieczorne koncerty - w klubie, bądź w domu kultury. Jest wtedy dodatkowe światło, nad którym mamy kontrolę i realizacja dźwięku, nad którą mamy kontrolę. Natomiast festiwale rządzą się tym, że wszystko jest szybko. Zaraz jakaś zmiana, bo wchodzi następny zespół. Często akurat ja gram w takich godzinach, gdzie jest pełne słońce, więc oczywiście super, że się opalam (śmiech) natomiast świateł brak. Ta energia festiwalowa, o której mówisz, to jest super rzecz. Oczywiście są plusy i minusy, bo to rzeczywiście jest tak, że przychodzi nagle na festiwal dużo więcej ludzi. Oni się zbierają z tego powodu, że usłyszeli jedną piosenkę i zostają do końca. To jest ekstra. To są nowi słuchacze i to jest dla mnie woda na młyn. Bardzo się wtedy cieszę, bo im więcej ludzi, tym mocniejsza energia.

Odnośnie tych nadchodzących koncertów z twojej trasy - planujesz jakieś wyjątkowe, nowe rzeczy, których wcześniej nie było? Jaki będzie klimat tych koncertów?

- Na pewno troszeczkę. Zastanawiam się jeszcze nad oświetleniem i scenografią. To, co się dzieje na płycie, a to co jest na koncertach, to jest duża zmiana. Dynamicznie one wyglądają inaczej. Ktoś może myśli, że jestem smutną typiarą, która stoi przy mikrofonie, natomiast są momenty, kiedy naprawdę mnie ponosi. Wydaje mi się, że dodatkowo te nowe, brudne piosenki też mogą to fajnie poprowadzić. Troszeczkę inaczej będę też wyglądać. Natomiast "na południu bez zmian", jeśli chodzi o resztę.

Jak planujesz zmienić swój wygląd i swoje stylizacje?

- Ja raczej lubię się w dresach i w czapeczce, więc tu się nie zmieni. Natomiast trochę elegancji wprowadzę w ten temat. Staram się łączyć rzeczy dziwne, czyli dresy z Martensami albo jakieś garnitury z czapkami. Najprawdopodobniej nie odkrywam tu modowej Ameryki, ale tak się lubię nosić.

Co z gośćmi - zamierzasz zaprosić te osoby, z którymi wykonujesz piosenki na koncerty, czy raczej sama będziesz występować?

- Nie wiem, czy mogę mówić. Nie wiem kiedy to będzie ogłaszane, natomiast są takie plany. W Klubie Niebo będą goście.

Na koniec pytanie motywujące - ile tym razem obstawiasz Fryderyków za najnowszą płytę?

- Oh my god! W ogóle nie myślałam. Nie wiem... Nie obstawiam.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Daria ze Śląska | wywiad
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy