"Chylińska powiedziała, że jesteśmy fajni"
Popcore zaczynali razem grać już w 1999 roku, wydali za własne pieniądze trzy amatorskie albumy. Szansę na nagranie profesjonalnej płyty zdobyli dzięki zwycięstwu w pierwszej edycji telewizyjnego programu "MTV Rockuje". Nagrodą była realizacja teledysku do singla - w ten sposób ciężki, rockowy "Hamster" ma szansę trafić do szerokiego grona odbiorców. Z perkusistą Przemkiem Nagadowskim i wokalistą Adamem Goniszewskim o wielkiej szansie, wysyłaniu w kosmos Agnieszki Chylińskiej i chórku Maryli Rodowicz rozmawiał Michał Michalak.
8 lat minęło od momentu kiedy założyliście zespół do pojawienia się realnej szansy na zaistnienie w mainstreamie. Mało którzy wykonawcy mają tyle cierpliwości...
Przemek: Muzyka jest naszą pasją, więc nawet gdyby się ta szansa nie pojawiła to i tak dalej gralibyśmy swoje. A zwycięstwo w "MTV Rockuje" dało nam szansę na pokazanie się szerszej publiczności. Wiele zespołów chciałoby być teraz na naszym miejscu.
Adam: Był jeden moment, kiedy rozważaliśmy zawieszenie działalności. To był moment, kiedy Przemek poszedł na studia. Ale nie przerwaliśmy grania, czekaliśmy cierpliwie, aż Przemek wróci z tego urlopu.
Jak traktowaliście waszą muzykę przez ten czas, kiedy nie byliście jeszcze znani. Dorywczo, hobbystycznie czy może priorytetowo?
Przemek: Pół na pół. Wiadomo, że z jednej strony mieliśmy ochotę po prostu grać i realizować się, a z drugiej każdy chyba chce być znany. Albo nie tyle znany, co chce docierać do jak najszerszej grupy odbiorców. Nikt tego głośno nie mówił, ale w duchu każdy z nas po cichu liczył, że coś z tego wyjdzie. No i wyszło. Taki złoty strzał.
Singel "Hamster" ma dać odpowiedź, co dalej. Czy traktujecie ten moment jako swoje być albo nie być? I jak wyglądają perspektywy nagrania płyty?
Przemek: To jest nasze pięć minut. Wydaliśmy singla, promujemy go, jest szansa na coś więcej. Chcielibyśmy nagrać płytę, ale to już nie zależy od nas. Wiadomo - wiąże się to z ogromnymi pieniędzmi, ogromnymi kosztami promocyjnymi, dlatego liczymy na współpracę z wytwórnią.
Adam: To co się wokół nas teraz dzieje, to nie jest jeszcze żadne osiągnięcie. Sukcesem będzie właśnie wydanie płyty. I nie jest dla nas ważne, czy to się sprzeda czy się nie sprzeda.
Są już jakieś poważne rozmowy na temat albumu?
Przemek: Jeszcze nie. Mają być, ale... nie wiadomo. Zależy od tego, jakim powodzeniem będzie się cieszył "Hamster". I od tysiąca innych czynników.
Nie boicie się, że kiedy już dojdzie do nagrywania komercyjnego albumu, ktoś będzie próbował wyhamować wasze zapędy do cięższego grania?
Przemek: Nie boimy się tego i nie szykujemy się na wojnę z wytwórnią. "Hamstera" przecież nie nagrywaliśmy na własny koszt, a nie jest to lekki utwór. Jak dotąd nikt nie mówił nam: macie być uczesani, macie być na żelu, grajcie ładne melodyjne piosenki. Nie, powiedziano nam, że mamy robić to, co nam najlepiej wychodzi. Jeśli by były jakieś próby nacisków, to nie zrobimy nic wbrew sobie.
Adam: Jeżeli ktoś nam powie: grajcie dance hop, to ja mu odpowiem, że sorry, ale grałem to jak byłem młody (śmiech).
Jak wam się współpracowało z Mikołajem Góreckim, reżyserem teledysku do "Hamstera"?
Przemek: Bardzo fajnie. Mieliśmy co prawda swój pomysł na klip, bardziej fabularny, a pomysł Marcina opierał się głównie o zaprezentowanie zespołu plus efekty specjalne. Chciał w ten sposób pokazać energię wynikającą z naszej muzyki. Jego idea bardziej nam się spodobała.
Przyznaliście niedawno, że zbieracie już pomysły i materiały na ewentualną płytę. "Hamster" powstał dobrych kilka lat temu. Na ile to, co chcecie wydać, będzie się różniło od tego, co znają już wasi fani?
Przemek: To będzie jednak nieco inny materiał od "Hamstera", który jest raczej metalowym kawałkiem. To co teraz gramy jest bardziej rockowe, mniej metalowe.
Jak wyglądały te przeobrażenia jeśli chodzi o wasze granie? Na początku były to dość punkowe klimaty...
Przemek: To prawda. Nadal gramy nasze stare punkowe kawałki na koncertach, choć teraz bliżej nam do takich zespołów jak Queens Of The Stone Age, Foo Fighters. Inspiruje nas także Pearl Jam, a przede wszystkim Tool i jego teledyski.
Wracając do programu, który wygraliście, czyli "MTV Rockuje" - czy była taka wypowiedź, opinia któregoś z jurorów, która jakoś szczególnie zapadła wam w pamięci?
Przemek: Była! Opinia Chylińskiej, którą ocenzurowano. Ale to bardzo brzydkie słowa. Generalnie powiedziała, że byliśmy fajni i że jej się podobało. Że dużo energii. Że z przytupem.
Adam: Chylińska powiedziała, że k... jego p...a mać wyp....śmy ją w kosmos. Ta opinia daje nam energię do dalszego grania (śmiech).
A jak oceniacie waszą konkurencję, zespoły z którymi się zmierzyliście. Mówi się, że program obnażył słabość debiutujących zespołów, które nie mają za bardzo pomysłu na siebie.
Przemek: Konkurencja była mocna. Były zespoły, które przecież zahaczyły o profesjonalne granie. Jeden z wokalistów śpiewał kiedyś w chórkach u Maryli Rodowicz. Także w większości były to zawodowe zespoły.
Kiedy spoglądacie na polską scenę rockową, macie wrażenie, że brakuje tu kogoś takiego jak Popcore?
Przemek: Hmmm... czy brakuje...
Adam: Brakuje!
Przemek: Chyba tak. Dużo jest teraz muzyki bardzo grzecznej, takiej, którą słyszymy w radiach, produkowanej pod kątem sprzedaży. A my robimy swoje i mamy nadzieję, że ktoś to doceni.
Odnoszę wrażenie, że teksty waszych utworów są bardzo pastiszowe.
Adam: Teksty piszę ja na spółkę z Marcinem [Jaśkiewiczem - przyp. red.]. Właśnie staramy się żeby takie były, żeby ocierały się o pastisz. Inspiracje czerpiemy z naszych chorych umysłów (śmiech). Chociaż ostatnio staramy się pisać bardziej poważnie, kiedyś byliśmy takimi dziećmi, które bawił sam fakt tworzenia.
Dziękuję za rozmowę.