Andrzej Mrozek: Nigdzie nie czuję się tak jak na scenie
Edyta Górniak żałowała, że nie poznała się na jego talencie w "The Voice of Poland". Mimo że z programu odpadł bardzo szybko, wiele osób zapamiętało go jako uzdolnionego wokalistę. W zupełnie nowej odsłonie Andrzej Mrozek zaprezentował się EP-ką "Międzysmak", a nam opowiedział m.in. o pracy nad materiałem i szukaniu swojego miejsca na muzycznej scenie.
Andrzej Mrozek to wokalista, tekściarz i producent. W 2015 roku pojawił się w szóstej edycji "The Voice of Poland" (miał wtedy 17 lat), gdzie ostatecznie dotarł do bitew. Następnie grał w zespole Octagonal, aż w końcu w 2018 roku ukazała się jego debiutancka EP-ka "Międzysmak" nagrana we współpracy z cenionym producentem Duitem. Mrozek pojechał również w swoją pierwszą trasę koncertową, supportując Natalię Nykiel.
Daniel Kiełbasa, Interia: Szerszej widowni przedstawiłeś się w "The Voice of Poland" i szybko zaskarbiłeś sobie ich sympatię, mimo że odpadłeś stosunkowo wcześnie. Jak wspominasz udział w programie?
Andrzej Mrozek: - To było fajne doświadczenie, spotkałem wielu interesujących ludzi i miałem okazję zobaczyć jak wygląda taki program od kuchni. Dzięki niemu też miałem okazję nawiązać współpracę z moim menedżerem, tak więc mimo tego, że szybko odpadłem było to niewątpliwie korzystne posunięcie.
Wielu uczestników programu po jego zakończeniu stara się kuć żelazo póki gorące i wydaje single lub płytę, jak najszybciej tylko się da. W twoim przypadku przebiegało to jednak inaczej - postanowiłeś chwilę zaczekać. Co na to wpłynęło?
- Przede wszystkim to, że w tamtym okresie jeszcze w dużej mierze kształtowała się moja muzyczna osobowość. Grałem wtedy w zespole rockowym, a chciałem żeby moja solowa twórczość była osadzona w innej stylistyce. Musiałem się też nauczyć pisania tekstów piosenek po polsku, bo do tamtego momentu tworzyłem tak naprawdę tylko w języku angielskim. Myślę, że ta przerwa była mi potrzebna, ponieważ teraz jestem na pewno dużo bardziej świadomy różnych mechanizmów, którymi rządzi się tworzenie muzyki, zarówno pod względem warstwy tekstowej, jak i produkcyjnej.
A czy pojawiły się jakieś zakusy lub określając to inaczej, propozycje, aby wydać jakiś materiał tuż po "The Voice of Poland"?
- Pamiętam, że ktoś się do mnie odzywał, jednak nie były to żadne poważne ani interesujące mnie propozycje.
Trenerzy w programie często podkreślają, że do zaistnienia niepotrzebne jest zwycięstwo, ale pomysł na siebie. Myślisz, że w ciągu ostatnich trzech lat znalazłeś swoje miejsce w muzycznym świecie?
- Uważam, że to się dopiero okaże w najbliższych miesiącach. Na razie, tak jak mówiłem, czuję się dużo bardziej kompletny pod względem artystycznym, wizerunkowym, niż trzy lata temu, ale równocześnie dzięki doświadczeniom, które zbierałem przez ten czas, zdałem sobie sprawę, że czeka mnie jeszcze bardzo dużo pracy, szczególnie jeśli chodzi o moje czysto muzyczne i wokalne zdolności. Zależy mi na tym, żeby cały czas się rozwijać, zdobywać nowe umiejętności i w dziedzinie produkcji muzycznej, czy wiedzy o brzmieniu, a także szlifować i poszerzać mój instrumentalny warsztat.
Na ile w wykreowaniu własnego brzmienia pomógł ci Duit, z którym pracowałeś nad "Międzysmakiem"?
- Udało nam się z Duitem wypracować bardzo fajny kompromis pomiędzy jego niesamowicie charakterystycznym, wyjątkowo dopracowanym i różnorodnym, chociaż bardzo rozpoznawalnym brzmieniem, a moją wizją łączenia elementów organicznych z tymi elektronicznymi, wynikającą z moich muzycznych korzeni. Stworzyliśmy materiał, który jest dość niejednolity, ponieważ każdy z utworów na "Międzysmaku'' jest inny, ale myślę, że to co je wszystkie łączy, poza warstwą tekstową, to jest właśnie ten mariaż elektroniki z gitarami i rozbudowanymi chórkami, który można określić mianem mojego, ciągle jeszcze kształtującego się brzmienia.
Zamierzasz kontynuować współpracę z Duitem przy okazji prac nad debiutanckim albumem?
- Nasza współpraca układała się dobrze, więc nie wykluczam takiej możliwości.
Skoro zahaczyliśmy już o ten temat - jak przebiegają prace nad długogrającym materiałem i kiedy możemy się go spodziewać?
- Jest już parę bardziej lub mniej rozwiniętych pomysłów, ale praca nad nimi na pewno jeszcze trochę potrwa, dlatego ciężko mi jest określić na tym etapie choćby przybliżoną datę.
Pierwszy numer, którym na nowo zaprezentowałeś się słuchaczom, został bardzo ciepło przyjęty. Spodziewałeś się właśnie takiego odzewu na sam początek?
- Szczerze mówiąc w ogóle starałem się zachować jak największy dystans do opinii ludzi na temat mojego debiutanckiego materiału i wydawać go z myślą, że wierzę w te piosenki i jestem z nich dumny, chociaż oczywiście bardzo się cieszę z tego jak zostałem odebrany. Zdawaliśmy sobie sprawę z Duitem, że "Kosmos", ma duży potencjał, ale na pewno nie spodziewałem się aż tak pozytywnego odbioru, więc to niewątpliwie pozytywne zaskoczenie.
Numerowi towarzyszy bardzo klimatyczny, inspirowany filmem "Drive", klip autorstwa Łukasza Zabłockiego. Który z was wpadł na pomysł, aby całość zrealizować zza kierownicy?
- To był pomysł Łukasza, który właściwie pozostał bez zmian od samego początku, ponieważ od razu nam się spodobał. Oczywiście wcześniej wymieniliśmy się inspiracjami, w niektórych się zgodziliśmy, w niektórych nie, do niektórych ujęć samochodowych zainspirował nas zresztą ten sam teledysk. Cała koncepcja jest jednak w całości jego autorstwa. Muszę przyznać, że bez wahania zaufałem Łukaszowi w większości kwestii związanych z klipem, ponieważ w kręceniu teledysków nie miałem żadnego doświadczenia. Zarówno jednak z samej współpracy z nim i całą ekipą, jak i z końcowego efektu jestem bardzo zadowolony.
W tym roku sprawdziłeś się jako tekściarz i napisałeś piosenkę dla Natalii Nykiel. Tworzenie dla kogoś innego przypadło ci do gustu?
- Zdecydowanie, to jest coś co bardzo lubię, bo to zawsze duże wyzwanie, nie tylko kreatywne, ale też umysłowe, ponieważ trzeba wczuć się w to jak ktoś, dla kogo piszemy tekst może zrozumieć i zinterpretować utwór, oparty jednak (przynajmniej w moim przypadku) na naszych własnych doświadczeniach. Kiedy piszę swoje teksty wiem, na co mogę sobie pozwolić i jak przekazać coś, na czego przekazaniu w danym momencie mi zależy. Pisząc "Łuny" dla Natalii nie było to takie klarowne, z oczywistych przyczyn, dlatego cieszę się, że udało mi się podołać temu wyzwaniu i mam nadzieję, że również w tej dziedzinie będę miał szansę się rozwijać.
Z Natalią pojechałeś też w swoją pierwszą trasę koncertową. Jak odnalazłeś się w sceniczno-koncertowej rzeczywistości?
- Nigdzie nie czuję się tak jak na scenie. Występy na żywo to dla mnie zawsze niesamowite przeżycie, dlatego jestem bardzo wdzięczny za możliwość zaprezentowania swojego materiału na najważniejszych scenach w Polsce. Te parę koncertów naprawdę dużo mnie nauczyło, pomogło mi zobaczyć nad czym muszę pracować, zarówno wokalnie, jak i stricte pod kątem występowania na żywo, dzięki czemu z koncertu na koncert mogłem eliminować niedociągnięcia i błędy, które oczywiście zdarzają się i oby zdarzały się dalej, bo to właśnie z nich można się najwięcej nauczyć.
Granie na żywo, było też dla mnie świetną okazją do poznania się ze wspaniałymi muzykami, z którymi miałem przyjemność dzielić scenę, czyli Krzyśkiem Zagajewskim i Tomkiem Gąsowskim, z którymi udało nam się złapać świetny kontakt, nie tylko na scenie, ale i poza nią. Oprócz tego ważne było dla mnie zapoznanie się z reakcją ludzi na moją muzykę, która najczęściej była pozytywna, z czego mogę się tylko cieszyć. Niesamowity był również koncert w mojej rodzinnej Warszawie, gdzie miałem okazję i zaszczyt zagrać na legendarnej scenie Stodoły, a warszawscy fani Natalii zgotowali nam bardzo ciepłe przyjęcie.