"Wszyscy są zadowoleni"

article cover
INTERIA.PL


Chyba tylko Christofer Johnsson z grupy Therion potrafi z równą pasją opowiadać o swoim zespole, co Maurizio Iacono, wokalista kanadyjskiej formacji Kataklysm. Kanadyjczyk włoskiego pochodzenia ma jednak powody, aby dużo opowiadać o grupie. Jej fani zostali zaskoczeni w 2001 roku albumem &Epic (The Poetry Of War)", na którym Kataklysm zaproponował death metal o bardziej melodyjnym obliczu. Zapewne niejeden miłośnik twórczości Kataklysm zastanawiał się, co będzie dalej. Jednak powiedzenie 'im dalej, tym gorzej', nie ma zastosowania do Kataklysm, gdyż wydany we wrześniu 2002 roku album "Shadows & Dust", to godny następca płyty "Epic...". Na dodatek nazwa Kataklysm stała się bardziej znana również dlatego, że Jean-Francois Dagenais, gitarzysta zespołu, objawił wielki talent producencki, z którego korzystać chce coraz więcej zespołów.

Maurizio Iacono opowiedział Lesławowi Dutkowskiemu między innymi o oczekiwaniach wobec płyty "Shadows & Dust", roli Jeana-Francois w Kataklysm, a także o swoim ubocznym projekcie.

Niedawno wróciliście z tournee po Stanach Zjednoczonych. Jak fani przyjęli kompozycje z "Shadows & Dust"?

W moim odczuciu ta trasa była zorganizowana bardziej pod kątem promocji naszej poprzedniej płyty "Epic (The Poetry Of War)", bo po jej wydaniu nie koncertowaliśmy z powodu wydarzeń z 11 września 2001 roku. Poza tym Marduk odwołał swoją trasę, więc postanowiliśmy poczekać i zagrać później. Głównie więc promowaliśmy "Epic...", ale można powiedzieć, że trasa była również początkiem promocji "Shadows & Dust". Graliśmy między innymi tytułową kompozycję z tej płyty i była ona przyjmowana wspaniale. Nie spodziewałem się, że będzie aż tak doskonale przyjmowana. Ludzie przecież nie słyszeli jeszcze naszej nowej płyty, tak więc cudownie było widzieć, jak niesamowicie reagują na nowe kompozycje. Mam bardzo miłe wspomnienia z tej trasy.

Jeśli już wspomniałeś tytułowy utwór, powiedz mi, kto wygłasza tę przemowę na początku?

Wzięliśmy to z filmu "Gladiator". Dodaliśmy do tego trochę mroku, a wydobyliśmy tę frazę, ponieważ ona naprawdę wiele znaczy. Zależało mi na wykorzystaniu właśnie czegoś takiego, co niesie w sobie jakieś znaczenie. Usłyszałem to w tym filmie i postanowiłem dać na początek kawałka "In Shadows & Dust".

Maurizio, powiedz mi, jak patrzysz na "Shadows & Dust" w zestawieniu z poprzednim albumem "Epic (The Poetry Of War)"? Czy udało wam się zrealizować wszystkie pomysły, które mieliście w głowie jeszcze przed wejściem do studia?

Sądzę, że tak. Choć nie należymy do zespołów, które planują przed wejściem do studia, jak będą brzmieć kompozycje i w którym kierunku podążymy. Zostawiamy to naturalnemu rozwojowi wydarzeń. Piszemy, wychodzi z tego coś, co potem nagrywamy. Kiedy planuje się zbyt wiele, zwykle nie wychodzi to tak, jak powinno. Zależało nam przede wszystkim na tym, aby dobrze się czuć w studiu i być maksymalnie szczerymi wobec samych siebie.

Jeśli miałbym porównywać nową płytę z "Epic..." to muszę powiedzieć, że na niej podjęliśmy pewne ryzyko dodając więcej melodyjnych fragmentów, co zresztą zawsze bardzo chcieliśmy zrobić. Nie chodziło oczywiście o jakieś wesołe melodyjki, tylko o mroczne melodyjne fragmenty. Zmieniła się przez to struktura utworów. Z "Shadows & Dust" było troszkę łatwiej, bo mieliśmy już pomysł, który wiedzieliśmy, że dobrze się sprawdza. Poza tym czuliśmy się dobrze, a Kataklysm jest z każdą płytą grupą o wiele dojrzalszą. To pozwala nam otwierać nowe drzwi i dzięki temu lepiej nam się pisało kompozycje na nową płytę. I co jest najważniejsze, w przypadku "Shadows & Dust", tym razem wszyscy członkowie zespołu są całkowicie zadowoleni z efektu końcowego. Wcześniej ktoś był zadowolony, a ktoś inny nieco mniej. Tym razem wszyscy są jednakowo szczęśliwi. Wiedzieliśmy, że udało nam się zrobić coś, co jest naprawdę dobre.


Jean-Francois Dagenais, gitarzysta Kataklysm, staje się powoli jednym z najbardziej poszukiwanych producentów w Stanach Zjednoczonych. Ostatnio miksował nową płytę Malevolent Creation, nadał też brzmienie nowej płycie Kataklysm. To chyba wielka zaleta, że ktoś taki jest w zespole.

Bardzo wielka. Zwłaszcza, że on doskonale zna ten zespół. Wie, czego chcemy, wie, jak pracujemy. Potrafi doskonale wydobyć z Kataklysm to, co najlepsze. Ludzie słyszą, że tak właśnie się dzieje. Jesteśmy w sumie wielkimi szczęściarzami, że jesteśmy rozpoznawani również z tego powodu, że Jean-Francois jest dobry w tych sprawach i ciężko na to zapracował. W Kanadzie produkował płyty wielu zespołów, lecz w tym kraju ciężko jest zostać zauważonym. Zasadniczo dopiero "Epic..." była płytą, która wzbudziła większe zainteresowanie. Również "The Prophecy". Jednak "Epic..." została zauważona również ze względu na produkcję. Potem Jean-Francois zajął się pracą z Malevolent Creation, później zabrał się za "Shadows & Dust" i wykonał chyba jeszcze lepszą pracę niż kiedykolwiek wcześniej. Niebawem zajmie się też produkcją płyty Misery Index, zespołu chłopaków z Dying Fetus, który niedawno podpisał kontrakt z Nuclear Blast.

On zajmuje się produkowaniem na dużą skalę, dzwoni do niego wiele zespołów i to chyba dobrze dla niego. Ludzie mówią, że będzie następnym Scottem Burnsem. (śmiech)

A nie obawiasz się, że z czasem status Jeana-Francois jako producenta urośnie do tego stopnia, że może to kolidować z jego obowiązkami w Kataklysm?

Nie jesteś pierwszą osobą, która mnie o to pyta. (śmiech) Jean-Francois doskonale wie, jakie są jego priorytety i za każdym razem powtarza mi, że Kataklysm jest u niego na pierwszym miejscu. Nim chciałby się zajmować przede wszystkim. Lubi też zajmować się produkowaniem płyt i może być tak, że będzie częściej przebywał w studiu, niż koncertował. Pewien jestem, że zawsze będzie miał pełne ręce roboty. To jego życie i to on zdecyduje, co dla niego jest najlepsze. Doskonale sobie zdaje sprawę z tego, że jest ważnym ogniwem w Kataklysm, jak również z tego, że zespół nigdy wcześniej nie był w tak dobrej formie. Chce zajmować się graniem w Kataklysm i chce też zajmować się produkowaniem. Zamierza podchodzić rzetelnie do jednego i do drugiego.

Jean-Francois przeszedł razem ze mną przez wszystko, od samego początku istnienia zespołu. Zdaje sobie sprawę, że po tej długiej walce Kataklysm w końcu zdobywa jakieś uznanie i szacunek. Nie sądzę, aby teraz chciałby się tego pozbywać. (śmiech) Chciałby po bólu przeżyć trochę rozkoszy. (śmiech)


W zasadzie to Jean-Francois może się zająć produkowaniem płyt po przejściu na muzyczną emeryturę.

Tak również może być. (śmiech) On nie jest typem człowieka, który by się martwił. Jeśli zespoły będą chciały z nim pracować, nie odmówi, jeśli nic nie będzie stało na przeszkodzie. Teraz akurat przebywa na Florydzie i jeszcze coś tam majstruje przy płycie Malevolent Creation. Słyszałem już fragmenty i brzmi to wspaniale. Z pewnością będą jeszcze chcieli z nim pracować, bo sami też są bardzo zadowoleni z efektu. Zresztą poruszyli niebo i ziemię, aby Jean-Francois zajął się miksami, bo akurat wtedy koncertowaliśmy z Kataklysm po USA.

Wiem, że Jean-Francois miał też jakieś problemy wizowe. Sporo się o tym pisało.

Rany, już chyba wszyscy o tym wiedzą. (śmiech) Tak, miał problemy, a wynikały one z tego, że wizy, które mieliśmy, uprawniały nas tylko do występowania, ale nie do pracy. Nagraniami materiału zaopiekował się w tej sytuacji inżynier dźwięku, a kiedy nasze tournee się zakończyło i problemy wizowe się skończyły, Jean-Francois pojawił się w studiu i zajął się nadaniem odpowiedniego brzmienia, a to jest przecież najważniejsze w przypadku pracy nad albumem.

Maurizio, jesteś odpowiedzialny za teksty Kataklysm. W wielu newsach i materiałach promocyjnych podkreśla się, że tym razem inspiracją dla ciebie były wydarzenia z 11 września 2001 roku. Czy za nowymi tekstami kryje się jakieś ogólne przesłanie?

Na tej płycie przedstawiłem to, jak obecnie postrzegam świat. Nie jest to wizja zbyt fajna. Tytuł płyty w moim osobistym odczuciu odnosi się do tego, co obecnie reprezentują sobą ludzie. Kiedy wybucha bomba atomowa, jedyne co pozostaje, to cień człowieka na ścianie i mnóstwo pyłu. Tym właśnie są dla mnie ludzie. Problem współczesnego świata polega na tym, że wielu ludzi podchodzi do samych siebie niczym do bogów. Myślą, że są niezwyciężeni, nietykalni i mogą kontrolować umysły innych ludzi. O tym jest ta płyta, o takim mentalnym aspekcie bycia człowiekiem. Oczywiście jest też sporo o wojnach, bo to jest problem, który nigdy nie zniknie. Wszyscy tylko mówią, że trzeba skończyć z wojnami, że na całym świecie powinien zapanować pokój, ale to nigdy się nie stanie, ponieważ jest na świecie sześć miliardów ludzi, którzy myślą w zupełnie inny sposób. Kiedy tak się dzieje, musi dochodzić do konfliktów. Wojny były problemem od początku istnienia człowieka i pozostaną nim aż do końca. Ludzie powinni nauczyć się, jak z tym żyć i dokładać wszelkich starań, aby panował pokój. Może znajdzie się w końcu inne rozwiązanie, inne od demonstracji, które tak naprawdę nic nie dają.

To trudne zagadnienie i zamierzam je dokładnie zbadać. W zasadzie moje teksty są pozytywne. Chodzi w nich o to, aby raczej zaakceptować, iż coś istnieje, niż wszystkiemu zaprzeczać. 11 września jakoś specjalnie mnie nie zainspirował, bo wówczas byłem na koncercie w Berlinie. Nowy Jork jest sześć godzin jazdy samochodem od mojego domu, więc zastanawiałem się, czy to już koniec świata. Myślałem sobie: Jestem na trasie, mój album radzi sobie całkiem nieźle i teraz wszystko się skończy?. (śmiech) Pewnie, że podziałało to na mnie, tak jak podziałało na cały świat. Wszyscy zaczęli się, że jest jakiś spisek i nigdy nie wiadomo, co się może wydarzyć. To dlatego umieściliśmy na płycie utwór "Illuminati", który dotyczy wyższych sił.


Przejdźmy w takim razie do bardziej przyjemnych spraw. Wiem, że zamierzacie nakręcić teledysk do piosenki "Beyond Salvation" podczas nadchodzącej trasy koncertowej po Kanadzie. Czy to będzie wideoklip wyłącznie z koncertu, czy też jakaś historia?

Głównie będzie to zespół występujący na scenie, ale będzie też kilka ujęć zrobionych w różnych sytuacjach. Nie sądzę, abyśmy mieli wystarczająco dużo czasu na sfilmowanie jakiejś historii. Na nakręcenie mamy przeznaczony w sumie tylko jeden cały dzień. Inaczej było w przypadku klipu do "The Awakener". Postaramy się zrobić to najlepiej, jak się da i ewentualnie coś dodać podczas montażu w studiu. Trudno mi powiedzieć, jak to wszystko wypadnie, ale nie mamy możliwości nakręcenia wideoklipu w innym terminie.

Czy jest szansa, że ten teledysk ukaże się na limitowanej edycji "Shadows & Dust" albo na waszej stronie internetowej?

Myślę, że umieścimy go na stronie internetowej. Będzie to dobre wizualne wsparcie promocji płyty. Wiem, że będzie nakręcony profesjonalnie i będzie również emitowany. Telewizja Viva w Europie ma go pokazywać. Robimy co się da, aby nie przepadł. Nuclear Blast może wyda go na jakiejś płycie kompilacyjnej. Myślimy również o umieszczeniu go na jakiejś edycji nowej płyty, aby każdy miał szansę go zobaczyć.

Kanada jawi mi się jako taki cichy, spokojny kraj, z pięknymi krajobrazami i miastami, a ty piszesz o wojnach i innych apokaliptycznych sprawach. Skąd to się u ciebie bierze? Z twojego głosu można wywnioskować, że jesteś dość optymistycznie nastawiony do świata? Może za często oglądasz wiadomości w telewizji?

Owszem, oglądam w miarę regularnie. Zgadza się, że Kanada to piękny kraj, ale to, co się dzieje w innych częściach świata, ma na nas wpływ. Poza tym sąsiadujemy z największą potęgą na świecie i zawsze podążamy za tym, co zrobi Ameryka. (śmiech) To czysta polityka. Pomimo że Kanada jest postrzegana jako kraj niezależny i neutralny, zawsze kiedy USA wypowiadają komuś wojnę, my też ją wypowiadamy. Nie do końca mi się to podoba, ale tak już jest. Mimo że mieszkam w Kanadzie, obserwuję to, co dzieje się na świecie. W mojej rodzinie są osoby, które przeżyły wojnę i słyszałem od nich wiele opowieści. Wszystko, co się dzieje poza moim krajem, a także te historie, wpływają na mnie jako jednostkę. Poza tym nie umiałbym śpiewać o kwiatkach. (śmiech)

Nie jestem pesymistycznie nastawiony do świata i tego, co się na nim dzieje. Był taki okres, trudny okres w moim życiu, kiedy nie patrzyłem na świat przez różowe okulary. Nauczyłem się brać życie takim, jakim jest i pokonywać problemy, które się pojawią. Bardzo dojrzałem w ostatnich kilku latach i pewne rzeczy, które inni widzą jako negatywne, ja postrzegam jako pozytywne. Nie znaczy to, że świat jest w moich oczach taki wspaniały. Jest wiele stresów, wiele bólu, a ja chcę o tym mówić za pośrednictwem moich tekstów.


Maurizio, po wydaniu "Epic (The Poetry Of War)" powiedziałeś: Sądzę, że następna płyta będzie bardzo ważna dla Kataklysm. Może się mylę, ale mam wrażenie, że gdyby coś poszło nie tak z "Shadows & Dust" zniknęlibyście ze sceny.

Sądzę, że nigdy nie znikniemy ze sceny po tym wszystkim, co do tej pory przeszliśmy. (śmiech) Mogliśmy już zakończyć działalność wiele lat temu i niemal tak się stało. Nauczyłem się trochę, a jeśli chodzi o kwestie związane z muzyką jako biznesem, także Kataklysm jest zespołem dojrzalszym. Potrzebowaliśmy wydać wspaniałą płytę po "Epic..", która naszą nazwę uczyniła znaną. "Epic.." pokazała nowe oblicze Kataklysm, zaś wielu ludzi było przywiązanych do tego, co zespół robił w przeszłości i ciężko było nam przełamać taki punkt widzenia. Dziś jesteśmy dojrzalsi, potrafimy komponować lepszą muzykę, pokazaliśmy, że uczyniliśmy postęp. Ludzie do tamtej pory trochę nie doceniali Kataklysm. "Epic.." przełamał pewien stereotyp myślenia o grupie, ale potrzebowaliśmy płyty właśnie takiej jak "Shadows & Dust".

Uwierz mi, że ciężko jest żyć z muzyki. Obecnie nam się to udaje, ale nie na jakimś niewyobrażalnie wysokim poziomie. Gdyby "Shadows & Dust" nie był dobrze przyjęty - choć chyba jeszcze jest za wcześnie, aby wygłaszać jakieś ostateczne opinie - z pewnością nie moglibyśmy odbywać takich tras promujących albumy, jak to było do tej pory. Płyta "Shadows & Dust" jest na szczęście wspaniale przyjmowana, w wielu magazynach była albumem miesiąca, a w każdej recenzji uzyskiwała wyższe oceny od "Epic...", co jest dla nas czymś wręcz niewiarygodnym. W innym wypadku istnienie Kataklysm wyglądałoby tak, że nagrywalibyśmy płyty, występowali na kilku festiwalach i to wszystko. W obecnej sytuacji chcemy poświęcić więcej czasu i pieniędzy w promowanie "Shadows & Dust". Dla nas ta płyta to coś porównywalnego z ostatnim dokonaniem Nile dla ich kariery.


Nile za kilka tygodni przyjeżdża do Polski.

Jestem pewien, że zmiażdżą wszystkich. (śmiech) To fantastyczny zespół.

Bardzo podoba mi się okładka waszej nowej płyty, która znakomicie pasuje do tytułu i do twoich tekstów. Kto ją zaprojektował?

Niemiecki grafik Thomas Ewerhard. Współpracował już z Dimmu Borgir i Hypocrisy. Wydaje mi się, że projektuje także dla kilku innych bardzo znanych zespołów. On także projektował kopertę płyty "Epic..." i zarówno wówczas, jak i teraz wykonał nieprawdopodobną robotę. W tej chwili masz zapewne tylko kopię promocyjną, więc powiem ci, że książeczka też jest wspaniale zaprojektowana. Na każdej stronie jest inny obrazek, który odnosi się do różnych kwestii poruszanych w tekstach z płyty. Niektórzy mówią mi, że te obrazki w wewnątrz książeczki są lepsze niż sama okładka. (śmiech) Jesteśmy z niego bardzo zadowoleni, podobnie ludzie w Nuclear Blast. Okładka będzie wspaniale prezentować się na koszulkach.

Czy współpracowaliście ściśle z Thomasem, czy tylko nakreśliliście mu ogólnie o co wam chodzi, a reszta należała już do niego?

Powiedziałem mu: Taki jest tytuł płyty, a chodzi w niej o to i o to. Chcę, żebyś użył swojej wyobraźni i coś ciekawego zaprojektował. No i zrobił rzecz niesamowitą. Poza tym my nigdy do tej pory nie wykorzystywaliśmy na okładkach ludzkiej czaszki, ani motywów związanych z ludzkimi szczątkami. Fajnie jest, że to mamy, bo jest to coś nowego dla Kataklysm. Radzę ci zaopatrzyć się w pełną wersję, bo te obrazki w środku są naprawdę nieźle odjechane. (śmiech)

Teraz znowu coś z innej beczki. Wiem, że jesteś też zaangażowany w projekt pod nazwą Stamina, który wcześniej nazywał się L.O.S.T. Wiem również, że wielka wytwórnia Epic była zainteresowana wydaniem debiutanckiego albumu tego zespołu. Jak sytuacja wygląda w chwili obecnej?

Cała rzecz zaczęła się, kiedy byliśmy w studiu zajmując się przeprodukcją płyty Kataklysm i wtedy pojawił się jeden gość, raper o ksywce Kaz, którą zresztą ostatnio zmienił. Przygotowywał demo dla Sony i zapytał nas, czy nie moglibyśmy nagrać dla niego parti gitar. Zapłacił nam, a my nagraliśmy to, co chciał, na jego piosenkę. Kiedy już wszystko było zarejestrowane, wytwórnia podpisała z nim kontrakt. Cieszyliśmy się, że przyczyniliśmy się do tego. Sony zapytało się go, kto napisał dla niego ten kawałek. Okazało się, że są zainteresowani i podpisali z nami umowę na nagranie demówki. Nagraliśmy ją więc, ale nie podobało im się to, że raz wokal jest czysty, a innym razem krzyczy. Muzyka Staminy jest bardziej metalowa i ma też w sobie pierwiastki rockowe. Oni chcieli, abyśmy dodali klawisze i brzmieli nieco lżej, a my oczywiście nie zgodziliśmy się na to. Nawet gdybym zgodził się na to i zarobił na tym kupę pieniędzy, jako muzyk byłbym skończony. Po pierwsze, kariera Kataklysm byłaby skończona po wydaniu czegoś rapowego a la Linkin Park. Także to, co robię ze Staminą, nie miałoby już sensu. Straciłbym wszystko, na co pracowałem przez 10 lat. Nie mógłbym tego zrobić. Wolę już, żeby było tak, jak jest teraz.

Już mam przez tę odmowę wiele problemów, masa ludzi mówi mi, że jestem głupi i że powinienem był się zgodzić na ich propozycję. Ja tak nie potrafię, dla mnie to zwyczajne sprzedanie się. Cieszę się, że reszta chłopaków stanęła po mojej stronie. Zerwaliśmy z Epic, również z menedżmentem. Ale za to Stamina będzie grać muzykę taką, jaką ja chcę. Gość z Epic, który nas widział i dla którego zagraliśmy taki krótki koncert, zajmował się podpisywaniem umów z wykonawcami pokroju Backstreet Boys. Jak można wpółpracować z kimś, kto w ogóle nie rozumie, na czym polega metal?


Przeczytałem, że tytuł debiutanckiej płyty Staminy to "Tales From The Gutter".

To prawda i właśnie pracujemy nad kompozycjami przeznaczonymi na nią.

A kto pracuje razem z tobą?

Pozostali kolesie z Kataklysm. Realizujemy moje pomysły, wszystko od początku do końca jest moje. Ich rola sprowadza się do zagrania na instrumentach. Kiedy otrzymywałem propozycje dotyczące Staminy, poza mną i Jeanem-Francois nie było żadnego innego muzyka. Początkowo wynajmowaliśmy ich, ale potem doszedłem do wniosku, że chłopaki z Kataklysm byli ze mną od początku, wspierali mnie w trudnych chwilach i powinienem skorzystać z ich pomocy. Jeśli udałoby nam się zarobić na tym jakieś pieniądze, byłoby świetnie, bo moglibyśmy bardziej bezstresowo żyć. Uznałem, że oni bardziej niż ktokolwiek inny zasługuje na wynajęcie.

Jesteś Kanadyjczykiem i mieszkasz w Montrealu, więc sądzę, że jesteś fanem hokeja na lodzie?

Zaskoczę cię, bo jestem o wiele większym fanem piłki nożnej. Kiedy tylko mogę, oglądam transmisje z ligi włoskiej, szczególnie mój ukochany Juventus Turyn.

Pytałem o hokeja, bo akurat w Montreal Canadiens będzie w nowym sezonie NHL grał Polak Mariusz Czerkawski. Miałem nadzieję, że o tym słyszałeś.

Owszem, słyszałem. Piłkę lubię bardziej, lecz to wcale nie oznacza, że hokej zupełnie olewam. (śmiech)

Kiedy można spodziewać się wizyty Kataklysm w Europie?

Będziemy grać jesienią na kilku festiwalach, ale tym razem nie pojawimy się w Polsce. Sądzę, że będzie to możliwe najwcześniej wiosną przyszłego roku. Chciałbym bardzo przyjechać do was jeszcze raz, bo bardzo miło wspominam nasze koncerty w Warszawie i Rzeszowie. Poza tym znam kilka naprawdę niezłych zespołów z twojego kraju. Miło by było znów u was zagrać.

Dziękuję za miłą rozmowę.

import rozrywka
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas